Wirtualizacja i VMware
W ramach podcastu “Porozmawiajmy o IT” miałem okazję porozmawiać z Maciejem Leluszem o wirtualizacji i VMware.
Posłuchaj naszej rozmowy w wersji audio 🎧 👇
Cześć! Moim gościem jest założyciel i prezes Inleo, niezależnej technologicznej firmy konsultingowej zrzeszającej specjalistów IT. Aktualnie najwięcej uwagi poświęca zarządzaniu firmą, projektowaniu rozwiązań Cloud i Data Center, architekturze rozwiązań VMware oraz Storage, społecznościom, blogowaniu i podcastowaniu. Moim i Waszym gościem jest Maciej Lelusz.
Cześć, Maciej, bardzo miło mi gościć Cię w podcaście.
Cześć, witam Was wszystkich.
Dla praktyki i dla poznania nowego tematu słucham Twojego podcastu Inleocastu, ale też mam Cię na różnych social mediach, m.in. na LinkedInie. I wyskakujesz mi bardzo często z tematami związanymi właśnie z VMware, więc pomyślałem, że będziesz idealną osobą, żeby naszych słuchaczy wprowadzić w temat VMware.
Do tego za chwilę przejdziemy, ale taki standardowy otwierający punkt programu każdego mojego podcastu to jest pytanie do gościa, czy słuchasz podcastów, jeżeli tak, to może masz jakieś fajne, o których warto tutaj powiedzieć?
Słucham, oczywiście na ile życie pozwala, bo mam dwójkę dzieci, które są w wieku wybitnie zajmującym, więc raczej każdą wolną chwilę staram się spędzić z nimi, natomiast jak gdzieś jadę na dłuższe trasy, a mieszkam w Krakowie i często zdarza mi się jechać do Warszawy, to na takie 3 godzinki Joe Rogan Experience to jest idealny timing, bo on ma równo 3 godzinki, a jak się pociąg spóźni, to 3:30, więc tak, Joe Rogana lubię sobie posłuchać, bo i technicznie, i też sposób prowadzenia mi odpowiada. Relaksuje mnie ta tematyka, którą on tam porusza. Może nie koniecznie związana ze sztukami walki, ale wszystkie inne dookoła jak najbardziej.
Przyjemne z pożytecznym. Trochę rozrywki, trochę języka, trochę nowości. Jasne, fajna też rola podcastu, żeby uczyć i wprowadzać trochę rozrywki, i poszerzać horyzonty, super.
Jak mówimy w ogóle o VMware — za chwilę powiemy, czym ten ekosystem rozwiązań w ogóle jest — to taka druga rzecz, która idzie w parze, to jest w ogóle wirtualizacja. I myślę, że nie da się nie powiedzieć paru słów o wirtualizacji, zanim się do tego VMware nie przejdzie. I chciałbym Cię właśnie poprosić, żebyś powiedział tak w dużym skrócie, czym jest wirtualizacja, na jaki problem odpowiada, skąd pomysł, żeby coś takiego wprowadzić w IT.
Wszystkie historie zaczynają się w latach 60.
Nic lepszego już później nie wymyślono.
No tak, poza Woodstockiem to już się niewiele wesołych rzeczy wydarzyło, ale temat jest już trochę okrzepnięty, bo wirtualizacja jest z nami na rynku konsumpcyjnym już grubo ponad 20 lat, a te wcześniejsze echa wirtualizacji to są systemy, które nie były dostępne dla szarego obywatela tudzież dla firmy w miarę normalnych rozmiarów. Natomiast ok. 2000 roku to się stało dość popularne ze względu na to, że już procesory, a w zasadzie moc obliczeniowa w postaci procków i RAM-u stała się na tyle duża, że już było sens to dzielić. Chodziło mniej więcej o to, że kiedyś jeden serwer mógł posiadać wiele funkcji, ale był zainstalowany na jednym serwerze fizycznym. Wirtualizacja wprowadziła to, że ten serwer można było pociąć na plasterki i rozbić te funkcje, bo na jednym serwerze mieliśmy Linuxa i na nim 17 serwisów, więc rozbijaliśmy to na 17 maszyn wirtualnych, każdy z małym Linuxem.
Więc można było podzielić zasoby fizyczne na zasoby wirtualne. I dawało to przede wszystkim taką oszczędność, że ten serwer dało się dobrze dopakować. Czyli jak kupowałeś obrzydliwie drogi serwer za równowartość domu w południowo-wschodniej Francji, to mogłeś uruchomić na nim bezpiecznie nie jeden serwis czy projekt, tylko tyle, na ile starczyło 80% zasobów tego serwera.
