Seks i fotografia

Fototekstura.pl
Fototekstura
Published in
2 min readSep 20, 2014

--

Od chwili gdy pierwsza modelka odsłoniła kawałek łydki pozując mężczyźnie przykrytemu czarnym prześcieradłem każde kolejne pokolenie przesuwa granicę tego, co pokazać można.

„Cała sztuka jest erotyczna.”
Adolf Loos „Ornament i zbrodnia”

W pogoni za śmielszym ujęciem tematu ginie niekiedy wartość artystyczna, a aparat fotograficzny staje się przedłużeniem ego lub penisa. Przyglądając się drugiej stronie obiektywu sytuacja ma się podobnie. W ramach dowartościowania, sportu czy sama nie wiem czego, sesja w założeniu fotograficzna staje się grą wstępną, kuszeniem lub nachalnym „rwaniem”, upośledzonym ars amandi. Choć łudzę się, iż jest to zjawisko marginalne czuję ogromny niesmak. W czasach gdy seks jest najtańszym (bo darmowym), ogólnodostępnym i w większości przypadków całkowicie legalnym nałogiem nadużycia na tle erotyczno — fotograficznym są zwyczajnie objawem całkowitego zidiocenia. Zidiocenia, przez które cierpi całe środowisko. Szeroko omawiane wyczyny Terrego Richardsona (niestety) nie przyniosły mu wielkiej szkody jednak sprowokowały środowisko fotografii profesjonalnej do zabrania głosu w tym jakże niewygodnym temacie. Że jest to głos słaby i nie do końca potępiający… Cóż, „artyście wolno”. Tylko czy taki argument jest wystarczający gdy w przepastnych archiwach Lewisa Carrolla odnajdują się fotografie małych dziewczynek, w budzących kontrowersje pozach i odzieniach lub ich braku?

[gallery link=”file” ids=”2041,2038,2037"]

Seks w sztuce i polityce obecny jest od zawsze. W zależności od epoki ukrywany z mniejszym lub większym zaangażowaniem zainteresowanych stron. Muzy malarzy — kurtyzany, damy głów państwa — kabaretowe „aktorki”. Seks jako waluta, seks jako forma sztuki, seks jako element sesji fotograficznej… Nie chcę poddawać się tej myśli, jednak ilość plotek i ploteczek sprawia, że celowym wydaje się przebadanie na okoliczność stabilności emocjonalnej każdego, kto chce uczestniczyć w życiu świata fotografów i modelek. Ze względu na znacznie mniejsze zainteresowanie innymi rodzajami sztuki fotografia — iluzja prostego osiągnięcia perfekcji przy minimalnym nakładzie pracy i talentu — oblegana jest przez grono ludzi przypadkowych. Chowając nieśmiałość i kompleksy za aparatem łatwiej pozwolić sobie na przekraczanie granic sztuki i dobrego smaku. O ile granice fotograficznej etykiety i dobrego wychowania stosunkowo łatwo jest wyznaczyć o tyle cienka czerwona linia oddzielająca sztukę od nie-sztuki drga i meandruje w sposób zupełnie niewytłumaczalny.

[gallery link=”file” ids=”2035,2034,2033"]

David LaChapelle zestawiony z Richardem Avedonem, Elen Von Uwerth z Annie Leibovitz… Anioły i Demony? Samo zdefiniowanie „seksu w fotografii” jest zupełnie nierealne, bo coś co dla jednych jest erotyką innym wydaje się pornografią. Zasada tworzenia tak by nikt do niczego nie czuł się zmuszany przenosi się łatwo na świat odbiorców: nie chcesz — nie oglądaj, nie podoba cię się — nie potępiaj, nie rozumiesz — nie komentuj, nie akceptujesz — odwróć wzrok. Negując — neguj inteligentnie, samo istnienie nagości na fotografii nie jest powodem by ją potępiać, natomiast jej brak nie oznacza braku erotycznego lub seksualnego kontekstu.

[gallery link=”file” ids=”2031,2032,2030"]

Rozważania na temat seksulanych aspektów fotografowania wymagają freundowskiego zacięcia i sporej grupy badanych, jednak nie sądzę, by nawet solidna naukowe podejście do tematu dało wiarygodny wynik. Tak jak w przypadku budowania kadru w relacji fotograf-modelka kontekst bywa istotniejszy od samego efektu. Pewnym jest jedynie, iż talent bywa niekiedy najlepszym afrodyzjakiem, a sztuka w swojej nieprzewidzianej naturze pozwala na więcej niż skrywamy pod ciasno zawiązanym krawatem.

--

--