ROZSZYFROWAĆ GNIEW

Karolsprawka
5 min readSep 21, 2023

--

Czyli windą w dół z pytaniem, o co tu tak naprawdę chodzi

Photo by Miguel Bruna on Unsplash

No właśnie, o co chodzi? Co może tu być do rozszyfrowania? Na pozór to jasne, gniew to emocja destrukcyjna i nieracjonalna. Każdy to wie i nikt nie chce go czuć.

Żyjemy w kulturze, w której dla własnego przetrwania i poczucia bezpieczeństwa decydujemy się nie czuć. Nie czuć smutku, strachu i gniewu. W kulturze, w której kobiety do dziś nie pokazują publicznie złości, bo gniew urodzie szkodzi. A uroda to wielka wartość i waluta w Patriarchalnym Imperium. Jeszcze nie tak dawno, kobiety w histerii były uznawane za wariatki i zamykane w szpitalach psychiatrycznych. Gniew u mężczyzn, kojarzy się z agresją, przemocą, prostactwem i nieprofesjonalizmem. Najlepiej go nie czuć wcale, bo gniew sieje zamęt i niszczy wszystko, przede wszystkim nasze relacje. Więc się nie wychylamy.

Przez większość życia ignorujemy go, machamy ręką, odwracamy od niego głowę. Tworzymy cały zbiór mechanizmów obronnych, zaporowych buforów skonstruowanych przez nas samych, jedynie po to żeby nie czuć gniewu. Żebyśmy my sami i cały nasz świat nie odkrył jak bardzo, w naszych trzewiach jesteśmy wkurwieni. Żeby tylko nie wybuchnąć, żeby się nie wydało, że nie mamy naszego gniewu pod kontrolą, że jesteśmy nieprofesjonalni, bo targają nami emocje. Prędzej czy później i tak wybuchamy. Część z nas robi to na zewnątrz, wrzeszcząc i raniąc, najczęściej, najbliższe nam osoby, przy innych wciąż trzymamy fason, z jeszcze wiekszą ilością strategii maskujących. Bezwiednie dusimy się w konstruktach grzecznych dziewczynek i chłopców, albo tkwimy w roli ofiary, tłumacząc sobie, że tak to już jest, taki/-a jestem i taki jest świat.

Ja „odciąłem” się od gniewu w wieku sześciu lat, obserwując u „dorosłych” jak ocierają się o szaleństwo, kiedy wybuchają niszczącą agresją, kiedy tracą kontakt ze sobą.

Kiedy złość narastała we mnie, kilkakrotnie dotknęłam jej nieokiełzanej dzikiej mocy, potencjału bycia wchłoniętym. Była tam potężna wiedza i poczucie wielkiej mocy, była też świadomość, że mogę zniszczyć, a nawet zabić. Przerażony, zostawiony sam sobie z tymi odkryciami, zdecydowałem, że będę żyć bez tego uczucia. Nie wiedząc, że tym zaklęciem, rzuconym na siebie odciąłem się od czucia w ogóle. Dodatkowo moje decyzje pokrywały się z normami społeczono-kuturowymi, w których dorastałem. Te normy były mocno zakodowane w języku, który był moją codziennością. W samym słowie ‘złość’ w języku polskim, wybrzmiewa wyraźnie słowo ‚zło’, co intuicyjnie, dla osoby wychowanej w tradycji chrześcijańskiej, było wyraźnym ostrzeżeniem, by się tam nie zbliżać.

Przez lata wyrobiłem sobie całą masę strategii zastępczych, chroniących mnie nie tylko przed użyciem gniewu, ale też przed jego czuciem. I tak, żeby nie czuć gniewu wmawiałem sobie, że nie mam zdania, że rzeczy mnie nie obchodzą często po to, żeby nie być po jakieś stronie, bo strony często są w konflikcie. Hamowałem swoje impulsy i pragnienia by nie ryzykować i nie stać się widoczny, niebezpieczny, sięgający po życie. Nie wnosiłem swoich pomysłów, a z czasem uznałem, że nie mam ich wcale. Często wmawiałem sobie że niczego nie potrzebuje, że wszystko mam. Jeszcze dzisiaj łapie się na tym, że nie wiem czego chce, albo potrafię uwierzyć, że nie mam marzeń. Uwierzyłem, że bycie przeciętnym, „trójkowym” to najlepsze miejsce, w którym mogę być. Idealnie, żeby nie wyróżniać się w żadną stronę, w szkole, na studiach, w pracy, w grupach. Tym było wypełnione moje życie, nieustanną nawigacją różnymi strategiami obronnymi.

