Zwróćcie uwagę na technologię: monitor z kineskopem, PC, myszka z kulką, telefon stacjonarny, dyskietka oraz tasiemki DDS do przechowywania kopii zapasowych, no i twardy dysk w rękach.

Na początku byłem serwisantem

Czyli jak się robiło portal z kolegami — 9 lat wspaniałej przygody.

Jacek Duma
początki
Published in
17 min readMar 9, 2021

--

Przecież to nie było nic ciekawego …

Jest zima, środek przedłużającej się pandemii. Kraj czeka na szczepionki które nie chcą nadejść. Ludzie chcą przeczekać dosłownie wszystko. Utratę kogoś bliskiego, utratę zdrowia, utratę pracy, utratę od lat pielęgnowanego biznesu, utratę możliwości prowadzenia życia po staremu. Chociaż przeczekać, uratować co tylko się da i nie zwariować. Przychodzi od znajomej osoby powiadomienie. Dołącz do grupy “Początki, Onet.pl 1999”. Po chwili zastanowienia, pewnie odżyją wspomnienia, pewnie powspominamy to i owo, jest decyzja dołączamy. Zobaczmy co tam słychać u byłych współpracowników. Przecież to minęło ponad 24 lata! Jak się okazało, nasz dawny Prezes i pomysłodawca rozwoju portalu, Piotr Wilam postanowił sam rozprawić się z upływającym czasem i zaczął pisać jak z jego perspektywy wyglądał stary Onet, i jak wyglądał proces tworzenia nowego Onetu. Plan z założeniem grupy był sprytnym haczykiem przynętą, aby zgromadzić jak najwięcej osób z wiedzą i twardymi dowodami jak przełamywaliśmy monopol mass mediów. Wspólne rozmowy jak to drzewiej bywało pozwoliły także uporządkować wiedzę która zdążyła umknąć i wymagała przypomnienia. Ale od czego są koleżanki i koledzy, wspólni towarzysze z czasów walki o lepszy szybszy powszechniejszy internet, a jak się z czasem okazało i dzięki niemu lepszy świat. Wspólnymi siłami każdy opisując swój obraz jaki pozostał w pamięci sprowokował innych do swoich własnych opowieści. Zostało też rzucone wyzwanie — prośba o napisanie swoich wspomnień, nawet najkrótszych.

Dawny Onet.pl czyli wszystko musi się zacząć od Zyzia

Jak zapewne wszyscy wiedzą temat obecnej nazwy portalu ma swoją znaną historię i była ona wielokrotnie publicznie opisywana. Nie ma w niej żadnej patetyczności. Nazwę Onet.pl wymyślił Zbigniew “Zyzio” Zych, skracając nazwę “Optimus Net” departament internetu do Onet.pl, bo tak łatwiej wpisywało się ją na klawiaturze komputera. Zbyszek był entuzjastą Linuxa, głównie pracował przy konsoli tekstowej, był również administratorem naszego serwera nazw DNS. Jego głównym zajęciem jak i każdego z nas było pisanie na klawiaturze. Sama nazwa Onet nic nie znaczyła. Znaczenie tego słowa wykreowało się z biegiem lat naszej pracy. Obecnie jest marką samą w sobie jednoznacznie kojarzoną. Onet i kropka, jak to mawialiśmy. Gdy ochoczo pojawiły się pierwsze wspominki Piotra Wilama, o tym że zaczyna opisywać naszą wspólną rzeczywistość od roku ’98, czegoś mi tu brakowało. Przecież ówczesne plany połączenia Optimus Net — krakowskiego oddziału Optimus S.A. z Optimus Pascal i Optimus Multimedia nie były początkiem Onetu, ale początkiem czegoś nowego w Onecie. W tamtym czasie osobiście odczuwałem ten czas jako wielką zmianę niczym najazd wojowników z odległych krain na nasz “stary” Onet. Z czasem staliśmy się jednym zespołem i przestało to mieć znaczenie. Kolejne wyzwania i ciągły wzrost szybko zasypywały stare podziały. Większym problemem z perspektywy czasu była praca w różnych fizycznych miejscach. Utrudniało to kontakt np. pomiędzy administratorami systemów a programistami. My, starzy Onetowcy mieliśmy swój mały świat zaklęty w serwerowni w pałacu prasy na Wielopolu, oddziale głównym na Lea które było biurem, dzisiaj stoi dokładnie w tym miejscu piękny budynek BNP Paribas, i w rozsianych regionalnych mini biurach reklamy na terenie całego kraju. Przecież nie można o nas nie wspomnieć. Ale oczywiście to była tylko taka zagrywka, żeby nas trochę rozruszać, ponieważ te wszystkie trzy firmy były częścią pewnego dużego planu. Planu który był jak na tamte standardy rewolucyjny. To wszystko Piotr opisuje w swoich bardzo ciekawych wspomnieniach. Stary Onet według mnie przypominał piękny nowy kominek do którego dorzucało się spore ilości pieniędzy, i zamieniało się je w ciepło. Dosłownie. Nasze serwery generowały hałas i ciepło. Część energii jeszcze szła na migające diody LED, i obracające się talerze w mechanicznych dyskach twardych. Nasze globalne przychody finansowe były świetne i imponujące, ale po zestawieniu ich z wydatkami wypadało to jak wypadało. Po cichu każdy mówił, że bez dynamicznego rozwoju sieci internetowej przede wszystkim w gospodarstwach domowych nie ma mowy o zwiększeniu zasięgu. To też był czas kiedy sieci komórkowe dopiero się tworzyły. “Era GSM”, i Plus. Dzielnie z trudem staraliśmy się miesiąc do miesiąca zmniejszać to nasze zadłużenie względem spółki matki Optimus S.A. w Nowym Sączu, pracując ciężej i efektywniej. Dlaczego został wybrany Kraków, na siedzibę departamentu internetu, to wiadomo. Ta historia nie jest tajemnicą i wielokrotnie była opisywana. Onet nie został operatorem telekomunikacyjnym GSM, natomiast mówiąc kolokwialnie — poszedł w internet. A wracając do pieniędzy, byliśmy ciągle pod kreską a rewolucja internetowa ta prawdziwa, którą z niecierpliwością wyczekiwaliśmy która miała pozwolić rozwinąć skrzydła pod względem finansowym nie nadchodziła.

