Układ zamknięty

Układ zamknięty to tytuł głośnego filmu, którego inspiracją była prawdziwa historia biznesmenów, zmagających się z zarzutami stawianymi przez prokuraturę oraz urząd skarbowy. W układzie zamkniętym współpraca różnych instytucji prowadzi przedsiębiorców do aresztu wydobywczego, a ich firmy doprowadza się do upadłości. Faktycznie układ zamknięty to nie odosobniona historia, ale powszechna patologia, która ma miejsce w wielu miejscach w kraju.

John Andersen
20 min readJan 29, 2017

Układy powstają z bezsilności państwa, które koordynuje działania różnych agencji i instytucji państwowych celem zwalczania przestępczości, jednak dobre intencje wypaczane są przez osoby kierujące się chęcią wykazania swojej skuteczności, osiągnięcia innego rodzaju zysku finansowego lub politycznego. Efektem wypaczania koordynacji, która pierwotnie ma na celu skuteczne eliminowanie nieprawidłowości, jest powstawanie lokalnych układów korupcji i przestępczości. Zagorzała współpraca pomiędzy instytucjami, a prokuraturą częstokroć sama w sobie przeradza się w nieprawidłowość. Układy pomiędzy różnymi instytucjami państwowymi powstają w wielu miejscach Polski, zwykle w kręgu osób pracowników urzędów skarbowych, ubezpieczeń społecznych, rozliczających dotację, w policji oraz prokuraturze.

Analogiczna sytuacja powstała w Szczecinie, gdzie współpraca pomiędzy Zachodniopomorską Agencją Rozwoju Regionalnego, prokuraturą Szczecin-Śródmieście oraz wydziałem przestępczości gospodarczej szczecińskiej policji — zaowocowała patologią masowego fabrykowania fałszywych dowodów, zmuszaniem świadków do składania fałszywych zeznań, a także stawiania nieuzasadnionych zarzutów karnych. Historia szczecińskiego układu zamkniętego to historia współpracy trzech pań, która została bezlitośnie obnażona i przerwana przez niezależne śledztwo Komisji Europejskiej wezwanej przez poszkodowanych biznesmenów. Układ zamknięty szantażował przedsiębiorców anonimowymi donosami, domagał się pieniędzy od beneficjenta, fabrykował oskarżenia w celu ukarania go za niepokorną postawę i odmowę wpłacenia łapówki w związku z realizacją projektu dofinansowanego ze środków unii europejskiej. Głośna w Polsce historia opisana scenariuszem filmowym lubi się powtarzać w lokalnych analogiach. Historia opisana poniżej zdarzyła się naprawdę.

Proszę Pana, powinniśmy współpracować

Początek historii ma miejsce w czasie spotkania do jakiego doszło w okolicach marca 2015 r. po ostatecznym rozliczeniu finansowym projektu i pozytywnym zatwierdzeniu kontroli trwałości w jednym z projektów dofinansowanych ze środków Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości (PARP), a nadzorowanych przez Zachodniopomorską Agencję Rozwoju Regionalnego S.A. (ZARR). Firma otrzymująca pieniądze ze dotacji — beneficjent dotacji — zaczęła otrzymywać telefony oraz e-maile, w których anonimowe osoby — powołujące się na ZARR — domagały się od beneficjenta pieniędzy. Pieniądze miały być wpłacone na rzecz jednej ze spółek powiązanych z mężem prezes ZARR — Pani Magdaleny Kotnis — w zamian za pomyślną współpracę przy rozliczeniu projektu. Zarząd spółki beneficjenta odmówił jednak oczywiście płacenia jakichkolwiek łapówek, a z uwagi na anonimowy charakter szantażystów — ich żądania zostały zignorowane. Podczas gdy szantażyści spotkali się z odmową, w odpowiedzi grozili oni spowodowaniem wycofania dotacji europejskiej z już zrealizowanego projektu, co tym bardziej podważało wiarygodność tych gróźb. Dopiero wiele miesięcy później, na początku 2015 r. — podczas spotkania prezesa spółki (beneficjenta) z opiekunem projektu (Anną Płusą) w siedzibie ZARR, opiekun poinformowała o tym, że PARP naciska ZARR na wycofanie się agencji z już zrealizowanego projektu. Anna Płusa współpracowała ze spółką beneficjenta przez wszystkie pięć lat jego realizacji nadzorując wszystkie realizowane prace jako opiekun projektu. Dyskretnie poinformowała iż PARP dąży do wycofania się z projektu w związku z tym, że beneficjent naruszył interesy innych beneficjentów. Informowała iż w związku z tym PARP nakazał ZARR ponowną kontrolę projektu i wycofanie środków dotacji z projektu celem jego zamknięcia. Opiekun nie mogła mówić otwarcie, jednak zasugerowała iż do ZARR w tym celu wpływają anonimowe informacje z Warszawy uzasadniające konieczność znalezienia nieprawidłowości i zamknięcia projektu. Opiekun nie potrafiła wyjaśnić dlaczego PARP naciskał na wycofanie się z projektu, oraz jak miała ona polecenia wykonać w sytuacji gdy dotacja została już wypłacona, a projekt zrealizowany w całości.

Podczas spotkania w ZARR prezes beneficjenta przyznał, iż od czasu zakończenia ostatecznej kontroli w projekcie również otrzymywał anonimy, w których nieznane osoby powołując się na dyspozycję prezes ZARR domagały się od spółki pieniędzy w ramach podziękowania za prawidłowo rozliczony projekt. Spółka oczywiście odmówiła wpłacania łapówki na rzecz Kotnis lub spółek powiązanych z jej mężem, obawiając się prowokacji mającej na celu aresztowanie zarządu beneficjenta. Jednakże wkrótce po odmowie wpłacenia łapówki spółka beneficjenta zaczęła otrzymywać z tego samego źródła groźby, w których grożono beneficjentowi postępowaniem skarbowym i karnym.

