Smutne życie na Instagramie

lub o tym, że lubię przeglądać smutne obrazki w internecie.

Agata Patoła
7 min readSep 18, 2019

Wyobraźcie sobie, że przeglądacie zdjęcia na Instagramie, wchodzicie w swoje ulubione hashtagi, przeglądacie podpowiedzi w sekcji odkryj, oglądacie to co lubicie najbardziej i nagle dostajecie takie powiadomienie…

Niektóre hashtagi są “zabezpieczone” tym komunikatem z automatu.

Zaskoczeni? Ja byłam.
Jestem pewna, że większość z was widzi to powiadomienie po raz pierwszy. Ja również i pewnie dlatego nie spodziewałam się podobnego komunikatu i nie potrafiłam też zrozumieć dlaczego pojawił się akurat mi. Efekt zaskoczenia minął, kiedy przeanalizowałam swoje zachowanie w sieci oraz udostępniane treści.

Tak, Instagram sklasyfikował mnie jako osobę, która ma problemy psychiczne.

Może nawet potencjalnego samobójce, a to wszystko bazując na mojej aktywności w aplikacji. Nie musicie dzwonić pod 112. Dlaczego? Takie powiadomienie może pojawić się każdemu, kto będzie wyszukiwać… wiele smutnych treści na Instagramie. Wasze działanie w aplikacji jest interpretowane przez algorytm, a to co robicie i to co wyszukujecie może wskazywać na to, że jesteście szczęśliwi lub… macie DEPRESJĘ.

W sieci znajdziecie mnóstwo artykułów i badań na temat tego, jak duży wpływ na zdrowie psychiczne mają social media. W większości przypadków mówi się o tym przerysowanym i wyreżyserowanym pod publikę życiu. Kiedy wpiszecie w Google frazę „social media zdrowie psychiczne” to pierwszymi wynikami są artykuły o tym, że Instagram jest plagą XXI wieku i ma najgorszy wpływ na nasze zdrowie. Dlaczego?

Podobno w aplikacji spotkamy się z zakrzywionym obrazem rzeczywistości, perfekcyjnym życiu, ciele oraz wiecznych wakacjach. A takie obrazki budzą w nas zazdrość i przygnębienie, że akurat teraz znajdujemy się w gorszych warunkach. Natomiast Instagram odwiedziliśmy, żeby się pocieszyć.

Smutne dziewczyny na Instagramie

Jeszcze z czasów blogosfery i później rozwijającego się serwisu Tumblr pamiętam smutne wiersze, cytaty z kadrami filmów i czarno-białe zdjęcia. Smutne nastolatki (i nie tylko) to część sieci, o której zapominamy w dobie blogerek modowych. A ta część internetowej społeczności jest ogromna i występuje we wszystkich znanych wam serwisach. Również na Instagramie.

Hipokryzja? Bynajmniej. Samotność, stany lękowe, napływ złych emocji — to wszystko dzieje się tam w czasie rzeczywistym lub jest… constans. Choć Instagram kasuje obsceniczne treści, to możecie czasem wpaść na zdjęcia pokazujące np. samookaleczanie i nie są to zdjęcia z retuszem. Takie właśnie ciało jest “sexy” dla społeczności #sadgirls. Smutne dziewczyny są bardziej sexy.

Depresja jest cool

Smutne zdjęcia bywają bardziej atrakcyjne, a depresja wydaje się bardziej “cool”, niż imprezowe i kolorowe życie. Mowa o wszystkich #sadgirls i #sadboys z Instagrama. To ludzie, którzy podpisują swoje zdjęcia cytatami z piosenek Billie Ellish i Lany Del Rey. Używają monochromatycznych filtrów, efektów vaprowave i celebrują swoją melancholię. Gloryfikują stany lękowe, złe samopoczucie i depresję. Dla nich smutek jest bardziej sexy. To stało się trendem.

