Rozmowa z Lucyną Romańską i Mieczysławem Wielomskim

Fototekstura.pl
Fototekstura
Published in
5 min readMay 7, 2016

W ramach II Dni Fotografii na Politechnice Poznańskiej, jakie odbyły się w kwietniu tego roku, mieliśmy przyjemność wysłuchania wykładu i uczestniczenia w dyskusji z głównymi gośćmi wydarzenia, przedstawicielami Pictorial Team’u, artystką-fotografikiem, panią Lucyną Romańską oraz założycielem i liderem zespołu, artystą-fotografikiem, panem Mieczysławem Wielomskim. Pictorial Team to jedyny w Polsce zespół fotografujący w konwencji modern pictorializmu — współczesnej wersji pierwszej fotografii artystycznej. Po zakończonym wykładzie, prezentacji prac i finisażu wystawy, miałem okazję porozmawiać z zaproszonymi artystami.

rozmowa-003

Cykle, a właściwie wystawy Pictorial Teamu składają się z prac wielu członków zespołu, to oznacza, że musicie je Państwo w jakiś sposób dobierać. Na jakich zasadach dokonujecie oceny pracy fotograficznej, czy się nadaje do włączenia do cyklu, czy też nie?

Lucyna Romańska: Ja może powiem jako pierwsza, gdyż jestem jednym z członków zespołu prowadzonego przez Mieczysława. Panuje u nas zasada, że „mistrz ma zawsze racje, a mistrzem jest Wielomski”. Jeśli chodzi o uczestników plenerów, którzy przyjeżdżają do nas od czasu do czasu, to jest bardzo miły i łagodny, ale jeśli chodzi o członków Teamu, bywa okrutny.

Mieczysław Wielomski: Tak jest, mam taki służbowy pejczyk (śmiech). No ale poważnie, to praca musi być przede wszystkim spójna z narzuconą ideą. Jest też aspekt techniczny, ale z nim raczej nie ma problemu. Nawet jeśli ktoś jest krótko w Teamie i nie osiągnął jeszcze perfekcji w tym, co robimy, to przeglądamy jego zdjęcia, rozmawiamy i poprawiamy aż do skutku.

Państwa wystawy są bardzo spójne stylistycznie, mimo że są tworzone przez grupę ludzi. Jeśli język fotografii przyrównamy do języka jakiego używamy na co dzień, możemy dojść do wniosku, że tą samą ideę jesteśmy w stanie wyrazić na wiele sposobów. Czy jesteście Państwo otwarci na różne interpretacje, czy jeśli ktoś przyjdzie do Państwa z zewnątrz, kto będzie inaczej rozumiał pictorializm i inaczej się w jego ramach wyrażał, czy to byłoby akceptowalne w ramach zespołu?

rozmowa-002

Mieczysław Wielomski: Raczej średnio. Dlaczego? Dlatego, że jesteśmy grupą, a grupa działa w określony sposób. Żeby wygrać mecz, trzeba zagrać tak, jak trener każe. Jeżeli jednak ktoś spróbuje czegoś inaczej, a robi to ciekawie, interesująco, możemy jego sposób zaadoptować na potrzeby grupy, włączyć do naszej stylistyki.

Lucyna Romańska: Natomiast jeśli ktoś ma ochotę w ramach grupy robić swoje własne, indywidualne wystawy, w dowolnej stylistyce, nie ma tutaj żadnego reżimu. I tak oczywiście bywa, nie ma tutaj żadnej sprzeczności.

Mieczysław Wielomski: To co jest niestety dość bolesne, to że zdarzało się, iż członkowie grupy, a przewinęło się przez Pictorial Team do tej pory paręnaście osób, dochodzili po jakimś czasie do wniosku, że oni już wiedzą wszystko, że są już jak Wielomski. Więc gdy odchodzą, są przekonani, że sobie poradzą artystycznie. Niektórzy rzeczywiście sobie radzą, ale większość się cofa artystycznie. Powiem więcej, cofa się poniżej poziomu, który reprezentowało zaczynając.

Kolejną rzeczą, którą chciałbym, żebyście Państwo przybliżyli naszym czytelnikom, są inspiracje. Wiemy, że mogą być one bliskie, które ocierają się o kopiowanie, ale mogą też być dalekie, czerpiąc tylko fragmenty z oryginalnego dzieła. W państwa twórczości są zarówno inspiracje malarskie jak i literackie. Jak państwo rozumiecie słowo „inspiracja”, czym ona dla Państwa jest?

