Jak to jest lecieć w Suites Class z Singapore Airlines za $23 000

Najlepszy lot na świecie, z Singapuru do Nowego Jorku.

Medium Polska
10 min readJan 8, 2015

Oryginalnie opublikowano na dereklow.co

W 2008 r. Singapore Airlines zaprezentowało Suites Class, najbardziej luksusową klasę komercyjną na świecie.

Aparamenty są dostępne wyłącznie w Airbusie A380, a ich wyposażenie obejmuje nieco więcej niż zwykłe łóżko — Suites Class oferuje prywatne, zamykane kabiny z przesuwanymi drzwiami, w których możesz pławić się w luksusie. Ich wnętrze zostało zaprojektowane przez francuskiego projektanta luksusowych jachtów Jean-Jacques’a Coste’a, a fotele z miękkiej skóry zostały wykonane ręcznie przez włoskich mistrzów z firmy Poltrona Frau. Jednak Signapore Airlines zyskało największy rozgłos przez to, że jako pierwsze i jedyne komerycjne linie lotnicze oferują podwójne łóżko w przestworzach.

Jednak takie doświadczenie sporo kosztuje. Cena 23 000 dolarów singapurskich (lub 18 400 amerykańskich) za bilet w dwie strony jest poza zasięgiem większości ludzi.

Dawniej jedynym sposobem na taki lot było wzięcie kredytu w banku. I wtedy przypomniałem sobie, że większość mojego majątku stanowią punkty programu partnerskiego linii lotniczych, a nie gotówka.

Dlatego w sierpniu 2014 r., po zebraniu odpowiedniej ilości punktów…

Zarezerwowałem lot klasą apartamentową do Nowego Jorku!

To zdjęcia z mojej podróży.

Przybyłem na lotnisko Singapore Changi i wyruszyłem do stoiska Singapore Airlines na odprawę.

W kolejce do odprawy szybko zostałem przywitany przez obsługę.

„Dobry wieczór, w czym mogę Panu pomóc?”

Nagle mnie olśniło. Powiedziałem coś w stylu „NIE, NIE, PRZEPRASZAM” i żwawo odszedłem, wprawiając panią w zdumienie.

Prawie zapomniałem, że lotnisko Changi ma luksusową salę odpraw, specjalnie dla pasażerów pierwszej klasy oraz klasy apartamentowej.

W środku wygląda jak hotelowe lobby. Mają nawet boya hotelowego, który nosi twoje bagaże.

Niedługo później otrzymałem swój Złoty Bilet.

Bilet do apartamentów obejmuje również zaproszenie do Prywatnego Pokoju, o którym obsługa dumnie mówiła: „lepszy niż pierwsza klasa”.

Po przybyciu do sali podeszła do mnie pani z obsługi. „Czy odprowadzić Pana do Prywatnego Pokoju?”, zapytała.

Poszedłem za nią, mijając około 50–60 osób czekających w holu klasy biznesowej. Szła zauważalnie szybko, jakby bała się, że mogłaby mnie brzydzić obecność klasy pracującej. Zostałem przekazany do innego asystenta, który przeprowadził mnie przez odprawę dla pierwszej klasy i kilka automatycznie przesuwanych drzwi tylko po to, by przekazać mnie jeszcze innemu asystentowi.

W końcu, po przejściu dziesięciu kilometrów sekretnych korytarzy, będąc eskortowanym przez 3000 ludzi, dotarłem do Prywatnego Pokoju.

Obsługa przywitała mnie po imieniu gdy tylko przekroczyłem próg Prywatnego Pokoju. Zupełnie jakby już mnie znali.

Nie byłem głodny, ale słyszałem pochlebne opinie na temat ich restauracji. Usiadłem przy stole, zamówiłem kieliszek szampana i Satay z kurczaka i cielęciny.

…oraz pieczonego homara z serami Gruyère, Ementaler oraz Cheddar.

…jak również burgera z wołowiną klasy U.S. Prime, foie gras, rukolą i sadzonym jajem przepiórczym. A, i jeszcze smoothie z mango.

Kompletnie najedzony, zdałem sobie sprawę, że już pora na odprawę.

Dla pasażerów klasy apartamentowej przygotowano oddzielny rękaw lotniczy. Na końcu rękawa czekała na mnie stewardessa.

„Dobry wieczór, panie Low!”

Uświadomiłem sobie, że zwracaliby się do mnie dowolnym tytułem wskazanym w profilu Singapore Airlines KrisFlyer. Natychmiast pożałowałem, że nie wybrałem „Prezydent Low” albo „Książę Derek”.

Odprowadzono mnie do mojego apartamentu.

