Serwisy społecznościowe z perspektywy nastolatka

Napisane przez prawdziwego nastolatka

Medium Polska
Lifeform
Published in
12 min readMar 19, 2015

--

Dość często czytam o technologii i widzę, że wielu ludzi próbuje analizować lub opisywać młodych użytkowników Internetu, szczególnie w kwestii korzystania z social media. Jak dotąd nie słyszałem w tej dyskusji żadnego nastoletniego głosu, dlatego chciałbym przedstawić moje skromne zdanie na ten temat.

Dla jasności, mam 19 lat i studiuję na University of Texas w Austin. Interesuję się rolą social media w naszym społeczeństwie i zachodzącymi w tej kwestii zmianami. Przedstawiam tutaj moje własne poglądy, wynikające nie tylko z obserwacji moich własnych zachowań, lecz także zachowań moich rówieśników.

W artykule nie będę korzystać z żadnych badań, danych czy źródeł, ponieważ uważam, że można je bez problemu znaleźć na każdym portalu technologicznym i poddać analizie. Moim celem jest przedstawienie punktu widzenia tej „wysoce pożądanej” grupy wiekowej, której sam jestem przedstawicielem. Nie jestem jednak żadnym ekspertem, więc być może pojawią się jakieś dane, które będą sprzeczne z niektórymi moimi argumentami, lecz ja po prostu opisuję to, co zaobserwowałem.

Wydaje mi się, że najlepszym sposobem na podejście do tego tematu będzie podzielenie artykułu na poszczególne serwisy społecznościowe i przedstawienie obserwacji/punktów widzenia, które udało mi się zebrać przez lata.

Facebook

W skrócie, wielu piszących o Facebooku trafiło w samo sedno. Facebook jest dla nas martwy. Wszyscy założyliśmy konto na Facebooku w szkole średniej, kiedy jeszcze był „cool”, a teraz jest postrzegany jak krępujący rodzinny obiad, od którego nie można odejść. Posiadanie konta na Facebooku może być czasem dziwne, a nawet denerwujące. Niemniej, nieposiadanie konta na Facebooku jest jeszcze dziwniejsze i bardziej denerwujące. Dziwne z powodu presji społecznej towarzyszącej pytaniu „Jak to nie masz Facebooka? Przecież każdy go ma” i wkurzające, bo będziesz musiał za każdym razem odpowiadać na nie każdemu, kto będzie chciał dodać cię do znajomych lub przejrzeć twój profil.

Z Facebooka korzystamy głównie dla funkcji grup. Mam wielu znajomych, którzy korzystają z Facebooka tylko po to, by móc sprawdzić swoje grupy, a potem szybko się wylogować. Pod tym względem Facebookowi trudno coś zarzucić — grupy nie mają takich samych skomplikowanych algorytmów jak tablica aktualności. Na grupie możemy łatwo przejrzeć nowe wiadomości, bo nie musimy przekopywać się przez posty i reklamy, które wcale nas nie interesują.

Bardzo popularny w mojej grupie wiekowej jest również Facebookowy czat, głównie dlatego, że pozwala na komunikację z ludźmi, których nie znamy na tyle dobrze, by poprosić ich o numer telefonu, ale wystarczająco, by wysłać im zaproszenie do znajomych.

Ponieważ każdy ma Facebooka, jest on często pierwszy miejscem, w którym ludzie będą próbowali znaleźć cię w internecie. Jeśli poznam cię na jakiejś imprezie, nie będę szukać cię na Twitterze czy Instagramie, by dowiedzieć się, kim jesteś. Zamiast tego, wielu wybiera Facebooka ze względu na jego prostotę i dobrą wyszukiwarkę wyświetlającą w wynikach wyszukiwania ludzi, których rzeczywiście możesz znać (w przeciwieństwie do Instagrama, gdzie wyszukiwarka pozostawia wiele do życzenia, mimo że w ostatniej aktualizacji została trochę ulepszona).