Spółka beneficjenta wkrótce zaczęła zmagać się z szeregiem kontroli skarbowych, a pracownicy agencji rozpoczęli fabrykowanie zarzutów nieprawidłowości wobec zarządu beneficjenta. ZARR nadzoruje wydatkowanie środków europejskich w ramach dotacji przyznawanych w regionie województwa Zachodniopomorskiego. ZARR, nadzorowana przez Magdalenę Kotnis, ma szczególny zwyczaj zgłaszania dziwnych nieprawidłowości w projektach do prokuratury, podczas gdy najgłośniejsze skandale z udziałem środków z dotacji zgłaszane nie są. Prokuratura chętnie współpracuje z agencją ponieważ ta dostarcza prokuraturze relatywnie proste sprawy, które nigdy nie mogłyby być wszczęte przez organy ścigania, ponieważ ani policja ani prokuratura nie mają samodzielnie pojęcia o tym, jak dochodzi do choćby najprostszych przestępstw podczas realizacji projektów europejskich.

Typowo większość rzekomych nieprawidłowości zgłaszanych przez urzędników ZARR do prokuratury kończy się jednak umorzeniem, ponieważ agencja również nie posiada kompetencji do kontrolowania projektów. Najczęściej urzędnicy agencji w swoisty sposób wysługują się prokuraturą, aby ta kontrolowała projekty, które powinna kontrolować agencja. Beneficjent musiał tłumaczyć i wyjaśniać wszystkie sfabrykowane zarzuty przed prokuraturą, co znajduje odzwierciedlenie we wnioskach dowodowych beneficjenta. Prokuratura uruchamiana jest przez urzędników ZARR typowo przy każdej nietrafionej decyzji. Tylko w Szczecinie prokuratura na polecenie urzędników typowo zajmuje się m.in. badaniem przyczyn powstawania pęknięć w rzeźbach, okoliczności przemakania kartonowych sufitów czy innych zjawisk paranormalnych, choć przyczyny wszystkich trudności w realizowaniu projektów leżą głównie po stronie niekompetencji urzędników ZARR.

Prokuratura chętnie podejmuje śledztwa inicjowane przez urzędników ZARR, a także chętnie stawia odważne zarzuty beneficjentom dotacji, ponieważ przestępstwa zgłaszane przez ZARR zwykle są proste. Faktycznie jednak skazanie określonych osób za niewyjaśnione zjawiska nadprzyrodzone jest niezwykle trudne. Agencja tym samym jednak wyzbywa się odpowiedzialności za brak nadzoru nadzorowanych projektów, a prokuratura wyrabia niezbędne statystyki przeprowadzanych śledztw. To oczywiście samo w sobie jest po prostu wypaczeniem, które obrosło już takimi legendami, że wiele uczciwych osób i instytucji po prostu nie angażuje się w ogóle w żadne dotacje — tak jako beneficjenci, jak i wykonawcy w projektach dofinansowanych ze środków unii europejskiej. Niestety podczas z pozoru wzorowej współpracy pomiędzy prokuraturą, a pracownikami agencji w praktyce dochodzi również do patologii na niewyobrażalną skalę. Powoduje to ogromne straty, chociażby w postaci tego że w Polsce do większości przetargów na realizację prac z dotacji staje co najwyżej jeden wykonawca wyznaczający samodzielnie cenę oferty, podczas gdyby zaufanie do projektów europejskich byłoby większe — do przetargów stawałoby więcej osób, a koszty realizacji tych projektów byłyby niższe.

Zarzut nieprawidłowo łączonych wydatków

W efekcie polecenia zamknięcia projektu beneficjenta, pracownicy ZARR zabrali się za masowe fabrykowanie nieprawidłowości w projekcie, jakie zarzucali beneficjentowi przed kontrolą skarbową a także prokuraturą. Pierwsze pisma kierowane bezpośrednio do beneficjenta wskazywały, iż podczas realizacji projektu nieprawidłowo łączono wydatki na wynajem i monitoring serwerów. Według pracowników ZARR wydatki te były ze sobą tożsame, tj. stanowiły tą samą rzecz. Nieprawidłowość oznaczała podważenie sposobu ogłoszenia konkursu na wybór wykonawcy tych usług, ponieważ wydatki występujące jako łączne podlegały procedurze konkursowej, którą beneficjent miał obowiązek ogłosić jeśli łączna wartość wydatków na wynajem i monitoring serwerów przekraczała określoną wartość. Nieprawidłowość oczywiście okazała się kompletnie sfabrykowana i nigdy nie mogła być prawdziwa. Wynajem i monitoring serwera oczywiście są różnymi rzeczami, nawet jeśli oczywiście wydatki na monitoring i wynajem serwerów powstawały w tym samym czasie i mogły być wykonywane przez jednego wykonawcę. Pomimo tego, pracownicy ZARR postawili zarzut nieprawidłowości polegającej na nieprawidłowym sposobie ogłoszenia wyboru wykonawcy, pomimo iż podczas wszystkich kontroli wiedzieli że wynajem i monitoring oczywiście realizowane są w tym samym czasie przez ten sam podmiot, a rozliczenie tych kosztów każdorazowo zatwierdzali jako osobne wydatki. Stawiając nieuzasadniony zarzut nieprawidłowego wydatkowania dotacji urzędnicy ZARR przekroczyli swoje uprawnienia, a jednocześnie nie dopełnili obowiązku prawidłowego ujęcia kosztów w projekcie. Sprawa tożsamości wydatków nigdy nie została wyjaśniona, ponieważ ZARR ostatecznie przemilczał temat, kwitując w jednym z ostatnich pism w tej sprawie iż „zdecydował się nie kontynuować wyjaśnień z beneficjentem w tej sprawie”, choć nie dopełniając obowiązku wyjaśnienia tej rzekomej nieprawidłowości oczywiście złamano prawo poprzez nie dopełnienie obowiązków służbowych.