“A za komuny to było łatwiej”

Patrząc na współczesną pandemiczną młodzież trochę im zazdroszczę. Wszyscy, dookoła narzekają, że siedzą przed komputerami, gorzej, siedzą przed komputerami na zdalnych lekcjach, równocześnie grając w gry, i słuchając muzykę z serwisów streamingowych, czy oglądając filmy na drugim ekranie. Gdybym ja miał taką technikę i tyle czasu 25 lat temu to bym w tę pandemię z kolegami portal zrobił. I to jest fantastyczny punkt odniesienia do tego jakie możliwości techniczne są obecnie a jakie były na początku tej przygody. Większość z nas traktowała pracę w Onecie oprócz kwestii finansowej jako pasję. Roboczo godziny praktycznie nie istniały, zacierały się granice między pracą a nauką na studiach głównie na kierunkach informatycznych. Posiadanie służbowego telefonu komórkowego było rarytasem. Ówczesny telefon komórkowy potrafił odbierać rozmowy i wysyłać wiadomości do 160 znaków. To wszystko. W domu internetu za grosz a jeśli już to modem. Transmisja danych pakietowa jeszcze nie istniała w komercyjnych aplikacjach. W pracy raj — łącze tam, łącze tu, cały świat u w zasięgu wpisania adresu www w pasek przeglądarki Netscape. Połączenie się do sieci akademickiej to była tylko chwila. Kto by chciał iść do domu. Chyba tyko ten kto miał własną rodzinę — student rzadko ma rodzinę. Jeszcze w obcym mieście. Spora grupa z nas część tego życia spędzała w pracy. Nie tylko na pracy. Na pasji jaką była informatyka i internet. Ówczesny program na uczelni nie pokrywał się z realiami bieżącej informatyki. Była ciekawa, ale bardzo teoretyczna. Te nastroje można porównać do dzisiejszego zjawiska jakie obecnie dzieje się wokół technologii blockchain, i opartych o niego wirtualnych walutach.