Instagram

Instagram jest w mojej grupie wiekowej najczęściej używanym serwisem społecznościowym. Zwróć uwagę na dobór słów — „najczęściej używanym serwisem społecznościowym”. Co oznacza, że choć większość ludzi ma konto na Facebooku, częściej udostępniamy zdjęcia na Instagramie. Zawsze fascynuje mnie, gdy koleżanka z 1500 znajomymi na Facebooku dostaje tam tylko 25 polubień pod swoim zdjęciem, a na Instagramie (gdzie ma 800 obserwujących) dostaje ich 253. Mam kilka hipotez, które mogłyby wyjaśniać taki stan rzeczy:

  • Nie boję się, że gdy polubię coś na Instagramie, ktoś zobaczy to na swojej tablicy i zrobi screenshota czy nawiąże do tego później w rozmowie. To samo dotyczy komentarzy.
  • Nikt nie zmusza mnie do obserwowania kogoś, kto obserwuje mnie na Instagramie, co oznacza, że mój feed zawiera tylko to, co chcę widzieć. Przez to korzystam z aplikacji, w której znajduję interesujące dla mnie treści, a nie z takiej, w której tylko okazjonalnie natknę się na coś, co mi się spodoba.
  • Treści na Instagramie są zazwyczaj wyższej jakości. Ludzie poświęcają czas na edytowanie swoich zdjęć za pomocą filtrów, korzystają z różnych ustawień jasności/kontrastu (jest to nawet jeden z kroków przed opublikowaniem zdjęcia) itp., bo chcą, by ich zdjęcia wyglądały jak najlepiej. Oznacza to, że treści na Instagramie są po prostu „lepsze”, przez co bardziej prawdopodobne jest, że na niego powrócimy.
  • Na Instagrama nie dotarło jeszcze starsze pokolenie (nie każdy go ma), dlatego dla młodszych odbiorców Instagram wciąż jest „cool”. Jego popularność jest jednak na tyle duża, że jeśli masz smartfona, to prawie na pewno masz Instagrama — jeśli nie po to, by robić zdjęcia, to chociaż po to, by tagować na nich ludzi.
  • Kolejna kwestia: tagowanie. Nie muszę ciągle sprawdzać Instagrama, by mieć pewność, że nie zostałem otagowany na kiepskich lub krępujących zdjęciach. A to dlatego, że nie pojawiają się na moim feedzie, dzięki czemu korzystanie z Instagrama wydaje się bardziej prywatne. Wyglądam dziwnie na zdjęciu, które opublikowałeś? Kogo to obchodzi — jeśli naprawdę źle się z tym czuję, mogę po prostu usunąć swój tag, bez obawy o to, że moi znajomi z innej grupy towarzyskiej (którzy nawet mnie nie obserwują) zobaczą je jako pierwsi. Wiem, że na Facebooku istnieje możliwość akceptowania każdego zdjęcia, na którym zostałeś otagowany, zanim jeszcze zostanie umieszczone na twoim profilu, ale wielu moich znajomych nie korzysta z tej opcji, albo w ogóle nie wie o jej istnieniu.
  • Ludzie na Instagramie nie postują 10 000 razy dziennie. Wielu z nich jest bardziej oszczędnych w kwestii publikowania zdjęć — niektórzy robią to raz dziennie, kilka razy w tygodniu itp. Przez to nie ma tu ciągłego napływu treści narzucanych mi za każdym razem, gdy otworzę aplikację i można po prostu szybko nadrobić zaległości.
  • Na Instagramie nie ma linków, więc nikt nie spamuje ciągle tymi samymi reklamami, okropnymi plotkami, czy artykułami z Buzzfeeda typu „28 pomysłowych rzeczy niezbędnych dla twojego psa, o których nigdy nie słyszałeś”.

To tylko kilka powodów, dla których wiele osób w moim wieku wybiera Instagrama częściej od Facebooka. Wszystko w tej aplikacji wydaje się mniej skomercjalizowane i bardziej skoncentrowane na treści, przez co młodzi ludzie chętniej z niej korzystają. Używanie Instagrama jest przyjemniejszym doświadczeniem, dlatego częściej lajkujemy posty czy wchodzimy z nimi w interakcje. Przez to jesteśmy bardziej zaangażowani, częściej korzystamy z aplikacji, i tak dalej.

