Czego nauczyły mnie przeprowadzki

Paulina Kania
Paulina.pmk
Published in
5 min readSep 21, 2016
Zdjęcie z Flickr

Każdy pewnie już słyszał o tej reformie edukacji, według której gimnazja zostaną zlikwidowane. Bardzo interesujące są dyskusje na ten temat na różnych portalach społecznościowych.

Z jednej strony mamy osoby, które uczyły się wg systemu ośmiu klas i twierdzą, że w końcu wróci porządek bo gimnazja to samo zło.

Z drugiej strony, z kolei, są osoby bliższe mojemu pokoleniu, które twierdzą, że gimnazja jednak były czymś dobrym i mimo wszystko wyrosło się na ludzi.

Argument, który najbardziej mnie zaciekawił, stojący za niekasowaniem gimnazjów, odnosił się do faktu, że gdy w podstawówce ktoś wyrobił sobie pewną opinię (czy to z innymi dziećmi, czy z nauczycielami) to już miał tą etykietę do samego końca. Fakt. 8 lat z tymi samymi osobami.

W moim życiu miałam większe zmiany niż szok zmiany podstawówki — gimnazjum — liceum.

Jeżeli nie chce Ci się czytać mojej hisorii, a interesują Cię wnioski to przewiń na koniec ;)

Pierwsza wielka zmiana w moim życiu

W wieku 8 lat przeprowadziłam się z mamą do Włoch. Było to tuż przed rozpoczęciem trzeciej klasy podstawówki.

Początek był strasznie ciężki. Nie znałam języka. Nie znałam nikogo. Jak to często bywa, inne dzieci wyśmiewały mnie przez to, ale z czasem zintegrowałam się z grupą i włoski zaczął być dla mnie prostszym językiem niż polski.

Miałam kilka super przyjaciół, z którymi lubiłam się uczyć popołudniami, jeździć na rowerze, czy grać w piłkę.

Druga wielka zmiana

Czas szkoły podstawowej wspominam bardzo miło, dlatego wielkim szokiem była dla mnie informacja gdy ukończyłam piątą klasę szkoły podstawowej (to ostatnia klasa we Włoszech): przeprowadzka do innego miasta.

W tamtych czasach nie było czegoś takiego jak Facebook, nie było czatów, jedynie telefony (i to nie każdy miał przecież komórki, w szczególności w podstawówce), więc wiadome było, że stracę część kontaktów. I tak również się stało, nawet z tymi super przyjaciółmi.

W gimnazjum bardzo szybko się odnalazłam, trafiłam do klasy gdzie był zlepek z dwóch różnych szkół podstawowych, więc nie było tak źle. Dużo osób nowych dla każdego.

Gimnazjum to już taki wiek, gdzie wydaje się, że te przyjaźnie będą trwać wiecznie. Czyż nie? :)

Liceum

W momencie gdy idziemy do liceum zaczynamy czuć się dorośle. Moje liceum było już w Rzymie, nie były to te małe miasteczka, gdzie dotychczas mieszkałam i chodziłam do szkoły. To otworzyło kolejną masę możliwości, kolejne nowe znajomości. Całe 5 lat razem.

W międzyczasie, wróciłam do kontaktu z kilkoma osobami z podstawówki (z którymi ten kontakt urwał się przez okres gimnazjum) oraz poznałam nowe osoby całkiem z innej paczki na drugim końcu miasta.

Spotykaliśmy się co tydzień, zawsze wychodziliśmy do kina czy po prostu na miasto. Było super, do czasu…

Kolejna wielka zmiana

Mieszkałam 20 minut od szkoły. Do czasu gdy przeprowadziliśmy się trochę dalej od Rzymu bo były lepsze warunki. Przez ostatnie dwa lata liceum wstawałam codziennie o 5:45 żeby wsiąść w autobus o 6:00. No nie do pomyślenia, jak można tyle jechać do szkoły!

