Bartek Arobal Kociemba o projekcie pomnika „Wolność”

Fot. Barbara Kaniewska

Transgresja, czyli jak naprawdę być sobą

Pierwszą myślą jaka przyszła mi do głowy, kiedy zostałem zaproszony do udziału w tym projekcie, to obraz dwóch ojców z dzieckiem. Z perspektywy mojego doświadczenia ten obraz wzbudza najgłębszy lęk w konserwatywnej części społeczeństwa. Z tym lękiem właśnie należałoby się rozprawić [Dwóch gejów z dzieckiem- o! A co z matką? Na pewno ma to coś wspólnego z pedofilią! Pedofil- pederasta-pedał!]. W głowach nienawistnych ignorantów to przecież to samo — zagrożenie. Mój projekt pomnika jest natomiast refleksją nad pozytywnym scenariuszem przyszłości, w którym z lękami wygrywają humanizm, otwartość i empatia.

Taki pomnik obrazowałby także moje prywatne marzenie bycia ojcem; razem z moim ukochanym — ojcami. Moich marzeń spełniło się już wiele. A abstrahując od marzeń, wiem, że pomimo dyskryminacji mogę też cieszyć się wielopoziomowym uprzywilejowaniem, ponieważ urodziłem się w ciele nazywanym męskim. W białym ciele władców tego świata.

Dlatego gdy w moich rozmowach z inicjatorami akcji pojawiła się sugestia, aby pomnik przyszłości stworzyły postaci dwóch starszych kobiet, pierwszej zalegalizowanej w Polsce pary jednopłciowej pomyślałem: tak! Jednak wciąż towarzyszyły mi wątpliwości: czy można w ogóle mówić o marzeniu końca traum, tak zróżnicowanej społeczności, w ramach jednego symbolu? Czy ta jedna para może stać się symbolem dla wszystkich osób LGBT+? “Kochaj kogo chcesz” — tak mówią nasi sojusznicy, sprowadzając nasze prześladowanie tylko do aspektów relacji lub seksu. A co z resztą naszych tożsamości?

Co z różnorodnością naszych płci, sposobów ich manifestacji i definicji? Co z odwagą, by zadać sobie pytanie: co to właściwie znaczy być autentycznie sobą?

Pomnik przyszłości mówi o pięknie nieheteronormatywnej tożsamości. W moim projekcie dwie starsze osoby trzymają się za ręce w geście miłości. A może jest to gest przyjaźni, może troski, a może po prostu wsparcia? Celowo nie odpowiadam na to pytanie i celowo niedoprecyzowuję tożsamości przedstawionych przeze mnie osób. Punktem wyjścia do ich narysowania były prawdziwe, żyjące ciała moje i mojego męża. Rysując je zabrałem nas w podróż w czasie i w cielesnej formie. Głęboko wierzę, że na poziomie egzystencjalnym wszyscy podróżujemy w przestrzeni czasu i doświadczamy zmian w naszych cielesnych formach. Każda z tych podróży jest szczególna i unikalna, choć na najgłębszym, ludzkim, poziomie więcej nas łączy niż dzieli.

Z serc postaci wynurzają się falujące pływy, kolorowe wstęgi barw. Wychodzą w przestrzeń i na pewnym etapie formułują znajomy konglomerat sześciu barw: czerwieni, pomarańczu, żółci, zieleni, błękitu i fioletu. Tęczę LGBTQIA — postrach konserwatystów i religijnych ekstremistów. Tęcza ta nie jest flagą, tylko żywym bytem. Rozgałęzia się, fluktuuje, tańczy. U szczytu miga kolorami flagi osób trans: jasnym błękitem, różem i bielą, bo jako podróżnicy w czasie i cielesności wszyscy jesteśmy w pewien sposób trans-ludźmi. Tych, którzy podróżują więcej od nas samych, powinniśmy otaczać szczególną troską i szacunkiem. Dzięki temu może łatwiej będzie nam pamiętać o nietrwałości i zmienności naszych doświadczeń i form. Doceniać je i siebie nawzajem? Ileż życzliwości i serca mogłoby z takiego pamiętania wypłynąć?

Gotowość do kwestionowania norm i wyrażania siebie to podarunek jakimi możemy podzielić się z hetero częścią społeczeństwa. Nie musicie się bać, że każde z nas jest inne. Możecie przestać udawać, że mieścicie się w normie. Ona tak naprawdę nie istnieje, to tylko przebranie. Możecie sami odkryć jak to jest naprawdę być sobą.

--

--

Organizacje społeczne. To Działa.
#OdNasZależy „Polska 2060"

Jest nas 100 tysięcy. Zmieniamy życie milionów dzieci, młodzieży, dorosłych i seniorów na lepsze. Organizacje społeczne. To działa!