Kaweco Liliput Brass — recenzja
Recenzowany produkt otrzymałem bezpłatnie od Kaweco. Nie miało to wpływu na moją opinię.
Kaweco Liliput to najmniejsze pióro w kolekcji tej niemieckiej firmy. Mniejsze nawet od serii Sport, jest prawdziwie kieszonkowym piórem, które zmieści się wszędzie, nawet w kieszeni krótkich wakacyjnych spodni (najlepiej razem z notesem od Field Notes). Do tych piór nie ma klipsów, trzeba więc uważać gdy je gdzieś kładziemy, bo mojemu zdarza się potoczyć w kierunku krawędzi, a na pewno nie chcecie, żeby Wasze pióro uderzyło o podłogę.
Mój model przyjechał w wersji wykonanej z mosiądzu (stop miedzi i cynku, o złotawym kolorze), co było dla mnie sporym zaskoczeniem. To nowa wersja modelu Liliput i przyznaję, że niezwykle ciekawa, przez zastosowany materiał. Logo Kaweco jest bardzo delikatnie wytrawione w górnej części skuwki, będąc widocznym ale nie rażącym.
Pióro jest świetnie wyważone i bardzo dobrze leży w ręce podczas pisania. Ze względu jednak na swój rozmiar bezwzględnie wymaga nakręcenia skuwki na obsadkę, bo inaczej jest zbyt krótkie i nie nadaje się nawet do szybkiej notatki. To chyba jedyny jego minus, to odkręcanie i nakręcanie skuwki, szczególnie, gdy robimy notatki nieregularnie, co kłóci się nieco z “kieszonkowością”. Szczęśliwie to minimalny problem i może Kaweco zdecyduje się go rozwiązać w przyszłości (Liliput 2.0).
Nie ma dużego problemu z wysychaniem, co jest bardzo dobre, jeśli nie chce się Wam ciągle odkręcać i zakręcać skuwki. Idealnie nie jest, w końcu to jednak nie długopis i ma prawo potrzebować sekundy na “rozpisanie się”.
Ze względu na swój rozmiar, pióro przyjmuje tylko standardowe, krótkie naboje. I w dodatku muszą to być wąskie naboje, inaczej nie zmieszczą się w korpusie pióra (nie przejdą przez gwint). Niestety, naboje z Montblanc, z moimi ulubionymi kolorami atramentu, są za szerokie o dosłownie dwa milimetry. Trzeba się blisko zaprzyjaźnić ze strzykawką i kałamarzem.
Drugą nowością dla mnie była stalówka o rozmiarze B. Do tej pory używałem M lub F (japońskiego). Tu też przyjemne zaskoczenie — linia jest wyraźnie szersza, jednak stalówka nie pisze bardzo mokro i nawet na cieńszym papierze nie przemaka. Nie mogę powiedzieć, że to moja ulubiona grubość stalówki, pisze się jednak bardzo dobrze, choć zmusza mnie do stawiania nieco większych liter. W ten sposób moje pismo staje się bardziej czytelne, z drugiej strony zapełniam notesy szybciej. Co niekoniecznie jest takie złe…
A teraz moja pierwsza reakcja, gdy wziąłem to pióro do ręki i zacząłem pisać: “Liliput jest fantastyczny!” (mam to na piśmie!). To uczucie mi nie minęło i używam tego pióra praktycznie bez przerwy. Za pewne spróbuję z nim innego rozmiaru stalówki, może nawet złotej, żeby pasowała do koloru pióra. To świetne pióro dla tych, którzy są już przekonani do pisania piórem i chcieli by nosić pióro przy sobie przez cały czas. Dla początkujących Liliput może sprawiać problemy, ze względu na konieczność pisania z nakręconą skuwką i wyczuwalną wagę pióra.
Jak już zdecydujecie się na zakup, to dajcie znać producentowi gdzie o tym piórze przeczytaliście. Będę zobowiązany.