Wybrałem środkowy apartament, które może zostać połączony z sąsiednim w jeden z podwójnym łóżkiem.

„Czy życzy Pan sobie kieliszek Dom Pérignon?” Jedyną poprawną odpowiedzią na takie pytanie mogło być tylko: Tak.

„Czy życzy Pan sobie egzemplarz każdej gazety, jaką mamy dziś na pokładzie?”

Chwilę później wszyscy członkowie załogi przyszli osobiście mi się przedstawić. Wśród nich był Zaf, który był Chief Stewardem tego lotu.

Jak się okazało, występuje również na filmie instruktażowym tej linii.

Zaf powiedział mi, że w 12 apartamentach znajduje się dziś tylko 3 pasażerów i zażartował, że mógłbym mieć sypialnię, jadalnię i salon, jeślibym zechciał.

Zatem wybrałem swoją jadalnię.

Z Dom Pérignon i mrożonym Milo w ręce, przyszła pora na start.

Spędziłem ten czas sprawdzając co otrzymałem do podczas lotu. Na przykład, słuchawki Bose.

Zestaw kosmetyków od Salvatore Ferragamo, który zawierał butelkę wody kolońskiej.

Wszystko inne było od Givenchy: koce, poduszki, kapcie i piżama.

Gdy tylko osiągnęliśmy zamierzoną wysokość, zaoferowano mi następnego drinka.

Była już prawie pierwsza w nocy, a ja dopiero zaczynałem się oddawać temu całemu doświadczeniu, więc postanowiłem zamówić kawę, by się rozbudzić.

Nie znam się zbytnio na kawie, ale wiem, że Jamaican Blue Mountain jest jedną z tych droższych. Pól kilo ziaren Blue Montain kosztuje w Philz Coffee $120.

Zamówiłem Blue Mountain i otrzymałem komplement od Zafa: „Ma Pan świetny gust.”

Zaf wrócił z moją kawą i opowiedział mi o dostępnej u nich kawie i jak to Blue Mountain jest „zdecydowanie najlepsza”.

Niechlujnie wypiłem całą filiżankę kawy na raz, udając, że doceniam dokładnie wyważone cechy Blue Mountain.

Poprosiłem go, by polecił mi herbatę, a on szybko wrócił z filiżanką herbaty Paris-Singapore od TWG.

A potem przysiadł obok mnie, gdy próbowałem herbaty. Opowiedział mi o herbacianych liściach wysokiej jakości. Opowiedział mi o ręcznie szytych bawełnianych torebkach. Opowiedział mi o pachnących kwiatach wiśni i czerwonych owocach w herbacie. Gdzieś pomiędzy tym wszystkim mógł wspomnieć o historii handlu kawą i o Brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej, ale nie jestem pewien.

Powiedział, że pracuje w tych liniach lotniczych od 19 lat. W ciągu ostatnich dwóch czy trzech lat w klasie apartamentowej obsługiwał Leonardo DiCaprio i Morgana Freemana.

Pomyślałem, że skoro Zaf był w stanie polecić mi kawę i herbatę, zapytałem go: „Czy mógłby mi Pan polecić jakiś film?”

Wybrał Grand Budapest Hotel, fantastyczny film, który bardzo mi się spodobał. Potrafił wymienić aktorów z głowy i mówić o tym, jak świetnie występują w filmie.

„Niesamowite!” krzyknąłem. „Czy Pan jest jakimś krytykiem filmowym?”

„Ja po prostu bardzo lubię filmy”, odpowiedział skromnie.

„Zadzwonię po pana gdy będę potrzebował jakiegoś filmu!”

„Uch… dobrze!”, odpowiedział rozpromieniony.

Niedługo później zaczęto serwować kolację.

Będąc jeszcze najedzony po trzech przystawkach w sali odpraw, nie byłem zbytnio głodny, więc poprosiłem o pięciodaniową kolację.

Jako przystawkę wybrałem kawior Malossol z sałatką homarowo-koperkową. Po wyczyszczeniu talerza w trzech gryzach, poprosiłem o drugie danie.

Jako moją trzecią przystawkę wybrałem foie gras z sałatką koperkowo-pomarańczową, burakiem i mizuną.

Jako danie główne wybrałem zupę rybną z makaronem.

I waniliowe bavarois z coulisem z malin na deser.

Po kolacji postanowiłem spalić kalorie zwiedzając samolot. Zapytałem załogę czy mogliby mnie oprowadzić po A380, na co chętnie przystali.