Realia ówczesnego czasu z perspektywy końca lat dziewięćdziesiątych

Przeciętny obywatel tamtego świata nie miał za bardzo o Internecie zielonego pojęcia. Internet nie był potrzebny do normalnego funkcjonowania. Wszystko było analogowe. Komputery głównie służyły jako maszyny do wystawiania i drukowania faktur. W ówczesnym czasie najpopularniejszymi programami instalowanymi na komputerach były edytory tekstu. Optimus Pascal Multimedia zmieniał tę rzeczywistość produkując multimedia na płytach CD. Człowiek ten, kupował gazetę w kiosku w wersji papierowej, oglądał telewizję, słuchał radia, oczywiście nie internetowego. Gdy chciał posłuchać swojej ulubionej muzyki, kupował płyty w sklepie muzycznym — stacjonarnym. Całymi albumami, tak jak wydawały je koncerny muzyczne. Najczęściej na CD. Książki były w księgarniach. Trudno było wytłumaczyć rodzinie, co tak naprawdę jest przedmiotem tej pracy i co to jest ten internet. Współczesny pasjonat internetu był tylko generatorem rachunków do zapłaty, za minuty skonsumowane podczas łączenia się do telefonicznego numeru dostępowego 0202122, oraz zajmował linię telefoniczną. Taką tradycyjną do budynku po drucie miedzianym w ołowianych oplotach. Ówczesny komputer, jeżeli był w gospodarstwie domowym, służył za inteligentną maszynę do pisania, miał arkusz kalkulacyjny, program antywirusowy, no i kilka gier jeżeli byli w domu amatorzy takiej rozrywki. Do tego kosztował piekielnie dużo. Podstawowy zestaw PC z fabryki w Nowym Sączu zaczynał się od kwoty 2000 zł. Zawierał już komponenty które było ciężko uznać za rozwojowe. 95–96 rok to była kończąca się era procesorów i386 i długi okres dominacji i486sx do i486–100, potem z wielkim bólem przebijał się Pentium 60 i 66 któremu wejście na salony nie ułatwiała ograniczona możliwość rozbudowy. Potem Intel wystartował z bardzo udaną serią Pentium 75 aż do 233 MMX którą produkował dość długo. Prawdziwa ekspansja multimediów wystartowała z wejściem procesorów Pentium II na ogromnym Slocie 1, a potem pobił ich AMD. Ale to już był prawie 2001 rok. Wróćmy do finansów. Kupno komputera, a potem jego rozbudowa to był dla przeciętnego gospodarstwa domowego bardzo duży wydatek. Zazwyczaj rodzice też nie rozumieli że kupno komputera dla swojej pociechy to nie jest koniec inwestycji a dopiero jej początek. Akcesoria, myszki, klawiatury, stacje CD-ROM, karty graficzne, karty dźwiękowe, modemy. Z tym wiązały się kolejne wydatki. Zresztą po dwóch latach przeciętny komputer nadawał się do wymiany lub zmiany swojej roli jako podrzędna maszyna tylko do pisania. Ostatecznie nadawał się do pracy dla wytrawnych programistów. Spotkałem w swoim życiu fantastycznych programistów którzy do pisania w środowisku IDE pod DOS Borlanda używali wcale nie najnowszych maszyn. To były naprawdę bardzo przestarzałe konfiguracje sprzętowe. Programista głównie pracował w edytorze. Zatrzymajmy się chwilę przy modemach. Dzisiaj gdy patrzę na transfery generowane przez urządzenia moich domowników, uśmiecham się przypominając sobie że 33,6 kbps — to była ogromna prędkość. A oni dzisiaj pobierają gry od domowego dostawcy w dużym mieście 200 Megabitów na sekundę i nie robi to na nikim żadnego wrażenia. Prędkość 200 Megabitów na sekundę, o takiej prędkości w roku 1999 można było tylko pomarzyć. Przeciętny pracownik miał podłączenie do sieci lokalnej ze swojego komputera o prędkości 10 Megabitów, czasem ze względu na przestarzały budynek i brak sensu inwestowania w czyjąś sieć tylko 2 Megabity. Serwery między sobą miały już możliwość przesyłania danych z prędkością 100 Megabitów. Tylko 8 wtyczek. Reszta po staremu. Dziesięć razy wolniej. Ale ta konfiguracja była konfiguracją wystarczającą. Obecnie smartfon podłączony do sieci w dobrym otoczeniu nadajników potrafi uzyskać z technologii LTE od 150 do 300 Megabitów. Podłączony do domowej sieci Wifi, może nawet więcej. Oczywiście sieć na ówczesne czasy nie była słaba sama w sobie. Limitowały ją pozostałe komponenty komputerów. Dyski twarde, dyskietki, napędy taśmowe, stacje CD, przepustowość procesora, pamięci RAM, a przede wszystkim średni rozmiar danych jaki był produkowany przez ówczesne komputery. Ograniczała to rozdzielczość monitorów. Jeżeli ktoś jest ciekawy jaki był rozmiar ówczesnego 15 calowego monitora, proszę przełączyć rozdzielczość swojego komputera do rozmiaru 800x600 pikseli, lub 1024x768 pikseli i spróbować zmieścić w tym rozmiarze dowolną stronę z