I to była tak naprawdę ta bazowa potrzeba. Oczywiście później marketing, jak to marketing, dobudował do tego szereg innych rzeczy, ale to było głównym powodem. A później automatyzacja, bezpieczeństwo i marketingowe banjo i śpiewanie, która funkcja będzie jeszcze rozwijana i separowana.
Chodziło mniej więcej o to, że kiedyś jeden serwer mógł posiadać wiele funkcji, ale był zainstalowany na jednym serwerze fizycznym. Wirtualizacja wprowadziła to, że ten serwer można było pociąć na plasterki i rozbić te funkcje, bo na jednym serwerze mieliśmy Linuxa i na nim 17 serwisów, więc rozbijaliśmy to na 17 maszyn wirtualnych, każdy z małym Linuxem.
Właśnie, bo sporo się teraz mówi o tych innych rzeczach, mam wrażenie. Ta utylizacja zasobów nagle jak gdyby gdzieś stoi jako taka podstawa wirtualizacji, ale mimo wszystko, tak jak mówisz, marketing zrobił swoje i o bezpieczeństwie też się całkiem sporo mówi. Do tego jeszcze może za chwilkę przejdziemy, ale jak już mniej więcej wiemy, czym ta wirtualizacja jest, na jaki problem odpowiada, kiedy nam się pojawiła na horyzoncie, to teraz płynnie przejdźmy do VMware.
Bo z jednej strony VMware to firma. Jest to całkiem duży podmiot, który ma swoją siedzibę w Palo Alto, więc to zobowiązuje, można powiedzieć. Ale VMware to również jest cały ekosystem, zestaw wielu różnych produktów, więc powiedzmy może właśnie, co ta firma w ogóle oferuje.
Można by zacząć od tego, że zaczęło się od wirtualizacji, a to była idea, która była samonośna, tzn. jeżeli ktoś do Ciebie przychodzi, wie, że jesteś CEO albo CFO, i mówi Ci, że zamiast wydawać 500 000 zł na serwer, który uruchomi jeden projekt, będziesz mógł wydać 500 000 zł na serwer i uruchomić na nim 20 projektów, to nie trzeba długo sprzedawać.
Oczywiście tych firm oferujących wirtualizację sensu stricto i open source’owo i komercyjnie było więcej, bo też i Microsoft ze swoim Hyper-V, mamy KVM, Zensei przez chwilę, później już zaopensource’owany, więc tych projektów wirtualizacyjnych, które potrafiły wykonywać wirtualizację, jest dość dużo. Natomiast faktycznie wydaje się, że głównym motorem tej zmiany był VMware, tzn. on był najpopularniejszy. Najwięcej instalacji w nim powstało, do dzisiaj Install Base jest ogromny. Wiadomo, na dobrej bazie się nieźle buduje, więc tak jak mówisz, powstał na tym ekosystem. I dotknął on np. kwestii optymalizacji pojemności, to był np. vRealize Operations. Później powstały systemy automatyzacji, które potrafiły w sposób już automatyczny, np. z przygotowanego katalogu powoływać serwery webowe wirtualne, żeby już nie brać tego podbiurkowego informatyka i nim robić te serwery, to klikało się je na portalu.
I te systemy istnieją do dzisiaj. W niedawnym czasie zostały rozwinięte o konteneryzację. Bo to też temat, który zawsze idzie po wirtualizacji albo obok niej, więc też dość ciekawy, ale też i kwestia związana z Disaster Recovery, z kwestiami hybrydyzacji infrastruktury, tzn. budowania z chmur hybrydowych, przenoszenie swoich zasobów do chmury, przygotowywanie migracji do chmury. Tutaj VMware też oferuje swoje produkty.
Czasami są one realizowane w takiej dość karkołomnej strukturze, np. jak VMware w AWS, co wydaje się tańcem dwóch diabłów, bo z jednej strony AWS, a z drugiej strony VMware. Mniej lub bardziej jest to kolokacja w AWS-ie oparta na VMware. Pięknie opakowana, skalowalna jak sam AWS, więc to poszło w różne strony, dlatego że rynek tego wymagał.
Bo rynek się zmienił w stronę cloudową bardzo intensywnie, aczkolwiek do końca porzucił swoje wszystkie zasoby, które są utrzymywane w infrastrukturach serwerowni, choćby ze względu na to, że je wybudował. Przez najbliższych 15 lat będą się jeszcze amortyzować, więc myślę, że nie jest łatwo porzucić złotą komnatę, którą się zbudowało np. pod Warszawą w imię wydania podobnej ilości pieniędzy w najbliższe 3 lata w chmurze.
Jasne. Tak, jak mówisz, ten wachlarz produktów jest całkiem spory. One dotykają, powiedzmy, oprogramowania działającego na serwerze, ale też takich klienckich końcówek, i tego jest mnóstwo.
