Dlaczego oglądam Netflixa do rana i tego nienawidzę?

Rafał Bill
Ekonomia produktu
Published in
3 min readMar 13, 2019

Zacznijmy nudno. To jest model naszej akceptacji technologii. Zapamiętajcie go dobrze. Przyda się.

Za: https://en.wikipedia.org/wiki/Technology_acceptance_model

Wam też się to zdarzyło? “Jeszcze tylko odcineczek serialu i idę spać”. O 6 rano dowlekasz się do łóżka, obejrzałeś/aś połowę sezonu i wiesz, że następnego dnia będziesz mocno niewyspany/a. Albo: “Sprawdzę tylko, czy ktoś odpisał w wątku na Fejsie”. Dwie godziny potem orientujesz się, że ostatnie dwie godziny bezpowrotnie zniknęły z twojego życia, odpowiedzi nie przeczytałeś/aś, za to zostawiłeś/aś kilkanaście lajków, przeczytałeś/aś trzy niepotrzebne artykuły i wdałeś/aś się w kolejną głupią dyskusję. Znacie to?

Aplikacje tworzą bodźce (“triggers”), pokusy (“temptations”) i na końcu cyfrowe uzależnienie. Gdzieś w to wpisuje się nasze zachowanie określone jako fenomen czy wzorzec zachowania vortex. Polskie tłumaczenie: wir. Dobrze oddaje to, co robimy — dajemy się porwać wirowi nieplanowanych czynności w świecie cyfrowym, nie możemy się wydostać, a kiedy w końcu nam się udaje, to odczuwamy poczucie winy, zmęczenie, obawę o brak kontroli nad sobą, złość (“Po co się tam pchałem/am?”) czy frustrację (“To ICH wina”).

Popatrz znów na początek artykułu na diagram modelu— środkowe kwadraty nie mają się do ostatniego kwadratu. Dużo strzałek wpływających na naszą chęć wykorzystania aplikacji i jej postrzegania, a jej realnego użycia. Netflix to przecież fajny portal z serialami, a Facebook służy mi do kontaktu ze znajomymi. To czemu od czasu do czasu nienawidzę tych (i innych) aplikacji?

Działania cyfrowych gigantów zaczynają szkodzić im samym. Bombardowanie nas powiadomieniami, bodźcami, nowym memami, odtwarzającymi się za 5 sekund kolejnymi filmami itp. powodują opór. Nasza akceptacja technologii zaczyna spadać. Wprawdzie nie ma jeszcze globalnego ruchu “I WANT TO BE NOTIFICATION-FREE”, ale prawdopodobnie jego narodziny są bliskie — wystarczy zobaczyć, ile jest artykułów i książek, które doradzają, jak zerwać swoją toksyczną więź z mediami społecznymi czy strumieniującymi.

Może kojarzycie, albo nawet korzystacie, ale w którejś z wersji Androida przy odpowiednim telefonie, gdy położycie go ekranem do dołu, to przełączy się do trybu “Nie przeszkadzać”. W większości nowszych telefonów można to też włączyć jednym przyciskiem. “Wow, ale super! W końcu notyfikacje nie będą mi przeszkadzać i mogę się skupić na pracy”, pomyślicie wpierw, i może potem: “Fajni ci deweloperzy, że taką opcję wprowadzają”.

Dobrze pomyślicie. Jednak brakuje trzeciej myśli. Nie robią tego, bo są tacy fajni i nastawieni na użytkownika, ale część gigantów (od hard- do software’u) zdała sobie sprawę, że więcej nie znaczy lepiej. Im więcej treści będą nam próbować “wepchnąć”, to nie znaczy, że my więcej skonsumujemy. Wręcz odwrotnie, przestaniemy akceptować to, co robią i możemy się posunąć do radykalnego rozwiązania np. usunąć Facebooka, anulować Netflixa. Robimy opt-out — dla nich to najgorsze rozwiązanie.

Dlaczego zostały zainstalowane po raz pierwszy pasy bezpieczeństwa w samochodach? Znacie odpowiedź? Pasy bezpieczeństwa to przecież był tylko dodatkowy koszt dla producentów. Przez długi czas na początku motoryzacji nie było ich i nikt nie odczuwał potrzeby troski o bezpieczeństwo kierujących i podróżujących. Sytuacja zmieniła się, gdy samochody zaczęły robić się popularniejsze i zaczęło zdarzać się więcej wypadku, w tym poważnych i śmiertelnych. Jednak wciąż firmy motoryzacyjne nie pomyślały: “Mamy moralną odpowiedzialność za naszych klientów. Musimy zadbać o ich bezpieczeństwo”. Tak nie było, choć pewnie piękna bajka o tym mówi. Konsumenci zaczęli negatywnie oceniać samochody jako śmiertelne zagrożenie (“Wejdę i nie wyjdę”), więc sprzedaż stanęła. Firmy nie mogą przecież uśmiercać swoich kupujących, bo kto wówczas będzie kupował? W ten sposób powstała idea pasów bezpieczeństwa, a samochód przestał być uważany za śmiertelne zagrożenie dla kierującego i podróżujących.

Jak żyć zatem, gdy tyle rzeczy nas atakuje, by tylko wspomnieć np. FOMO (Fear of Missing Out), czyli boimy się, że coś nas ominie więc cały czas musimy być “podłączeni”. Albo na tym booking.com pokazuje się, że jest “Ostatni wolny pokój, tylko w TEJ chwili” (booking jest jedną z najbardziej mrocznych stron w tym względzie). Cyfrowi hegemoni próbują cały czas wepchnąć przynajmniej palec w drzwi, żeby potem otworzyć je z całą siłą i nas porwać.

Wydaje się, że przystępujemy do walki na straconej pozycji. Wiemy, że na Fejsie jest nuda, te same twarze w kółko i powtarzająca się informacja. Przewijamy kilka minut ale w końcu, jest! Nareszcie coś świeżego, coś nowego! Czekaj, co to za uczucie? Ach, endorfiny uderzają, czujesz się lepiej, więc przewijasz dalej.

Nie przewijaj dalej. Wyłącz automatyczne odtwarzanie. Wyłącz notyfikacje. Daj sobie limit. Poczytaj trochę więcej o tym.

Albo przeeeeeeeciągnij tak, że w końcu będziesz miał/a dosyć i rzucisz tym w kąt.

Albo czekaj, aż cyfrowi giganci zmienią swoją strategię. Jeśli w ogóle kiedykolwiek.

--

--

Rafał Bill
Ekonomia produktu

Product chef with strong business analysis mindset. Behavioral economics explorer. Parkour evangelist, who never gives up on overcoming the obstacles.