Spowiedź Agenta The Division - Toksyczny związek

maeg
ntte
Published in
4 min readOct 24, 2016

Aktualny status związku: w separacji

Już od ponad miesiąca ze sobą nie rozmawiamy. Ostatni raz? Chyba 15 września. To wtedy udostępniono kolejny drop dla posiadaczy Season Passa i prawdopodobnie wtedy się zalogowałem by go odebrać. Następnego już nie brałem, teraz gdy pisze te słowa także nie kwapię się by wyruszyć na ulice Nowego Jorku. Od czasu premiery bardzo wiele rzeczy w The Division poszło nie tak. Najlepszą częścią rozgrywki był moment w którym po raz pierwszy przechodziło się kampanie. Misje z głównego wątku były dopracowane, nigdy nie nudziły, może jedynie fabularnie gdzieś podrodze przestałem to wszystko ogarniać. Nie chciało mi się. Nie było w tej opowieści niczego co przykuło by mnie na dłużej. Lore tego świata praktycznie nie istnieje dla mnie. Pewnie, że jest, ale nie mam ochoty go zagłębiać. Nie jest tak, jak w Soulsach czy Destiny, że pochłaniam całość. Ale to drobiazg, w wielu innych grach także w te rejony nie zaglądam.

Ze znajomych grających w The Division od dnia premiery ostaliśmy się chyba jako ostatnia ekipa. Bardzo wiele osób kreowało hype na grę, którego sam nie odczuwałem. Oni skończyli praktycznie na samym początku. Nie zajrzeli do end game’u bo najzwyczajniej w świecie wtedy go nie było. Gdy już był, to albo nie wrócili bo zajęci byli hypowaniem innej gry, albo wrócili i odbili się od ściany grindu. My graliśmy dalej, kolejne poziomy w Dark Zone, kolejne poziomy trudności misji, dwa zaliczone Incursiony, aż w końcu przyszedł dodatek Underground. Najbardziej rozczarowujące doświadczenie w grze. Dodatek, który zabił w nas resztki entuzjazmu. To chyba największy paradoks tej gry. Każda kolejna zmiana, która powinna rozwijać grę i dawać nam nowe możliwości zabawy, robiła wszystko odwrotnie. Odpychała nas od The Division. W końcu na tyle skutecznie, że zaczęliśmy mocniej ogrywać kwietniowy update do Destiny i przygotowywać się na nadejście Rise of Iron.

Mimo tych wszystkich wad, oraz zapewnień, które już nie raz kierowałem do innych agentów przemierzających ze mną Nowy Jork, że nie wracam, zacząłem czytać ostatnio o zmianach, które wprowadzić ma najnowszy patch 1.4. Więc czytam o tym jak Massive ma zamiar przeobrazić grę i zastanawiam się ile z tego może pójść nie tak jak trzeba. Czytam i wciąż nie dostrzegam w nich zmian, które mogłyby z The Division wyciągnąć cały ten drzemiący w nim potencjał. Wiem, że Hamish zakrzyknął na streamie, że ma 20 stron patch notesów. A ja się pytam; co z tego sprawi, że znów będzie się grało z przyjemnością? Czy wszystkie te nerfy, buffy, time to kille sprawiają, że znów poczuje magię tego podupadającego świata?

Jak już pisałem to czytam te patch notesy i nie bardzo odnajduje w nich to co sobie wyśniłem. Nie wiem czy te wszystkie zmiany sprawią, że taki Underground nie będzie wciąż tym samym nudnym robieniem tego samego w kółko, w trochę losowej (ale ta losować zbyt duża też nie jest) scenerii. Bo co z tego, że na końcu ma czekać lepsza marchewka jeśli droga do niej jest nudna/mało satysfakcjonująca? Nie widzę w nich także zmiany podejścia do NPCów, Massive zajął się mechanika gry, a zupełnie odpuszcza sferę, która mogłaby tworzyć klimat gry po ukończeniu story. Czy Faye Lau mimo tylu miesięcy wciąż będzie poruszać się o kulach? Pojawił się nowy dodatek i naprawdę nic nie zmienił w świecie poza dodaniem nowego social huba? Czy naprawdę musimy uganiać się po podziemiach zamiast szukać Aarona Keenera? Albo zdobyć choć trochę nowych informacji o nim? Underground zamiast zmieniać świat wokół Base of Operation, stał się osobną lokacją w grze. Z jednym tylko wejściem, instancją na wykonanie misji. Jeśli macie w głowie mapę podstawki i sobie myślicie, że dodali do niej dodatkowy poziom, to grubo się rozczarujecie. Survival, kolejny dodatek, nie zapowiada się pod tym względem o wiele lepiej. Też ma być nowym trybem rozgrywki, więc o poszerzaniu świata możemy zapomnieć. Chyba o to mam największe pretensje do Massive i Ubisoftu. Mają grę z ogromnym potencjałem, z świetnie wykreowanym światem ale totalnie go marnują. Mam nadzieje, że po patchu 1.4 zaczną poważnie myśleć nad zmianami w tej kwestii.

Jutro, nie wiem o której, bardzo mi przykro, patch ma trafić do gry. Wybieram się sprawdzić, może nie we wtorek czy środę, ale bliżej weeekndu na pewno to zrobię. Inna sprawa, że ja, posiadacz season passa, wciąż czekam na moje eventy w grze. Chyba nie chcą mi powiedzieć, że dwie skrzynki z dropem miesięcznie to mój ewent? Bo bardzo się wkurzę, naprawdę bardzo. Tym bardziej, że przegapili już masę okazji, żeby zrobić coś ciekawego w grze. Teraz zbliża się Halloween, to też przegapią?

Wracając do tytułowego toksycznego związku z grą. Tak było właśnie przez killa tygodni. Graliśmy, wciąż mając złudną nadzieje, że tym razem odnaleźliśmy złoty środek. Że wiemy jak sprawić, że znów będziemy się dobrze bawić. Za każdym razem dostawaliśmy w łeb od gry. Każda nadzieja była tłumiona. A my wciąż w to brnęliśmy. Jak opętani. Dlatego też znów wrócimy. Z nadzieją, że będzie lepiej. Może tym razem się coś zmieni?

--

--

maeg
ntte
Editor for

Żyje w domu pełnym książek, składam duże-małe roboty (Gundamy), uwielbiam filmy Studia Ghibli, czasem w coś zagram, dużo słucham