dowolnego portalu internetowego. I tak przez bardzo długie lata najwolniejszym elementem komputera był dysk twardy. Przełom nastąpił z nadejściem współczesnych dysków SSD.Teraz czas na dane komputerowe jako wartość sama w sobie. Nawet w dniu dzisiejszym w świadomości wielu osób jest czymś dziwnym jak bezpłatny model biznesowy danego przedsięwzięcia, polegający na tym, że usługa dla końcowego odbiorcy jest rzeczywiście darmowa, może przynosić krociowe zyski. Natomiast monetyzacja powstaje na poziomie przetwarzania i analizy danych oraz interakcji jakie końcowy użytkownik wykonuje w ramach korzystania z produktu. Wynik tych obliczeń jest również towarem za który firma otrzymuje swoje pieniądze. Jednym z pierwszych biznesów internetowych które zaadaptowały ten model biznesowy była znana wszystkim firma ze stanów zjednoczonych lider w wyszukiwaniu oraz sprzedawaniu reklam, małych niepozornych reklam. Tak, dobrze Państwo zgadli. U nas dla odmiany w Onecie kluczowym komponentem reklamowym były bannery.Dawniej, przeciętny użytkownik nie miał za dużo danych. Zresztą jeżeli chciał ograniczać koszty, przechowywał to co cenne, i to co musiało być cały czas dostępne w komputerze. Reszta trafiała na drogie płyty CD. Awarie się zdarzały, padały dyskietki, dyski twarde, nośniki ginęły, albo się rysowały. Każdy jeśli mógł to ograniczał ilość danych, to co stare i niepotrzebne usuwał. Pendrive USB, pamięci flash jeszcze nie było. USB 1.1 miało zawrotną prędkość przesyłania danych 12 Megabitów na sekundę. Myszek USB nie było. Myszki miały całkiem inne złącze i posiadały ciężką kulkę w środku. Jak ta kulka łapała brud to myszka się zacinała. Dzisiejsza najtańsza myszka optyczna z kablem USB to jest cud techniki — marzenie z tamtych lat. Skanery do skanowania obrazów podłączało się takim dziwnym interfejsem, nazywał się Small Computer System Interface (SCSI), tym samym co dyski w serwerach. Z ciekawych urządzeń, w posiadaniu parku maszynowego firmy był jeden z pierwszych aparatów cyfrowych firmy Kodak który jako pamięć na zdjęcia posiadał 8 Megabajtową (czyli 5.5 dyskietki 3.5 cala) kartę Compact Flash jako nośnik na zdjęcia. To było dopiero cudo. Nie trzeba było wywoływać zdjęć w zakładzie fotograficznym. Multimedia do komputera najlepiej było pożyczyć, choć oczywiście kolekcjonerzy filmów na CD/DVD reprezentowali sporą część populacji. Był to też na ówczesne czasy popularny — niestety piracki biznes. Ceny licencji za oprogramowanie, czy prawa autorskie jako przedmiot to też jest odrębna długa i wyboista historia rozwoju tej gałęzi gospodarki. Dzisiaj każdy nie chce mieć kłopotów z prawem, a i zysk żaden. Szanujemy pracę innych i nie nabywamy usług łamiących prawa autorskie. Zwyczajnie takie zachowanie nam się nie opłaca. Płyta CD była ogromnym nośnikiem przez bardzo długi czas. Następca Compact Disc, DVD, również. Dysk twardy o pojemności 3,2 GB to był standard lat 1999/2000. Tak to sobie cyklami bardzo ładnie rosło. Producenci ulepszali swoje produkty dodając kolejne talerze równocześnie zwiększając gęstość zapisu. Zgodnie z prawem Moore’a pojemności się zwiększały 20MB, 40MB, 80MB, 160MB, 320MB (słynne WD Caviary w 486), 640MB , 850MB 1,2GB, 1,6GB, 3,2GB, aż do rozmiarów współczesnych. Obecnie smartfon uznawany za dość pojemny na przyzwoitym poziomie posiada 100GB pamięci wewnętrznej do dyspozycji dla użytkownika. Zmieniły się jednostki pojemności, tylko zasada decydowania o optymalności zakupu się nie zmieniła. Im więcej przestrzeni na dane tym lepiej. Twarde dyski w domowych komputerach to co najmniej 4 TB przestrzeni. Jeśli jest to dysk mechaniczny. A dyski SSD to całkiem inna opowieść. To jest bardzo ciekawa historia o małych plikach i jeszcze mniejszych transferach i ich korelacjach wzajemnych w informatyce. Portale internetowe do dzisiaj lubią małe pliki, Cały internet je kocha. Gdyby dyski SSD istniały 20 lat wcześniej, rozwiązały by wiele naszych technologicznych ówczesnych problemów. Rozmiar pamięci RAM również trzymał się tej samej zasady. Mieć optymalnie tyle aby ograniczyć sięganie do dysku. Pamięć RAM była zawsze najdroższa. Kupowało się najwięcej ile dało się kupić za przeznaczone na ten cel pieniądze. Dawniej pamięć RAM o rozmiarze 8 MB to była bardzo dobra konfiguracja. Dzisiaj już pojawiają się smartfony z ośmioma, ale GB RAM-u a domowy pecet nie jest żadnym ewenementem, gdy posiada już 16 GB pamięci operacyjnej. Nie tylko pecet dla graczy.

