Jak internet zohydził mi Spider-mana.

Damian Dawid Nowak
Artykuły po polsku
3 min readApr 30, 2014

--

Jako dzieciak uwielbiałem Spider-mana. Na moją sympatię do fotografa w niebiesko-czerwonym spandeksie przyczyniało się dużo czynników: zaczynając od weekendowych kreskówek, w których nasz bohater regularnie rozpinał sieci nad NYC, przez jego „normalną” pracę, aż po niezręczność wobec kobiet. Był bohaterem, do którego łatwiej było się odnieść, niż do bogatego Batmana, czy niezawodnego, zdystansowanego w swojej perfekcji Supermana. Peter Parker wydawał się osobą, która mogłaby żyć w mieszkaniu obok i nie wiedziałbym nic o jej alter ego — i chyba o to chodzi w byciu bohaterem, o potencjalne „bycie kimkolwiek”, ewentualnie „bycie wszystkimi i nikim zarazem”.

Już jako całkiem duży chłopiec zapoznałem się z filmem Spider-Man reżyserii Jamesa Franco — nie była to najlepsza produkcja, Tobey Maguire w roli Pajączka nie był najlepiej dopasowanym aktorem do prezentowanego charakteru, jednak nadal nie zmieniło to mojej postawy wobec superbohatera. Potem zdarzył się Internet.

Memy związane z serią dzielą się na dwa typy: pierwsze dotyczą durnych min, jakimi popisywał się odtwórca głównej roli (patrz zdjęcie na górze), wcześniej wspomniany Tobey Maguire, drugie nawiązują do niefortunnej serii animowanej z lat sześćdziesiątych. Ta ostatnia nie była nawet emitowana w Polsce, jednak nadmiar memów z nią związanych przedostał się do rodzimej Sieci. Czemu seria była niefortunna? Otóż poza faktem, że było to pierwsze przeniesienie komiksu na ekran, to wykonana została przy niskim budżecie — z tego wynika duża ilość powtarzających się sytuacji, rysowanie „ze schematu”, jednolite tła i masa, naprawdę masa niezręcznych kadrów, które wprost proszą się o dwuznaczny podpis.

Gwoździem do trumny Pajączka stał się film Avengers, będący ekranizacją mash-upu komiksowego, w którym spotkali się najwięksi superbohaterowie stajni Marvela, w tym właśnie Spider-Man. W wersji filmowej został on pominięty, pojawiła się za to znacznie mniej popularna postać, jaką jest Czarna Wdowa (Black Widow). Jeśli zastanowić się nad tym, jej obecność nie dziwi — jakaś kobieta w filmie, a zwłaszcza ubrana w czarną, przylegającą do ciała skórę, jest zawsze dobrym pomysłem, jednak brak Pajęczaka odbił się mocnym, internetowym echem.

Gdy teraz widzę Spider-Mana, czy to w nowej wersji filmowej, czy to w super poważnych komiksach, nie mogę pozbyć się wrażenia, że to ciąg dalszy kpin z superbohatera-nieudacznika. Postać, która weszła frontowymi drzwiami w świat popkultury, dała się zmiażdżyć między jej trybami, przez co w efekcie pozostał jedynie przetrawiony powidok. Internecie, cóż Tyś mi uczynił.

--

--