My

Robert M. Wysocki
Refleksje
Published in
5 min readFeb 11, 2017

Każdy wybór, który podejmujemy w życiu, wiąże się z pewnymi kosztami. To, że stąpamy po jednej drodze oznacza, że na wielu innych nas nie będzie.

https://unsplash.com/@kintecus

Life is a comedy written by a sadistic comedy writer— Café Society

Wielu rzeczy bym w swoim życiu nie chciał. Życie sobie z tego oczywiście nic nie robi i pewne z tych rzeczy i tak mnie spotykają. Dlatego wyrażana przez (zdaje mi się) coraz więcej ludzi chęć doświadczenia “wszystkiego” jest mi dosyć obca. Nie chciałbym na przykład ponownie cierpieć z powodu śmierci kogoś mi bliskiego; nie chciałbym musieć dokonywać dramatycznych wyborów rodem z “dylematu wagonika”; nie chciałbym być stawiany przed koniecznością walki o ważne dla mnie osoby bądź idee.

Nie można mieć wszystkiego; jak mówi popularne obecnie powiedzenie: “Nie można jednocześnie mieć ciastka i go zjeść”. Na tej samej zasadzie nie ma możliwości doświadczenia wszystkiego. Życie każe nam wybierać nawet jeśli — paradoksalnie — wybory te są jedną z tych rzeczy, których chcemy uniknąć. A wybranie czegoś — cokolwiek by to było — oznacza niewybranie czegoś innego.

“Po drodze” może się okazać, że pewnych wyborów dokonaliśmy pochopnie a na inne być może nie byliśmy gotowi. Nie ma w tym niczego złego. Życie składa się z wyborów a te z kolei kształtują to, kim jesteśmy teraz i jacy będziemy w przyszłości. Bo przecież nieustannie się zmieniamy i “bujdą na resorach” są twierdzenia przeciwne; i mija się z rzeczywistością ten, kto twierdzi, że dokładnie wie, jaki jest.

Nigdy stworzone przez nas pozory nie przysłużą nam się tak jak prawda. Ona jedna się sprawdza. W większości wypadków nie znajdujemy się tam, gdzie jesteśmy, lecz w fałszywym położeniu. (…) Należy mówić śmiało to, co się musi, a nie to, co się powinno. Każda prawda lepsza jest od pozorów. — “Walden” Henry David Thoreau

Zdawać by się mogło, że nasze wybory podyktowane są tym, czego szukamy. Ale — jak ironicznie życie lubi nam nadzwyczaj często udowadniać — nasze motywacje są ukryte w tym, czego wydaje się nam, że poszukujemy. Tak samo, jak nie znamy w pełni siebie, nie wiemy także, jakie są nasze pragnienia — te związane z sytuacjami, jak i z ludźmi.

I w tym także nie ma niczego złego. Poszukiwanie jest czymś z gruntu ludzkim podobnie, jak błądzenie, które jest nieuniknione zwłaszcza wtedy, gdy najpierw — przed rozpoczęciem właściwego szukania — odnaleźć musimy w sobie odpowiedź na pytanie: “Czego szukam?” Nie ma nic bardziej pomocnego w tym zadaniu, niż błądzenie.

I tak: zapewne wybierzemy drogi, które doprowadzą nas gdzie indziej, niż prowadziły nasze zamiary, plany i nadzieje. I być może (czytaj: “wręcz napewno!”) będziemy z tego powodu cierpieć. A cierpieć przecież nikt z nas nie chce. Ale — uwaga — nikt nie mówił, że życie będzie łatwe, proste i przyjemne. Mamy — a przynajmniej takie sprawiamy wrażenie — tendencję do przyjmowania pozytywnych zdarzeń, rzeczy i relacji za pewnik; za coś, co nam się należy i co, raz zdobyte, zawsze już będzie nasze; innymi słowy mocniej doświadczamy porażek, utrat, nieprzyjemności i, cóż, cierpienia, niż dokonań, osiągnięć, przyjemności i radości. Cierpienie zatem na naszej drodze jest najwyraźniejszym drogowskazem; tablicą pokazującą kierunek, której zignorować się nie da. Cierpienia uniknąć nie możemy, jeśli szukamy; uniknąć go możemy tylko wtedy, gdy już znaleźliśmy. Ale — o czym należy zawsze bezwzględnie pamiętać — cierpienie to również wybór. Cierpienie to także jedna z dróg, na które wchodzimy. Bo na to, jaka jest pogoda w trakcie naszej życiowej wędrówki “rzadko kiedy” mamy wpływ, natomiast tylko od nas zależy, czy na dźwięk gromu w naszych uszach, błysk pioruna przed naszymi oczami i muśnięcie deszczu na naszej skórze będziemy się smucić i płakać, czy też doświadczać ich w pełni jako tego, co w tej konkretnej chwili życie nam daje — i uśmiechać się, bo wciąż możemy dokonywać wyborów, bo wciąż czekają na nas nowe drogi.

