Życie jest jak Tetris. Przestań grać w nie jak w szachy.

Wychowałem się na grze w szachy. Wyciągnąłem z tego wiele wartościowych wniosków dotyczących rywalizacji — a także wiele błędnych wniosków dotyczących życia.

Adam Łukasiak
Lifeform
8 min readJun 3, 2016

--

W szachy grałem nieprzerwanie już od siódmego roku życia — w szkole, w internecie, w rozgrywkach na poziomie krajowym. Nauczyły mnie cierpliwości, wytrwałości i krytycznego myślenia — cennych umiejętności pomagających w radzeniu sobie z trudnymi sytuacjami i życiowymi problemami.

Szachy przyzwyczaiły mnie do myślenia w kategoriach przyczyn i skutków. Przesuń swojego skoczka na to pole, a zablokujesz jego gońca. Zbij tego pionka, a osłabisz jego prawe skrzydło. Każdy właściwy ruch przybliżał mnie do mata. Każdy błędny ruch przybliżał mnie do porażki.

Szachy uświadomiły mi też istnienie „przeciwnej strony”. Czarne przeciwko białym, nasza szkoła przeciwko ich szkole. Każda partia była grą o sumie zerowej — jej stawką był pojedynczy punkt. Trzeba było go wydrzeć drugiemu graczowi lub, w przypadku pata, zadowolić się równym podziałem. Nie dało się wypracować niczego więcej.

Grą w szachy zajmowałem się na poważnie do piętnastego roku życia. Mniej więcej w tym wieku dostałem swój pierwszy telefon komórkowy. Mimo że jego użyteczność była znikoma, w moim nastoletnim życiu stanowił on ważny przejaw wolności osobistej. Dobrze pamiętam, jak wyglądał — niewielki telefon z klapką i kolorowym wyświetlaczem. Zabierałem go ze sobą wszędzie jako symbol mojej niezależności. Nie dało się na nim przeglądać internetu czy korzystać ze Snapchata. Dało się jednak zabijać nudę. Umożliwiała to jedyna zainstalowana na nim gra: Tetris. Uzależniłem się od niej.

Dla niektórych, Tetris jest synonimem frustracji. Jest monotonny. Nie da się tu wygrać. Przebieg gry w dużym stopniu zależy od szczęścia. I właśnie dlatego uważam go za najwierniejsze odzwierciedlenie prawdziwego życia. W porównaniu z Tetrisem, szachy to tylko głupia wojenna gierka.

Nie gram już w szachy, dałem sobie spokój z turniejami. A Tetris do dziś jest jedyną grą na moim telefonie. Trzymam go na pierwszej stronie listy aplikacji, aby codziennie przypominał mi, że życie jest jak Tetris, a nie jak szachy.

Udowodnię ci to przy pomocy czterech prostych punktów. Być może też traktujesz życie jak niewłaściwą grę.

1. W życiu twoim jedynym przeciwnikiem jesteś ty sam.

Wychowałem się szukając przeciwników. Ludzi, z którymi mógłbym walczyć. Ludzi, których mógłbym o coś obwinić. Ludzi, którym mógłbym udowodnić, że nie mają racji. Dostrzegałem wrogów nawet tam, gdzie ich nie było, bo znacznie łatwiej było ciągle z kimś walczyć. Traktowałem wszystko jak grę o sumie zerowej, nawet wtedy, gdy do zyskania było znacznie więcej niż wydarcie komuś pojedynczego punktu.

To mentalność, której nauczyła mnie gra w szachy. Zamiast pomagać, czyniła moje życie trudniejszym.

W Tetrisie twoim jedynym przeciwnikiem jest upływ czasu i niekończący się deszcz klocków. Skupiasz się na tym, co dzieje się wewnątrz ciebie — za cel stawiasz sobie prawidłowe manipulowanie losowym strumieniem elementów i ułożenie ich w pewnym porządku. Na końcu nie czeka na ciebie żaden boss. Nie istnieje nikt inny, kogo mógłbyś obwinić za swoje niepowodzenie.

W życiu cała rozgrywka toczy się wewnątrz ciebie. Nie ma tu złych, potężnych wrogów, których jedynym zadaniem byłoby uprzykrzać ci życie. Nie ma jednoznacznie właściwych lub niewłaściwych ruchów, które twój przeciwnik mógłby wykorzystać przeciwko tobie. Twój „wynik” może rosnąć w nieskończoność, o ile tylko jesteś w stanie narzucić sobie właściwe tempo. Może on wzrastać powoli lub bardzo szybko — wszystko zależy od tego, z jak dużym obciążeniem jesteś w stanie sobie poradzić. Co z kolei prowadzi do kolejnej kwestii…

2. W życiu nie robi się coraz trudniej — wszystko dzieje się po prostu coraz szybciej.

Niektóre gry, w tym szachy, w miarę rozwoju rozgrywki stają się coraz trudniejsze. Strategie stają się coraz bardziej skomplikowane, przeciwnicy coraz bardziej wymagający, a stawka coraz wyższa. Jeśli ciągle będziesz grać z tymi samymi przeciwnikami, ilość twoich punktów rankingowych nigdy nie wzrośnie.