Mieczysław Wielomski: To przede wszystkim jest fascynacja, fascynacja twórczością. Na przykład w przypadku Bruno Schulza, to była jeszcze moja fascynacja z czasów szkoły średniej. No ale jak tą literaturę przełożyć na obraz? Wielu fotografów próbuje przekładać ten język w sposób ilustracyjny, robią takie Tableu. Moim zdaniem jednak próba zilustrowania twórczości Schulza jest z góry skazana na porażkę, gdyż potęga jego twórczości jest tak wielka, że zostawia ona zbyt duże pole dla wyobraźni, aby móc ją zilustrować. Gdy go czytałem, wiedziałem od razu, że to jest niemożliwe, bo każdy będzie inaczej widział obraz, który tworzy się w naszych głowach. Ale inspiracja to przecież coś innego…

Lucyna Romańska: Inspiracja daje do myślenia. Mój ulubiony motyw z Schulza, czyli „Ulica Krokodyli”, ma dla nas sens inspirujący, ponieważ ta ulica wciąż trwa. Na wystawach o Schulzu opowiadamy o tym, jak to, co on opisał prawie sto lat temu, realizuje się dzisiaj. I to jest inspirujące. Dla mnie kluczowe jest, aby inspiracja wnosiła jakąś nową jakość estetyczną i intelektualną albo nawet etyczną.

Mieczysław Wielomski: Ja może wyjaśnię skąd się wzięła „Ulica Krokodyli”. Schulz mieszkał w małym miasteczku żydowskim, gdzie czas płynął wolno, gdzie wszystkie relacje międzyludzkie były jasne i określone. I nagle w pobliżu odkryto ropę naftową i zwalił się do miasteczka drapieżny kapitalizm. Pojawiły się wielkie, zasłaniające miasto reklamy; „amerykany”. Schulz ten świat tandety, który go i odstręczał i przyciągał jednocześnie, genialnie opisał językiem poetyckim. I myśmy te Schulzowska wizję zobaczyli dookoła nas.

rozmowa-001

We wszystkich zapowiedziach II Dni Fotografii na Politechnice Poznańskiej obiecywaliśmy naszym uczestnikom, że dowiedzą się, kto to jest artysta. Wiem, że to jedno z najbardziej nielubianych pytań, ale kim dla Państwa jest artysta-fotografik, czym różni się od fotografa?

Mieczysław Wielomski: Artysta-fotografik nie tylko reprodukuje rzeczywistość, ale także przekazuje swoje emocje, odczucia, które towarzyszyły mu podczas fotografowania. Nie robi tego jednak za pomocą dokumentacji rzeczywistości, ale klucza, symboli, porównań, metafor. Dlaczego? Po to, aby widz był zmuszony do próby zrozumienia idei, a nie przedmiotu, bo przedmioty fotografia dokumentalna znakomicie oddaje. Jeżeli ja sfotografuję starą kamienicę, to jest to po prostu stara kamienica. W naszej fotografii natomiast ta kamienica ma być czymś więcej. Miejscem emocji, ale nie mieszkańców, tylko naszych. Gdy oglądamy fotografię artystyczną, sięgamy do znanych nam miejsc, tematów, porównujemy i szukamy.

Lucyna Romańska: Musi być w tym właśnie interpretacja, a nie tylko odtwarzanie materialnego kształtu świata.

Mieczysław Wielomski: Widz często nie rozumie najprostszych obrazów. Posłużę się przykładem kolegi, który przygotował fotografię z zainscenizowaną postacią Stańczyka. Pokazał ją młodzieży i okazało się, że nikt nie wie, kim może być ta postać. Edukacja w kwestii kultury plastycznej po prostu przestaje istnieć.

Lucyna Romańska: Istnieje takie przekonanie, że o tym, czy fotografia może stać się dziełem sztuki, decyduje oczywiście atrakcyjność motywu, przyjęcie odpowiedniego punktu widzenia oraz kadrowanie obrazu. I ten legendarny „decydujący moment”, po który fotografowie udają się na koniec świata. My uważamy, że bez kreacji nie ma dzieła sztuki. Może zaistnieć dobra, nawet znakomita fotografia, ale to nie to samo co dzieło sztuki. Oczywiście nie każda kreacja jest dziełem sztuki…

Mieczysław Wielomski: Któryś z fotografów polskich, niestety nie pamiętam nazwiska, powiedział, że dzisiaj artystą-fotografikiem zostaje się w 15 minut, bo tyle trzeba poświęcić na zakup aparatu.

Rozmawiał Krzysztof Ślachciak

--

--