Starowiślna 48 na Kazimierzu w Krakowie. Lewa górna strzałka — brama o wszelkich kolorach lakieru, prawa dolna strzałka — kiosk i studzienka.

Studzienka

O tym co się dzieje po zamknięciu rundy finansowania

Piotr Wilam
początki
Published in
6 min readFeb 23, 2021

--

Reality check

Zawsze to samo — przy negocjacjach wydaje się, że cały świat od nich zależy, że dogadanie się jest tym ostatecznym celem, i jak to się wydarzy, jak dojdzie do tego oczekiwanego momentu, gdy strony powiedzą tak, to nastąpi przekroczenie magicznego progu za którym będzie kraina szczęścia i wiecznie trwającego zadowolenia. Tymczasem tych kilka podpisów, potwierdzających porozumienie, oznacza dopiero początek. Początek okresu ogromnego wysiłku i zmęczenia.

Wróciłem do domu i zacząłem ponownie przeglądać plany. Tym razem to już nie teoretyczne podejście do problemu, tak jak kilka miesięcy temu: “jakby mogła wyglądać rzeczywistość, gdyby faktycznie udało się dogadać z Optimusem, co przecież jest bardzo mało prawdopodobne”. Teraz słyszę wewnętrzny głos mówiący wyraźnie i dobitnie: “to się dzieje naprawdę”. Jak przeprowadzić rozwój, który planujemy? Co jest ważne? Co jest najpilniejsze? Na czym powinna polegać praca moja i Tomka.

Realność wyzwań, ciężar odpowiedzialności, przerażenie ogromem pracy. Uczucie przypomina mi jak parę lat wcześniej, gdy pływałem regatowo, przyszedłem na trening do ośrodka LOK w Międzybrodziu Bialskim. Był piękny słoneczny dzień i bardzo mocny wiatr — wiała regularna piątka w skali Beauforta. Przygotowywanie żagli i takielunku, ubieranie się, kamizelka, gumka do okularów… A w piersi ciągły ucisk, ściśnięcie, fizyczne odczuwanie strachu. Potem ryzykowne wchodzenie na małą łódkę, jedno nierówne postawienie stopy może ją natychmiast przewrócić, nade mną żagle, raptem 10 metrów kwadratowych, wydają się ogromne, co najmniej dwa razy za duże na ten wiatr, łopoczą robiąc wielki huk, pode mną nogi jak z waty. Potem odbicie, pierwsze wybranie szotów, żagle zaczynają ciągnąć, wraz z partnerem zaczynamy balastować i następuje to przejście do innego świata, świata tu i teraz, w którym się działa, w którym fizycznie czuje się rzeczywistość łódki, którą wiatr niesie z wielką prędkością do przodu.

Teraz jest podobnie, nie wiadomo w co ręce włożyć, nie wiadomo od czego zacząć, ale nie panikuję: chwila spokoju, głęboki oddech i pierwsze zadanie: zrobić plan od czego zaczynamy.

Plan

Chłonę coraz więcej danych, robię szereg mentalnych symulacji i jedna myśl powraca — budowanie zespołu. Szykuje się kilkanaście rekrutacji w tym kilka na wysokie stanowiska. Po pierwsze w Pascalu i OPM-ie władza musi zostać przekazana nowym osobom. W internecie trzeba znaleźć CTO i intensywnie rozwijać zespół. Dodatkowo zastanawiamy się nad zatrudnieniem CFO.

Druga sprawa to oczywiście produkt. Trzeba na poważnie zanurkować w portal, wejść w każdy szczegół, analizować, uruchomić intuicję, kombinować, tak by zobaczyć do czego zmierzamy, zobaczyć jak produkt ma wyglądać w przyszłości. A potem, oczywiście, zacząć systematycznie i intensywnie rozwijać kolejne wersje prowadzące do celu.

Dopiero teraz odbywamy z Tomkiem poważną rozmowę kto co będzie robił. Nikt nie chce zajmować się sprzedażą, obaj chcemy zajmować się produktem. Aż w końcu pada argument Tomka — ty już się wyszalałeś z cyfrowymi produktami w OPM-ie, teraz powinna być moja kolej. To pasuje do ogólnych założeń, ja jestem prezesem I patrzę na całość firmy, Tomek jest wiceprezesem i głównie zajmuje się portalem.

