Sto dni z Priusem, czyli jak się jeździ hybrydą?

Po 6 latach i 120 tys. kilometrów z Toyotą Yaris przyszedł czas na zmianę samochodu. Nasz Yaris dobił do 300 tys. kilometrów i należy mu się emerytura. Tymczasem my zaczęliśmy rozglądać się za nowym pojazdem.

Rafał Piekarski
Smarter Life
10 min readSep 8, 2016

--

Dlaczego Prius?

Najpierw myśleliśmy o czymś tylko trochę większym, jak Mazda 3, Auris lub Focus. Życie jednak szybko zweryfikowało nasze możliwości. Po pierwsze, nie chcieliśmy wiązać się kredytem ani leasingiem i polegaliśmy tylko na dostępnych oszczędnościach, więc samochody młodsze niż 3 lata odpadły. (Pa-pa, czerwona Mazdo 3.) Poprzednie wakacje, które spędziliśmy w dużej mierze w czarnym samochodzie bez klimatyzacji, uświadomiły nam to, że kolejnego lata w naszym pięknym kraju, gdzie bywa i ponad 30℃, możemy nie przetrwać. Tak oto klimatyzacja, do tej pory będąca luksusem, stała się podstawowym wymaganiem. Z kolei to, że często poruszaliśmy się nowymi polskimi autostradami, pokazało, że tempomat, najlepiej od razu z automatem, był kolejnym małym marzeniem. Kolejnym argumentem za automatem była wygoda jazdy w warszawskich korkach. Ważne było także to, aby koszty utrzymania samochodu (szczególnie wydatki na paliwo) nie wzrosły, a najlepiej, jakby spadły. I nie, samochód na gaz nie był opcją: kłopotliwość w tankowaniu, ograniczone miejsce w bagażniku i brak koła zapasowego były wystarczającymi argumentami przeciw. Jako, że potrzebowaliśmy samochodu także do poruszania się po mieście, nie mógł to być diesel. Mieliśmy więc listę wymagań. Teraz czas tylko znaleźć nasz wymarzony samochód. I tu zaczęły się kolejne schody, bo wyposażenie, jakiego oczekiwaliśmy było - o dziwo — wcale nie tak często spotykane w samochodach na rynku wtórnym.

Mazda 3 Hatchback

Znalezienie samochodów spełniających wszystkie wymagania okazało się bardzo trudne. Wyszukiwarki w serwisach z ogłoszeniami pokazywały mylące i niespójne informacje. Rozwiązaniem, samochodami spełniającymi wymagania co do oszczędności i będącymi wyposażone zawsze w automatyczną skrzynię biegów, okazały się samochody hybrydowe od Toyoty. Tak więc zaczęliśmy od przyglądania się Aurisom w wersji hybrid. Więc postanowiliśmy wybrać się na auto-komis, aby przyjrzeć się im z bliska. W komisie który odwiedziliśmy było kilka Aurisów pierwszej i drugiej generacji, a także można było porównać je z wersją kombi oraz Priusem. I tu spotkało nas wielkie zdziwienie, gdy zajrzeliśmy do bagażnika Aurisa. Mimo, że sam samochód z zewnątrz oraz od strony pasażerów, czy kierowcy miał zdecydowanie więcej miejsca niż nasz mały Yaris. To gdy zajrzeliśmy do bagażnika spotkało nas wielkie zdziwienie. Przestrzeni wizualnie było nawet mniej niż w naszym poprzednim aucie! Jedyną sensowną opcją była więc opcja kombi, który był tylko dostępny dopiero od drugiej generacji. Nasz budżet niestety ograniczył możliwość wyboru tylko do pierwszej wersji Aurisów. Tak więc kolejne pudło.

Zdjęcie autonomicznego Priusa pochodzi z tej strony

Ostatnim z hybrydowych modeli w komisie była Toyota Prius. Auto do tej pory kojarzone z netfliksowym serialem “Love” i samo-jeżdżącymi samochodami od Google. Marzyłem o Priusie ale do tej pory była to tylko abstrakcja.

Gus, główny bohater serialu jeździł Priusem

Tak oto znaleźliśmy się na jeździe próbnej 6 letnią Toyotą Prius ( 3cia generacja). I to jeszcze w korku, więc wymarzonym środowisku dla napędu hybrydowego. Cichość napędu elektrycznego w korku i przyspieszenie przy użyciu obu silników, gdy tylko była taka potrzeba nas urzekła. Początkowo dość toporna i ekstrawagancka bryła wydała nam się zbyt duża. Ale po spędzeniu dłuższej chwili doceniliśmy jej przestronność i wygodę. Z której na pewno skorzystają też pasażerowie z tylnej kanapy. Bagażnik był tak pojemny jak tego oczekiwaliśmy. Z dodatkową możliwością złożenia kanapy w ⅔ lub całości. Nie bez znaczenia dla naszej decyzji była wręcz legendarna bezawaryjność i bardzo niskie koszty zużycia paliwa. Ekologiczność całego auta, która polega nie tylko na bardzo niskim spalaniu ale rownież na świadomym podejściu do procesu produkcji wykorzystując np. eko-plastik bardzo dobrze pasowała do naszego stylu życia.