Ale nie w Tetrisie. Rozgrywka zawsze pozostaje taka sama — od pierwszego klocka aż po moment, w którym zapełnisz cały ekran. Jedyną rzeczą, która ulega zmianie, jest prędkość rozgrywki.

Gdybyś grał w Tetrisa na najmniejszej możliwej prędkości, pojedyncza rozgrywka mogłaby się ciągnąć latami. Twoim jedynym wrogiem byłoby zmęczenie. W takiej sytuacji gra nie wymaga od ciebie zbyt intensywnego myślenia i daje ci sporo czasu na przesunięcie każdego klocka w odpowiednie miejsce.

W Tetrisie to my sami zmuszamy się, by dać z siebie jak najwięcej. Nie wystarcza nam układanie klocków w pojedynczych rzędach. Zamiast tego staramy się wypracować „Tetris” — jednoczesne wypełnienie czterech poziomych linii. Ta kombinacja jest tak ważna, że pojawia się w nazwie gry. Jaki jest sens gry w Tetrisa, jeśli nie dążymy przy tym do zbudowania tytułowego układu?

Przez wiele lat traktowałem życie jak szachy — jak serię coraz trudniejszych wyzwań. Wymyślałem sobie problemy tam, gdzie ich nie było, przyjmując mentalność ofiary. Jednak życie wcale nie staje się coraz trudniejsze. Z wiekiem mamy coraz więcej pieniędzy, coraz większą wiedzę. Stajemy się bardziej niezależni. Jeśli tego nie chcemy, wcale nie musimy stawiać przed sobą kolejnych wyzwań. A jednak często podejmujemy je w pogoni za spełnieniem.

W przeciwieństwie do „poziomu trudności” życia, jego tempo rośnie w miarę upływu czasu. Każdy kolejny dzień jest coraz mniejszym ułamkiem naszego życiorysu, dlatego wydaje się nam, że czas płynie coraz szybciej. Zakres naszych obowiązków stale się poszerza, aż w końcu czynności, które powinny przynosić nam radość, stają się dla nas przeszkodami lub pretekstem do rozproszenia swojej uwagi.

Jedynym sposobem na mistrzowskie opanowanie życia — tak jak w Tetrisie — jest nauczyć się grać z zachowaniem pełnej samokontroli, nawet przy najwyższej prędkości. Nie możesz pozwolić sobie nad utratę kontroli nad swoimi celami, bez względu na tempo, z jakim posuwasz się do przodu. Musisz kontrolować swój umysł, swoje zachowania i swój czas. Trzeba jeszcze dodać, że…

3. W życiu nie masz kontroli nad stanem planszy.

Jak już wspominałem, szachy opierają się na związkach przyczynowo-skutkowych. Dla każdego ułożenia figur na szachownicy istnieje jakiś „optymalny ruch”. Możesz zepchnąć przeciwnika do narożnika. Możesz nawet przeanalizować dwadzieścia kolejnych ruchów — o ile jesteś superkomputerem.

W szachach istnieje pewien zestaw zaleceń i skutecznych strategii. 1. e4 jest powszechnie uważane za mocne otwarcie dla białych, ale 1. h3 już nie. A wszystko dlatego, że rozgrywka szachowa jest zamkniętym systemem. Nie ma tu losowych ograniczeń, nie ma miejsca na coś takiego jak fart. Figury zawsze poruszają się w ten sam sposób. Pozycje początkowe zawsze są identyczne.

A w Tetrisie? Wiesz tylko jaki będzie kolejny klocek. Skupiasz się na chwili obecnej i próbujesz ułożyć klocki w najlepszy możliwy w danym momencie sposób. Dobrze wiesz, że nie da się przewidzieć rozwoju sytuacji, nawet na dwa klocki do przodu. Nie łudzisz się, że jesteś w stanie kontrolować przyszłość.

Znaczną część mojego życia spędziłem podchodząc do wszystkiego z mentalnością szachisty — próbując znaleźć najlepsze możliwe zagranie lub doprowadzić do zamierzonego wcześniej rezultatu. Byłem przyzwyczajony do dopatrywania się przyczynowości we wszystkim, co mnie otaczało. Próbowałem kontrolować każdy aspekt życia.