A może da się cały portal zmieścić do jednej maszyny ?

Bez żmudnych obliczeń myślę że można tak założyć. Po 25 latach można śmiało spróbować zmieścić zawartość portalu — całego — w przestrzeni dowolnego smartfona z 4GB pamięci RAM i 100GB pamięci masowej. Pod kontrolą tylko jednego systemu operacyjnego. Koszt zakupu tego urządzenia nie zwracając uwagi na prawa ekonomii, stanowiłby i tak połowę zakupu zwykłego PC-ta z 1999 roku.Przeciętny serwer z początków działalności Onetu posiadał od 64–128MB ram kilka dysków od 2 do 9 GB pojemności, dwa do czterech procesorów i dwie karty sieciowe. To wszystko. No i jeszcze napęd taśmowy służący do wykonywania kopii zapasowych na tasiemki typu DAT. Tasiemki DAT nie były czymś egzotycznym. Tej technologii używała branża telewizyjno-radiowa do profesjonalnego zapisywania materiałów audio-video w postaci cyfrowej. Serwerów w Onecie było kilkanaście. Najwięcej zajmowało friko, friko 1, dwa , trzy — chyba do krytycznego momentu doszło do numeru 7. Poczta płatna — komercyjna to był jeden SUN Netra. Serwery WWW nie od razu były w klastrach — czyli w pracy równoległej. Było ich kilka ale ich role były różne. Jeden od strony głównej, drugi od stron komercyjnych na zlecenie. Serwer plików, serwer deweloperski. Serwer newsowy, serwer do FTP. Wszystko. Systemy operacyjne ? A tutaj będzie pewnie spore zaskoczenie. News, Poczta, FTP wszystkie klasyczne usługi internetowe bazowały o system operacyjny Linux — dystrybucja Slackware. World Wide Web było obsługiwane przez systemy NT. Od wersji 3.5 NT z biegiem czasu przez wyższe numery.

Tato, a co to znaczy friko ?

