Beti Mądrakiewicz
Gry i komiksy
Published in
5 min readDec 2, 2015

--

Tengami

Zazwyczaj jest tak, że od gier spodziewamy się fajerwerków w postaci pięknie wygenerowanych obrazów 3D, zaskakującej fabuły i mrożącej w żyłach akcji. Lubimy dreszczyk emocji, który nie pozwala zasnąć, kiedy przed oczami przewijają się upiorne sceny z gameplaya, i budzimy się w środku nocy przekonani, że za chwilę coś zaatakuje. Bardzo rzadko zdarza się, że gra, pomimo braków powyższych czynników może w pełni zadowolić. Nigdy nie przypuszczałam natomiast, że usatysfakcjonuje mnie gra bazująca na dokładnych przeciwieństwach owych czynników, swoim tempem akcji i dynamiką sprawdzając się bardziej do roli bajki na dobranoc niż interaktywnego horroru. Aż do wczoraj.

Tyle bowiem zajęło mi przejście całej gry Tengami. Całe dwie godziny, uwzględniając, że pora była późna, ja mocno zmęczona, a ponad to zagadki logiczne moją najmocniejszą stroną raczej nie są. Zazwyczaj poprzestawałam na tych z wewnętrznej strony etykiet po napojach czy słodyczach. Jak się okazało, gra miała z nimi wiele wspólnego, począwszy od samej papierowej formy, a skończywszy na poziomie trudności adresowanym do grupy wiekowej 6 plus.

Tengami wypuściło na rynek wraz z początkiem 2015 roku niezależne studio Nyamyam. Pomimo zwodniczo azjatyckiego brzmienia nazwy studio jest brytyjskie, aczkolwiek przyznam, ze miło było trwać w błędnym przekonaniu, że dostajemy produkt, którego japońska konwencja ugruntowana jest w korzeniach genealogicznych jej twórców.

Fabuła gry jest niezwykle prosta i tak naprawdę dobrze to współgra z przyjemną dla oka grafiką. Akcja rozgrywa się w feudalnej Japonii, a raczej, na jej krajobrazach uwiecznionych na kartach księgi. Jest pierwszą rzeczą, która ukazuje się nam po uruchomieniu gry. Otwieranie kolejnych stron i przemieszczanie się przebiega w dość intuicyjny sposób. W momencie kiedy strona może być przewinięta, lub kiedy wymaga tego akcja, pojawia się podświetlony obszar, poprzez który możemy przewinąć stronę wraz z zawartym w niej krajobrazem. Z tego, i jeszcze drugiego powodu, o którym wspomnę później, posługiwanie się tabletem będzie znacznie przyjemniejsze niż klasyczna myszka.

Naszym celem jest skompletowanie kwiatów wiśni, aby ożywić drzewko- Sakurę. Ta roślina jest kojarzona z Samurajami i jednym z nich jest właśnie nasz bohater. Błahy cel gry doskonale odzwierciedla i współgra z jej ogólnymi założeniami i charakterem. Kolejne etapy to przyjemny spacer, o zastrzyku adrenaliny nie ma nawet co marzyc- poczułam jedynie jej ukucie zbliżając się do warczących wilków, okazało się jednak, że nadaremnie, groźne bestie tylko krążyły i swoim wyciem uniemożliwiały przejście mostka. Koniec końców wystarczyło je… uśpić, wykonując prostą zagadkę logiczną. W pewnym momencie odniosłam wrażenie, że najtrudniejszym zadaniem w całej grze jest właśnie powstrzymanie się przed drzemką- a może takie było zamierzenie twórców, w celu rozciągnięcia dość krótkiego gameplay’a? W takim razie niepotrzebnie, Samuraj porusza się z werwą emerytowanego zaparzacza herbaty, przez co zdaje się zaginać czasoprzestrzeń i strasznie ją wydłużać. Jedynie gdy wsiada do papierowej łódeczki, akcja minimalnie przyspiesza.

