Samozwańcy

s@ntee
7 min readMar 29, 2015

W mediach aż roi się od specjalistów od depresji

Z dnia na dzień temat depresji staje się coraz bardziej popularny, zwłaszcza od czasu śmierci Robina Williamsa. Bo kiedy ktoś znany i lubiany podejmuje drastyczną decyzję to wiadomo, że temat jest nośny i link będzie się dobrze sprzedawał. Nie ma znaczenia czy to samobójstwo, czy usunięcie jajników. W końcu w dzisiejszych czasach liczy się tylko klikalność i ilość złowionych głów.

Czasopisma i portale zamawiają więc artykuły “specjalistów”, bo z okazji trzeba korzystać. Problem w tym, że owi “specjaliści” nie mają na ten temat nic do powiedzenia, poza ogólnikowym stwierdzeniem, że leki antydepresyjne to zwykłe placebo a najlepszą metodą na walkę ze “smuteczkiem” jest wyjście do ludzi i zajęcie się bliżej nieokreślonym czymś. Zapominają przy tym dodać, że depresja to choroba — ani lepsza, ani gorsza, niż którekolwiek inne przewlekłe schorzenie, z którym trzeba nauczyć się żyć. Skąd wiem? Z pierwszej ręki. Żyję z depresją na co dzień.

Różne rodzaje depresji

Depresja nie jest chorobą jednolitą i nie u każdego objawia się w taki sam sposób. Wszyscy zainteresowani mogą sobie łatwo sprawdzić poszczególne definicje w Wikipedii, dlatego nie będę się nad nimi rozwodzić. Depresję może powodować zarówno długotrwały stres jak i jedno traumatyczne wydarzenie. Statystycznie prawie każdy człowiek doświadczy epizodu depresyjnego przynajmniej jeden raz w życiu, po śmierci bliskiej osoby, rozpadzie związku czy utracie pracy. Niektórzy cierpią na “depresję sezonową”, objawiającą się obniżonym nastrojem spowodowanym mniejszą ilością światła słonecznego w okresie jesienno-zimowym. U jeszcze innych depresja pojawia się jako jeden z syndromów powodowanych przez zupełnie inną chorobę. Niestety, w naszym języku depresja zadomowiła się na dobre, przyjmując zupełnie inne, niekoniecznie zgodne z definicją znaczenie. W mowie potocznej depresja oznacza dowolne smuteczki życia codziennego i co za tym idzie — sprawia, że co do zasady zaczynamy je inaczej rozumieć. Albo wręcz odwrotnie — nie rozumiemy go wcale.

Moja depresja

W moim przypadku depresja okazała się klasycznym przykładem przeliczenia się z własnymi siłami oraz splotem dwóch czynników — długotrwałego, wieloletniego stresu i jednego, traumatycznego doświadczenia. Paradoksalnie, zawsze byłam tą osobą, do której ludzie zwracają się o pomoc w życiowych sprawach i wydawało mi się, że ową energię, pozwalającą na znajdowanie rozwiązań i przenoszenie gór, będę posiadała zawsze. Jedyną rzeczą, do jakiej jestem w stanie porównać mój błąd, jest pływanie w morzu. Kiedy oddalasz się od brzegu możesz popłynąć tak daleko, jak tylko chcesz pod warunkiem, że pamiętasz o tym, by zachować wystarczająco dużo sił na bezpieczny powrót. Jeśli się przeliczysz, konieczna będzie interwencja ratownika. O ile takowy znajduje się w pobliżu.