Friko to nazwa darmowej poczty. No właśnie. To jednak Google i Facebook nie świadczył darmowe usługi jako pierwsze. Onet świadczył większość swoich usług w modelu darmowym. Głównym naszym żywicielem były reklamy. Im więcej wiedzieliśmy o użytkowniku tym bardziej mogliśmy rozbudowywać swoje portfolio możliwości reklamowych. Serwer FTP nie miał żadnej bezpośredniej roli zarobkowej, raczej był tylko altruistycznym dopełnieniem wykorzystania łącza internetowego. Był również miejscem dla nas samych jako administratorów gdzie przechowywaliśmy programy instalacyjne oraz inne repozytoria potrzebne do pozostałych systemów, wiedząc że nie zawsze będzie je można szybko pobrać z innych części świata. O źródłach kernela do systemu Linux jeszcze wrócę w swojej opowieści. Dopiero w późniejszych czasach dokonała się zmiana i usługi pobierania plików zostały opakowane w treść reklamową. Z dzisiejszego punktu widzenia ta usługa nie miała najmniejszego sensu, jednak to też był jeden z elementów gdzie desperacko reklamowaliśmy się sami, pomagając użytkownikom modemów pobierać poszukiwane i popularne programy najszybciej jak to tylko było możliwe, optymalizując ich rachunki za transfer. Przykładowo, pobranie np. pakietu aktualizacji do systemu Windows NT 4.0 którego rozmiar oscylował w granicach 20 Megabajtów, zajmował na modemie prawie 2 godziny. Czas to był pieniądz. Lepiej było ściągać z polskiej sieci niż bezpośrednio ze Stanów Zjednoczonych. I w taki też sposób zwiększaliśmy swój zasięg. Ludzie pobierali te pliki nie ze stron Microsoftu, często narzekając że bez powodzenia, bo transfer się urywał w połowie, tylko od nas — z Onetu. Wracając do kodów źródłowych. W tamtych czasach procesory były tak wolne, że optymalizacja kodu była niezbędna. Dzisiaj przywiązuje się do tego mniejszą wagę. Programiści rzadko programują w językach niskiego poziomu. Zresztą kompilatory ten proces optymalizują automatycznie. Wtedy aby zainstalować system Linux, nie pobierało się z repozytoriów gotowych skompilowanych wersji gotowych do uruchomienia, tylko pobierało się kody źródłowe. Potem konfigurowało się które elementy systemu chcemy zainstalować, i uruchamiało się cały proces kompilacji kodu z wersji czytelnej dla człowieka, na wersję czytelną dla maszyny od nowa. Czasem przy bardzo rozbudowanych dystrybucjach i wolnych komputerach trwało to kilka godzin a nawet pół dnia. Dla nas dużym benefitem i pomocą było posiadanie dwu procesorowego zapasowego serwera który służył nam do kompilacji jądra systemu aby nie czekać tylu godzin na własnej stacji roboczej. Kopiowało się w kilka sekund wynik kompilacji, testując na docelowej maszynie jej wynik.

Usenet, IRC, BBS-y czyli usługi których już nie ma.

W początkach internetu mieliśmy pokaźną grupę usług których dzisiaj już nie ma. Z bardzo prozaicznego powodu. Patrząc współczesnym okiem na nie kompletnie nie dałoby się tego zmonetaryzować. IRC czyli Internet Relay Chat, protoplasta Gadu Gadu, Whats Up-a Messengera, Facebooka w jednym był tekstowym komunikatorem gdzie każdy mógł wejść anonimowo. Miał tylko swój nick (nazwę, pseudonim bo przecież nie podawał od tak swojego imienia i nazwiska) wchodził na kanał ogólny albo jak już miał stałą grupę znajomych to wszyscy przebywali na kanale prywatnym. IRC był bardzo lekki pod względem wymagań. Zielone okienko terminala, minimalne wymaganie na zasoby sieci. Brak szyfrowania. Jedyny problem to dostęp online. I przede wszystkim zero jakichkolwiek reklam. Z pomocą jednak przychodziły powstające jak grzyby po deszczu kafejki internetowe. Miały stałe łącze, niezliczoną ilość komputerów, kawa, z rzadka coś do jedzenia, czasem piwo. Najważniejsze było stałe łącze. Płaciło się za godziny korzystania z komputera w tych przybytkach. Usenet to były grupy dyskusyjne tematycznie. Każdy z każdym mógł porozmawiać. Wymagany był czytnik newsów. Ładowało się listę grup, grupy były otwarte, nie było również żadnych autoryzacji kont. Jedynie potrzebny był adres e-mail. Z nadejściem nowych narzędzi, szybszego internetu ten sposób komunikacji odszedł do lamusa. Też nie posiadał reklam. Bulletin Board System (BBS) to jest jest już prawdziwa archeologia internetowa i przed internetowa. BBS-y funkcjonowały jeszcze bez internetu. Do ich działania potrzebny był tylko modem. Zestawiało się połączenie bezpośrednie modem w modem i po jego uruchomieniu wymieniało danymi komputerowymi z tym pojedynczym komputerem. Dzisiaj można znaleźć w internecie emulatory i sprawdzić jaka była zasada działania tej idei. Przypominało to telegazetę w telewizorze.

Pionierska zmiana w TP S.A., czyli po godzinie 18 nie ma szans na pójście do domu.

