Patrząc na 2018
Nie lubię takich lat jak rok 2018. Są one potrzebne, najważniejsze, ale pełne „nudnej” pracy organicznej. Jednocześnie — tak się cieszę, że ją wykonaliśmy, bo ten czas się kończy i na solidnych podwalinach można ze spokojem dokonywać rzeczy dużych i ważnych.
W 2018 r. Outriders dokonało rzeczy najważniejszej — przetrwało. Brzmi to mało seksownie, poniekąd słusznie, ale jak to bywa w naszej pracy — najważniejszy jest kontekst. Większość nowo powstających inicjatyw, niezależnie czy związanych z mediami czy nie, wpada w swój największy dołek w okolicy pierwszego roku. Kończy się wtedy faza entuzjazmu, nowe jest już „stare”, a bonus za bycie świeżym odchodzi. Bez entuzjazmu wychodzą błędy popełnione na początku, nieprzegadane, a do tego jeśli ktoś myśli, że później może być tylko lepiej — jest w błędzie. Musi przyjść „dołek”, który ja nazywam korektą i wejściem w fazę realizmu.
Dlatego już trzy miesiące po starcie zaczęliśmy planować nie kolejny miesiąc, a 12, by dobrze przebrnąć przez ten potencjalnie trudny moment. Dzięki temu zamiast dołka na nasze pierwsze urodziny do Polski przyjechali wybitni dziennikarze i reporterzy, by wziąć udział w pierwszej edycji Outriders Summit. Często do opisania tego, co robiliśmy w roku ubiegłym, używam analogii górskiej — nawet najambitniejsi wspinacze po drodze zakładają obozy i z nich wyruszają dalej.
My w obozie pierwszym — podzieliliśmy działalność organizacji na cztery nogi. Każda z nich ma inne cele, spójne z nadrzędną misją, ale także inny model biznesowy. Stworzyliśmy Radę Nadzorczą i Programową. Uruchomiliśmy Network i wyszliśmy w świat.
Serce czy rozum
Piszę o tym, gdyż nie lubię tej fazy. Jest taka okrutnie racjonalna. Serce rwie się w górę, ale doświadczenie mówi — poczekaj. 2017 r. był dla nas przyjemnym rokiem, mógł rozpuścić. Nic nam jednak po tych wszystkich nagrodach, gdyby nas parę miesięcy po ich otrzymaniu już nie było. Polski rynek pełen jest inicjatyw medialnych, po których zostało wspomnienie i nieaktywne konta społecznościowe. Jest też parę innych, które nie zabezpieczyły się dobrze, na przykład budując różne źródła przychodów i muszą się zamknąć, ze względu na zmieniającą się rzeczywistość polityczną. Albo takich, które są obecnie w poważnym kryzysie i nie wiadomo, czy do lata dotrwają. Przykre, a jednak prawdziwe.
Przykre jest też to, że gdyby chodziło tylko o robienie samego dobrego dziennikarstwa, to powinniśmy mieć kwitnący rynek medialny. A tak nie jest. Pomimo tego, że dobrych i bardzo dobrych dziennikarzy jest wielu. To brutalnie pokazuje, że odpowiedzi należy szukać nie w tworzeniu historii, ale wszędzie dookoła. Nasz kapitał początkowy był minimalny — do tego pozyskany od czytelników. Tym większą czuliśmy odpowiedzialność, że sama twórczość to jedno, ale, żeby zrealizować wszystkie plany zarówno te konkretne jak i nadrzędną obietnicę stworzenia silnego i dobrego medium, musimy zbudować mocną organizację.
Działamy w bardzo konkurencyjnej przestrzeni. Do tego, po odrzuceniu reklamy jako modelu biznesowego, właściwie w Polsce możemy liczyć tylko na Was albo na dużego mecenasa. To pierwsze zajmuje lata, a to drugie jest raczej dziełem przypadku. A jeśli nie, to i tak zależność od jednej osoby/instytucji jest bardzo niebezpieczna.
My dwukrotnie byliśmy blisko „końca” — w czerwcu i listopadzie, ale z każdego takiego momentu wychodziliśmy silniejsi. Część zainwestowanych środków w reportaże do nas nie wróciła. A nie stać nas na procesy, by je odzyskać. Musieliśmy zacząć całą pracę od początku. Ponosząc podwójne koszty. Dużo się mówi o niedoli dziennikarzy-freelancerów, ale daleki byłbym od idealizowania tej grupy zawodowej. Cały system wymaga korekty.
Dlatego w 2018 r. byliśmy na ponad 20 wydarzeniach medialnych i dziennikarskich na świecie. Do tego na trzech kontynentach. Słuchać, podpatrywać i budować partnerstwa. Mówić o sobie, planach i zbierać komentarze.
Fundamenty
Kluczowy moment dla organizacji to pewien obiad we włoskiej miejscowości, gdzie udaliśmy się całym zespołem na najważniejszy festiwal dziennikarski. Patrząc z excelowego punktu widzenia — kompletna ekstrawagancja. Jednak inwestowanie w zespół to proces konieczny, ale długofalowy. To tam zrozumieliśmy, że musimy przejść pewien proces, który odpowie nam na pytania: co dokładnie chcemy zrobić, o jaką zmianę zabiegamy i jak chcemy Was słuchać. Ta „zmiana” trwała do końca listopada. To wtedy wyszła nowa strona, nowa polityka redakcyjna. I kilka innych niezakomunikowanych Wam jeszcze rzeczy (choć dostępnych).
Ten proces to wynik małego komfortu, który udało nam się osiągnąć, realizując projekty w ramach Outriders Studio. Wtedy, kiedy udaje się pozyskać środki, trzeba zrobić jedno — wykorzystać je, by pozyskać trzy razy więcej. Żeby to się jednak udało, trzeba wiedzieć po co. Jeśli efektem kilkumiesięcznej pracy jest kilka zapisanych stron, może wydawać się to infantylne. Jednak — nigdy, wpadając w kryzys, nie moglibyśmy nad tym pracować. Nikt nie miałby głowy i energii, by myśleć o przyszłości, kiedy teraz się pali. Stąd też od dawna, gdy idzie dobrze, tworzymy trzy plany, gdyby miało tak nie iść.
Budowanie fundamentów konieczne jest do uzyskania trwałego efektu skali. Przykładem niech będzie obecny nabór dziennikarzy do stałej współpracy. Szukamy ich kilkunastu na całym świecie. Możemy to zrobić tylko dlatego, ponieważ wiemy, po co działamy, wiemy, co będziemy upubliczniać (treściowo i narzędziowo) Wam w 2019 r., jakie mamy zasady współpracy, wartości, politykę redakcyjną i cały proces pracy. Możemy ich wdrożyć i pracować. Do tej pory współpracowaliśmy z 4–5 depeszowcami, by się nauczyć i dopieścić cały proces.
Bazując na trzeźwej analizie rzeczywistości, pozyskiwanym doświadczeniu — tym pozytywnym jak i negatywnym — oraz naszej analizie potrzeb, przez cały rok tworzyliśmy Outriders, które opiekuje się outride.rs.
Prywatnie, bardzo się cieszę, bo ktoś mi kiedyś powiedział, że najlepsze plany niszczą proste emocje. A tych było mnóstwo w tym roku. Jako startup musieliśmy się otrzaskać, stanąć twarzą w twarz z tuzami dziennikarstwa na świecie i być przez nich zarzuconymi trudnymi pytaniami. Czasem zagryzać język, ale ten proces „przetrwania” jest tak kluczowy.
Po fazie fajerwerków (2017), pierwszego obozu (2018), czas na 2019. W górę.
;)