Z czasem gniew zapraszał mnie do siebie coraz częściej, by go przetestować. To gniew pomógł mi po studiach zdecydować, że nigdy nie wyląduje w korporacji, że nie będę pracował w urzędzie. Był to gniew który był ucieczką i obroną przed czymś. Tak jak malowanie graffitii było moim buntem i inicjacją bycia po raz pierwszy świadomie na krawędzi kultury.

Te pierwsze proby ośmielały moją ciekawość, by wychylać sie poza znany horyzont jeszcze bardziej. Ryzykowałem, wiedząc, że można tyle stracić zaglądając poza ustalone normy, można na przykład zobaczyć, że to co normalne wcale nie jest normalne, albo w ognistym gniewie można odkryć klarowność odnośnie tego kim jestem i jaka jest moja prawdziwa robota w świecie, albo otrzeć się o granice szaleństwa i odkryć, ten stan jako konieczny rytuał przejścia, część drogi uzdrowienia mojej Istoty i wyzwolenia z kajdanów wielopokoleniowych przekonań, wierzeń i martwych tradycji.

Z czasem decyduje się wsiąść do windy i zjechać nią w dół, bo coś we mnie nie może przestać zaglądać, sprawdzać. W głowie powstaje coraz więcej pytań. Zastanawiam się co jeszcze jest do odkrycia, co jeszcze jest dla mnie możliwe, to nie może być wszystko. Bezpieczeństwo, przynależność, dobrobyt materialny i komfort tracą swoją hipnotyzującą moc. Mój gniew ożywia się coraz bardziej. W 2018 zapisuje sie na pierwszy Rage Club (warsztat z gniewu), gdzie w grupie z innymi odkrywam Nową Mapę Gniewu.

W kulturze, która rodzi się w moim sercu i której częścią są Rage Cluby odkrywam, że gniew to gniew, neutralne źródło energii i informacji. Jeden z kierunków w moim wewnętrznym kompasie. Kierunek, który wyznacza to na czym najbardziej mi zależy, to co kocham, za czym stoję. Że bez niego tkwię w niezdecydowaniu i pomieszaniu. To w tym miejscu, rozpoczyna się jedna z największych przygód mojego życia! Przygoda odkrywania swojej mocy i sprawczości. Transformacja w dorosłe, bardziej odpowiedzialne życie. Nie jest to łatwa przeprawa. Do dziś ognisty gniew wymiata ze mnie tony ściemy o mnie samym i o świecie, ale też sprawia że jestem bardziej obecny, czujny i żywy. Pozwala trzymać przestrzeń na moje decyzje, ale też na miłość. Dzięki niemu, odkrywam że nie ma dojrzałej miłości bez gniewu. Bez klarownego TAK i NIE. Bez wyrażania i sięgania po co naprawdę chcę. Nie ma miłości bez odpowiedzialności za swoje życie. Gniew porusza mnie od siebie do świata, wydobywa ze mnie jakości, którymi dziele się z innymi, uczy mnie jak stać się kochankiem życia, jak żyć życie pełne niematerialnych wartości i jak stać na ich straży. To miejsce bez kompromisów. Stając się badaczem własnego gniewu, rozpoznaje, że gniew nie jest błędem w systemie, że jest wszędzie, w całej naturze. Jest pierwotną wolą życia, mocą aktywizującą i sprawczą. To dzięki niemu rzeczy się wydarzają i życie rozkwita. Gniew jest wolą życia do życia.

Wsiadam kolejny raz do windy i jadę, dalej w dół. Wysiadam, Czuje niski procent czystego gniewu. Pozwala mi to być uważnym na to co jest, i trzyma miejsce na mój strach. Sprawdzam czy mój gniew jest w kościach, a strach w układzie nerwowym. Czuje jak gniew mnie centruje, jak wydobywa to co ma być wydobyte w danej chwili.

Czuje strach i odkrywam jak pisanie tego tekstu zmienia mój energetyczny kształt, jak mnie ożywia, jak odkrywanie mocy własnego gniewu zwiększa moją odpowiedzialność za swoje życie. I znów, strach podsuwa mnie na kolejną krawędź. Coraz wyraźniej ląduje w mojej świadomość, że po to tu jestem na RCST (trening umiejetnosci niezbędnych do prowadzenia warsztatów z Gniewu), by wesprzeć siebie, by wspierać innych na ich drodze odkrywania Mocy Gniewu jako bramy do ukrytych skarbów i zupełnie nowej kultury bycia ze sobą i innymi.

Strach podszeptuje: i co z tym zrobisz?

Gniew: opublikuje ten tekst i zrobię Rage Club.

Strach: kiedy i gdzie?

Gniew: w Gorzowie, do połowy Listopada.

Czuje jak moc z podjętych decyzji i zakończonego zadania powiększa mnie. Czuje wdzięczność, że tu jestem ze sobą i z tobą, że stawiam następne kroki. Do zobaczenia w Klubie Gniewu.

--

--