maeg
ntte
Published in
2 min readOct 16, 2016

--

Incursion. Aktywność na którą wszyscy grający w The Division czekali. I jak to wyszło? Rozczarowująco. Oczywiście, że część z nas sama sobie wmówiła, że dostaniemy raid. A przecież nikt tego nam nie obiecał. A gdy zdaliśmy sobie sprawę że to jest coś innego, na wierzch wypłynęły prawdziwe słabości tego trybu.

W telegraficznym skrócie chodzi o to, żeby pokonać 15 fal wrogów i rozwalić opancerzony transporter. Trudność oparto na braku checkpointów czyli „wipe” oznacza powrót na początek. To nie jest złe, a nawet chwalę sobie takie podejście. Problem polega na czymś innym. Massive z Ubi oparli ten tryb na dwóch mechanikach, które nijak pasują do zapowiedzianego taktycznego aspektu The Division. Mowa o rashujacych i ignorujących zasłony shotguniarzach, oni stali się chyba ulubionym sposobem twórców na wkurzanie graczy. Druga rzecz to tak zwany Rain of Death (copyrigthy dla Reddita) czyli nieustający spam granatami. A jeśli dołożymy do tego że transporter ma własne pociski, to możecie sobie wyobrazić, że czasem pokryty jest naprawdę spory obszar i trudno z niego uciec.

Obie te kwestie spowodowały, że po trzech dniach próbowania różnych rozwiązań, zdecydowaliśmy się na to najbardziej oczywiste czyli schowanie się w dziurze, po środku. Nie wiem czy o to chodziło gdy tworzono Falcon Lost, mam nadzieje że nie. Ale po co się męczyć jak samym twórcom się nie chciało bardziej wysilić? Wprowadzenie dronów to wszystko na co było ich stać? Miałem nadzieję że ten tryb wymusi na nas więcej kombinowania, że ten aspekt taktyczny okaże się naprawdę istotny ale już misje fabularne na challenge’u są ciekawsze pod tym względem. Dziś pewnie wrócimy, nie będzie nas już gonić zegar, bo następnego dnia nie trzeba wstać o 5:30. Dlatego pewnie spokojnie dojdziemy do końca. Wczoraj zatrzymaliśmy się na 11 fali. Było blisko.

Inna sprawa, że sama lokacja rozczarowuje. Falcon Lost wygląda jakby wyjęto jeden etap raidu, jednego z pomniejszych bossów i szumnie zapowiedziano jako coś nowego. Bo, wracając do kwestii raidu, to szybkie przejście kanałami do hangaru, który stanowi arenę wydarzeń, właśnie tak wygląda. Za kilka tygodni, gdy wyjdzie nowy Incursion, lokację z tego będziemy znali już na pamięć. To tak jakby, biorąc za przykład King’s Falla, Bungie dało nam na początek Warpriesta i kazało miesiąc czekać na Golgorotha. Sam wygląd i plan lokacji to też nic specjalnego, ale hangar to hangar, sam w sobie kiepski wybór.

To rozczarowanie bierze się pewnie też z tego, że misje przyzwyczaiły nas do czegoś odwrotnego. Kilka etapów, każdy w inaczej wyglądający, wymagający czasem innego podejścia.

Mam nadzieje, że majowa aktualizacja przyniesie ciekawsze wyzwanie. Tego sobie i wam życzę.

Originally published at notimetoexplain.blox.pl.

--

--

maeg
ntte
Editor for

Żyje w domu pełnym książek, składam duże-małe roboty (Gundamy), uwielbiam filmy Studia Ghibli, czasem w coś zagram, dużo słucham