Na Instagramie znajdziecie więc „smutnych influencerów”, konta, które niczym albumy zbierają smutne obrazki, smutne efekty AR w Instagram Stories, a kiedy poczujecie się już swobodnie w tym towarzystwie to zwrócicie uwagę również na charakterystyczne hashtagi. Witamy po ciemnej stronie Instagrama. Uwierzcie mi… te treści zrzeszają spore grupy osób. #sadgirlsclub (po kliknięciu hashtagu, przeniesie was na jego stronę na IG) to w zasadzie cała społeczność, którą znajdziecie też na Tumblr, czy Pintereście. To co widzicie powyżej, w pewien sposób przeczy temu, co przeczytacie w artykule Natalii Hatalskiej:

Przeglądając konta i poznając bliżej tych, którzy stoją za nimi, można zauważyć pewną prawidłowość (…) Im bardziej nieszczęśliwy, tym więcej roześmianych selfie pojawia się na jego/ jej profilu.

Nie lubię generalizowania i oprócz tego, że ludzie lubią okłamywać samych siebie, to bardzo często epatują swoim smutkiem. To samo robimy w świecie realnym: są ludzie cisi, którzy przeżywają emocje w środku; są tacy, którzy epatują smutkiem na zewnątrz; są też tacy, którzy przykrywają go, uchodząc za najbardziej wesołych w towarzystwie. Nie ma tu niczego, czego nie zauważylibyśmy, chociażby w miejscu pracy, tylko tutaj ludzie utrwalają to na zdjęciach. Dlatego spotkamy tu też użytkowników udostępniających smutne obrazki. Więc Instagram to nie tylko zakrzywiona rzeczywistość mlekiem i miodem płynąca. Ma też swoje ciemniejsze strony, jak cały internet i każdy znajdzie na nim to… czego szuka.

Każdy widzi to, co chce

Instagram i wszystkiego tego typu aplikacje pokazują nam to, co chcemy oglądać i nie powinniśmy tego generalizować.

Natalia Hatalska w swoim artykule “Instagram: really fake world” napisała:

Wchodząc więc na Instagrama, lądujesz ostatecznie w świecie, gdzie wszyscy są szczęśliwi, piękni, bogaci i na nieustających wakacjach. (…). I zastanawiasz się, jak to możliwe, że wszystkim tak dobrze idzie, tylko tobie nie.

Nie zapominajmy, że algorytm Instagrama działa tak, że bazuje na tym jakie zdjęcia lubimy i chętnie oglądamy. To my uczymy aplikację tego, co chcemy widzieć. Mamy więc wpływ na to, co widnieje w naszym feedzie (obserwowane przez nas konta i hashtagi oraz preferencje) oraz w sekcji odkryj (preferencje). Algorytm odczytuje wasze „zainteresowania” i stara się dopasować do nich treści. Nic dziwnego, że wyświetla wam się sporo uśmiechniętych zwierzątek, skoro ostatnio polubiliście jakieś milion zdjęć kotów. Na tej samej zasadzie działa newsfeed Facebooka, propozycje ze Spotify, sekcja odkryj na YouTube, „dla Ciebie” na TikToku, czy nawet wyszukiwarka na Tinderze… wszystko po to, żeby umilić i ułatwić wam korzystanie z sieci. Jeśli więc chcecie katować się zdjęciami uśmiechniętych blogerek, o perfekcyjnym ciele… takie zdjęcia będą się wam wyświetlać.

W przeciwieństwie do feedu Natalii, na moim pokazują się zdjęcia moich znajomych lub… cytaty, zdjęcia i grafiki, które mówią o samotności, stanach lękowych, depresji, manii, smutku. Przez własne problemy i zmianę nastawienia stałam się poniekąd fanką smutku publikowanego w mediach społecznościowych, w tym też na Instagramie. Przez treści, którymi się interesowałam, moje konto zostało wyjałowione z wesołych obrazków, uśmiechniętych ludzi, słodkich zwierzątek i dalekich podróży, bo chciałam się “karmić” zupełnie innym typem treści i emocji. Bo ludzie czasem lubią się dobijać lub czują się mniej osamotnieni widząc mało pozytywne emocje i uczucia w sieci.