Na Facebooku umieszczamy wszystkie zdjęcia, które zrobiliśmy — złe, dobre, itd. — a na Instagramie pojawi się tylko to jedno, które naprawdę podsumowuje wydarzenie, w którym braliśmy udział. Instagram jest bardziej wybiórczy, a ludzie przywiązują więcej uwagi do opisów, starając się, by były odpowiednie/zabawne. Na Facebooka wrzucamy po prostu wszystko, by ludzie mogli siebie otagować i pokazać swojej rodzinie, że jeszcze żyją.

Wiele młodszych ode mnie osób (10–16 lat), z którymi o tym rozmawiałem, nawet nie ma Facebooka — Instagram jest wszystkim, czego potrzebują.

Twitter

Szczerze, wielu z nas nie rozumie sensu Twittera. W każdej szkole jest jedna duża grupa, która korzysta z Twittera niemal fanatycznie i druga, która po prostu czyta i retweetuje posty, ale poza tym korzysta z niego sporadycznie. Niełatwo też znaleźć tam znajomych i wielu z nas korzysta z niego tylko po to, by narzekać na szkołę w środowisku, w którym nasi rodzice/rodzina (niekoniecznie pracodawcy) raczej tego nie zobaczą.

Twitter to miejsce, w którym ludzie obserwują i są obserwowani przez losowych obcych ludzi, a twój profil nie jest całkowicie anonimowy (to rozróżnienie przyda nam się później). Twoje tweety można łatwo znaleźć przez wyszukiwarkę, co niekoniecznie jest plusem, szczególnie jeśli chcesz być sobą i nie martwić się o to, że możesz mieć przez to problemy szukając pracy. Dlatego niektórzy korzystają z Twittera jak z Facebooka — piszą tam z założeniem, że któregoś dnia zobaczy to ich pracodawca.

Istnieją trzy główne grupy użytkowników Twittera: ci, którzy używają go do wyżalania się / wyrażania swoich emocji, ci, którzy używają go z założeniem, że przyszły pracodawca w końcu zobaczy, co mają do powiedzenia, oraz ci, którzy po prostu czytają tweety innych i czasami dają RT.

Snapchat

Snapchat szybko stał się najczęściej używanym serwisem społecznościowym, szczególnie od momentu pojawienia się funkcji My Story („Moja historia”). Jeżeli miałbym przedstawić, jak wygląda jedna impreza w różnych serwisach społecznościowych, to byłoby to coś takiego:

  • Na Snapchacie pokazujesz, jak przygotowujesz się na imprezę, dojeżdżasz, bawisz się, wracasz i budzisz się następnego poranka.
  • Na Facebooku udostępniasz jedno dobre, pozowane zdjęcie z twoimi znajomymi i kilka niepozowanych (zdecydowanie bez alkoholu).
  • Na Instagramie udostępniasz jedno najlepsze.

Snapchat jest miejscem, gdzie możemy naprawdę być sobą, zachowując naszą społeczną tożsamość. Bez stałej presji społecznej w postaci licznika obserwujących czy liczby znajomych na Facebooku, ludzie nie wylewają mi się z ekranu za każdym razem, gdy otworzę aplikację. Snapchat jest bardziej prywatną siecią znajomych — nie przeszkadza mi, że zobaczą mnie oni dobrze bawiącego się na imprezie.

Posty typu „ale nuuuuda” nie są akceptowane w żadnej sieci społecznościowej, poza właśnie Snapchatem (i chyba Twitterem). Nie ma tu żadnych polubień czy komentarzy, o które musiałbyś się martwić. Snapchat wywiera na użytkownikach o wiele mniejszą presję społeczną niż każda inna sieć społecznościowa. To właśnie dlatego jest tak uzależniający i wyzwalający. Jeśli moje zdjęcie na Instagramie czy post na Facebooku nie dostanie żadnych polubień w ciągu 15 minut, możesz być pewny, że je usunę. Snapchat jest pod tym względem zupełnie inny i skupia się bardziej na udostępnianiu historii twojego dnia, a nie jednego najważniejszego wydarzenia. Tu możesz być prawdziwym sobą.