Zarzut pobierania zawyżonych kwot dotacji

Pomimo porażki i kompromitacji przy próbie wycofania się z projektu pod pozorem nieprawidłowego łączenia wydatków na wynajem i monitoring serwerów (ich tożsamości przedmiotowej) niestrudzeni urzędnicy ZARR musieli kontynuować krucjatę w celu zamknięcia projektu. Urzędnicy ZARR musieli podważyć inną część realizacji projektu aby uzasadnić wycofanie środków z projektu. Urzędnicy przystąpili zatem do fabrykowania kolejnych, jeszcze większych zarzutów nieprawidłowości w projekcie. Dzięki sfabrykowaniu większych nieprawidłowości mogli porzucić nieudaną próbę podważenia sposobu ogłoszenia wyboru wykonawcy na serwery, jeśli tylko udałoby się wytworzyć zarzuty, które mogły obejmować i przekraczać te, których nie udało im się dotychczas udowodnić. W kolejnych pismach urzędnicy agencji zarzucili beneficjentowi, że ten pobierał dotacje w nadmiernej wysokości przedkładając do wypłaty faktury, które były rozliczane w okresie wykraczającym poza czas realizacji projektu wskazany w harmonogramie projektu. Również i ten zarzut był wyjaśniany we wnioskach dowodowych w prokuraturze jako oczywiście sfabrykowany. Beneficjent nie mógł „pobierać” oczywiście żadnych kwot, ponieważ kwoty te jedynie zgłaszał we wnioskach o płatność, które urzędnicy ZARR, a następnie PARP zatwierdzali po drobiazgowej kontroli: tak od strony formalnej, jak i merytorycznej, jak również i prawnej — zanim wypłacali środki. Oczywiście zarzut pobierania czy nawet otrzymania jakichkolwiek kwot był jedynie sfabrykowany na potrzeby uzasadnienia działań ZARR przeciwko beneficjentowi. Choć urzędnicy nigdy nie kontynuowali tematu faktur, ponieważ zwyczajnie je pogubili, więc nie mogli nigdy udowodnić swojego zarzutu, ani potwierdzić ani zanegować ostatecznej liczby faktur na podstawie których wypłacano dotację. Jak wyjaśniono w prokuraturze wskazana przez nich nieprawidłowość zatem w ogóle nie mogła mieć miejsca. Jednocześnie fabrykowanie nieprawidłowości wskazuje na intencjonalne działanie urzędników, którzy na tym etapie wymyślali w panice irracjonalne kompletnie nieprawidłowości w projekcie. Stawiając zarzut pobierania nadmiernych środków z dotacji nie tylko wskazali na przestępstwo jakiego faktycznie mogła dopuścić się jedynie instytucja wypłacająca środki beneficjentowi, ale również nie dopełnili obowiązków prawidłowego nadzoru nad dokumentacją projektu i prawidłowym wydatkowaniem środków.

Zarzut prowadzenia cudzej działalności

Ponieważ pracownicy ZARR nie mogli zakwestionować ani sposobu wyboru wykonawcy w projekcie, ani wysokości faktycznie uzyskanych środków na jego realizację, postanowili iż w tej sytuacji zakwestionują istnienie samego wykonawcy. W tym celu urzędnicy ZARR musieli zwrócić się do prokuratury, a ta przychyliła się do wniosku ZARR aby podejmować szybkie i pochopne działania. Prokuratura odpowiedziała na wezwania urzędników ZARR i natychmiast zleciła szczecińskiej policji, aby ta zapraszała podwykonawców beneficjenta jako świadków i namawiała ich do składania fałszywych zeznań. Wyznaczona przez prokuraturę komisarz Justyna Kaczor z departamentu przestępczości gospodarczej w Szczecinie namawiała podwykonawców pracujących dla beneficjenta aby Ci składali fałszywe zeznania mające uzasadnić zainicjowanie śledztwa przeciwko beneficjentowi i postawienia zarzutów iż ten rozliczał wydatki w projekcie objętym dofinansowaniem wraz z wykonawcami którzy faktycznie nie istnieli. W tym celu wezwano na przesłuchanie pracownika jednego z podwykonawców projektu. W trakcie przesłuchania policja namawiała podwykonawcę, aby ten składał zeznania iż to beneficjent był prawdziwym właścicielem działalności gospodarczej podwykonawcy, a sama działalność gospodarcza nie istnieje w ogóle (sic).

Namawianie podwykonawcy do tego aby zeznał iż realizacja prac w projekcie przebiegała inaczej niż wynika z przedłożonych i zweryfikowanych dokumentów rejestrów sądowych, to działanie karkołomne. Beneficjent nie może być jednocześnie oficjalnym właścicielem działalności gospodarczej innej osoby, jeśli nie ma to potwierdzenia w rejestrach sądowych. Nie istnieje ktoś taki jak “faktyczny” właściciel cudzej działalności gospodarczej lub spółki kapitałowej, a w każdej sprawie sądowej to dowody z dokumentów będą miały pierwszeństwo nad zeznaniami świadków. Nikt nie może bowiem oficjalnie, a jednocześnie bez umowy posiadać nierejestrowanych udziały lub pełnić nieujawnioną funkcję w cudzej działalności gospodarczej lub spółce kapitałowej. Intencja prokuratury, aby policja namawiała świadków do składania fałszywych zeznań celem potwierdzenia niemożliwych okoliczności realizacji projektu — miała na celu wykazanie że wykonawca w projekcie nie istnieje, a samo namawianie kogokolwiek do zeznawania nieprawdy jest przestępstwem. Z kolei wymyślenie takiego scenariusza zanegowania istnienia samego wykonawcy, jaki obmyślono pomiędzy pracownikami agencji, policji i prokuratury jest dowodem istnienia układu zamkniętego. W czasie gdy namawiano wykonawców do składania fałszywych zeznań, w spółce beneficjenta przeciągały się kontrole skarbowe. W tym czasie kontrole te również ukierunkowane były na wykazanie, że faktury nie zostały wystawione przez osoby faktycznie podpisujące się na tych fakturach tak aby wykazać ich pozorność. Choć nigdy nie udało się wykazać iż urząd skarbowy również uczestniczył w ustaleniach fabrykowania dowodów przeciwko beneficjentowi, to jednocześnie również skarbówka nie wykryła żadnych nieprawidłowości skarbowych.