Tak, tutaj też wchodzą kwestie związane np. z security czy z jakimś Carbon Blackiem z EDR-ami, z VDI. VMware przez te lata (ok. 30 lat) zbudował naprawdę dość szeroki wachlarz tych produktów, adresujący w zasadzie od wirtualizacji, przez wirtualizację desktopów, przetwarzanie danych, kwestie związane z przebudową np. dużych wolumenów danych, no jest tego sporo, portfolio jest rozbudowane. I myślę, że w kontekście rynku Enterprise raczej można tam coś dla siebie znaleźć.
A jak to się stało, że w ogóle zainteresowałeś się tą technologią? Jak Twoje ścieżki zawodowe popchnęły Cię w kierunku specjalizacji w tym obszarze?
17 albo 18 lat temu pracowałem w takiej firmie, i to był absolutny burdel. Dziesiątki serwerów, setki jakichś złomów walających się po podłogach. Po prostu przez ileś lat ten zakład sobie budował to wszystko i to narastało, jedna warstwa na drugiej. I pojawiliśmy się ja i dwóch moich kolegów, jako taki młody narybek w tym zakładzie, i chcieliśmy posprzątać. Ale to sprzątanie było dość trudne, bo to była taka stajnia Augiasza, że łatwiej byłoby to po prostu podpalić.
Więc zaczęliśmy to wszystko migrować na wersję 3.5 VMware (teraz jest 8, więc już parę wersji temu). I z 80 serwerów zrobionych z desktopów, z pecetów , z laptopów postawiliśmy to na 6 czy na 4. I było fajnie tym zarządzać, backupować, wszystko było takie przyjemne. I wtedy się tym zainteresowałem, bo stwierdziłem, że jeżeli z takiego czegoś da się to wyprowadzić do formy, która jest nawet, rzekłbym, przyjemna w obyciu, to dlaczego nie? To znaczy, że jet to chyba raczej dobre rozwiązanie.
I od tego czasu mam mocno do czynienia z technologią VMware. Ale też siłą rzeczy on działa na hardware, więc ten hardware też był mi bardzo bliski, bo nie można uruchomić samej wirtualizacji, trzeba zbudować do niej sieć, SAN, Storage, backupy. I to wszystko jakby daje pewnego rodzaju wartość dla biznesu, ale tylko w całości. Sama wirtualizacja jest spoko, ale dopiero opakowana w te wszystkie technologie (czasami te już posiadane przez klienta, czasami nowe) daje tę wartość, którą wg. mnie biznes pożąda.
Właśnie, to jest na koniec dnia najważniejsze, prawda? Żeby to się jednak gdzieś tam biznesowo spinało, technologia technologią. I takie pytanie się tu pojawia: Czy podczas tych lat dojrzewania zawodowego nie znalazł się żaden konkurent, który by przykuł Twoją uwagę bardziej niż VMware? Nie pojawiło się na horyzoncie nic takiego?
Próbowałem różnych rzeczy, natomiast ergonomia użycia była tak wygodna… Oczywiście każda technologia ma swoje wady i niedoróby, więc tutaj też się oczywiście zdarzają, natomiast poza tym, że jest płatna rzecz — co zawsze było ogromną wadą dla wielu polskich klientów, jest to droga technologia — ja zawsze mówię o tym, że to est taki haracz, który trzeba zapłacić albo dla Vendora, który daje niezły sprzęt, software, cokolwiek, albo musisz mieć duży własny zespół, któremu też trzeba de facto płacić, żeby ogarnął np. open source’owe rozwiązania.
I szczerze Ci powiem, summa summarum podobnie to wychodzi. Kwestia tego, jak chcesz to rozegrać, tzn. jeżeli chcesz zbudować hub technologiczny pełen ludzi, którzy będą kontrybuować do open source i robić świetne, fenomenalne rzeczy technologiczne z tym, to też jest droga. Ale możesz również pójść w to, że masz np. firmę produkującą gwoździe i chcesz po prostu się skupić na produkcji gwoździ, a nie być firmą software’ową, to cóż Ci pozostaje, trzeba kupić sobie narzędzie, które po prostu się nie zacina.
I to mnie najbardziej w tym wszystkim zawsze pociągało, czyli to niezacinanie się tego narzędzia. Po prostu instalujesz i działa. Jeśli aktualizujesz, dbasz o to, żeby się nie zapchało, czyli robisz proste rekonfiguracje, to te rozwiązania chodzą przez lata. Dalej spotykamy rozwiązania w wersji 4 u klienta, nikt tego nie rusza, bo to działało, było zamknięte bez netu, stara zasada. Działa, to nie ruszać.
👉 Czytaj dalej na: https://porozmawiajmyoit.pl/poit-168-vmware/