Rzuciłem pracę w korporacji dla własnego startupu — jak ta decyzja zj**ała mi życie

Medium Polska
Lifeform
Published in
7 min readDec 9, 2014

--

W końcu przyszedł SMS:

„Jutro o 5:00 rano, lot numer AZ610 z Rzymu do Nowego Jorku”.

SMS przychodzący na mojego BlackBerry w niedzielne wieczory decydował zazwyczaj o moim celu podróży i kliencie na nadchodzący tydzień.

Pracowałem w jednej z trzech najlepszych firm zajmujących się doradztwem strategicznym.

Życie na walizkach. Życie doradcy, w którym tęsknisz za wszystkim i wszystkimi, poza arkuszami kalkulacyjnymi Excela. Ekstrawaganckie życie biznesmena, w którym starasz się być idealnym niewolnikiem, tak jak nauczono Cię w jednej z najlepszych szkół biznesu.

Po kilku godzinach snu spotykałem się z prywatnym kierowcą, który zabierał mnie na lotnisko Rzym-Fiumicino, bym mógł polecieć luksusową klasą biznesową do Nowego Jorku. Po przyjeździe meldowałem się w ekskluzywnym pięciogwiazdkowym hotelu, a zaraz potem ruszałem do biura mojego klienta.

Pensja? Też ekskluzywna. Moja firma szczyciła się miejscem wśród najlepiej płacących w branży.

Rodzice

Jednak w tym życiu doradcy coś było nie tak. Nie mogłem znieść tego g*wna ani chwili dłużej i pewnego dnia zadzwoniłem do moich rodziców:

„Tato, mamo, właśnie rzuciłem pracę. Chcę założyć swój własny startup”.

Moja mama prawie dostała zawału. To nie było coś, co chciałaby usłyszeć perfekcjonistyczna matka po tym, jak zachęcała mnie do ukończenia jednej z najlepszych szkół biznesu na świecie z najwyższymi ocenami.

Próbowałem ją uspokoić. Nic z tego.

„Mamo, nienawidzę tego. Ci wszyscy konsultanci tylko udają, że są szczęśliwi i łykają te swoje pigułki szczęścia. Śpię tylko 3–4 godziny dziennie. Te wszystkie obiecane mi świadczenia nie istnieją. A pamiętasz ten luksusowy pięciogwiazdkowy hotel? Pracuję prawie 20 godzin dziennie i nie mam czasu na korzystanie z luksusów. Wykwintne śniadanie? Na to też nie ma czasu. Wykwintny obiad, kolacja? To tylko kanapka jedzona przed arkuszami Excela.

A przy okazji, podczas lotów klasą biznesową non-stop gapię się w arkusze, zamiast cieszyć się kieliszkiem szampana. Ekskluzywna pensja? Nigdy nie mam czasu wydać z niej ani centa.

Nienawidzę mojego życia, mamo, to takie życie frajera. Nie widuję się nawet z moją dziewczyną. Nie potrafię już więcej udawać. Chcę założyć swój własny biznes.”

Moi rodzice przeszli na emeryturę po latach pracy na etacie na swoich bezpiecznych i nudnych stanowiskach rządowych.

Pochodzę z rodziny bez żadnej biznesowej przeszłości, więc wiedziałem, że trudno będzie wytłumaczyć im moją sytuację, ale nie spodziewałem się telefonu następnego poranka.

Dzwoniła moja mama:

„Nooooo, i jak tam firma? Rozwija się?”

Nieważne co bym powiedział, nie potrafiłem jej wytłumaczyć, że firma potrzebuje trochę więcej niż jeden dzień, żeby się rozwinąć.

Dziewczyna, przyjaciele i znajomi

Miałem szczęście mieć najbardziej wyrozumiałą dziewczynę na świecie. W końcu przyszedł czas, by o mojej decyzji dowiedzieli się również znajomi, zajęci wspinaniem się po złotych szczeblach kariery w luksusowym świecie wielkich korporacji.

Powiedziałem wszystkim, że właśnie rzuciłem pracę, by spełnić moje marzenie o własnym startupie. Niektórzy z nich stopniowo przestawali się ze mną spotykać. Pewnie myśleli, że jest ze mną źle, skoro rzuciłem już drugą „wymarzoną” pracę w tak krótkim czasie.

Reszta moich znajomych okazywała wsparcie, ale moje relacje z nimi i tak nie wyglądały najlepiej:

Niedługo potem uświadomiłem sobie, że zaczynam wycofywać się z życia towarzyskiego.

