Dylemat Marvina Bagleya III

Łukasz Woźny
Blog Don't Lie
Published in
7 min readAug 31, 2018

Wiele dobrego można powiedzieć o Marvinie Bagleyu III jako koszykarzu: szybki, zwinny, świetnie czujący się w okolicach obręczy, posiadający niesamowite sprężyny w nogach, które sprawiają, że ma ogromną łatwość drugiego wyskoku przy kolejnych zbiórkach. Dodatkowo można dorzucić naturalny atletyzm, wyróżniającą się — lecz przez to aż nazbyt przewidywalną — lewą rękę, lekkość w kończeniu lobów czy przyzwoity — choć nie tak dobry jak u np. Jaysona Tatuma na tym etapie — pierwszy krok.

Z drugiej strony pojawia się kilka pomarańczowych flag, które sprawiają, że Sacramento Kings podjęli spore ryzyko, wybierając z drugim numerem draftu Bagleya, albo inaczej: mając w zanadrzu kilku pewniejszych zawodników, lepiej przystosowanych do warunków obecnej NBA, czemu stawiać na kogoś z tyloma znakami zapytania, składającymi się przez to na stosunkowo niską podłogę lub projekt tak trudny do realizacji.

Ale sam zainteresowany także może podchodzić z pewnym niepokojem do swojego nowego klubu. Wydawałoby się, że — jak pisał Charles Bukowski — człowiekowi musi trafić się tylko szansa, jednak zawsze jacyś ludzie musieli decydować o tym komu się trafi, a komu nie. Szansa się Bagleyowi wprawdzie trafiła, tylko… cóż, zawsze mogło być lepiej. W końcu drużyna ze stanu Kalifornia bynajmniej nie słynie z trafnych wyborów w drafcie, w loterii lądując nieprzerwanie od 2007 roku, podobnie jak z rozwoju już sprowadzonych zawodników. Tak kruche fundamenty pozwalają zasiać pewne obawy wobec przyszłości Bagleya jako świeżego franchise playera Kings.

19-latek swoją grą sprawia wrażenie sztywnej czwórki, co przy nienajlepszym rzucie jest receptą na ograniczony spacing drużyny. Więc aby Bagley stał się najlepszą wersją siebie, ten musiałby znacznie rozwinąć się przede wszystkim w defensywie. Wszystko po to, by z powodzeniem móc być wystawianym na pozycji centra, gdzie rzut nie powinien mieć aż takiego znaczenia — ciągła presja wywierana na kosz w dwójkowych akcjach mogłaby wystarczająco wynagradzać podejrzaną trójkę.

Kłopotem są jednak warunki fizyczne — wprawdzie 211 centymetrów wzrostu nie stoi na przeszkodzie, by grać jako center, to 215 centymetrowy zasięg ramion już raczej tak. Dlatego też były gracz Duke wydaje mi się tak ciekawym talentem, bo choć pozycja zdaje się mieć coraz mniejsze znaczenie w obecnej NBA, to w przypadku Bagleya powinna odegrać niebagatelną rolę.

Szkopuł w tym, że poszczególne mecze w NCAA pokazały, że przed Bagleyem naprawdę długa droga, a problem stanowi nie tylko ograniczony zasięg. Czytanie gry, pozycjonowanie, wykorzystywanie swojego wzrostu, szeroko pojęta orientacja na to co dzieje się wokół — to niektóre elementy, które wymagają znacznej poprawy.

Zacznijmy od tego, że duża część trudności Bagleya w defensywie wynika z przeświadczenia, że ten nie za bardzo wie gdzie ma się na parkiecie ustawić. Zupełnie nie ułatwiał sobie zadania, i niezależnie od tego, czy Mike Krzyzewski decydował się na bardziej klasyczną obroną jeden do jednego, czy 2–3 strefę efekt do pewnego stopnia pozostawał ten sam — kolejni rywale szukali człowieka, bądź miejsca pilnowanego przez Bagleya.

Innymi słowy, ten sam stawiał siebie w kiepskim położeniu, co w połączeniu z niezdarnością jaką wykazywał przy indywidualnej obronie prowadziło do różnych mało komfortowych sytuacji. Jak na poniższym klipie z meczu przeciwko Wake Forest, gdzie Bagley postanawia doskoczyć do pomocy do zawodnika z piłką, lecz przez wcześniejsze wyjście do swojego dedykowanego gracza, jego reakcja nie ma większego znaczenia i linia do wjazdu pozostaje nienaruszona.