Z czasem przyzwyczaiłam się do tego, ale większa zmiana, która nastąpiła po tej przeprowadzce to właśnie koniec wyjść do kina i na miasto z tymi osobami z drugiego końca Rzymu. To już była zbyt duża odległość, jeszcze nie mieliśmy prawa jazdy, więc wieczorem nie miałam za bardzo jak wrócić do domu. I kontakt urwał się.

W tym nowym miejscu z kolei odnalazłam kolejną paczkę znajomych. Też było super, dużo fajnych chwil, dużo fajnych wyjść. Spotykaliśmy się codziennie po pracy czy po szkole. Rewelacja!

Kraków

Na studia zdecydowałam się na powrót do Polski. Dużo słyszałam na temat studiowania we Włoszech od moich znajomych — t r a g e d i a. Nie dość, że uczęszczanie na zajęcia jest płatne, egzaminy są płatne, wszystko jest płatne, to nawet nie ma się gwarancji, że będzie się miało miejsce przy stoliku podczas zajęć lub termin egzaminu (bo akurat profesor idzie sobie na obiad). Strasznie mnie to zraziło.

Polska wydawała się być całkiem dobrą opcją (może poza faktem, że znowu musiałabym wrócić do posługiwania się językiem polskim na co dzień). W końcu wybór padł na Kraków — no i znowu cały proces od nowa.

Jestem tu już cztery lata. Bardzo dobrze poznałam miasto. Czuję się tu jak w domu. Mimo to, wiem, że to nie jest ostateczne miasto, w jakim już zostanę do końca moich dni.

Czego się nauczyłam podczas tych przeprowadzek?

1. Przyjaźń

Dzięki tym zmianom teraz dobrze wiem, kto tak na prawdę jest moim przyjacielem. Przyjaciel to nie osoba, z którą widujesz się codziennie lub godzinami rozmawiasz przez telefon; przyjaciel to nie osoba, która odzywa się tylko gdy czegoś potrzebuje; przyjaciel nie potrzebuje ciągłego “tagowania się i lajkowania się” na portalach społecznościowych.

Przyjaciel to taka osoba, z którą jest o czym rozmawiać nawet gdy słyszycie się raz do roku. Nie ma głupich tematów. Nie ma niezręcznej ciszy.

Każdy pędzi w swoim życiu i czasami nie ma czasu żeby pisać całymi dniami z różnymi ludźmi, lub żeby pogadać z kimś. Ale gdy już ten czas się znajdzie to jest całkiem przyjemnie.

Nie warto na siłę utrzymywać znajomości. Przyjaźń potrafi sama przetrwać, jeżeli jest ona tego warta.

2. Co nas nie zabije, to nas wzmocni!

Wracając do tematu, jakim zaczęłam post, jednym z argumentów za wprowadzeniem z powrotem systemu ośmiu klas był fakt, że w ten sposób dzieci pracują nad długotrwałymi relacjami, nad pewnością siebie itp. ponieważ są przez wiele lat w otoczeniu znanych ludzi.

Wydaje mi się, że w dzisiejszym świecie jednak bardzo ważne jest umieć dostosowywać się, być elastycznym. Czy to w pracy, czy w codziennym życiu. To jest sztuka, którą opanowałam niemal do perfekcji przez te wszystkie lata i zmiany, przez które przeszłam. Nie nauczymy się tego przebywając non stop w naszej strefie komfortu.

3. Świat jest piękny, bo jest różny

Przez te wszystkie lata poznałam naprawdę dużo świetnych ludzi. Każda z tych osób, przyczyniła się do tego kim się stałam.

Poza tym, mieszkając w wielu miejscach, miałam możliwość poznania dokładnie wielu z nich. Każde z nich przez jakich czas było dla mnie domem. Tego nikt mi nie zabierze.

Jeżeli spodobał Ci się mój wpis to kliknij na serduszko :) lub podziel się swoim zdaniem w komentarzach.

--

--