Bush kontra Gore, czyli jak użyteczność zmienia losy świata

Wybory prezydenta USA w 2000 roku należały do jednych z bardziej niezwykłych w historii.

Adrian Dampc
Archiwum UX Watch
2 min readDec 23, 2017

--

Prezydentem został kandydat, który zdobył mniejszą liczbę głosów w wyborach powszechnych (w Stanach liczą się głosy elektorów). W decydującej o zwycięstwie Busha Florydzie, kandydat Republikanów zdobył zaledwie 537 głosów więcej (przewaga poniżej 0,01%).

Wyniki z Florydy wzbudziły mnóstwo kontrowersji. Przed wyborami wykreślono, z powodu błędu technicznego, 50 tys. wyborców. Samo liczenie trwało ponad miesiąc, część głosów liczono ręcznie. Pikanterii dodaje także fakt, że uwczesnym gubernatorem Florydy był brat George’a Busha — Jeb (dziś najpoważniejszy kandydat Republikanów do startu w przyszłorocznych wyborach prezydenckich). Demokraci domagali się ponownego liczenia, na co ostatecznie nie zgodził się Sąd Najwyższy.

Wśród tych wszystkich kontrowersji głośno było także o… użyteczności kart do głosowania.

Nieużyteczny motyl

Analiza wyników wykazała, że w okręgu Palm Beach niespodziewanie wysokie poparcie zdobył Pat Buchanan (ponad 3 tys. głosów) z Partii Reformatorskiej. Wszystko wskazuje na to, że duża część z tych głosów oddali zwolennicy Ala Gore’a.

W Palm Beach używano wtedy systemu głosowania zwanego “butterfly”. Kandydaci zostali umieszczeni w dwóch kolumnach. Głosujący podejmował decyzję wybór odpowiedniego otworu między kolumnami.

Ten nietypowy system okazał się jednak niezbyt zrozumiały dla wielu głosujących.

Problemu nie mieli zwolennicy Busha — oni zaznaczali pierwszą kratkę. Gorzej w przypadku wyborców Gore’a. Przy ich kandydacie znajdowały się bowiem dwa otwory. Ci, którzy wybrali pierwszy z nich, oddawali na Buchanana.

O niejasności systemu świadczy też fakt, że wyjątkowo wiele osób oddało głos na więcej niż jednego kandydata — część z nich “na wszelki wypadek” wybierało oba otwory przy nazwisku swojego kandydata.

Wszystko wskazuje na to, że Gore mógł w ten sposób stracić nawet kilka tysięcy głosów. Głosów, które pozwoliłyby mu zdobyć głosy elektorów z Florydy i w rezultacie wygrać wyścig o fotel prezydencki.

Prezydentem został jednak George Bush. Jego kadencja nie należała do spokojnych. W 2001 roku musiał zmierzyć się z konsekwencjami ataku terrorystycznego na World Trade Center, to on też podjął decyzje dotyczące inwazji na Afganistan i Irak. Efekty tych trudnych decyzji odczuwamy po dziś dzień.

16.10.2015

--

--