Depresja pełnoobjawowa

Wszystkim tym “specjalistom”, którzy twierdzą, że depresja jest tylko w twojej głowie, można zaśmiać się prosto w twarz. Zapewne nikt z nich nie widział nigdy w pełni wyklutej, pełnoobjawowej depresji. Jak najbardziej fizycznej. Osobom nadzwyczaj wrażliwym nie polecam lektury tego paragrafu. Bowiem fizyczne objawy depresji, poza obniżonym nastrojem, to również bóle w klatce piersiowej, palpitacje serca, bóle stawów, bóle żołądkowe, wymioty, niekontrolowane drżenie kończyn, problemy ze snem i wiele innych, jako że depresja dość często występuje w parze z nerwicami i napadami paniki. Łatwo więc można odróżnić “smuteczki” od stanu, w którym budząc się rano robimy głęboki wdech, jak topiący się człowiek, któremu udało się unieść głowę ponad powierzchnię wody. Serce bije zdecydowanie za szybko — nie przez chwilę, ale 24 godziny na dobę. Stres powoduje drżenie rąk i wymioty. Czas staje się niezwykle elastyczny — każde 10 minut staje się wiecznością. Wewnątrz tego roztrzęsionego opakowania nadal znajduje się człowiek. Zazwyczaj przerażony i przekonany, że ten stan nigdy się nie skończy. Czasem człowiek zdziwiony, jak było to w moim przypadku, że można do tego stopnia utracić kontrolę pomimo tego, że logiczna część umysłu nadal działa tak, jak powinna. Do tego występują zazwyczaj kłopoty z pamięcią, niemożność czytania ze zrozumieniem, słuchania muzyki a nawet oglądania telewizji. O pisaniu lepiej nie wspominajmy wcale. Umawiając się na wizytę u lekarza musiałam zapisać datę i godzinę natychmiast, bo moja pamięć przypominała pamięć złotej rybki. 5 sekund, nie dłużej.

Do czego służą leki

Prawdą jest, że leki farmakologiczne nie leczą depresji, ale też wcale nie mają jej leczyć. Tu sytuacja jest nieco bardziej skomplikowana. Zadaniem leków antydepresyjnych jest zapewnienie osobie chorej czasu, dzięki któremu będzie mogła, kolokwialnie mówiąc, pozbierać się i rozpocząć właściwe leczenie, czyli terapię. Nie istnieją powody, dla których należy bać się antydepresantów i jedną z najbardziej szkodliwych rzeczy, jaką fundują nam media, jest ich demonizowanie lub umniejszanie ich wartości. Nowoczesne leki działają bardzo selektywnie. Oczywiście, jak każde inne środki farmakologiczne mogą powodować skutki uboczne, dlatego do lekarza należy dobranie odpowiedniego leku i dawkowania. Jednym z najpowszechniejszych skutków ubocznych jest tymczasowe pogorszenie stanu w pierwszych dniach ich przyjmowania. Jednak nie występuje ono u wszystkich pacjentów.

Terapia behawioralna

Właściwe leczenie depresji polega w zasadzie tylko i wyłącznie na podjeciu terapii — tu nie ma dróg na skróty. O ile w przypadku epizodów depresyjnych nie zawsze jest ona konieczna, o tyle w przypadkach bardziej zaawansowanych stanów okazuje się nieodzowna. Można ją porównać do wydeptywania nowej ścieżki w lesie. Jeśli nasz umysł jest lasem, nasze myśli najchętniej podążają już wydeptanymi ścieżkami — tymi, które dobrze znamy. Zmiana polega na tym, żeby znaleźć nowe, lepsze drogi (sposoby myślenia, zachowania, rozwiązywania problemów). Im częściej będziemy podążać nową ścieżką, tym szersza, łatwiejsza do pokonania i bardziej oczywista będzie się stawać. Aż w końcu, z czasem, stare ścieżki pochłonie las a nowe staną się naszymi codziennymi trasami. Warunkiem koniecznym do spełnienia jest chęć zmiany, wyrażona przez samego zainteresowanego. Niestety, z depresji nie da się wyleczyć nikogo wbrew jego woli.

Czego nie mówić człowiekowi z depresją

Po pierwsze, należy zrezygnować z nieśmiertelnej frazy, tak często powtarzanej przez samozwańczych specjalistów od szczęścia i zdrowego życia. Brzmi ona: To wszystko jest tylko w Twojej głowie. Depresja jest w głowie na tej samej zasadzie, co kamienie w nerkach. Nie znaczy to jednak, że można je sobie stamtąd wyjąć. Równie szkodliwe jest stwierdzenie: Przestań się nad sobą użalać, inni mają gorzej. Fakt, że inni ludzie też mają problemy nie sprawia, że Twoje znikają. Kolejnym wielkim nie jest: Wyjdź do ludzi, poznaj kogoś, to ci przejdzie. Ostatnia rzecz, która potrzebna jest osobie z depresją, to podejmowanie wysiłku polegającego na kontakcie z zupełnie obcą, nieznaną osobą. Życie nie jest fair, weź się w garść, sam na to zapracowałeś, masz obowiązki— jeśli masz powiedzieć coś podobnego, lepiej wcale się nie odzywaj. Możliwe, że nie jesteś właściwą osobą do wspierania kogoś w stanie depresyjnym. Zacznij biegać. To pomaga na depresję — o ile wysiłek fizyczny rzeczywiście ma zbawienny wpływ na nastrój, o tyle podejmować go należy wtedy, gdy dana osoba znajduje się w stanie stabilnym. W czasie trwania epizodu nie należy nikogo zmuszać do wykonywania czynności, które w obecnym stanie są dla niego zbyt trudne.