Wstępna lista zadań powoli się rysuje: samodzielność Pascala i OPM, rozwój produktu, rekrutacje, infrastruktura finansowa. Na koniec widzimy, że musimy wynająć nowe biuro i że to nie będzie proste zadanie szybko znaleźć takie miejsce, które nam odpowiada.

Mamy ogólne plany na trzy lata i listę zadań na kilka tygodni. Bierzemy się do pracy. Mieszkamy ciągle w Bielsku, dojeżdżamy kilka razy w tygodniu do Krakowa.

Ania

Myślę o rekrutacjach. Doświadczenia Pascala nie do końca są adekwatne — zespół kilkudziesięciu osób powstawał przez szereg lat. Doświadczenia OPM już bardziej — budowa kilkunastoosobowego zespołu w kilka miesięcy. Pamiętam szereg udanych i nieudanych działań i zastanawiam się jak to zorganizować. Przecież plany mamy takie, że zanosi się na to, że większość czasu to będą rozmowy z osobami mającymi u nas pracować… Krążę wokół tego tematu i w końcu przychodzi myśl: najpierw musimy zrekrutować osobę od rekrutacji! To było odkrywcze stwierdzenie — wcześniej nie widziałem firmy tej wielkości ze stanowiskiem szefa HR.

Parę tygodni później, Katarzyna z agencji rekrutacyjnej podsyła nam listę kilku kandydatek. Następuje sytuacja będąca jakimś matriksem na opak, taką sytuacyjną wstęgą Moebiusa. Ja z Tomkiem, amatorzy w temacie rekrutacji, spotykamy się na decydujące rozmowy z kilkoma kandydatkami, będącymi profesjonalistkami w rekrutacjach, psychologii i budowaniu zespołu i zadajemy pytania, które na co dzień pewnie one zadają.

Mamy spotkanie rekrutacyjne z Anią, zadaję jedno z ostatnich pytań i pamiętam odpowiedź, Ania mówi, że można zastosować test windy. Nic nie rozumiem, ale podoba mi się, że Ania kombinuje, wymyśla i jest zaangażowana. Decydujemy się na pracę z Anią. Jak następne lata pokazały, to była bardzo dobra rekrutacja!

Apendiksem do tej opowieści jest fakt, że Katarzyna o której wspomniałem wyżej, która pomogła nam zrekrutować Anię trafiła do Onetu parę miesięcy później. Ania zaczęła rozbudowywać zespół i Katarzyna trafiła do zespołu Ani. Cóż może budowanie zespołów, to są praktyczne ćwiczenia z Alicji w krainie czarów i ciągłe zmiany miejsc w poszukiwaniu relacji, które dają najlepsze wykorzystanie potencjału i doświadczenia…

Spotkań rekrutacyjnych jest dużo, spotkań z zespołem OptimusNet także, coraz więcej pytań: “Co z tym zrobić? Co sądzisz w tej czy tamtej sprawie?” Zmęczenie jest coraz większe, ale kolejne punkty na liście są szczęśliwie zamykane.

Stach i Mariusz

Oprócz Internetu jest OPM i Pascal i one potrzebują nowych liderów. Z OPM poszło sprawnie, bo w zespole była odpowiednia osoba. Mariusz, wcześniej dyrektor sprzedaży, został dyrektorem generalnym. Z Pascalem sprawa jest poważniejsza. Po moim przejściu do OPM dwa lata wcześniej, całość wiedzy biznesowej była skupiona u Tomka. Był dział redakcji, dział sprzedaży i Tomek.

Lista warunków jakie stawialiśmy kandydatom na dyrektora generalnego Pascala była długa: po pierwsze doświadczenie biznesowe i sprzedażowe w wydawnictwie książek, ale to nie wszystko, oczekiwaliśmy także podobnego doświadczenia w dowolnej nowoczesnej firmie, połączonego z doświadczeniem redakcyjnym — przecież Pascal jest wydawnictwem — a do tego oczywiście oczekiwaliśmy kandydata z odpowiednią osobowością, umiejętnością realizacji celów oraz chęcią pracy w Bielsku… Taka lista oczekiwań dawała oczywiście pusty zbiór kandydatów.

