Zasady są niezbędne
Nawet w świecie Kickstartera trafiają się wpadki. Ostatnia, dość widoczna wizerunkowo, jest związana z projektem dotyczącym fundowania podręcznika mającego pomagać w poznawaniu nowych ludzi, a konkretnie kobiet. I nie byłoby nic w tym zdrożnego, gdyby nie to, że autor okazał się być zwolennikiem brutalnych i pozbawionych szacunku do innych metod.
Kickstarter opublikował przeprosiny, tłumacząc się ze swoich działań, jednakże (co też zostało ujęte w oświadczeniu) nie zablokował projektu i nie zamknął drogi do wydania tego “dzieła”.
Tutaj zaczyna się dyskusja. Wired podniosło temat w swoim artykule, zwracając uwagę na brak jasnych wytycznych w regulaminie Kickstarter, dotyczących tego, jakie treści i rodzaje projektów mogą być tam uruchamiane. A ponieważ ten serwis stara się jak najmniej ingerować w ogłaszane projekty, to kiepsko radzi sobie z takimi sytuacjami. Moim zdaniem, łączy się to właśnie z brakiem jasnych zasad, co wolno, a czego nie. Nie mówię, że to łatwe albo proste, jednak jeśli Kickstarter bierze 5% z finansowanego projektu dla siebie, to odpowiedzialność staje się większa, niż tylko zapewnienie działającej infrastruktury. Siadajcie więc panowie i panie, zacznijcie przepisywać swój regulamin. Im prędzej i bardziej zrozumiale, tym lepiej.
A jeśli się Kickstarterowi uda to zrobić, to niech przyjadą do nas i zabiorą się za przepisywanie naszego prawa. A może założyć taki projekt do sfinansowania?