Mogłoby się wydawać, że taki sposób komunikacji to oswajanie świata z depresją, lękami i innymi problemami. Pewnie też w wielu przypadkach poniekąd wołanie o pomoc. Szczególnie w dobie mowy o zdrowiu psychicznym.

Pomocna dłoń

Domeną popularnych aplikacji jest fakt, że zrzeszają przeróżne grupy ludzi. Jeśli przyjrzymy się im z boku (a nie przez dostosowany feed), znajdziemy tam blogerki, matki, marki, fit społeczność, ale też „instagramowych poetów” i smutne nastolatki. Twórcy aplikacji nie zamykają się jedynie na pozytywne treści i wszechobecną ułudę. Nie wmawiają nikomu, że ludzie nie mają problemów — my sami sobie wmawiamy, bo unikamy smutnych treści. Jednak są społeczności, które ich poszukują. Właśnie dla takich użytkowników twórcy aplikacji stworzyli specjalne filtry, o których opowiadano podczas konferencji F8 — wszystko po to, by jak najlepiej zadbać o swoją społeczność.

Twórcy aplikacji reagują na takie treści, więc kiedy będziemy przeglądać ich za dużo… otrzymamy “pomocną dłoń”, dostosowaną do naszej geolokalizacji. Po kliknięciu w chęć otrzymania pomocy wyświetlą nam się następujące opcje:

Nie chciałabym żeby “filtry”, które opisałam przyczyniły się do zarzucenia Instagramowi “cenzury”, podobnie jak to się ma w kwestii np. nagości.

Wyżej napisałam, że zaskoczył mnie komunikat, który pojawił się na moim ekranie. Tak naprawdę czułam się tak tylko przez chwilę. Prawda jest taka, że od pewnego czasu choruję i to właśnie dla takich osób jak ja, takie komunikaty są ważne. Internet zamyka nas na rozmowy o emocjach. W przypadku osób chorych na depresję, stany lękowe itp. często sprowadza się to do odbijania myśli o szklany ekran. Takie komunikaty naprawdę mogą pomóc. Dlatego cieszę się, że twórcy aplikacji są świadomi tego problemu.

Czy czuję, żeby Instagram rujnował moje zdrowie psychiczne?
Nie. Sama aplikacja nie ma takiej mocy sprawczej. Za to ja jako użytkownik, mogę to bardzo łatwo spowodować. Wystarczy, że będę wyszukiwać i udostępniać treści, które mnie dołują — a algorytm pomoże mi dobrać podobne zdjęcia. Pamiętajmy, że narzędzie nie jest złe, dopóki człowiek go takim nie uczyni.

Przestańmy demonizować aplikacje, które same w sobie nie są niczym złym. To, co w nich znajdziemy, zależy przede wszystkim od nas i tego, w jaki sposób będziemy ich używać.

Pamiętajcie, że wasze zdrowie psychiczne jest bardzo ważne! Niezależnie od tego, czy wasze problemy biorą się z życia prywatnego, czy zawodowego — w każdym przypadku możecie otrzymać odpowiednią pomoc i nie należy się jej wstydzić. Pamiętajcie też, żeby czasem zwolnić!

To naprawdę pomaga 🖤

P.S. Sad Girls Club istnieje też na Instagramie jako konto wspierające zdrowie psychiczne, jest częścią organizacji, która pomaga Millenialsom i Generacji Z w zdiagnozowaniu problemów oraz działa jako wsparcie: mailowe i telefoniczne. Jest to odpowiedź na rosnącą popularność tej społeczności. Jak widzicie… interpretowanie popularnych zachowań w sieci czasem się do czegoś przydaje. Sprawdźcie ➡️ https://instagram.com/sadgirlsclub

P.S. 2 Podczas pisania tego artykułu zdałam sobie sprawę z tego, że w polskich mediach temat #sadgirls jest kompletnie pomijany. Dlatego zdecydowałam się na opisanie tego zjawiska w kolejnym artykule. Stay tuned.

--

--

Agata Patoła

marketing&UX freak 🚀 Social Media Specialist at Hand Made Agency