Pokój filmowy (2): Kontynuacja Nets i D’Angelo Russella kontra organizacja w obronie Grizzlies

Łukasz Woźny
Blog Don't Lie
Published in
5 min readDec 4, 2018

--

Pokój filmowy to miejsce, w którym za pomocą filmów (i grafik) postaram się przedstawić pewne detale z wybranego meczu, mające pewien wspólny element. W 2. oficjalnym wydaniu pojawią się dwie akcje z piątkowej wizyty Memphis Grizzlies na Brooklynie, które łączą reakcje Nets i D’Angelo Russella na dobrze zorganizowaną obronę rywali, gdzie z posiadań, które zmierzały donikąd udało się wygenerować dogodne pozycje.

Grizzlies znajdują się na 5. miejscu w efektywności defensywnej, a jedną z przyczyn jest agresywna obrona, która wymusza na rywalach regularne straty — jedynie posiadania przeciwników Thunder częściej kończą się stratą. Niedźwiadki nie tylko dysponują grupą wartościowych i inteligentnych obrońców, ale przede wszystkim trzymają się właściwych nawyków. Zwyczajnie wiedzą co w danej sytuacji zrobić, a nawet jeżeli jeszcze nie, to mogą nadrobić to pterodaktylim zasięgiem. By lepiej zobrazować zachowania Grizzlies warto spojrzeć na poniższy kadr, na którym widać dobre ustawienie w obronie pick and rolla całej drużyny.

Więc co się wydarzyło?

Spencer Dinwiddie po zasłonie Jarretta Allena spróbował dostać się w stronę kosza, lecz zgarnął uwagę trzech Miśków, a żaden z kolegów nie okazał się wolny. Marc Gasol zablokował linię wjazdu, Kyle Anderson przeszkodził w dryblingu, a Jaren Jackson Jr. przesunął się pod obręczy, by ewentualnie asekurować lay-up. Spacing Nets na początku tej sytuacji nieco szwankował — dwóch strzelców po stronie bez piłki w zasadzie na siebie nachodziło.

Niemniej Kenny Atkinson wprowadził system oparty na ścięciach, ruchu i przenoszeniu piłki z jednej strony na drugą, szukaniu rozwiązań, gdy coś nie idzie. Personel wprawdzie jest daleki jeszcze od optymalnego — szczególnie po wypadnięciu z gry Carisa LeVerta, którego postęp w izolacjach i karceniu zmian krycia poniekąd rozwiązywał problemy drużyny w końcówkach meczów — lecz Nets plasują się na solidnym 11. miejscu w ataku pozycyjnym. Mozolne zmiany przynoszą skutek. Dlatego też Dinwiddie w powyższej sytuacji nie stracił piłki, lecz wycofał akcję do D’Angelo Russella, Allen wyszedł do kolejnej zasłony, a trójka zawodników nieuczestnicząca w akcji momentalnie rozciągnęła grę.

Allen po podaniu Russella zdobył punkty i można dodać, że rozgrywający Nets, gdy przychodził na Brooklyn nie za bardzo kupował to co Atkinson chciał sprzedać. Albo inaczej: nie było wiadome, czy Russell to kupi. Na początku przygody z Nets nie dzielił się piłką, tylko często zadowalał się kontestowanymi rzutami, natomiast już z biegiem zeszłego sezonu gra Russella stała się bardziej altruistyczna. Ten w dwóch rozegranych sezonach na Brooklynie znajduje się w czołówce pod względem % akcji, przy których zanotował asystę, a wyniki znacznie górują nad tymi z Lakers.

źródło: cleaningtheglass.com

W opisywanej akcji można było też dostrzec jeszcze jedną rzecz — kolejną reakcję na dobre ustawienie Niedźwiadków. Stary Russell oddałby tutaj rzut:

Ta sekwencja była o tyle imponująca, że rozgrywający Nets przekozłował piłkę w stronę dobrze ustawionej pomocy Miśków. W ten sposób otworzyło się miejsce dla ścinającego Allena, który atakował stronę, gdzie znajdował się jeden zawodnik z pomocy, a nie dwóch. To raz, a dwa, że na Allena nie czekał pod koszem Jackson Jr. jak to miało miejsce przy pierwszym pick and rollu z Dinwiddiem. Mike Conley nie zdecydował się na odpuszczenie strzelca i Russell wykreował czystą linię wjazdu dla kolegi.

Druga sytuacja jest znacznie mniej skomplikowana, ale także pokazuje w jaki sposób potrafią reagować Nets. Allen Crabbe wybiegł po zasłonie bez piłki Allena, lecz nie udało się znaleźć dogodnej pozycji do ścięcia lub rzutu. Tym samym zbiegł do rogu i Brooklyn błyskawicznie wyczyścił sobie stronę do dwójkowej akcji Russella z Allenem. Russell sprytnie zrezygnował z zasłony centra i zmienił kierunek biegu, czym zmylił Conleya. W ten sposób ruchem bez piłki miał niemal prostą drogę do kosza.

Nie była to złe posiadanie w obronie Grizzlies, tylko dobre rzeczy okazały się nie mieć znaczenia. Należy odnotować, że Rondae Hollis Jefferson z trójki zawodników na dystansie ustawiony jest tutaj najwyżej. Niedźwiadki nie zmieniły krycia bez piłki, przez co Jackson Jr. został wyciągnięty spod obręczy. Debiutant wciąż wyszedł do pomocy, lecz trudno było zrobić różnicę — Jackson Jr. nie miał jak przerwać kozła Russella, bo ten bardzo wcześnie, już na grzybku, rozpoczął dwutakt.

Pozostała dwójka obrońców do ewentualnej pomocy nie była zbyt szybka, czy zdecydowała się zostać przy swoim zawodniku. Marc Gasol podążał za Allenem, a gdyby wyszedł mógłby zostać skarcony podaniem — jak na pierwszym przykładzie — do zbiegającego centra. Nie byłoby też pomocy, bo przecież nikt tam się nie znajdował.

Bardziej na marginesie wspomnę jeszcze o tym, że tutaj trójka zawodników rzeczywiście trzymała się po jednej stronie. Gorzej, gdy wkradnie się nonszalancja, czy któryś z graczy popełni błąd, przez co niejako wpuści drugiego w maliny. W 2. kwarcie Russell zagrał ponownie pick and rolla z centrem na pozornie wyczyszczonej stronie. Jednak tym razem pomoc wyszła bardziej agresywnie do wjazdu, a najwyżej znajdujący się strzelec ustawił się tak, że nie stworzył możliwości do naturalnego podania, przez co spowodował, że dodatkowy obrońca rywala swobodnie mógł doskoczyć do Russella. Całość skończyła się przechwytem Grizzlies i mądrze skrócili przestrzeń dla kozłującego.

Gdy oba zespoły grają twardo detale decydują o powodzeniu poszczególnych akcji. Niekiedy obie strony wykonają swoje czynności jak należy, tylko któraś ze stron zwyczajnie przechytrzy takimi niepozornymi reakcjami drugą. Możesz popełnić wydawałoby się nieistotną pomyłkę lub nawet zrobić wszystko dobrze, a i tak zdarza się, że nic nie poradzisz na utratę piłki lub punktów.

--

--

Łukasz Woźny
Blog Don't Lie

NBA junkie. Lubię Milwaukee Bucks, Houston Rockets, Giannisa Antetokounmpo i Miasteczko Twin Peaks.