Za każdym razem, gdy spotykałem się z tymi znajomymi, nie miałem do przekazania zbyt wielu nowych wiadomości w odpowiedzi na ich powtarzające się pytania, takie jak: „Jak tam firma? Zostaniesz następnym Zuckerbergiem, nie?”, „Chłopie, jesteśmy z ciebie tacy dumni, na pewno dostaniesz dużą rundę inwestycji.”

Prowadzenie startupa to długa podróż, a ja nakładałem na siebie zbyt wielką presję, właśnie przez martwienie się tym, co myślą inni ludzie.

Z dnia na dzień byłem coraz bardziej samotny i załamany, bo unikałem jakichkolwiek spotkań towarzyskich. Mój startup nie rozwijał się tak szybko, jak to sobie wyobrażali, a ja miałem dość tłumaczenia ludziom, że potrzeba było lat, by startupy takie jak Facebook czy Twitter dotarły do miejsca, w którym są dziś.

Czułem się komfortowo jedynie w pobliżu moich znajomych-przedsiębiorców. To prawda, tylko przedsiębiorca potrafi zrozumieć przedsiębiorcę.

Kasa, kasa, kasa

Jakby presji społecznej i samotności było za mało, dopadł mnie największy z możliwych stresów: pieniądze kończyły mi się znacznie szybciej, niż przewidywałem.

W takiej sytuacji trudno być produktywnym i podejmować właściwe decyzje. Panikowałem i pracowałem w pośpiechu, by jak najszybciej odnieść sukces i zarobić pieniądze.

Pewnego dnia poprosiłem moją dziewczynę o parę centów, bo nie miałem pieniędzy na butelkę wody. Nie wiedziałem, że to dopiero początek tego trudnego życia pełnego wzlotów i upadków…

Dziś

Wystarczy tego dramatyzmu: od tego czasu upłynęły już ponad dwa lata. W tej chwili sączę mojito i piszę tego posta w pięknym ośrodku wypoczynkowym w Phuket w Tajlandii. Pewnie myślisz sobie: „Co za tandetny sposób na przechwalanie się swoim sukcesem”.

Nie myśl, że wciskam Ci kit. Nie, nie zostałem założycielem startupa, który przyniósł mi miliony.

Praca freelancera zapewnia mi stały dochód, dzięki któremu mogę podróżować po świecie i pracować wszędzie tam, gdzie mam dostęp do Wi-Fi.

Oto pięć pytań, które powinienem sobie zadać zanim rozpocząłem swoją bolesną przygodę. Pięć pytań, które powinien zadać sobie każdy przyszły przedsiębiorca, zanim podejmie pierwszy krok w stronę założenia swojej firmy:

1. Czy jesteś gotów na presję społeczną?

Jeśli masz przyjaciół i rodzinę, którzy nie prowadzą biznesu, nigdy nie zrozumieją, co próbujesz osiągnąć. Presja społeczna stanie się przez to jeszcze większa.

Tak bardzo przejmowałem się tym, co myślą o mnie inni ludzie — tak bardzo, że zniszczyło mi to życie.

Wymagałem od siebie za dużo i nakładałem na siebie jeszcze więcej pracy, żeby tylko móc jak najszybciej obwieścić swój sukces. Trwało to aż do dnia, w którym zdałem sobie sprawę, że wszyscy mają mnie gdzieś. Więc dlaczego miałbym się nimi przejmować?

Dla innych ludzi jesteś niczym więcej jak kilkoma sekundami uwagi, którą poświęcają statusowi na Facebooku. W 2014 roku, w naszym zatłoczonym i głośnym świecie, nikt nie ma czasu na innych.

Jeśli za bardzo przejmujesz się tym, co myślą inni, zmarnujesz swój czas próbując udowodnić im, że jednak coś potrafisz, zamiast skupić się na swoim startupie.

Żyj pełnią życia. Ja zacząłem dość późno.

2. Jesteś sam czy masz niezwykle wyrozumiałego partnera?

Gdy dorastamy, nasz partner staje się znacznie większą częścią naszego życia niż rodzina i znajomi. Miałem szczęście mieć wspaniałą dziewczynę, ale smutno było patrzeć jak moi koledzy-przedsiębiorcy rozstawali się ze swoimi partnerkami.

Zarządzanie własnym biznesem jest trudne — znacznie trudniejsze, niż sobie wyobrażasz. Twój umysł jest zryty przez tysiące rzeczy, które nieustannie dzieją się w środku. Żadna inna osoba, również Twoja dziewczyna, nie ma zielonego pojęcia co się tam dzieje.

Jeśli nie jesteś singlem, upewnij się, że Twój partner rozumie, że czasami można nie mieć ochoty nawet na pocałunek.

Tak, na zwykły francuski pocałunek.

