Superbrothers: Sword & Sworcery EP

Katarzyna Jasińska
Gry i komiksy
Published in
4 min readNov 26, 2016

Superbrothers: Sword & Sworcery EP, to czarująca przygodówka, która zyskała rozgłos przede wszystkim dzięki audiowizualnej oprawie. Twórcami są Superbrothers oraz Capybara Games, którzy wydali grę w 2011 roku na iPhona oraz iPada. Po dużym sukcesie i licznych nagrodach, obecnie jest również dostępna na komputerze (PC, Mac) oraz Androidzie.

Głównym bohaterem gry jest wojowniczka ze starożytnego ludu Scytów. Przemierzając górskie bezdroża epoki brązu, pragnie ona ukończyć swoje „fatalne zadanie”, którym jest odszukanie mitycznej księgi Megatome. Wierny pies, Dogfella, towarzyszy jej w poszukiwaniach i często wskazuje właściwą drogę.

Narrator nie marnuje czasu na wyjaśnienie nam szczegółowo historii. Gracz początkowo nawet nie jest pewien, co robi w tej krainie, czemu poszukuje księgi i kim dokładnie jest osoba, którą się porusza (odkrycie, że jest to postać płci żeńskiej może zająć trochę czasu). Nie przeszkadza to jednak
w czerpaniu przyjemności z gry. Aby ją ukończyć należy przejść wszystkie cztery „sesje”. W każdej z nich otrzymujemy różne zadania, choć przyświeca nam jeden główny cel: jest to pokonanie nieśmiertelnego, złego widma, które nasza bohaterka uwolniła nieświadomie w trakcie swojej podróży. Pozbyć się widma ze świata można zbierając trzy emitujące światłem artefakty w kształcie trójkątów oraz uwalniając dusze zaklęte w lesie.

Sword & Sworcery jest typową przygodówką point and click, nie należy
więc liczyć na wyjątkowo rozbudowane sceny walki. Wystarczy mały miecz
i kwadratowa tarcza, żeby pokonać wściekłego wilka o trzech świecących oczach. Mimo to, sama podróż po tym świecie i możliwość odkrycia wszystkich jego zakamarków w zupełności zadowala gracza.
Nie wszystkie zagadki są tak proste do rozwiązania, jakie się wydają. Czasem trzeba się długo nagłowić i klikać bezmyślnie w ekran, żeby
w końcu zrozumieć czego się od nas oczekuje. Nie pomaga nam też zbytnio drwal o imieniu Logfella, który w trudnych momentach siada na kamieniu, żeby odpocząć albo najzwyczajniej w świecie nas nie słucha. Podczas wykonywania zadań istotna staje się kolejność kliknięć, obrócenie sprzętu
(w przypadku używania iPhona lub iPada) i przede wszystkim dobry wzrok
i spostrzegawczość: niektóre elementy, potrzebne do ukończenia misji, są naprawdę drobne. To nas motywuje jednak do bliższego przyjrzenia się otoczeniu.

Strona audiowizualna, tak jak obiecują nam twórcy, rzeczywiście zachwyca. Już na samym początku uderza nas piękna, pikselowa grafika, dopracowana w najmniejszym calu. Cały świat jest ciekawie skonstruowany i rozbudo- wany, co sprawia, że bardzo chętnie eksploruje się coraz to nowe tereny. Barwy są stonowane, przyjemne. Pogoda i pory dnia się zmieniają, tak samo jak i fazy księżyca (które w pewnym momencie stają się istotne dla dalszej rozgrywki). Niewielka ilość postaci sprawia, że gracz może w spokoju
i samotności rozkoszować się naturą. Dominuje wrażenie pustki, oderwania od realnego świata. I to słowo nie zostało tu użyte przypadkowo — nasza bohaterka przemieszcza się bowiem pomiędzy dwiema strefami — światem rzeczywistym a światem snów. Wspaniałą, bajkową atmosferę podkreślają żywe odgłosy natury, ludzi i świetny soundtrack w wykonaniu Jima Guthrie’a. Dynamiczna, żywa muzyka, nadaje tempo rozgrywce i nie pozwala Ci się od niej oderwać. Twój bohater może zostać w pewnym momencie zaproszony na niezwykły koncert rockowy wykonany w lesie przez samego kompozytora (oczywiście pomijamy fakt, że coś takiego nie powinno mieć miejsca w tej konkretnej epoce).

Sword & Sworcery mnie pozytywnie zaskoczyła. Do zakupu skusiły mnie jedynie ładne krajobrazy, a otrzymałam znacznie więcej. Nieoczekiwanym plusem jest też humor. Zabawne komentarze narratora czy poboczne postaci, takie jak wojowniczy niedźwiedź czy drwal Logfella, umilają grę.
Z pewnością sięgnę po nią ponownie. Choć ma kilka drobnych wad
i miejscami potrafi się dłużyć, to oprawa graficzna i muzyczna sprawiają,
że zaczyna się tęsknić za tym bajkowym światem.

--

--