Ale życie nie jest prostym ciągiem przyczynowo-skutkowym. Zawsze istnieje jakiś rozkład prawdopodobnych zdarzeń. Czasem przytrafiają się nam rzeczy, których prawdopodobieństwo jest bliskie zeru. Nie istnieją bezpośrednie, przewidywalne reakcje, których moglibyśmy spodziewać się po każdej naszej akcji. Nasze życie jest otwartym systemem, w którym dowolna liczba nieprzewidywalnych zdarzeń może błyskawicznie odmienić nasze perspektywy. Nawet najważniejsze życiowe decyzje opierają się wszelkim kalkulacjom — właśnie dlatego tak wiele małżeństw kończy się rozwodem.

Próbując poprawić swoją sytuację, nie powinieneś próbować zgadnąć, jakie klocki pojawią się w następnej kolejności. Tak jak w Tetrisie, możesz skupić się na układaniu swoich klocków w najlepszy możliwy w danym momencie sposób, nie dążąc do zupełnej kontroli nad całym systemem rozgrywki. Naturalnie powinieneś stawiać przed sobą wyzwania — spróbuj ułożyć swojego życiowego Tetrisa — ale nie oczekuj, że dzięki temu życie będzie dla ciebie bardziej łaskawe. I pamiętaj…

4. W życiu nikt nie mówi ci, że wygrałeś.

Kiedy wygrywasz partię szachów, widzisz, jak twój przeciwnik z rezygnacją przewraca swojego króla. Widzisz tabelę z ostatecznym wynikiem turnieju. Czujesz satysfakcję ze zwycięstwa. Aż do momentu, w którym to uczucie nagle znika.

Dobrze pamiętam dzień, w którym rzuciłem szachy. Powodem nie była przegrana i towarzysząca jej frustracja. Tego dnia zwyciężyłem w turnieju, lecz po wygranej nie poczułem absolutnie niczego.

Wielowiekowe zasady gry w szachy mówią, że przegrać można tylko na dwa sposoby — poprzez mata lub rezygnację z dalszej gry. W dniu, w którym porzuciłem szachy, wymyśliłem jeszcze jeden sposób. Jeśli niczego się nie uczę, jeśli nie czerpię przyjemności z moich zmagań i zwycięstw — oznacza to, że już przegrałem.

Decyzja o skończeniu z szachami była trudna, wręcz przerażająca, ale na swój sposób przyniosła mi wyzwolenie. Dlaczego czułem się tak wolny, mimo że właśnie porzuciłem jedną z moich pierwszych miłości? Zakończenie mojej przygody z szachami było zaskakująco pozytywnym doświadczeniem z tego samego powodu, dla którego jej początek był tak ekscytujący — był to w stu procentach rezultat mojego własnego wyboru. Dzięki tej decyzji mój konfrontacyjny, przyczynowo-skutkowy sposób myślenia zaczął zanikać, odmieniając moje spojrzenie na świat.

Pustkę po szachach zaczął wówczas wypełniać Tetris. Gram w niego codziennie. Za każdym razem, gdy włączam Tetrisa, jestem w pełni świadomy, że moja rozgrywka zakończy się porażką. Jak długo uda mi się utrzymać w grze? Jak szybko będą spadały klocki? Jaki wynik uda mi się osiągnąć? Wszystkie te czynniki można podsumować po każdej rozgrywce. Uzupełniłem je o swój własny sposób na zwycięstwo — graj w Tetrisa każdego dnia.

Ustalając dla siebie cele rzadko idę na kompromisy. Świadomość, że potrafię podjąć osobiste wyzwanie, a potem codziennie nad nim pracować, przynosi mi ogromną satysfakcję. Za każdym razem, gdy osiągnę swój cel, wiem o tym tylko ja. Nikt inny.

Codzienna gra w Tetrisa pomaga mi budować wytrwałość, poprawiać koncentrację i ćwiczyć siłę woli. Dzięki temu lepiej radzę sobie w tych obszarach życia, w których nie istnieją z góry określone rozwiązania. Nie gram po to, by wygrać — gram po to, by grać.

Wszyscy powinniśmy grać w życie dla samej radości grania. Powinniśmy przestać dostrzegać wokół samych wrogów i dążyć do absolutnej kontroli.

Musimy zrozumieć, że to wszystko kwestia perspektywy. W Tetrisa można grać samemu — tak jak w szachy. Obie gry wymagają cierpliwości i wytrwałości. Do obu potrzebny jest otwarty umysł.

O tym, jak chcesz grać w życie, decydujesz ty, i tylko ty. Staraj się traktować je jak właściwą grę.

Autor: Tor Bair

(Spodobał ci się ten tekst? Wciśnij lub podziel się nim ze znajomymi. Możesz również obserwować mnie na Twitterze — Tor Bair — oraz odwiedzić moją stronę: www.torbair.com)

Spodobał ci się ten tekst? Na pewno docenią go też twoi znajomi. Udostępnij go i pomóż mu dotrzeć do szerszego grona osób.

Chcesz czytać więcej podobnych artykułów? Obserwuj Lifeform na Facebooku i Twitterze.

--

--