Nasze wybory — aby niosły ze sobą znaczenie — muszą być świadome. Należałoby się zastanowić głębiej nad tym, czy decyzje podejmowane w oparciu o to, co się nam jedynie “wydaje”, są świadome, aczkolwiek chyba możemy bezpiecznie przyjąć, że tak. Wszakże “lepszą” wiedzą w danym momencie nie dysponujemy, lepiej poinformowani być nie możemy.

Brak świadomych wyborów skazuje nas na automatyzmy — niektóre z nich niebezpieczne. Cierpienie to chyba najlepszy przykłady. Oczywiście — nic przecież nie jest czarno-białe — z jednej strony trzeba zapewne sporo praktyki, aby umieć je opanować i w ich miejsce wybierać świadomość; z drugiej natomiast czasami trzeba ich po prostu doświadczyć — dać sobie ten paradoksalny luksus doznania czegoś ze wszech miar prawdziwego, niepodrabialnego, oryginalnego, niezacytowanego i niecytowalnego. Dla jednych może to być ból fizyczny wiążący się z nowym tatuażem, dla innych popadnięcie w rozpacz z powodu spektakularnego rozpadu intymnej i głębokiej relacji.

Każdy wybór kosztuje; nie działamy w realiach mechaniki kwantowej, więc nie możemy jednocześnie “sprawdzać” wielu dróg; każde rozwidlenie to coś zyskanego i coś straconego. A powrót do takiego rozdroża, które jest już “za” nami zazwyczaj jest niemożliwy. Nie można mieć wszystkiego. Można wszystkiego chcieć — owszem — ale należy się najpierw przygotować na rozczarowanie.

Wybranie czegoś oznacza niewybranie czegoś innego. Ta sama zasada dotyczy dróg, rzeczy, ludzi, myśli — wszystkiego. Gdy decydujemy się iść w lewo, możemy później zrezygnować i pójść w prawo, ale nie odwzorujemy kroków, które podjęlibyśmy, gdybyśmy obrali ten kierunek w pierwszej kolejności. Gdy wybieramy myśli pełne rozpaczy, decydujemy się nie wybrać tych jasnych. Gdy wybieramy siebie, niewybieramy innych. A gdy wybieramy innych, pozostawiamy z boku siebie. Wybory nasze nie są oczywiście zawsze jednoznaczne i binarne, ale każdy z nich wiąże się z jakimiś kosztami — generuje je. I to my je ponosimy.

Nie można mieć wszystkiego ani też wszystkiego doświadczyć. Nie można zapominać o tych kosztach, ale — co prawdopodobnie nieopisanie istotniejsze — należy także pamiętać, że każdy wybór — wszystko, co nam się w życiu przydarza — jest istotny, ważny, a nawet potrzebny; że to własnie suma tych wyborów sprawia, że jesteśmy tym, kim jesteśmy.

Nowych wyborów musimy dokonywać świadomie a tych przeszłych być świadomi także i dziś. Jednak — nie popełnijmy tu błędu — nie rozpamiętywać, nie kwestionować; nie “gdybać”. Pamiętać o przeszłości, ale nie żyć nią.

Nasze wybory oznaczają koszty, ale przede wszystkim są dla nas lekcjami. O świecie nas otaczającym, ale także — przede wszystkim — o nas samych.

Jeden drobny deszczyk i trawa przybiera soczysty odcień głębokiej zieleni. Podobnie wraz z przypływem weselszych myśli rozjaśniają się nam perspektywy. Pędzilibyśmy szczęśliwy żywot, gdybyśmy zawsze żyli teraźniejszością i cieszyli się wszystkim, co nam się przydarza — tak jak trawa, która przyznaje, że wpływ na nią mają nawet najmniejsze kropelki rosy — gdybyśmy nie marnowali czasu na pokutę za niewykorzystane w przeszłości okazje, co nazywamy naszym obowiązkiem. — “Walden”, Henry David Thoreau

--

--