Telekomunikacja Polska S.A. mimo iż była firmą monopolistyczna, chciała w jakiś sposób zarobić na dostępie do internetu. Też działała w oparciu o kalkulację zysków i strat. Przynajmniej takie mieliśmy nadzieje, i faktycznie było kilka przełomowych zmian które popchnęły rozwój sieci internetowej w Polsce do przodu zanim ostatecznie obalono monopolistyczną pozycję operatora telekomunikacyjnego. Fenomen narzekania Polaków na narodowego operatora można porównać z narzekaniem Niemców na ich rodowity T-Mobile. Potem TP S.A. zostało sprzedane francuskiej firmie Orange. Internauta wybierając numer 0202122 , z początku płacił za minutę połączenia jedną jednostkę rozrachunkową, drożej w dzień, taniej po godzinie 22. W nocy korzystały z tej dogodności głównie osoby które były zafascynowane technologią internetową, korzystające z e-maila, i próbujące wymieniać się oprogramowaniem na serwerach BBS, czy użytkownicy IRC-a. Powiew zmian nastąpił kiedy TP S.A. zmieniła cennik opłat za dostęp do sieci, i po godzinie 18:00 można było połączyć się z internetem za cenę jednego impulsu potrzebnego na zestawienie połączenia. To była prawdziwa eksplozja i rewolucja w jednym. Płaciło się jeden impuls. Tylko jeden a nie zaliczany co 3 minuty. Taki bonus odciążał sieci TP S.A. w dzień, ci co mogli się powstrzymać łączyli się po godzinie 18:00 płacąc o wiele mniej, lub za każde połączenie się od nowa gdy inni domownicy w rozpaczy chcąc się gdziekolwiek dodzwonić rozłączali internet delikwentowi. Łącza w Onecie po godzinie 18:00 wybuchły. Czas wykonywania kopii zapasowych i czas w którym mieliśmy awarie zdecydowanie uległ zmianie. Praca tylko w godzinach od 8 rano do 16 po południu była praktycznie niemożliwa. Zaistniała realna potrzeba wprowadzenia więcej niż jednej zmiany. Dynamiczny spadek cen za dostęp do sieci, dynamicznie zwiększał nam ruch. Stanęliśmy przed kolejnymi wyzwaniami technologicznymi nie tylko w kwestii organizacji czasu pracy ale też technologicznymi w jaki sposób obsłużyć zwiększający się ruch przychodzący, ale również zwiększający się z każdym dniem rozmiar portalu oferowany użytkownikom. Dziś trudno uwierzyć, ale wtedy decydowało się co można skasować z wiadomości czy innego serwisu tematycznego, aby zrobić miejsce na dysku na nowe dane. Kolejną rewolucję technologiczną jaką nam zafundowało TP S.A.to był stały dostęp do internetu pod nazwą SDI. Zmiana była ogromna. Przede wszystkim użytkownik nie blokował linii dla domowników którzy chcieli przez telefon analogowy rozmawiać. Można było wykonywać połączenia wychodzące i przychodzące. Nie trzeba było kupować modemu do komputera. Malutkie urządzenie w kształcie mydelniczki otrzymywało się od operatora. Druga bardzo ważna zmiana, komputer domowy mógł być podłączony do internetu non-stop. W prawdzie łącze było nie symetryczne, czyli prędkość pobierania była dziesięciokrotnie większa od prędkości wysyłania danych do internetu, ale zmiana była przełomowa. Kolejna zmiana technologiczna generowała u nas potrzebę kolejnych zmian technologicznych w infrastrukturze. Wykresy łącz obserwowane przez wiele ważnych osób w firmie były ważniejszą prasówką niż normalne gazety z kiosków. Głównym parametrem do sprawdzenia był stan łącz, czy nie zostały skonsumowane w stu procentach oraz jakiego typu ruch konsumował największe szerokości pasma. Dzisiaj dysponujemy szerokim wachlarzem narzędzi do analityki danych w każdej postaci. Ówcześnie były to czasy kiedy sporą część tych narzędzi firma musiała zbudować od podstaw samemu. Przyczyna była prozaiczna. Na rynku nie było produktów które odpowiadały naszym potrzebom oraz naszej skali. Kupowaliśmy oprogramowanie które nas wyręczało w różnych rzeczach aby nie trzeba było zatrudniać nieskończonej liczby programistów. Niestety to zawsze pewien kompromis. Na przykład, komercyjna aplikacja do serwera czatów zaliczała awarię średnio co kilka dni. Z drugiej strony przy chronicznym braku zasobów do stworzenia jej samemu — po prostu była. Gdyby nie jej zakup, tej usługi na mapie Onetu by nie było. Przez pewien czas administratorzy obsługujący system od czata gdy usługa musiała zostać uruchomiona ponownie, logowali się do niej by sprawdzić czy podstawowe funkcjonalności po jej przymusowym przeładowaniu działają poprawnie. Pozdrawiali wtedy nas użytkownicy pytający siebie wzajemnie “Czy was też wyrzuciło z pokoju?” Było wiadomo że wszystko chwilowo gra. Wiedzieliśmy że taka procedura, to nie jest żadne rozwiązanie a tylko gwóźdź do trumny tej usługi. Łaska użytkownika na pstrym koniu jeździ. Użytkownik jest tam gdzie wszystko działa. Bez zrobienia porządnego jakościowo oprogramowania nie było mowy o świadczeniu usługi na dobrym poziomie i zarabianiu na niej pieniędzy. Presja się zwiększała z każdym miesiącem. Każda sekunda pracy dowolnego miejsca portalu na którym wymienialiśmy swoją usługę za wyświetlone i oglądnięte reklamy była na wagę złota. mityczne 99,999 dostępności było mitycznym świętym Graalem. Nie można było stracić ani sekundy. Każda awaria, czy niedostępność to była policzalna czysta strata finansowa. Rozbudowywaliśmy swoje wewnętrzne systemy do przechowywania logów, analizy logów, analizy zachowań użytkowników. Analizy klikalności, analizy ścieżek po których poruszają się użytkownicy, czasu ich spędzania w różnych miejscach portalu. W co klikają a w co nie. Kropka, korbka, i wiele innych tajemniczych nazw będzie budzić uśmiech na twarzy nie jednego pracownika portalu gdy będzie to czytał. Sami jako portal napisaliśmy system do monitorowania systemów. Szkoda że zarząd w obecnym czasie nie zgodził się opublikować tego systemu jako open-source. Kto wie może byłby dzisiejszym niezłym biznesem, wiodącym systemem do monitoringu infrastruktury IT. Kolejne lata gdzie użytkownik uzyskał pełen dostęp do internetu bazowały głównie na idei jak najdłużej zatrzymać jego uwagę na swoich usługach i je zmonetaryzować. Ostatnia największa zmiana technologiczna jaka się dokonała to fakt że obecnie internet mamy w swoich urządzeniach włączony non stop, a usługi czy aplikacje z jakich korzystamy bez niego po prostu nie działają, są w większości bezużyteczne.Od momentu kiedy internet podłączano do gospodarstw domowych na stałe w tempie geometrycznym dokonał się również rozwój portalu. Decyzje dotyczące strategii rozwoju w każdym obszarze, od wyboru kolejnego nowego większego biura, budowy kolejnych lokalizacji na serwerownie, wyboru technologii informatycznych, języków programowania, dostawców sprzętu oraz w końcu strategii medialnych co ma być zawartością portalu było naprawdę karkołomnym zajęciem. Bez rozwoju sieci internetowej to wszystko nie było by możliwe. To była bezwzględna baza.