W przypadku gdy w projekcie nie można było wykazać żadnego przestępstwa, a naciskano na wycofanie środków to namawianie podwykonawców, aby złożyli zeznania obciążające beneficjenta to praktycznie jedyny sposób sfabrykowania przestępstw, za które można było domagać się zwrotu środków które zostały już rozliczone i wypłacone beneficjentowi. Poszukiwanie nierzetelnych faktur jest oczywiście kompetencją urzędu skarbowego, jednak prawdziwe intencje kontroli ujawniły się po pozytywnym zamknięciu kontroli skarbowej, gdy to natychmiast w miejsce urzędu skarbowego wkroczyła prokuratura, która przystąpiła do namawiania podwykonawcy do składania fałszywych zeznań w sposób absurdalnie nielegalny. Domaganie się aby podwykonawca oświadczył iż inna osoba jest właścicielem działalności podwykonawcy, aniżeli wynika to z rejestrów spółki — jest zaprzeczeniem działalności statutowej organów ścigania. Namawianie podwykonawcy na wytwarzanie fikcyjnych przestępstw — wskazuje na działalność przestępczą. W końcu własność gruntów, lokali, a także przedsiębiorstw wynika bowiem z odpowiednich rejestrów. Nie można ustalić iż ktoś inny jest właścicielem Pałacu Kultury, określonej firmy lub innego podmiotu na podstawie czyichś zeznań, jeśli własność, struktura udziałów, zarządu — wynika wprost z rejestrów sądowych. Podważanie dokumentów w taki sposób aby ktoś zeznał, że jest inaczej niż wynika to z rejestrów, a następnie wykorzystywanie wymuszonych zeznań jako dowód przestępstwa nie mieści się w standardach działalności ani policji, ani prokuratury.

W tym przypadku prokurator kontaktując się telefonicznie z agencją rozwoju regionalnego, następnie nakazując policji składanie określonych propozycji podwykonawcom — przekroczyła granice dobrej współpracy pomiędzy instytucjami nadzoru i kontroli, a jednocześnie ujawniła prawdziwe osób zaangażowanych w postępowanie przeciwko beneficjentowi. Namawiając podwykonawcę do popełnienia przestępstwa składania fałszywych zeznań, celem przypisania przestępczego działania zarządowi beneficjenta, prokuratura zamieszała się w konflikt w którym stała się stroną prowokującą przestępstwa. Prokurator najwyraźniej doszła do wniosku, że nakłanianie świadków do składania fałszywych zeznań to jedyna droga wykazania przestępstwa, skoro nie ma żadnych faktycznych dowodów przestępstwa w rozliczeniu dotacji, a ponadto nie da się podważyć prawidłowej realizacji projektu, rzetelności faktur przedłożonych do rozliczenia tego projektu czy zapłaconych podatków. Jak się później okazało w świetle braku fałszywych faktur czy nierzetelnych deklaracji podatkowych — wymyślono na wspólnej naradzie z agencją i policją, że podważyć należy istnienie samego podwykonawcy. Wymyślono iż pod presją na wykonawcy uda się wywrzeć zeznania, że kto inny jest właścicielem podwykonawcy niż faktyczny właściciel prowadzący działalność gospodarczą. Pracownicy ZARR naradzali się z prokuratorem w ten sposób: jeżeli nie podważysz realizacji prac podwykonawcy, spróbuj podważyć jego faktury. Jeżeli nie podważysz rzetelności faktur podwykonawcy, podważ istnienie samego podwykonawcy.

Prowokacja korupcyjna

Policja wykonała polecenie prokuratury obiecując jednemu z pracowników podwykonawcy, iż jeżeli zgodzi się zeznawać iż w świetle prawa to sam beneficjent prowadzi działalność gospodarczą swojego podwykonawcy, to oznacza że beneficjent dotacji sam sobie wystawiał faktury, a podwykonawca w zamian za korzystne dla policji zeznania będzie mógł liczyć na zwolnienie do domu po przesłuchaniu. Jednocześnie ktoś wpadł na szatański pomysł uwikłania zarządu beneficjenta w rzekomą propozycję korupcyjną, co mogłoby od razu pozwolić nie tylko na postawienie zarzutów po wymuszonych zeznaniach, ale również i doprowadzenie do aresztowania zarządu beneficjenta. Po otrzymaniu przez policję “satysfakcjonujących” zeznań, polecono w tym celu pracownikowi podwykonawcy, aby skontaktował się z beneficjentem dotacji i przekazał istotną informację. Informacja jaką policja poleciła aby podwykonawca przekazał beneficjentowi brzmiała: jeśli beneficjent wpłaci określoną kwotę w gotówce do prokuratury na rzecz ZARR, to całe śledztwo prokuratury i postępowanie ZARR zostanie sprytnie zamiecione pod dywan i umorzone. Podwykonawca zastraszony przez policję zgodził się zeznawać zgodnie ze scenariuszem zasugerowanym przez policję, a także zgodził się być pośrednikiem w przekazaniu żądania łapówki beneficjentowi dotacji. Misterny plan wykazania nieistniejącego przestępstwa i dokonania prowokacji łapówkarskiej miał jednak luki, ponieważ propozycja jaką składano podwykonawcy została utrwalona na nagraniach z przesłuchania.

