Ostatnio coraz częściej potrafię zauważyć pustkę w swoich codziennych rytuałach. Wiecie, utarty schemat każdego dnia. Szczególnie widoczne zaczęło to być w momencie, kiedy dostałem wymarzony urlop. Nie miałem na niego specjalnych planów — chciałem odpocząć od rutyny i zadań z którymi zmagam się każdego dnia.
6:00: Budzik
6:20: Po trzech “Drzemkach” podnosisz się z łóżka
6:30: Wstawiasz kawę, bierzesz prysznic
6:40: Życiodajny napój i przyjaciel diabła — papieros
Znikasz na kilka godzin… Potem kolacja, serial, sen — i powtórka z rozrywki.
Chciałbym zauważyć, że człowiek z czasem potrafi dostosować się do wszystkiego. A kiedy coś staje się codziennością, to każda inna odskocznia od normy wydaje się być co najmniej dziwna.
Miałem tyle ambitnych planów na swoje wakacje a skończyło się to pobudkami o 11 z ogromnym deficytem chęci podniesienia się z łózka, maratonami Netflix i generalnie paraliżem socjalnym. Po tych sześciu dniach, z przerażeniem w głowie wyobrażam sobie poniedziałkowe prasowanie koszuli oraz to nieuniknione tempo życia.
Jak zapewne zauważyliście spotkało mnie ponownie to samo — rutyna. Czy to brak motywacji, pomysłów na siebie? A może ten konsumpcyjny styl życia daje o sobie znać? Zawsze z podziwem patrzę na ludzi, którzy potrafią spełniać się w swoich dziedzinach. Ludzi, którzy potrafią połączyć życie społeczne z prywatnym w harmonii.
Ten wieczór skłonił mnie do przemyśleń, aby w przyszłości bardziej stawiać siebie w centrum. Każdy z nas walczy o swoje i tak, więc może lepiej zamiast myśleć o wszystkim wokoło — postarać się o uśmiech i zadowolenie z siebie?