Jak pomóc?

Przede wszystkim nie szkodzić. Nie każdy człowiek jest w stanie wspomagać osobę borykającą się z depresją zwłaszcza, jeśli nie czuje się wystarczająco silny psychicznie i — co niezwykle ważne — wystaczająco asertywny.

Osoba cierpiąca na depresję potrzebuje świadomości, że nie jest pozostawiona sama sobie nawet wtedy, gdy nie przyjmuje racjonalnych (jakby się zdawało — oczywistych) argumentów. Bardzo ważne jest poczucie bezpieczeństwa. Informacja emocjonalna przekazywana takiej osobie musi być jasna i klarowna — jestem tu, żeby ci pomóc. Dziś, juto i pojutrze, tak długo, jak będzie trzeba.

Poza zapewnieniem poczucia bezpieczeństwa, kolejnym etapem jest zasugerowanie wizyty u lekarza. W tym przypadku niezwkle ważne jest nie stosowanie przymusu ani szantażu — używanie argumentów: Albo pójdziesz się leczyć, albo nigdy mnie już nie zobaczysz, jest niedopuszczalne. Należy uzbroić się w cierpliwość i przygotować na wielokrotne powtarzanie tych samych argumentów. W przypadku wątpliwości jak postępować z osobą w depresji, należy poradzić się profesjonalisty. Nie muszę chyba wspomnać, że lepiej nie posiłkować się artykułami w kolorowej prasie i na forach internetwych. Tak, dostrzegam ironię — te artykuł również znajduje się w internecie.

Pies, ktory uratował mój świat

Jak skończyła się moja historia? Przede wszystkim czytasz ten tekst, więc jestem. W ukrywaniu swoich problemów okazałam się całkiem niezła, więc większość moich znajomych nigdy nie dowiedziała się, że dwa lata temu zawalił mi się świat. Nie zauważyli tego moi czytelnicy (mam nadzieję) ani moi współpracownicy (to na pewno). Przeżyłam stan przedzawałowy. Przeżyłam leczenie. A kiedy myślałam, że już nic się w moim życiu nie wydarzy okazało się, że znajomi są zmuszeni oddać do schroniska swojego psa — piękną dziewczynkę rasy Husky. Możecie mi wierzyć, że była to jedna z najtrudniejszych decyzji w moim życiu. Nie byłam w najlepszym stanie a Husky to bardzo wymagająca rasa, zwłaszcza w zakresie aktwności fizycznej. I paradoksalnie, to właśnie decyzja o wzięciu jej do siebie uratowała mój świat. Powoli, dzień za dniem, uczyłyśmy się siebie nawzajem. Nie podejmuję zobowiązań lekko i nie chciałam zawieść tego stworzenia, którego szczęście zależało ode mnie. Teraz, w dwa lata później, Yoko uśmiecha się równie szeroko co ja, w oczekiwaniu na długi spacer po lesie. A to o czymś świadczy, prawda?

Podsumowanie

Depresja jest chorobą, często chorobą przewlekłą. Leczenie wymaga wsparcia, motywacji i woli walki. Ale można z niej wyjść. Czasem okazuje się, że stare przyzwyczajenia są silniejsze i ściąga nas w kierunku ścieżek, o których dawno już zapomnieliśmy. Ale każdemu wolno się poknąć, a nawet przewrócić. Ważne jest to, co zrobimy potem, to że wstajemy i idziemy dalej. I możecie mi wierzyć — opowiadanie o tym nie jest rzeczą łatwą. Jednak myślę, że trzeba opowiadać — chociażby dla przeciwwagi, na przekór kolorowym magazynom i samozwańczym specjalistom. Żyjemy w świecie, który zmusza nas do zakładania masek gloryfikując sukces, pieniądze i przyklejony do twarzy plastikowy uśmiech. Ale koniec końców, pod tą maską znajduje się człowiek - prawdziwy, czujący człowiek. Nie zawsze idealny, nie zawsze perfekcyjny. Jedno jest jednak pewne — każdy z nas jest wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju i cenny. I Ty i ja.

I o tym nie wolno zapomnieć.

--

--

s@ntee

Głównie pisze. Nie znosi ignorancji. Jest uzależniona od kawy.