Okazało się że na rzecz beneficjenta pracują osoby od lat doskonale zorientowane w celach i metodach działania ZARR, którzy wiedzieli o istnieniu układu zamkniętego i doskonali znali metody stosowane przez układ w celu wyłudzania środków pod pozorem wykazywania sfabrykowanych nieprawidłowości w projektach. Wkrótce po tym jak podwykonawca złożył absurdalne zeznania przed policją i nagrał propozycję korupcyjną, został zaproszony przez prawników beneficjenta na rozmowy. Podczas tych rozmów wyjaśniono podwykonawcy dlaczego byli namawiani do składania absurdalnych zeznań. Poinformowano podwykonawcę, że nie da się podważyć rejestrów sądowych i przypisać ich działalności gospodarczej innej osobie, a zatem wymuszone na nich zeznania nie mają żadnej mocy dowodowej. Poinformowano również podwykonawcę, że do przestępstwa doszło dopiero za namową policji, tj. w momencie gdy podwykonawca złożył fałszywe zeznania i przekazał propozycję korupcyjną, za co dopiero od tego momentu grozi podwykonawcy odpowiedzialność karna. Prawnicy poinstruowali podwykonawcę, że samo składanie propozycji korupcyjnych beneficjentowi w imieniu układu może zaprowadzić ich wprost do więzienia. W efekcie pracownicy podwykonawcy wrócili do komendy wojewódzkiej policji i w towarzystwie adwokatów i natychmiast odwołali swoje wcześniejsze zeznania i wycofali się z propozycji pośredniczenia w łapówce.

Justyna Kaczor może oczywiście ubolewać z powodu wymuszania oczywiście bezwartościowych zeznań, jednak zapowiedziała iż namawiając do składania fałszywych zeznań policja działała jedynie na polecenie prokuratury rejonowej — szczecin śródmieście. Pracownicy podwykonawcy wraz z pracownikami natychmiast udali się do prokuratury, gdzie również pisemnie odwołano wymuszone zeznania. Okazało się że zeznania były konieczne, ponieważ prokuratura jeszcze przed przesłuchaniem pracowników beneficjenta i namawianiem podwykonawców do zeznawania przeciwko beneficjentowi — przygotowała już zarzuty dla zarządu beneficjenta, które przygotowano a priori — całkowicie pod scenariusz wymuszonych zeznań w sprawie prowadzenia cudzej działalności gospodarczej. Odwołanie zeznań podwykonawcy pozostawiło prokuraturę bez podstaw do stawiania zarzutów, których nawet nie zdążyła jeszcze zakomunikować oskarżonym. Pełnomocnicy beneficjenta wezwali również prokuraturę do wyjaśnienia na rzecz kogo miała być wpłacona kwota o jakiej informowała policja i prokuratura podwykonawcę. Prokuratura potwierdziła istnienie zagadkowej propozycji, jednak nie potrafiła jej uzasadnić w sytuacji gdy ani ZARR, ani policja, ani prokuratura — nie były uprawnione do otrzymywania we własnym imieniu żadnych pieniędzy,a w sprawie nie wydano również żadnej decyzji o zabezpieczeniu majątkowym.

Według prokuratury kwota jakiej domagano się od beneficjenta miała trafić do ZARR która w sprawie miała być stroną poszkodowaną. Takie wyjaśnienie wątku prowokacji korupcyjnej jednak nie ma podstaw, ponieważ umowa o dofinansowanie zakłada że wszelkie zwroty realizuje się bezpośrednio do organu wypłacającego dotację, a nie do pełnomocnika jakim jest ZARR. Prokurator nie miała uzasadnienia domagania się pieniędzy od beneficjenta, ponieważ kwota, jakiej domagano się od beneficjenta nie mogła nigdy być przeznaczona trafić do osób uprawnionych do podejmowania zwrotów nienależnych środków z dotacji. Magdalena Kotnis, prezes ZARR, w zeznaniach sądowych zaprzeczyła iż kiedykolwiek domagała się od prokuratury, aby ta pobierała od beneficjenta jakiekolwiek pieniądze. Co więcej Magdalena Kotnis tym bardziej zaprzeczyła nagranej rozmowie — jakoby obiecywała umorzenie dochodzenia środków od beneficjenta w przypadku gdyby beneficjent przywiózł pieniądze do prokuratury. Również Iga Kolinko, która w imieniu PARP nadzorowała realizację tego projektu, stanowczo zaprzeczyła jakoby PARP w tamtym czasie lub innym czasie kiedykolwiek upoważniał prokuraturę lub ZARR do podejmowania lub domagania się jakichkolwiek kwot od beneficjenta. Zagadka tajemniczej kwoty w zamian za umorzenie postępowania ZARR i prokuratury do dzisiaj pozostaje oficjalnie niewyjaśniona, ponieważ nie postawiono prowodyrom tej propozycji jeszcze żadnych zarzutów tak w sprawie kto wymyślił samą propozycję, jak i kto obiecywał umorzenie postępowania karnego w zamian za te pieniądze. Faktycznie przecież w przypadku zarzutów poświadczenia nieprawdy — sprawy nie mogła umorzyć ani prokuratura, ani ZARR i to niezależnie komu te środki faktycznie przysługiwały, nawet jeśli faktycznie doszłoby do jakiegokolwiek przestępstwa.