Jedna mała uwaga na temat Snapchata — sam znam tylko kilka osób (w tym mnie), którzy wierzą, że Snapchat naprawdę usuwa twoje zdjęcia. Reszta sądzi, że Snapchat ma gdzieś tajną bazę danych ze wszystkimi twoimi zdjęciami. Ten spór zostawię na inną okazję, ale z pewnością mogę powiedzieć, że gdy „wyciekają” zdjęcia lub gdy bezpieczeństwo jakiejś aplikacji staje się kontrowersyjnym tematem, niezbyt się tym przejmujemy. Nie wysyłamy sobie zdjęć naszych kart kredytowych — wysyłamy selfie i zdjęcia, na których pokazujemy swoje pięć podbródków.

Tumblr

Pamiętasz, gdy opisując Twittera napisałem, że jest to „miejsce, w którym ludzie obserwują i są obserwowani przez losowych obcych ludzi, a twój profil nie jest całkowicie anonimowy”? Tumblr to miejsce, w którym ludzie obserwują i są obserwowani przez losowych ludzi, a ty jesteś całkowicie anonimowy. Tumblr jest jak tajne stowarzyszenie, do którego należy każdy, ale nie mówi o nim nikt. Tumblr to miejsce, w którym możesz naprawdę być sobą i otaczać się ludźmi o podobnych zainteresowaniach (wybierając kogo obserwujesz). To strefa „bez oceniania”, gdzie właśnie dzięki anonimowości możesz być kim tylko chcesz. Jeśli chodzi o ludzi, których znam osobiście, znam jedynie adresy URL blogów moich najbliższych przyjaciół i vice versa.

Co więcej, na Tumblrze można łatwo zmienić swój URL, w razie gdyby ktoś cię znalazł. Twój nick nie jest połączony z profilem, więc bez adresu URL trudno będzie cię ponownie znaleźć, tym bardziej dla typowego rodzica. Przez to ta strona może być miejscem, w którym ludzie mogą udostępniać swoje treści i wchodzić w interakcje z treściami innych. Interakcja odbywa się głównie poprzez reblogi, bo feed składa się tylko z tych rzeczy, które interesują użytkowników (więc bardziej prawdopodobne jest, że polubią jakiś post czy umieszczą go na swoim blogu). Nie powiedziałbym, że występuje tam dużo „interakcji” — przynajmniej w sensie, w jakim rozumiemy to w kontekście social media — ale można łatwo poznać innych ludzi o podobnych zainteresowaniach z całego świata. Właśnie przez to nastolatkowie chętnie zakładają konta na Tumblrze, nawet tylko po to, by poznać nowych ludzi.

Yik Yak

Yik Yak to raczej nowy zawodnik, a mimo to wiele osób, które znam ze studiów, ma go już na swoim telefonie. Aplikacja stała się tak uzależniająca przede wszystkim dlatego, że skupia się wyłącznie na treści twoich postów — nie ma tu obserwatorów, profilów, niczego. Wszystko, co śmieszne/stosowne pojawia się na górze, a reszta na dole — nieważne czy napisał to Kanye West czy chłopak, który nigdy nie odzywa się na zajęciach.

Na Twitterze często widzę reklamę Yik Yaka, która brzmi mniej więcej tak: „Wszyscy siedzą na nim przed zajęciami”. Mogę w 100% potwierdzić, że to prawda. Wszyscy siedzą na nim również na zajęciach, pisząc o tym, co właśnie robią. A także po zajęciach, by się dowiedzieć, co robi reszta studentów na kampusie.

Choć Yik Yak nie jest jeszcze tak popularny jak inne sieci społecznościowe, szybko stał się ich poważnym graczem, z którego ludzie naprawdę korzystają. Często widzę posty, w których ludzie kłócą się o to, czy Yik Yak jest tak samo anonimowy jak aplikacje takie jak Secret. Nie znam ani jednej osoby, która korzysta z Secret. Ludzie cały czas mówią o postach z Yaka czy wysyłają z niego screenshoty, ale nie słyszałem jeszcze o żadnym popularnym poście z Secret, który znalazłby się na ustach wszystkich.

