Color Symphony, czyli odrobina kolorowej frustracji

Anna Gwiazda
Gry i komiksy
Published in
4 min readNov 21, 2016

Color Symphony to gra wydana w 2014 roku, przez niezależne południowokoreańskie studio Remimory. Jest to klasyczna, dwuwymiarowa platformówka, której mechanika opiera się na możliwości zmiany koloru tła, przez co możemy wpływać na kształt otaczającego nas świata.

Fabuła gry, podobnie jak w wielu innych produkcjach tego typu, jest jedynie pretekstem dla czysto zręcznościowej rozgrywki. Właściwie poza krótkim, acz atrakcyjnym wizualnie intro i enigmatycznymi napisami, które pojawiają się co jakiś czas w trakcie gry, obecność jakiejkolwiek warstwy fabularnej nie jest zaznaczona. Według wprowadzonej na początku historii, bohater został zdradzony przez przyjaciela i obecnie znajduje się w „miejscu pozbawionym szczęścia” i chce odszukać „ostatnie promienie światła”. Ciężko mi osobiście odnaleźć większy związek między tym dramatycznym wstępem a dalszą grą. Usprawiedliwia on może lekko post apokaliptyczną dekorację i dziwne stwory, które mamy za przeciwników, ale wydaje mi się nieco nieprzystający do banalności tego, co dzieje się w samej grze.

Jak już wspomniałam, Color Symphony opiera się na prostym, acz ciekawym mechanizmie zmiany koloru tła. Można dzięki niej „wyłączać” przeciwników i przeszkody, ale również tworzyć przejścia konieczne do ukończenia poziomu. Chwilę zajęło mi przyzwyczajenie się do stosowania tej metody, ale trzeba przyznać, że ciekawie buduje się dzięki niej akcja gry. Trochę zawiodło mnie jednak, że mechanizm ten ogranicza się do zręcznościowego tricku — w opisie gry była mowa o „wykorzystaniu zdolności ludzkiego widzenia” i miałam nadzieję, że tan wątek będzie trochę bardziej poruszony. Pewnie ciekawe byłoby danie tej gry daltoniście — wtedy faktycznie zdolność widzenia miałaby wpływ na możliwości w grze (lub całkowicie by ją uniemożliwiała). Dla mnie nie miało to takiego znaczenia.

Nie jestem wytrawnym graczem, więc przejście kilku poziomów zajęło mi sporo czasu i wywołało niemało frustracji. Niestety, Color Symphony wydaje mi się grą, która wymaga naprawdę dużo cierpliwości i precyzji, a w dodatku nie zawsze współpracuje z graczem jak trzeba. Dużym minusem jest zwłaszcza szybkość reakcji — tak kluczowa przecież w grach typu zręcznościowego. Wiele razy zdarzyło mi się, że mimo mojego działania gra odczytywała je za wolno i to w kluczowych dla tego momentach, na przykład gdy przeciwnik był tuż przy mnie. Takie rzeczy nie są przyjemne, zwłaszcza w grze gdzie tak wiele zależy od refleksu. Zresztą w zasadzie całość rozgrywki opiera się na refleksie i wyczuciu — mało jest tu zagadek wymagających dłuższego, logicznego zastanowienia. Przyznam jednak, że były momenty, gdy trzeba było trochę pogłówkować, a przejście ich dawało sporo większą satysfakcję, niż kolejna próba doskoczenia do oddalonej platformy.

Zdecydowanym plusem gry jest jej szata graficzna, dla której, muszę przyznać, zdecydowałam się w nią zagrać. Utrzymane w stylistyce szkicu, ładne, dopracowane i klimatyczne dekoracje zdecydowanie wzmagają przyjemność z grania. Świat nie jest bardzo rozbudowany, wszystko rozgrywa się na gładkim tle, jest to jednak konieczne do czytelności mechanizmu zmiany kolorów. Faktem jest, że wiele elementów scenografii jest wyraźnie wykorzystywanych wielokrotnie i po pewnym czasie nie ma już wielu zaskoczeń. Jednak mimo pewnej monotonii, niezmiennie przyjemnie patrzy się na kolejne poziomy gry. Gorzej jest niestety ze ścieżką dźwiękową, zawierającą jeszcze mniejsze zróżnicowanie — krótki motyw gitarowy i krakanie wron szybko się nudzą.

Muszę szczerze przyznać, że nie przeszłam Color Symphony do końca. Myślę, że wynika to z mojej małej cierpliwości w zestawieniu z brakiem doświadczenia w tego typu rozgrywkach, co czyniło grę jeszcze bardziej wymagającą. Obejrzałam jednak gameplay, chcąc poznać zakończenie. Nie zrobię chyba nikomu wielkiej krzywdy, a może uchronię przed zawodem, jeśli zdradzę, że gra w zasadzie pozbawiona jest puenty. Jej zakończenie nie jest w moim odczuciu satysfakcjonujące, zwłaszcza wobec intrygującej historii, którą pokazano nam na początku. Kto wie, może odpowiedzią na to jest wydany w tym roku sequel, Color Symphony 2? Nie będzie mi raczej dane się o tym przekonać.

Mimo tych niezbyt pochlebnych słów, polecam Color Symphony wszystkim, którzy lubią porządne, niezbyt długie zręcznościówki. Gra ma pewne braki, ale jest dobrze zrobiona, wymagająca i, jak już wspomniałam, przyjemna wizualnie. Warto spróbować się z nią zmierzyć, choćby dla poznania ciekawej, nieoczywistej mechaniki. Ja nie wytrzymałam do końca, ale może kiedyś jeszcze do niej wrócę — choćby z powodu ambicji, żeby wreszcie przeskoczyć tego wilka na planszy gdzie utknęłam.

--

--