Prokurator prowadząca sprawę w kolejnych przesłuchaniach oświadczyła podejrzanym iż nie wie nic o wymuszaniu zeznań, a także iż nie zna podstaw prawnych prowadzonego śledztwa. Prokuratura nie była w stanie wskazać żadnego zapisu umowy, który pozwalałby na podejmowanie kwot jakich się domagała przez rzekomego pokrzywdzonego. Prokuratura zasłaniała się tym, że stawiając zarzuty i domagając się pieniędzy — wykonuje jedynie polecenia ZARR, a jednocześnie nigdy nie wydawała poleceń aby wymuszać na podwykonawcach fałszywe zeznania. Prokurator w nagranej rozmowie tłumaczyła się, iż prowadzi dochodzenie w kierunku wykazania konkretnego przestępstwa, choć nie zna szczegółowo podstaw prawnych w zakresie ani dotacji europejskich, ani stawianych zarzutów. Zarzuty miały wynikać wprost z anonimowego donosu, jaki przynieśli urzędnicy ZARR, którzy mieli znać przepisy prawa i rzekomo otrzymać pieniądze z propozycji składanej beneficjentowi. Pracownicy ZARR z kolei tłumaczyli, iż nigdy nie kontaktowali się z prokuraturą i nigdy nie zawiadamiali o żadnym przestępstwie, a z pewnością nie domagali się żadnych kwot pieniędzy wskazanych przez prokuraturę, ponieważ umowa dotacji, ani umowa z PARP — nie upoważniają ich do podejmowania zwrotów od beneficjentów. Pracownicy ZARR tłumaczyli że w trakcie gdy prokuratura stawiała zarządowi beneficjenta zarzuty, to agencja dopiero wyjaśniała z beneficjentem sprawę i na tym etapie nie przesądzała nawet o zaistnieniu jakichkolwiek nieprawidłowości.

Jak się wkrótce okazało wszystkie ustalenia prowadzono telefonicznie, a wzajemnie sprzeczne wyjaśnienia policji, prokuratury, i ZARR — wskazywały na istnienie układu zamkniętego, w którym wymyślano kolejne “przestępstwa” tylko po to aby domagać się od beneficjenta zwrotu części dotacji i ostatecznie w ten sposób zamknąć działalność niewygodnego beneficjenta. Jak się później okazało, przestępstwa wymyślonego w ZARR, wskazanego przez prokuraturę, a wymuszanego przez policję — w ogóle nie było. Faktycznie prokuratura, policja i agencja nie komunikowali się nawet pisemne, ponieważ wszyscy praktycznie nie schodzili z telefonów wykonywanych do siebie wzajemnie — ustalając telefonicznie jakie to przestępstwo można wspólnie sfabrykować. Po ujawnieniu tego, że prokuratura nie wie dlaczego stawia określonego zarzuty, a policja nie wie dlaczego namawia podwykonawców do składania fałszywych zeznań, a agencja rozwoju nie wie nic o tym aby miało dojść do jakiegokolwiek przestępstwa — nastąpiło wzajemne obwinianie się o kompromitację całego przedsięwzięcia. W sytuacji skandalu z łapówką w tle i wzajemnego oskarżania się poszczególnych instytucji za kompromitację działań układu — w sprawie istnieje dostatecznie dużo nagrań, świadków i dokumentów na potwierdzenie wszystkich powyższych faktów iż powinno wystarczyć na szereg zarzutów przekroczenia uprawnień przez pracowników agencji, prokuratury i policji.

Dla każdego nawet nie zorientowanego w temacie jest oczywiste że wymuszanie na postronnych osobach zeznań sprzecznych z rejestrami państwowymi jest nie tyle naruszeniem jakiegoś abstrakcyjnego przepisu. Ludzie którzy do tego namawiali policję, a także policjanci którzy tego się dopuścili — doskonale wiedzieli, że uczestniczą w jakimś grubszym montażu. To nie jest kwestia godzenia się na bezprawne działanie. To jest jawne podżeganie do popełniania przestępstwa — dokonywane tak przez funkcjonariuszy państwowych, jak i funkcjonariuszy policji.

Zarzut przedstawienia fałszywego oświadczenia

Obawiając się zapowiedzianego nagłośnienia kompromitacji wszystkich nietrafionych zarzutów oraz propozycji korupcyjnej urzędnicy i prokuratura mogły uciekać jedynie do przodu. Ucieczka do przodu zawsze polega na tym że aby uzasadnić dalsze prowadzenie przeciwko beneficjentowi należało wymyślić jeszcze większe przestępstwo, jakiego beneficjent się on dopuścić. W tym celu prokuratura, po bardzo burzliwych ustaleniach z ZARR, zdecydowała się postawić zarzut składnia nierzetelnego oświadczenia o braku powiązań osobowo-kapitałowych pomiędzy beneficjentem, a wykonawcami w projekcie. Postawienie takiego zarzutu przekracza wszystkie poprzednie, ponieważ tylko w tym przypadku posłużenie się nierzetelnym (a zatem fałszywym) dokumentem uzasadnia rozwiązanie umowy o dofinansowanie.

Wskazane przez prokuratora oświadczenie było składane przez zarząd beneficjenta w trakcie realizacji projektu, jednak również i w tym przypadku na kolejnych przesłuchaniach okazało się że również i ten zarzut jest kompletnie nietrafiony. Pod naporem coraz cięższych i coraz bardziej niemożliwych zarzutów układ w końcu zaczął pękać. Anna Płusa, opiekun projektu w swoich zeznaniach stanowczo zaprzeczyła, iż w sprawie składano jakiekolwiek nierzetelne dokumenty, wskazując iż to prezes Kotnis nakłaniała ją aby zeznawała przed prokuratorem iż to oświadczenie jest nierzetelne. Magdalena Kotnis zaprzeczała początkowo w zeznaniach sądowych iż w ogóle zna osobiście Panią Płusę, jednak w trakcie postępowania okazało się iż to Magdalena Kotnis osobiście upoważniła Panią Annę Płusę do kontaktowania się przed prokuratorem i udowadniania w imieniu agencji iż oświadczenie o braku powiązań osobowo-kapitałowych jest nierzetelne. Pomimo braku jakichkolwiek dowodów prokuratura również i w tej sprawie postawiła zarzuty zarządowi, jeszcze nawet przed pierwszym przesłuchaniem zarządu beneficjenta. Podczas pierwszego przesłuchania zarządu, również zarząd beneficjenta zaprzeczył, iż składano jakiekolwiek fałszywe oświadczenie. Najciekawsze że już w momencie otrzymania zarzutów to wezwany zarząd zestawił dokumenty dostępne w samej prokuraturze jednoznacznie wykazując iż oświadczenie o braku powiązań nie mogło być nawet fałszywe i same dowody zgromadzone przez prokuraturę przeczą jednoznacznie jej ustaleniom.

