Pomiędzy

Robert M. Wysocki
Refleksje
Published in
5 min readApr 9, 2017

“Jestem odpowiedzialny za to, co mówię a nie za to, co rozumiesz”. Szybkość, z jaką parafraza ta zyskuje “powodzenie” w mediach społecznościowych, jest — niestety — przerażająca.

https://unsplash.com/@freestocks

Mówimy. To prawdopodobnie główny spośród naszych sposobów porozumiewania się z innymi ludźmi. A słowa są ważne; niosą one ze sobą znacznie więcej, niż ich słownikowe znaczenie.

Nasza komunikacja jest zazwyczaj zapośredniczona. Owszem — zdarza się, że ludzie “rozumieją się bez słów”, ale jest to dosyć rzadkie; poza tym prawdopodobnie stoją za tym inne, niż telepatia, procesy. Tak więc możemy na potrzeby rozumienia procesu porozumiewania się założyć, że komunikujemy się zawsze “poprzez” coś — jakieś medium.

Coś, co jest pomiędzy nami; coś, co dosłownie pośredniczy w porozumieniu, jakie dokonuje się dzięki komunikacji. Jak chyba widać — rola tego czegoś jest kluczowa więc i znaczenie — ogromne. A tym czymś są zazwyczaj właśnie słowa. Te, które do siebie wypowiadamy i te, które do siebie piszemy ale także te, które pozostają niewyartykułowane w naszych głowach, niemo opuszczają gardło bądź padają ofiarą klawisza z napisem “backspace”.

Ulotna prawda naszych słów powinna bezustannie zdradzać niewłaściwość reszty wypowiedzi. Prawdę słów natychmiast się tłumaczy; to, co pozostaje, jest tylko sztancą jej dosłowności. Słowa, które wyrażają naszą wiarę i pietyzm, są niekonkretne, a jednak dla natur wyższej miary istotne i wonne jak kadzidło. “Walden” — H. D. Thoreau

Słowa to nośnik myśli; gorące żelazo, które kujemy naszymi językami tak, aby nadać mu kształt wymyślony przez nasze umysły; są one znaczące w tym sensie, że niosą pewien ładunek skierowany w określoną stronę, mający trafić do uszu naszego rozmówcy; precyzyjne jak pocisk mogą — i powinny — wywołać jakiś efekt, odnieść pewien skutek. Nie ma sensu puszczać na wiatr słów pustych i nieskoordynowanych — nie niosą one wtedy niczego konkretnego w żadnym zamierzonym kierunku; rozwadniają, rozpuszczają znaczenie; niwelują nas, nasze myśli i nasz sens.

Jako coś pośredniczącego, coś stojącego między nami a naszymi rozmówcami — słowa należą do nas i są dla nas materiałem, z którego budujemy; gliną, w której za pomocą magii rzeźbimy znaczenia, formujemy z niej namacalne ekwiwalenty myśli i wypalamy je celnymi zdaniami tam, gdzie chcielibyśmy, aby się ostatecznie znalazły — w naszych rozmówcach. W związku z tym słowa są w pełni naszą własnością — właśnie po to, abyśmy mieli dowolność w ich dobieraniu, w kształtowaniu składających się z nich wypowiedzi, w dowolnym ich obracaniu w naszych ustach i językach tak, aby były w stanie odzwierciedlić nasze myśli; bitwy toczące się w naszym umyśle, wszechświaty powstające w naszej wyobraźni, procesy odbywające się w naszym mózgu, marzenia i złudzenia śnione w naszej duszy — to wszystko, na czego przekazaniu tak bardzo nam zależy.

(…) ludzie mówią. Mówią za dużo. Mówią bezładnie. Mówią o sobie nawzajem, za swoimi plecami. (…) Mówią o tym, co inni mówią o innych. (…) Mówią, aby mówić. (…) Mówią po to, aby za chwilę powiedzieć jeszcze więcej. “Ślepnąc od świateł” — Jakub Żulczyk

Odpowiedni dobór środków wyrazu jest nie tylko naszym — jako mówiących — przywilejem, ale także naszym — jako komunikujących — obowiązkiem. Sztuka przekładania myśli na słowa nie należy do prostych i dlatego wśród arsenału dostępnych nam metod ekspresji powinniśmy starać się znaleźć te najbardziej pasujące — jednocześnie pamiętając o osobach, do których te słowa wypowiadamy. Kontekst powinien stanowić zatem klucz, wedle którego znajdować i stosować będziemy te środki wyrazu.

