Wybory

To (nie) jest kolejny wpis o aborcji.

Marek Fronc
2 min readSep 25, 2016

--

Mam szczęście posiadania odpowiednich organów. Bardzo uzmysławiające jest to jak mogę dzięki temu o aborcji mówić – zabieg mnie ten przecież nie dotyczy.

Dlatego mówić o aborcji nie będę.

Nie jestem kobietą. Nie będę nigdy w ciąży – nawet jeśli padnę ofiarą gwałtu. Moja opinia o aborcji nie ma znaczenia – co więcej, nawet nie istnieje. Nie wiem co powiedziałbym partnerce gdyby byśmy byli postawieni przed takim dylematem, a ona zapytała o radę. Perspektywa wyboru między zdrowiem lub życiem ukochanej kobiety a dziecka to całkowita abstrakcja, science fiction – i oby jak najdłużej była dla wszystkich bardziej fiction niż science.

Zresztą, czas gdy aborcja przestaje być fikcją z ambony lub wiecu, a staje się rzeczywistą opcją to ten typ sytuacji gdy mózg potrafi pokazać człowiekowi środkowy palec i uzmysłowić mu gdzie ma jego moralność.

Dlatego jestem pro-choice. Dlatego, jak tysiące innych ludzi ubieram się dziś na czarno i idę protestować. Nie protestuję bowiem by udowodnić wszystkim, że tzw. skrobanka to jedyne moralne rozwiązanie. Robię to bo jest to dylemat, którego nie da się w pełni pojąć, dopóki nie doświadczy się go na własnej skórze.

Są ludzie przekonani o słuszności swojej racji, moralnej wyższości, przekonani, że na pewno zrobią tak jak mówią, że zrobią. Życie zweryfikuje ich idee, udowodni im, czy faktycznie są tak zdecydowani jak im się wydaje. Może tak – być może faktycznie potrafią wybrać dziecko nad matką/sobą lub matkę/siebie nad dzieckiem bez mrugnięcia okiem – jednak kaliber tego wyboru sprawia, że „może” jest czymś, przed czym nie uciekną, bo wątpliwości to rzecz ludzka. Rzecz, której nie usankcjonuje się prawnie, bo nie jest przestępstwem.

zdjęcie: born1945| flickr | cc by 2.0

--

--

Marek Fronc

lived in middle east, now I study it. I take pictures and learn arabic