3. Czy masz wystarczająco dużo pieniędzy, by przeżyć co najmniej rok?

Teraz pomnóż tę kwotę co najmniej przez trzy, bo Twoje oszczędności będą kurczyły się znacznie szybciej, niż to sobie wyobrażasz. Po drodze natkniesz się wiele ukrytych kosztów — wynagrodzenie dla księgowej, konsultacje prawne, zepsute iPhone’y, komputery itd.

Przygotuj się na mniejsze mieszkanie, mniejsze porcje jedzenia lub liczenie każdego centa — coś, co nigdy wcześniej nie było Twoim zmarwieniem.

Ostatnie miesiące przed wyczerpaniem się pieniędzy będą szczególnie trudne, a presja będzie rosła tak szybko, że nie będziesz w stanie spać spokojnie.

Sukces przyjdzie powoli, a pieniędzy będzie szybko ubywać. Bądź przezorny — planuj już od pierwszego dnia.

4. Czy jesteś gotów spać tylko kilka godzin dziennie?

Po ucieczce z korporacyjnego świata myślałem, że w końcu będę spełniał swoje marzenia pracując wtedy, kiedy mam na to ochotę— dopóki nie przeczytałem tego cytatu Lori Greiner:

„Przedsiębiorca jest gotowy pracować 80 godzin tygodniowo, żeby tylko uniknąć 40-godzinnego tygodnia pracy.”

Dzięki za zdjęcie; Ian — świetny fotograf. http://ianmurchison.com

Wszystko zaczęło się od krótkich przebudzeń w środku nocy. Początkowo było to spowodowane nadmierną ekscytacją moimi pomysłami, których miałem przecież tak wiele. Po prostu nie mogłem doczekać się poranka i dalszej pracy.

Potem przyszła faza, w której zacząłem przesadzać. Pracowałem za dużo, bo nigdy nie miałem dość pracy nad swoim pomysłem i zawsze chciałem robić jeszcze więcej. Lecz im dłużej pracowałem, tym później chodziłem spać, przez co coraz trudniej było mi zasnąć, a jakość mojego snu pogarszała się.

W efekcie w każdym tygodniu miałem dwa lub trzy dni, w których moja produktywność spadała prawie do zera.

Nie daj się nabrać zdjęciu z Instagrama, które wcześniej pokazałem. Nie daj się nabrać rozdmuchanym wiadomościom o założycielach startupów stających się milionerami.

Ich historie są tak naprawdę wypełnione wieloma dniami ciężkiej pracy, nieprzespanymi nocami, ciągłymi odrzuceniami i porażkami.

Droga do sukcesu jest długa. Bardzo długa. Często nawet za długa.

5. Jak definiujesz sukces?

Każdy z nas ma w życiu inne priorytety. Dla większości ludzi najważniejsze są pieniądze, dla innych zachowanie balansu pomiędzy pracą a życiem osobistym. W konsekwencji każdy z nich inaczej definiuje sukces.

To, jak trudna będzie Twoja biznesowa przygoda, zależy od Twojej definicji sukcesu. Jeśli pieniądze i publiczny sukces będą dla Ciebie najważniejsze, najprawdopodobniej przeżyjesz podczas swojej podróży wiele trudnych chwil.

Zapamiętaj te mądre słowa Hemingwaya:

„Dobrze jest znać cel swojej podróży; lecz najważniejsza jest właśnie podróż, nie cel.”

Przedsiębiorcy, którzy odnoszą sukces, to niekoniecznie ci, którzy zgarniają miliony podczas rund inwestycji. Nie zapominaj, takich jak oni jest jeden na milion.

Są też tysiące marzycieli, którzy starają się przyśpieszyć sukces swoich startupów lub żyć na wysokim poziomie, lecz nawet oni nie są w stanie dostać się na pierwszą stronę portali technologicznych.

Niezależnie od tego jak trudna będzie Twoja przygoda albo jak bardzo zje*ie Ci ona życie, ciesz się nią i podążaj za swoją pasją. Jak to perfekcyjnie ujął Tony Gaskin:

„Jeśli nie zbudujesz swojego marzenia, ktoś inny zatrudni Cię, abyś pomógł mu zbudować jego.”

Napisz do mnie na Facebooku: tutaj lub na Twitterze: @meseali

Możesz również dołączyć do mojej podróży: tutaj.

Spodobał ci się ten tekst? Na pewno docenią go też twoi znajomi. Udostępnij go i pomóż mu dotrzeć do szerszego grona osób.

Chcesz czytać więcej podobnych artykułów? Obserwuj Lifeform na Facebooku i Twitterze.

--

--