Tato, to ty odpowiadałeś na te wszystkie pytania ?

Opowiem państwu anegdotkę, prawdziwą. To już był czas nowych wyzwań zawodowych, dzieci które urodziły się z kabelkiem do internetu w becikach miały całkiem inne spojrzenie na świat i możliwości. Przychodzi taki moment kiedy własne dziecko dowiaduje się różnych rzeczy o swoich rodzicach. Nie pamiętam z jakiego powodu ta dyskusja się rozpoczęła, jednak musiałem przed swoją córką przyznać, że tak pracowałem w Onecie. I ledwo skończyłem ostatnie słowo, ona z wielkim przerażeniem w oczach odparła: To ty musiałeś w tej pracy na te wszystkie pytania odpowiadać tym internautom? W pierwszej sekundzie kompletnie nie zrozumiałem jakie pytania ma na myśli, moja żona od razu zrozumiała ponieważ częściej z dzieckiem korzystała wspólnie z internetu. Roześmiała się i odpowiedziała, “No nie, tata nie musiał odpowiadać internautom na zadane przez nich pytania. Robił zupełnie coś innego”. Córce oczywiście chodziło o serwis http://zapytaj.onet.pl który dla niej osobiście był obrazem tego czym jest Onet. Warto było pracować z tymi ludźmi w tych konkretnych zespołach, to była naprawdę fantastyczna przygoda. Dzisiaj nie ma to żadnego znaczenia że Onet zaczął pan Roman Kluska, a rozwinął Piotr Wilam i Tomasz Kolbusz i obecnie czerpie z tego korzyści “Ringier Axel Springer Polska”. Jeszcze raz dziękuję wszystkim, że miałem przyjemność z Wami pracować w jednym dużym zespole, a ten bardzo krótki tekst wspomnieniowy jest świetną okazją aby to uczynić.

--

--