Czyż nie fascynujące są losy fabryki prądu, która zrodziła się z prostych potrzeb: zasilania fabrycznych silników oraz ulicznych latarni, aby z czasem pozwolić się zastąpić większym i bardziej nowoczesnym zakładom energetycznym, a po stu latach od powstania obrócić się w smutną stertę gruzu i rdzy? To tragiczna historia wielu zakładów przemysłowych, łodziankom i łodzianom tej historii opowiadać nie trzeba. Wyjątkowość Elektrowni Łódzkiej polega na tym, że miała więcej szczęścia niż większość jej sióstr: po kolejnych kilkunastu latach od upadku, dzięki pracy wielu ludzi i 265 milionom zł stała się chlubą łódzkiej aglomeracji, odzyskanym dla Śródmieścia dziełem sztuki — już nie jako źródło energii elektrycznej i ciepła, ale jako źródło wiedzy, kultury i miejsce aktywnego wypoczynku.