W kolejnych przesłuchaniach również i opiekun projektu ZARR potwierdziła iż oświadczenie faktycznie jest prawdziwe i zostało złożone rzetelnie, choć prezes ZARR nakazała twierdzić iż było ono nierzetelne. Prokuratura faktycznie poirytowana ciągłym fabrykowaniem zarzutów, sprzecznymi zeznaniami pracowników ZARR, a także bałaganem w dokumentach zgromadzonych w ZARR, poprosiła w końcu telefonicznie aby ZARR wycofał się z ataków na beneficjenta. Układ zamknięty wykazał kolejne pęknięcie, a jednak pomimo tego przez kolejne lata ZARR nie wycofał zarzutów w żadnej sprawie, chociaż w przypadku wszystkich zarzutów po kolei nie miał żadnych dowodów żadnego przestępstwa. Tylko w sprawie ostatniej fabrykacji to ZARR od samego początku dysponował wszystkimi dokumentami, jakie wskazywały iż w żadnym w zarzucanych nieprawidłowości, takich nieprawidłowości nie było. iż umowy pomiędzy beneficjentem, a wykonawcą zawierane były jeszcze w 2010 r. Pracownicy ZARR okłamywali prokuraturę iż nie są w stanie przedłożyć tych dokumentów i zwodzili iż w swoich zeznaniach iż przedłożą je później, czego nie robili. Dopiero za sprawą wnioski dowodowego w końcu sami pracownicy ZARR przedkładali dokumenty, z których wynikało że oświadczenia nie mogły być fałszywe, ponieważ m.in. zgodnie z ich treścią, dotyczyły jedynie wykonawców wybranych po styczniu 2011 r., a beneficjent wybierał wykonawców jeszcze w 2010 r.

Prokurator Karwowska oczywiście przekroczyła swoje uprawnienia stawiając zarzut osobie przed jej przesłuchaniem, a jednocześnie również także przed wezwaniem urzędników do przedłożenia dokumentów wskazujących iż doszło do przestępstwa. Materiał dowodowy w aktach wskazuje iż prokurator stawiała zarzuty jeszcze w trakcie gdy beneficjent wyjaśniał sposób wyboru kontrahenta i okoliczności podpisania oświadczenia. Prokurator stawiała zarzuty kiedy zarząd beneficjenta przedkładał dopiero dowody jakie prokurator powinna zebrać przed postawieniem zarzutów. W sytuacji gdy urzędnicy dowody dostarczone przez urzędników wskazywały iż oświadczenia nie są oczywiście złożone nierzetelnie, ponieważ dokumenty którymi dysponowali sami urzędnicy wskazywały iż umowy z kontrahentem były zawierane w 2010 r. a przepis którego naruszenie wskazała Magdalena Kotnis prokurator Karwowskiej obowiązywał dopiero od 2011 r. Prokurator Karwowska zapoznała się z dokumentami na podstawie których postawiła zarzuty dopiero po postawieniu zarzutów. Żeby było zabawniej, dopiero po przestawieniu zarzutów wzywała urzędników ZARR do przedłożenia dokumentów stanowiących podstawę do postawienia zarzutów. Anna Płusa odmówiła jednak prokurator, tłumacząc odmowę “dużą objętością dokumentów”, a zobowiązana w protokole przesłuchania do ich dostarczenia, nigdy się nie wywiązała z tego obowiązku — akta sprawy nie zawierają śladu informacji jakoby kiedykolwiek dokumenty dostarczyła.

Już na kolejnym przesłuchaniu osoby, której prokurator już postawiła zarzut, następnie Karwowska tłumaczyła iż “wszyscy w tej sprawie popełniliśmy błąd”. Tymczasem błąd nie tylko dotyczył istoty przestępstwa, o jakie oskarżała prokurator, ponieważ nie doczytała dokumentów na podstawie których zarzut postawiła. To tak naprawdę cała seria niemożliwych błędów. Tak kolejno, prokuraotr pouczyła na piśmie oskarżonego iż ma prawo do sporządzania kopii dokumentów, a następnie odmówiła pełnomocnikowi oskarżonemu wykonywania jakichkolwiek fotokopii (zmieniła zdanie dopiero po interwencji Rzecznika Praw Obywatelskich), czym naruszyła prawo do obrony gwarantowane przez art 42 Konstytucji. Dalej, prokurator nie dopełniła obowiązków służbowych, nie zawiadamiając strony postępowania o przeprowadzanych przesłuchaniach, naruszając prawa do obrony wyrażone w art 317 par k.p.k., nawet idąc dalej — z racji braku jakichkolwiek dowodów winy, zawiesiła postępowanie bez uprzedniego zabezpieczenia dowodów, możliwych do zabezpieczenia, a wskazanych we wnioskach dowodowych - co jest czynnością wymaganą przed zawieszeniem postępowania. Każde naruszeń podstawowych praw do obrony wypacza postępowanie i jest niedopełnieniem obowiązków wykluczających prokurator z zawodu. Suma wszystkich naruszeń wyklucza jednak iż prokurator naruszała przepisy dobrowolnie.