W położeniu debiutanta wkrada się pewna losowość, być może ze względu na brak świadomości jaki może być kolejny ruch przeciwnika. Tutaj też można było dostrzec, że 19-latek pierw obserwował piłkę, dzięki czemu pilnowany przez niego zawodnik rozciągnął grę na linię za 3. Bagley skupił na nim całą swoją uwagę i kiedy zauważył, że Bryant Crawford ruszył po zasłonie w stronę kosza, to chciał mu zablokować linię wjazdu, ale na to było już za późno. Gdyby skrzydłowy Duke został nieco niżej pojawiłaby się okazja do przecięcia drogi dla kozłującego, albo przynajmniej znacznego utrudnienia w zdobyciu łatwych punktów.

To podobny przykład, z tym że tutaj Bagley bezpośrednio uczestniczy w obronie pick and rolla. Najważniejszy moment ma miejsce, gdy Bagley przesuwa się od linii wjazdu w kierunku swojego zawodnika, przez co będzie spóźniony przy próbie doskoku do gracza z piłką.

Trevon Duval został na zasłonie i naturalnym rozwiązaniem byłaby zmiana krycia. Bagley ostatecznie się na nią decyduje, lecz — ponownie — jest na nią już za późno. Pojawiła się okazja do wjazdu dla kozłującego, bo wysoki Duke był o jeden krok spóźniony. Warto zadać sobie pytanie na ile codzienny trening pod okiem profesjonalistów będzie w stanie nauczyć Bagleya fundamentów, a na ile są to pewne braki w zwyczajnym czytaniu gry. W końcu nie każdy ma pewną zdolność, by stać się solidnym defensorem.

Podobne pomyłki przytrafiały się przy bardziej klasycznej obronie dwójkowych akcji, gdzie zadaniem wysokiego jest zapobiegnięcie penetracji poprzez nieco niższe ustawienie. Komplikacje zaczynają się jeszcze przed postawieniem zasłony — przy szybkim kozłującym Bagley jest z góry na straconej pozycji.

Trudno odgadnąć czemu nowy zawodnik Kings wyszedł aż za linię za 3, zostawiając tym samym autostradę w stronę kosza. I choć Bagley jest mobilny, to sam się nieco wkopał wystawiając lewą stopę –właśnie wtedy atakujący wykorzystał okazję do wyprzedzenia wysokiego Duke. Ten musiał się jeszcze obrócić, przez co nie zdołał nadążyć za kozłującym, jak również kontestować lay-upu. To dokładny moment, gdy Bagley stracił przewagę:

Wydaje się, że wystarczyłoby ustawić się nieco niżej, co też na następnym wybranym klipie Bagley niemal uczynił — niemal, bo przez przesunięcie od środka kosza znowu pojawiła się okazja do wjazdu dla przeciwnika. Nie dość, że otworzyła się przestrzeń do obręczy, to jakakolwiek pomoc nie mogła mieć miejsca, bo schemat Duke sprawiał wrażenie przygotowanego tak, aby kozłujący nie skorzystał z zasłony.

Czy Bagley chciał podążać za dedykowanym mu rywalem? Zmienić krycie? Poniekąd wyszedł brak decyzyjności, albo przynajmniej sytuacja, w której jeden czynnik uniemożliwia poprawne wykonanie drugiego.

Tu z kolei wszystko co mogło pójść nie tak, poszło nie tak: Bagley wyszedł do pułapki, Wendell Carter Junior także ustawił się wysoko, dodatkowo źle odczytując podanie przeciwnika, co spowodowało, że pod koszem nagle otworzył się krater.

Wyglądało to jakby poszczególni zawodnicy improwizowali — wyjście Bagleya nie pomogło, a jeżeli już to przeszkodziło, bo otworzyła się luka, w którą osaczony zawodnik z piłką mógł wcisnąć podanie do ścinającego.

W każdym razie chodzi o pewne podstawy i Kings musieli wyjść z założenia, że takowe da się Bagleyowi wpoić, bo czemu nie. A spoglądając na przebieg minionych playoffów, lepiej żeby rzeczywiście tak było — jeżeli wysoki ma kłopoty z obroną pick and rolli kolejne zespoły nie będą miały skrupułów, aby szukać dla siebie najkorzystniejszego match-upu. I jeśli ten zwyczajnie nie poradzi sobie w obronie takich pojedynków, to więcej pożytku swoją obecnością może uczynić na ławce rezerwowych.

