Rummikub — jak zmienić wujka w prawdziwego gracza

Agata Kwiatkowska
Gry i komiksy
Published in
3 min readNov 26, 2020

Jeśli mamy standardową, czteroosobową rodzinę, wąskie grono znajomych lub chcemy pojedynkować się wieczorem z sympatią, a przy tym nie mamy siły umysłowej i fizycznej do długiej i skomplikowanej bijatyki — ta gra jest idealna!

Sama gra została wynaleziona przez pewnego ojca w Izraelu, który chciał nauczyć swoje dzieci cyferek. Jest bardzo powszechna w Jerozolimie, gdzie odbyły się również mistrzostwa w 2018 roku. Jest to jedna z planszówek, do której z chęcią wracam i nie dlatego, że nie mam więcej niż czterech znajomych, z którymi mogę w cokolwiek grać. Jej zasady są proste i przyjemne, rozgrywka nie jest zbyt długa i można ją zabrać wszędzie. Niektórzy mogą ją kojarzyć z popularnym, karcianym Remikiem, w którego osobiście nie grałam, ale może to nam pomóc przy tłumaczeniu. Rummikub to gra, w trakcie której misterne plany knute przez długie minuty mogą legnąć w gruzach przez przesunięcie jednego kafelka. Nie jest to gra podczas której cokolwiek się mówi. Nie ma tu interakcji chyba, że ktoś właśnie ruszył ten jeden ważny kafelek, a my chcemy wyrazić jak bardzo jesteśmy z tego faktu poirytowani. Skupiamy się tu na własnych klockach i musimy dobrze kombinować jak rozkładać rzędy i składać je z powrotem tak, by wszystko pasowało. Ale jakie rzędy? Właśnie.

Stojaki z kafelkami wylosowanymi z worka.

Na początku dostajemy 14 klocków i ustawiamy je sobie tak, by inni nie widzieli jakie są i ile ich mamy później. Musimy się pozbyć wszystkich. Można wystawić tyle klocków ile nam pasuje (pasuje w znaczeniu do innych klocków, a nie własnego widzimisię — to nie takie proste!), ale żeby wyjść musimy postawić równowartość co najmniej 30 pkt. Klocki są prostokątne i każdy ma cyferkę od 1 do 13 w czterech kolorach. Są też dwa jokery — gęby, które można podłożyć pod każdy klocek w każdym kolorze.

Przykładowe ustawienia klocków.

Ustawiamy klocki w rzędach po 3 minimum. Od najniższej do najwyższej w różnych kombinacjach ale w tym samym kolorze (np. 7;8;9;10). Możemy też ustawić trzy takie same cyfry obok siebie ALE w różnych kolorach. Możemy dokładać do już istniejących rzędów, tworzyć nowe lub przekładać cyfry między rzędami by zrobić sobie miejsce na wyłożenie klocka, ale zawsze muszą być trzy bloki w linijce. Dwa klocki obok siebie to no-no, bo czują się samotne. Dlatego musimy dobrze kombinować. Kiedy nie mamy co wystawić — dobieramy klocek z pudełka, torby czy saszetki.

Twarz jokera, którą się pamięta do końca życia.

Szata graficzna Rummikuba jest prosta, bazuje na czterech kolorach z których uważam, że czerwony i pomarańczowy są dosyć podobne i wieczorami, przy złym świetle gra się trudniej. Nie ma tu planszy ani tokenów — tylko kafelki w neutralnym kolorze i to jest fantastyczne, bo nawet najbardziej zatwardziali przeciwnicy gier planszowych nie mają argumentów przeciw tej jednej. Nie jest ani skomplikowana, ani obszerna, ani bardzo mózgożerna. Można powiedzieć, że to jak rozwiązywanie krzyżówek. I tak jak przy krzyżówkach każdy będzie się tu dobrze bawił. Jeśli ktoś nie lubi długotrwałych olbrzymów, to ta mała pchełka strategiczna może nas do nich delikatnie zachęcić.

Jeśli lubimy dopasowywanie elementów, przestawianie już stworzonych kompletów i próbowania swoich możliwości kombinatorskich, to prócz Rummikuba można sięgnąć po Scrabble (można lubić bądź nienawidzieć), czy TrakkX, gdzie klocki ustawia się jak w krzyżówkach — połączone.

Gorąco polecam Rummikuba na rodzinne wypady z dziadkami, spokojne wieczory przy kolacji ze znajomymi i popołudnia z dziećmi. Chętnie zagra nawet wujek, który nazywa planszówki zabawą i będzie układał takie kombinacje z kafelków, że nikt nie będzie mógł się pozbierać. Zawsze tak jest. Wiem z własnego doświadczenia.

--

--