Czasami pozornie drobne różnice mogą przekładać się na zupełnie inne pola semantyczne, dlatego tak istotne jest, aby z jednej strony posiadać odpowiedni zasób a z drugiej strony odpowiednio dysponować wyrazami, frazami, zdaniami.

Ale nie możemy zapominać, że niezwykle ważne jest także to, co pomiędzy słowami. Wszelkie niuanse znaczeniowe, innuendo tu czy tam, tembr głosu, znacząca pauza czy nawet odpowiednio rzucone spojrzenie. Cała interakcyjna otoczka — różna, rzecz jasna, w zależności od medium — która towarzyszy aktowi komunikacji stanowi jego nieodłączny element, jest składową równie znaczącą i w taki sam sposób zależną od nas. I na tej samej zasadzie do nas należy odpowiedzialność za nią — zakładając, że chcemy zostać zrozumiani.

Kultura słowa jest istotna — tak w mowie, jak i w piśmie. Tak samo, jak w interakcjach bezpośrednich przekazujemy więcej, niż same dźwięki, tak również w tych zapośredniczonych przez litery powinniśmy dbać o tę znaczeniową ramę. Rozumienie jest kluczowe a jego częścią jest danie drugiej stronie do zrozumienia, że ją szanujemy i że ważne jest dla nas, jak odbiera ona nasze myśli. Forma zatem jest równie istotna, jak treść i warto pamiętać, że nad formą także sprawujemy kontrolę oraz że dbanie o nią należy do naszych obowiązków.

To, co zwerbalizowane, ale też to, co niewypowiedziane. To, co pokazujemy, ale też to, co ukrywamy. Marszczenie czoła i panowanie nad sobą; pełne znaczenie i puste wypełnienie; kojąca cisza i toksyczne milczenie. To wszystko składa się na komunikację i to wszystko znajduje sobie miejsce w przestrzeni, gdzie jedno słowo już niemalże wybrzmiało do końca a drugie dopiero zaczyna być słyszane.

“Jestem odpowiedzialny za to, co mówię a nie za to, co rozumiesz” — coś takiego ma prawo wypowiedzieć jedynie osoba, której nie zależy na byciu zrozumianą. Ale jaki sens ma mówienie, gdy nie towarzyszy mu taka chęć?

Jestem w pełni odpowiedzialny za to, co mówię — zatem jestem w takim samym stopniu odpowiedzialny za to, co rozumiesz. Przecież po to mówię.

Osoby wypowiadające przytoczony (wątpliwej jakości) bon mot prawdopodobnie popełniają błąd myśląc, że zrozumienie zależy tylko od wyrazów; tylko od tego, w jaki sposób jakaś mądra osoba opisała je w słowniku. A my przecież cały czas tworzymy; cała nasza komunikacja to jedno wielkie dzieło powstające bez przerwy; to nowa jakość, która jest zdecydowanie czymś więcej, niż zbieraniną wyrazów “wyjętych” ze słownika, przepisanych z niego “żywcem”.

Słowa to coś więcej, niż wyrazy. Zdania to coś więcej, niż grupy słów. A komunikacja to coś więcej, niż wymiana zdań.

Pomiędzy. Tam kryje się zrozumienie i tam też należy szukać znaczenia. Tej pełni, która jest przeciwieństwem pustki. Tego zamiaru, który niweluje brak ukierunkowania. Tego sensu nas samych reprezentującego i przez nas samych tworzonego. Tego środka i celu w jednym.

Słowa mają potencjał bycia skarbem; medalikiem na łańcuszku, w którym zamknięta spoczywa fotografia Prawdy — drogiej i ukochanej matki Mowy. Nośmy go zawsze na szyi i spoglądajmy nań raz na jakiś czas.

--

--