Minusem Yik Yaka jest to, że gdy tylko są jakieś dni wolne od zajęć, jego popularność drastycznie spada. Yik Yak jest na tyle dobry, na ile dobry jest obszar w promieniu 10 mil od ciebie, więc jeśli znajdujesz się w okolicy, gdzie nie ma zbyt wielu użytkowników Yik Yaka, nie będziesz miał po co korzystać z tej aplikacji. Tego samego nie można powiedzieć o innych serwisach społecznościowych.

Medium

Wielu moich rówieśników szuka różnych platform, na których mogliby zacząć pisać bloga, by podzielić się nim ze swoimi znajomymi i rodziną. Gdy o tym mówią, automatyczne myślą o stworzeniu nowej strony na Wordpressie. Z jakiegoś powodu Wordpress postrzegany jest jako „poważny” serwis, na którym warto założyć swojego bloga. Ci, którzy mieli doświadczenie z Tumblrem stworzą na nim drugiego bloga, który nie będzie połączony z ich „prywatnym” blogiem na Tumblrze.

Od kiedy pokazałem moim rówieśnikom Medium, nie chcą słyszeć o żadnej innej platformie blogowej.

Funkcja poleceń to coś, co na Medium spisuje się naprawdę znakomicie. Czegoś takiego brakuje na Wordpressie (poza normalnymi przyciskami do udostępniania) i właśnie to sprawia, że Medium jest prawdziwą społecznością, a nie zbiorem kilku niezwiązanych ze sobą stron. Prosty system obserwowania odpowiada tym, którzy są na Medium nie tylko po to, by pisać swojego bloga, ale też po to, by czytać blogi innych. Medium kładzie duży nacisk na komentowanie obok tekstu (zamiast w długiej sekcji komentarzy pod tekstem).

Jedynym wyzwaniem dla Medium jest przyciągnięcie na niego młodych odbiorców. Jest już layout i odpowiednia treść, teraz potrzebne jest uznanie naszej grupy wiekowej. Wydaje mi się, że z biegiem czasu coraz więcej nastolatków zacznie odkrywać Medium, a wielu z moich znajomych zacznie tutaj blogować.

Inne serwisy

Korzystamy również z innych serwisów społecznościowych, ale nie ma powodu, by się tu o nich rozpisywać:

  • LinkedIn — Musimy go mieć, więc mamy. Wielu z nas zakłada tam konto dopiero na studiach (wcześniej i tak nie ma po co).
  • Pinterest — zdominowany głównie przez kobiety i tych, którzy szukają czegoś hipsterskiego/artystycznego. Niewiele ludzi o nim mówi.
  • Kik — czat, używany chyba głównie do rozmawiania z ludźmi z Twittera? Nie znam nikogo, kto by z niego korzystał. Jeśli słyszę o tej aplikacji, to zazwyczaj jest to tani podryw w stylu „Hej, masz Kika?”. Nie potrafię dobrze go opisać, ale to nie jest takie ważne.
  • WhatsApp—pobierasz ją, gdy jedziesz za granicę, korzystasz przez chwilę po powrocie, usuwasz i wracasz do iMessage czy Facebook Messengera. Mam znajomych, którzy korzystają z niej, by rozmawiać ze znajomymi zza granicy, ale mam wrażenie, że Messenger zaczyna przyćmiewać popularność WhatsApp. Jest to najważniejsza aplikacja dla studentów zagranicznych.
  • GroupMe—najpopularniejsza aplikacja do grupowych konwersacji na uniwersytecie. Każdy ją ma, każdy z niej korzysta i każdy twierdzi, że jest świetna. Wsparcie GIF-ów, możliwość „polubienia” wiadomości wysyłanych przez innych, nawet takie proste rzeczy jak możliwość zmiany swojego nicka dla różnych grupowych czatów to rzeczy, które czynią tę aplikację użyteczną i bardzo praktyczną. GroupMe działa również na każdym telefonie czy urządzeniu… jest dostępny na komputerach, iPhonie, Androidzie, a nawet poprzez SMS — dla tych, którzy nie mają smartfona.

Spodobał ci się ten tekst? Na pewno docenią go też twoi znajomi. Udostępnij go i pomóż mu dotrzeć do szerszego grona osób.

Chcesz czytać więcej podobnych artykułów? Obserwuj Lifeform na Facebooku i Twitterze.

--

--