W tej sytuacji bez znaczenia jest czy prokuratura prowadzi dochodzenie honorowo, ponieważ faktycznie to przeprosiny i wycofanie zarzutów świadczyłyby o honorze prokuratury. Prokurator Karwowska w efekcie ujawnienia że doszło do celowego pomówienia zarządu beneficjenta, zobowiązała Anne Płusę protokolarnie do przedłożenia dokumentów dotyczących całego projektu prowadzonego przez beneficjenta. Anna Plusa z kolei odpowiedziała prokurator iż z uwagi na objętość dokumentów zobowiązuje się przedstawić prokuraturze w terminie późniejszym, tj. po tym gdy prokurator postawi zarzuty wierząc iż dokumentacja w projekcie potwierdzi zarzuty stawiane przez Kotnis w jej zawiadomieniu do prokuratury. Anna Płusa oszukała jednak prokurator Karwowską, i nigdy nie przedstawiła całości dokumentacji projektu zgodnie ze zobowiązaniem (brak adnotacji realizacji zobowiązania w aktach sprawy). Akta wskazują iż pomimo zobowiązania Plusy, prokuratura nie dopełniła obowiązków egzekwowania zobowiązania dostarczenia dokumentów ani wobec Pani Anny Plusy, ani Magdaleny Kotnis, a także nie zwracała się o te dokumenty do ZARR.

Zarzuty z przyszłości

Kompromitacja i kolejne pęknięcia układu nie pohamowała jednak działań zmierzających ku wycofaniu środków z dotacji i zamknięcia działalności beneficjenta. Podczas jednego ze spotkań w prokuraturze, ta uzasadniła iż sprawę obecnie prowadzi jedynie honorowo, ponieważ nie może dopuścić do kompromitacji w sprawie tak wielu niecelnych zarzutów. W celu wstecznego uzasadnienia działań prokuratury umówiono się jedynie, iż układ będzie przekonywał również innych wykonawców domagając się od nich aby poświadczyli iż nigdy nie wykonywali usług na rzecz beneficjenta. Prokuratura od marca do lipca 2015 r. próbowała skonkretyzować na czym konkretnie polegają postawione już zarzuty, choć przez wszystkie te miesiące bezskutecznie domagano się od prokuratury uzasadnienia zarzutów na piśmie. Agencja rozwoju od marca do stycznia kolejnego roku pracowała nad uzasadnieniem decyzji administracyjnej wzywającej do zwrotu dotacji, co już przez sam procedowania nad jej wydaniem wskazuje iż decyzja była mocno naciągana. Policja do dzisiaj nie odpowiedziała na pytania związane z uzasadnieniem do kogo i na jakiej podstawie prawnej miały trafić pieniądze zamian za umorzenie dochodzenia prokuratury.

Sprawa ciągnie się przez rok 2014, 2015, 2016 i do 2017 prokuratura — posługując się policją — może jedynie próbować złamać kolejnych wykonawców namawiając ich do złożenia zeznań przeciwko beneficjentowi — celem podważania kolejnych rejestrów sądowych, dokumentów faktur, protokołów zdawczo-odbiorczych czy w protokołów z kontroli, jakie składano w projekcie.

Jednocześnie jedyne prawdziwe przestępstwa jakich dopuszczono się w sprawie to pomówienia, składanie fałszywych zeznań. Istnieje potężna liczba pisemnych dowodów i zeznań jakie wskazują na przekraczanie uprawnień i niedopełnienie obowiązków podczas rozliczania tego projektu, głównie przez urzędników ZARR i PARP. W sprawie instytucje obecnie zacierają ślady tych przestępstw. Opiekun projektu z ramienia ZARR — Pani Anna Płusa straciła stanowisko w związku z „nieprawidłowościami”. Podobnie opiekun projektu z ramienia PARP — Pani Iga Kolinko musiała się rozstać z zajmowanym stanowiskiem w trakcie postępowania z analogicznych powodów. Tymczasem szefowie układu, tj. Pani Magdalena Kotnis — wypiera się jakiejkolwiek osobistej znajomości z Panią Anną Płusą, policja chroni prokuraturę odmawiając informacji w sprawie tego kto polecił domagać się od beneficjenta pieniędzy. Prokuratura chroniła pracowników ZARR przed zarzutami w związku z przestępstwami niedopełnienia obowiązków, jakie ujawniono w trakcie przesłuchań urzędników, a czego prokuratura w ogóle nie podjęła choć dysponuje dokumentami w tej sprawie. Choć prokurator wiedziała iż w sprawie pracownicy ZARR zawiadamiali o niepopełnionych przestępstwach, nigdy nie postawiła zarzutów Annie Płusie, która zeznawała w prokuraturze nieprawdę, ani Magdalenie Kotnis, która wszystkie sfabrykowane zawiadomienia podpisywała. Jednocześnie prokuratura niemal przez cały czas dochodzenia dysponowała zeznaniami Anny Płusy, w których sama Płusa przyznawała, że faktycznie jedynym przestępstwem jakie można było wykazać było to, iż PARP zarzucił ZARR zaniedbania przy realizacji zadań publicznych, a Annie Płusie zarzucił niedopełnienie obowiązków podczas zbierania dokumentacji od beneficjenta. Pomimo tego jednostronne parcie prokuratury na ukaranie beneficjenta nie pozwoliło na postawienie zarzutów pracownikom ZARR — faktycznie winnych zaniedbań i niedopełnienia obowiązków, które było faktyczną i jedyną przyczyną i przejawem rzekomych nieprawidłowości w wykorzystaniu środków publicznych.

W sprawie istnieją wystarczające dowody do przeprowadzenia zatrzymań w prokuraturze, policji, a przede wszystkim ZARR, jednak w sprawie brakuje śledczych zainteresowanych rozmontowaniem układu, co wymagałoby dociekliwości.

--

--