Od liberalnej demokracji ku nieznanemu

andrzej jozwik
2 min readDec 21, 2016

--

Spór polityczny osiągnął etap, w którym obu stronom pozostała mobilizacja zwolenników. Jak daleko są gotowi się posunąć, nie wiadomo. Obie strony nie komunikują się ze sobą. Język został zmanipulowany na poziomie podstawowych pojęć.

Prezes PiS mówi z aprobatą o krytyce rządu, dodając że ma na myśli krytykę…konstruktywną. Prezydent utyskuje na konflikt wokół Trybunału, nie zająknowszy się na temat tego, kto w nim uczestniczy, jakby konflikt ten rozgrywał się po za jego sferą wpływu, jakby nie miał on nic z nim wspólnego. Opozycja idzie na zwarcie, bo jej obecnością w parlamencie PiS w ogóle się nie przejmuje, uchwala co przyjdzie mu do głowy i to w tempie ekspresowym. Najlepiej nocą.

W tym sporze nie decydują racjonalne argumenty, decydują emocje.

Do racjonalnych argumentów może się odwołać — apelując o porozumienie — osoba, instytucja uznawana przez ogół za autorytet. A kto nim obecnie jest dla społeczeństwa? Papież Franciszek? Jerzy Owsiak? Pan Stefan z Koziej Wólki?

Tam, gdzie do głosu dochodzą emocje znaczącym czynnikiem wpływu na nasze zachowanie są elementarne więzi społeczne i związane z nimi sankcje. Tu pojawia się pole do indywidualnej refleksji i korekty zachowań. Nasze codzienne relacje, mimo ewidentnego rozpolitykowania, nie podlegają presji idelologizacji jak sądzić by mogli politycy. Nie łatwo relacjami sterować i zarządzać. Przykładowo, jeśli ktoś idzie na demonstrację KOD — na przekór innym członkom rodziny — i może dostać łomot od narodowców, jak ustosunkują się do tego jego bliscy? Co poczną z tym dysonansem? Jak zachowa się górnik, którego żona pracuje w likwidowanym gimnazjum i chce strajkować? Czy będzie mu bliższe wezwanie lidera Solidarności do gotowości obrony legalnej władzy, czy utykiwanie żony przy niedzielnym obiedzie? Rodziny, przyjaciele, sąsiedzi, koledzy w pracy. Co wygra — polityczne afiliacje i sympatie, czy też lojalność wobec bliskich?

Ważnym skutkiem obecnego konfliktu będzie dalszy spadek zaufania do państwa jako instytucji oraz do parlamentu, niezależnie od tego jak bardzo PiS będzie zapewniał, że demokracja ma się dobrze, a jedyne co nam szkodzi to warcholska opozycja psująca wizerunek kraju za granicą. Konflikt odbije się na poziomie kapitału społecznego, a więc na poczuciu zaufania do siebie nawzajem i gotowości angażowania się w sprawy społeczne na poziomie sąsiedzkim i lokalnym. W tak spolaryzowanym politycznie społeczeństwie, powiększy się grono obojętnych na bieg spraw publicznych.

Czy tym ma być “dobra zmiana”? Być może rzeczywiście, jak mówią krytycy PiS, ideowym fundamentem rządzącej ekipy jest głęboko zinternalizowne przekonanie, że obecny porządek ustrojowy oparty na wartościach demokracji liberalnej, trójpodziale władzy i roli obywatela nie ma znaczenia. Może liberalizm się nie sprawdził, sądy zawodzą, a obywatel dawno jest martwą figurą? Aż prosi się zadać pytanie zdezorientowanego faceta — “ale o co chodzi?”. Sęk w tym, że jak już otrzeźwiejemy i zrozumiemy w czym rzecz, może być za późno.

--

--

andrzej jozwik

@andrzej_jozwik. Journalist. Piszę, nagrywam, montuję. media/culture/politics/nature/all that matters.