Stres był duży. Co się stanie z Pascalem, będącym naszym dzieckiem, największym biznesowym osiągnięciem w życiu? W końcu zdobyliśmy się na odważną decyzję i zrezygnowaliśmy z warunku znajomości rynku książki i jakimś cudem nam się trafił niezapomniany Stach, oryginalnie aktor, który po ’90 roku postanowił przejść do biznesu, zdobył doświadczenie w prasie i zainteresował się naszym ogłoszeniem. Jakie będzie połączenie osobowości Stacha z Pascalem wtedy oczywiście nie wiedzieliśmy, ale, choć zmęczeni rosło, kolejny punkt planu został załatwiony.

Studzienka kanalizacyjna

Nowe biuro było ostatnim zadaniem na liście a o jego wyborze zadecydowała studzienka kanalizacyjna… Ale nie uprzedzajmy faktów.

Intuicyjnie czułem, że nie wprowadzę się do starego biura Onetu. Czułem, że stare biuro, to jest historia, która nie jest moja, że nowe czasy muszą się wiązać z nowym miejscem nie tylko z racji braku miejsca w starym biurze, ale także w związku z różnicą wartości i stylu. Nowe biuro to też symboliczny rytuał przejścia, znak początku — nowopowstała firma, z nowymi liderami musi się odciąć od przeszłości, musimy zacząć budowanie własnej tożsamości na nowych podstawach.

Razem z Ryśkiem sprawdzaliśmy różne miejsca, aż w końcu trafiliśmy na starą przedwojenną szkołę. Jak pierwszy raz wszedłem do ogromnego trzypiętrowego budynku nieużywanego od kilkunastu lat, to wrażenie miałem koszmarne. Straszyło pustką i zaniedbaniem. Przerażała wizja remontowania, miejsce było dwa razy większe niż to czego szukaliśmy, ale Rysiek nie dawał za wygraną.

Wyszliśmy z budynku w zimny jesienny wieczór i Rysiek mnie prowadzi na koniec budynku, skręcamy ze Starowiślnej w Miodową i stajemy naprzeciwko kiosku, który już wtedy był bardzo stary. Patrzę pytającym wzrokiem, nie wiem po co tutaj przyszliśmy. Wtedy Rysiek pokazuje chodnik, a dokładnie pokazuje studzienkę, która jest koło kiosku. Początkowo myślałem, że to zwykła studzienka kanalizacyjna, ale okazało się, że ta studzienka jest specjalna. Rysiek tłumaczy prosto, monotonnym głosem, który jednocześnie jest niezwykle dobitny “Tędy biegnie grube łącze. Jeśli tutaj będzie biuro, będziemy mieli szybki internet.”

Miałem odczucie, że nic nie jest przypadkiem, a wszystko jest już z góry zapisane. To los i Telekomunikacja Polska decydują o wszystkim. Świat bitów może i tworzy wirtualną rzeczywistość, ale w tej rzeczywistości rzeczy nie tworzą się same w wyniku siły woli, błyskotliwości myśli wysyłającej bity informacji w matriksową białą pustkę. Internet zależy od świata atomów!

W ten właśnie sposób studzienka przy kiosku Ruchu, niemal naprzeciw pubu Zaraz Wracam, dobrze znanego z przedpandemincznych i mam nadzieję popandemicznych poniedziałkowych wieczorów, zadecydowała, że siedziba Onetu na długie lata była pod adresem Starowiślna 48.

Zmęczenie

Okres od podpisania umowy do zamieszkania w Krakowie był męczący. Któregoś ranka jechałem do Krakowa, gdyż jakieś spotkanie zmusiło mnie do wczesnego wyjazdu. Tuż przed Krakowem czuję, że jestem tak zmęczony, że się muszę zdrzemnąć. Parkuję samochód na ostatnim zjeździe przed bramkami na A4, wyłączam komórkę, gdyż chciałem oszczędzać baterię, rozsiadam się w fotelu kierowcy, zamykam oczy i zasypiam. Budzę się, czuję się przynajmniej częściowo zregenerowany, choć dalej zmęczony, włączam telefon i… nie mogę uwierzyć, patrzę bezmyślnie na klawiaturę, w głowie pustka. Ze zmęczenia zapomniałem PIN-u.

Przypomniałem sobie później jak już byłem w Krakowie. Zaledwie parę tygodni temu byłem pewny, że podpisanie umowy załatwi wszystkie problemy, teraz zmęczenie przypomina jak się myliłem!

--

--