Sposobem na skuteczniejszą obronę mogą być mniej agresywne wyjścia, czyli po prostu drop — coś co choćby Brooklyn Nets próbowali uczynić z Jahlilem Okaforem i w niewielkiej próbce przynosiło to wymierny efekt. Kosztem rzutów z półdystansu można zablokować linię wjazdu, albo przynajmniej zmniejszyć ryzyko, że wysoki da się łatwo obejść i będzie miał atakującego cały czas przed sobą.

Bo o ile kłopotem w przypadku Bagleya nie jest mobilność, tak aby ten wariant mógł do pewnego stopnia zadziałać, zawodnik Kings musiałby nauczyć jak być rim-protectorem.

Gdy Duke przeszło na obronę strefą pojawiały się momenty, gdy 19-latek grał jako center i był ustawiany najbliżej kosza. Z różnym skutkiem, oględnie mówiąc. Bagley w Duke notował średnio mniej niż jeden blok (0,9 na mecz) nie tylko ze względu na swój niezbyt imponujący zasięg, ale właśnie na przeświadczenie, że zaczynał bronić w niewłaściwym miejscu. Ledwie 2,6% rzutów za 2 rywala skończyło się blokiem Bagleya — zbliżone liczby notowali w NCAA tacy zawodnicy jak Caleb Swanigan, Julius Randle, Thomas Robinson, Domanatas Sabonis, czy Dwight Powell. Żaden raczej nie powinien być wymieniany jako solidny rim-protector (dla porównania procent zablokowanych rzutów przez czołowych wysokich z tego draftu: Deandre Ayton 6,1; Carter Jr. 7,6 i Jaren Jackson Jr. 14,3)

Wciąż sporo mankamentów wynikało z nienajlepszego ustawienia, niewiedzy czy z różnego czytania gry. Na pierwszym przykładzie można zaobserwować, że Bagley jako center nie zrobił przy obręczy specjalnej różnicy — rywal po prostu skończył za/ nad nim.

Skrzydłowy miał sporo czasu na reakcję, by lepiej przygotować się na atak rywala — wprawdzie kontestował rzut, tylko tak jak we wcześniejszych przypadkach mógł skorygować swoją pozycję. Jeden krok wyżej i byłby w stanie przeciąć linię wjazdu dla atakującego. Dalej widzimy jak zawodnik Duke poprawił swoje ustawienie pod koszem, czym zablokował drogę pod obręcz dla atakującego. Tylko tym razem na przeszkodzie w zapobiegnięciu punktom stanął zasięg:

Zawodnik z piłką przerwał swój drybling, więc musiał oddać rzut. Bagley od razu po koźle rywala wiedział o jego zamiarach, podjął dobrą decyzję o natychmiastowym wyskoku, lecz zabrakło tych kilku centymetrów, by zablokować próbę. Nie jest to coś nadzwyczajnego w przypadku zawodnika Kings:

Podobne sytuacje mają też miejsce w sytuacjach poniekąd bez wyjścia, gdy wysoki ma przed sobą kozłującego, a za plecami na podanie czeka center przeciwnika. Bo mimo przyzwoitego ustawienia, ponownie nie wystarczyło zasięgu ramion, tym razem do przecięcia lobu:

Bagley w gruncie rzeczy niewiele różni się od kolejnych debiutantów wchodzących do NBA — trudno przecież, by młodzi zawodnicy zaczynali swoje profesjonalne kariery jako ukształtowani gracze. U byłego wysokiego Duke widać chęci do pracy w obronie i wydaje się, że część kłopotów Bagleya jest spowodowana zwyczajną niewiedzą, coś co poprzez sesje filmowe, treningi i doświadczenie ten będzie w stanie w pewnym stopniu poprawić.

Niemniej pozostaje powiedzmy trzecia kategoria, która powoduje problemy w defensywie — zwyczajnie, że 19-latek przez zasięg ramion nie będzie w stanie przeskoczyć pewnego pułapu i niezależnie od zanotowanego rozwoju te kilka niewidzialnych centymetrów zawsze będzie ciągnąć go w dół. Pytanie na ile — i czy — rozjaśnienie niektórych elementów rzemiosła w obronie będzie w stanie zniwelować i przykryć widoczne braki, których przeskoczyć się po prostu nie da. Czy to sprawiłoby, że Bagley mógłby bez uszczerbku dla drużyny być wystawianym na pozycji centra?

Jeżeli nie, Kings muszą liczyć na znaczny postęp rzutowy.

--

--

Łukasz Woźny
Blog Don't Lie

NBA junkie. Lubię Milwaukee Bucks, Houston Rockets, Giannisa Antetokounmpo i Miasteczko Twin Peaks.