Poszliśmy głównymi schodami do klasy biznesowej, przez cały górny pokład i z powrotem kręconymi schodami do klasy ekonomicznej. Zaf powiedział, że z przyjemnością zabrałby mnie do kabiny pilotów, ale w ostatnich latach firma przestała zezwalać na takie wycieczki ze względów bezpieczeństwa.

Gdy wróciłem do klasy apartamentowej, światła były przygaszone, wskazując, że pora na sen.

W klasie apartamentowej nie śpi się na rozłożonym siedzeniu. Zamiast tego odsuwasz się na bok, by stewardzi Singapore Airlines przekształcili twój apartament w sypialnię z pluszowym materacem na podwójnym łóżku. Jeśli sąsiedni apartament jest wolny, ścianka dzieląca może zostać złożona, by rozłożyć podwójne łóżko.

Zaf i stewardessa rozłożyli łóżko.

Nawet nie wiem jak to wyrazić słowami.

Chyba potrzebowałbym poety, żeby opisać jak wspaniale to wyglądało.

Wskoczyłem do łóżka piszcząc jak mała dziewczynka.

Spędziłem następną godzinę testując każdą możliwą pozycję.

Ktoś mógłby powiedzieć, że to najbardziej samotny lot na świecie. I do tych wszystkich, mówię to:

A gdy jesteś zajęty takimi głupimi rzeczami, możesz skorzystać z przycisku „Nie przeszkadzać”, dla większej prywatności.

W czasie całego lotu stewardzi zaglądają do ciebie prawie co 3 minuty, nie narzucając się i nie denerwując. Przechodzą energicznie obok ciebie, szybko rzucając okiem.

Odwiedziłem łazienkę, by przebrać się w piżamę.

To łazienka, czego oczekiwałeś?

Deska klozetowa jest wygodniejsza niż większość siedzeń w klasie ekonomicznej.

Niedługo później zasnąłem. Oczywiście nie na sedesie.

Gdy się obudziłem, spojrzałem na zegar i serce we mnie zamarło. Było trochę ponad 3 godziny do Frankfurtu. Spałem 6 godzin, albo $6000 z ceny całego lotu.

By się pocieszyć poprosiłem o czekoladę i zostałem sowicie wynagrodzony dwoma.

Wylądowaliśmy we Frankfurcie na dwugodzinny postój, podczas którego cała trójka z klasy apartamentowej została odprowadzona do Senator Lounge Lufthansy, gdzie mogliśmy skorzystać ze spa i wziąć gorący prysznic.

Gdy wróciłem do samolotu, na pokładzie była już nowa załoga obsługująca lot do Nowego Jorku.

Była 8 rano i postanowiłem zacząć dzień drinkiem Singapore Sling.

Na śniadanie skorzystałem z usługi „Book the Cook” Singapore Airlines.

Pozwala ci ona jeszcze przed lotem zamówić konkretny posiłek, który potem jest specjalnie dla ciebie przynoszony na pokład.

Zamówiłem homara Thermidor ze szparagami w sosie maślanym, wolno pieczonymi świeżymi pomidorami i ryżem z szafranem.

I deser, nie mogę sobie przypomnieć co to było.

Gdy przyszła pora na drzemkę nie chciałem męczyć załogi rozkładaniem podwójnego łóżka, więc zdecydowałem się na pojedyncze.

Pomiędzy dwoma środkowymi apartamentami można rozciągnąć ściankę.

Pojedyncze łóżko jest samo w sobie bardzo szerokie.

Prawie natychmiast po obudzeniu dostałem drugie danie, które zamówiłem przez „Book the Cook”.

Grillowana wołowina klasy U.S. Prime, przygotowana przez mistrza kuchni Alfreda Portale.

Gdy w końcu wylądowaliśmy w Nowym Jorku, nie chciałem opuścić samolotu.

Muszę stwierdzić, że po tym, jak zaserwowano mi Dom Pérignon w podwójnej sypialni na wysokości 11 kilometrów, nie mam pojęcia czy latanie może być jeszcze przyjemniejsze.

Lecz w końcu wysiadłem z samolotu, bo Nowy Jork nie jest taki zły.

Oryginalnie opublikowano na: dereklow.co

Derek jest inżynierem i przedsiębiorcą. Zbudował Berkeley Ridiculously Automated Dorm (BRAD), który odniósł sukces na YouTube, lecz wciąż ma mniej wyświetleń niż 10 Cutest Cat Moments. Pojawił się w TIME, Forbes, CNN, The Guardian i TechCrunch. Wie jak bardzo głupie jest pisanie o sobie w trzeciej osobie.

Obserwuj mnie na Facebooku.

Obserwuj Medium Polska na Facebooku i Twitterze.

--

--