Jak już wspominałam, zagadki pod względem trudności nie stanowią wyzwania. Większość z nich da się przejść metodą prób i błędów i to rozwiązanie nasunęło mi się niestety automatycznie- ograniczona cierpliwość nie pozwoliła mi czekać aż mój bohater dojdzie do wskazanego przeze mnie punktu. Klikałam natarczywie licząc na to ze w końcu przyspieszy, przy okazji wypróbowując kombinacje mogące rozwiązać łamigłówkę. Gdy nawet o nie skutkowało, wystarczyło kliknąć na znak zapytania w lewym górnym roku aby pojawił się hint. Czasem zagadki są tak proste, że gracza może dopaść zwątpienie w sens ich odkrywania. Największym wyzwaniem była ostatnia zagadka i jej poświęciłam sporo czasu, wymagała bowiem dokładnego analizy środowiska gry, klikanie na oślep, akurat w tym wypadku, nie sprawdzało się. W trakcie późniejszego researchu dowiedziałam się, że zagadki logiczne w grze opierają się na mitach japońskich, więc może z tą wiedzą wydałyby się ciekawsze.

Tengami zapowiada się niezwykle oryginalnie dzięki grafice wzorowanej na japońskich malowidłach wykonywanych na ręcznie czerpanym papierze — washi. Szata graficzna jest bez wątpienia największym atutem gry. Stonowana kolorystyka, urocza japońska architektura i genialnie obmyślona strategia przemieszczania się pomiędzy ekranami. Papierowy świat pochłania i zachwyca, jest delikatny i mimo braku zwrotów akcji, krajobrazy urzekają na tyle spacer pomiędzy kolejnymi etapami gry nie jest zniechęcający i nudny. Konwencja papierowego świata 2D prowadzona jest konsekwentnie- jeśli łódka- to taka jak za szkolnych czasów, typowa dla sztuki origami. Odnośnie postaci — dwustronna, płaska przypominająca papierowe laleczki dla których wycinało się ubranka. W momencie zmiany kierunku, nasz Samuraj na chwilę nieomal znika zamieniając się w krawędź kartki.

Pomimo że gra jest krótka, przemierzamy tylko trzy światy z których musimy zdobyć kwiat wiśni, czas się dłuży. Być może winą za to należy obarczać powolnego Samuraja, a może cały klimat gry działa tak uspokajająco, że tracimy rachubę czasu. Pozwalamy naszym myślom płynąc wraz z papierową łódeczką, a powolna akcja układa nas do snu wraz z zamknięciem ostatniej strony.

Muzyka, którą skomponował David Wise, również wpasowuje się w japoński świat. Przynajmniej na początku, później byłam na tyle zajęta „zaklikiwaniem” zagadek logicznych i nadaremnym zmuszeniem Samuraja do szybszych ruchów, że jedyne co słyszałam to dźwięki kliknięcia myszki , za dalszy soundtrack odpowiadał, więc YouTube.

Pomimo że recenzja z pewnością nie zachęci większości osób, mi się dobrze grało. Nie lubię stresujących gier, takich które nie pozwalają nawet na chwilę dekoncentracji, straszydeł wyskakujących z zakamarków, frustracji spowodowanej ciągłym traceniem żyć. Być może gra słabo sprawdza się w swojej kategorii „gier przygodowych” decyzyjność jest tu bowiem zerowa, a akcja nawet nie stara się zaciekawić czy zaskoczyć, ale mi dała to czego oczekiwałam nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Włączyłam, przeszłam, zrelaksowałam się, odczułam ogromną satysfakcję z wykonanego zadania i poszłam spać, nieświadomie kontynuując spacer wśród egzotycznych krajobrazów.

W Tengami zagrałam z polecenia znacznie bardziej zorientowanej w grach koleżanki, zachęciło mnie, że gra jest „łatwa, przyjemna i ładna”. Ja wymagającym graczem nie jestem, a Ania miała rację.

--

--