Czym jest eko-plastik? To tworzywo uzyskane z kukurydzy, cukru i pochodnych celulozy do produkcji którego zużywa się mniej CO², oraz końcowy produkt szybciej rozkłada się.

© Toyota Europe

Jak wybrałem ten konkretny?

Pozostało znaleźć konkretny egzemplarz. Mając z tyłu głowy potencjalny “kolejny samochód marzeń” czyli Teslę uznaliśmy że szukamy auta na dłużej. Myśle że przez kolejne 6–8 lat infrastruktura stacji szybkiego ładowania w Polsce i technologia potrzebna dla samochodów tylko na prąd dotrze bo poziomu pozwalającego bezproblemowo poruszać się po kraju. A także ceny osiągną bardziej dostępny pułap. Tak wiec Prius ma nam służyć co najmniej 8, idealnie 10 lat. Szukając informacji o trwałości baterii — potencjalnie najbardziej kosztownego elementu samochodu — znalazłem wzmianki, że 300–400 tysięcy kilometrów to dystanse w których nic strasznego nie powinno się wydarzyć. Choć były też historie o samochodach które przejechały milion kilometrów i wciąż mają się dobrze.

Jak już wspominałem Yarisem przejeżdżaliśmy średnio 20 tysięcy kilometrów rocznie. Więc sensowny przebieg dla Priusa powinien być w okolicach 100 tys. Dodatkowo chcąc uniknąć potencjalnych problemów z konsekwencjami wypadków odrzuciłem auta sprowadzane. Uznałem też, że jeśli ktoś już jeździ takim eko-samochodem to raczej o niego dba. Oczywiście Priusy z racji przestronności i ekonomiczności są częstym wyborem przez taksówkarzy, ale uznałem że auta taksówkowe powinny dać się rozpoznać po stopniu zużycia. Auto od polskiego właściciela pozwoli, dzięki bazie CEPIK ( wystarczy mieć numer VIN, datę pierwszej rejestracji i numer rejestracyjny aby sprawdzić dowolny samochód historiapojazdu.gov.pl ) uwiarygodnić przebieg auta i porównać jego zgodność z np. zapisami z historii przeglądów i napraw w ASO. Przegląd przedsprzedażowy w autoryzowanej stacji obsługi Toyoty wydawał mi się minimum. Aby przekonać się o stanie nadwozia, sprawności podstawowych komponentów, jak klocki hamulcowe, amortyzatory, silnik. Koszt to niemały, bo około 300–400 zł i trzeba uzbroić się w cierpliwość, bo potrafi potrwać nawet 2 godziny. Dodatkowo jako, że nie jestem super znawcą samochodów postanowiłem sprawdzić go też w innym miejscu — zwykłej stacji kontroli pojazdów z naciskiem na zawieszenie, zbieżność kół i amortyzatory. W egzemplarzu który znalazłem to właśnie to budziło moje największe wątpliwości. Polecić mogę również forum.toyotaklub.org.pl, którego użytkownicy są bardzo pomocni, również przy wyborze naszego następnego samochodu. Jeśli chodzi o samo sprawdzenie wspominanej już baterii to Toyota pozwala nawet po upływie gwarancji przedłużyć ją dla tego komponentu o kolejny rok po płatnym przeglądzie. To koszt około 250 zł i można go przedłużać do osiągnięcia przez samochód 10 lat.

Finalnie za 6 letniego Priusa (rocznik 2010) z pełną polską historią, weryfikowalną w ASO, od drugiego właściciela i przebiegiem 118 tys. km, zapłaciłem nieco powyżej 40 tys. zł.

“If you can’t measure you can’t improve it”

Jestem geekiem i nie czarujmy się, kupiłem też priusa ze względu na ilość czujników, wykresów spalania które potrafi rysować z dokładnością co do minuty, sugestie co do ekonomii jazdy i wygodę użytkowania. Mój Yaris pierwszej generacji mimo, że był mały, miał bardzo mały silnik (tylko 998 cm³ pojemności), to w mieście jak i w dłuższej trasie (gdzie 3/4 drogi jedzie się autostradami) potrafił spalić swoje. Optymistycznie 6,2l / 100 km, a pesymistycznie 6,7 l na każde 100 km. Wiem, bo moja geekowa natura każe mi notować każde tankowanie wraz z aktualnym przebiegiem i prowadzę taką statystykę już od 2013 roku. Używam do tego prostej aplikacji na telefonie: Refueling Log. Polecam każdemu!

Już pierwsze przejazdy hybrydą pokazały, że to samochód który pozwoli mi na pewno zaoszczędzić na paliwie. Jeżdżąc zupełnie nieumiejętnie z nawykami z poprzedniego auta pierwsze spalanie w trasie było o ponad litr mniejsze i uzyskałem 5,6l na 100 km. Ale to był dopiero początek. Poznanie wszystkich funkcji samochodu, które są pomocne w ekonomicznej jeździe zajęło mi trochę czasu. Szczególnie operowanie biegiem “B” (od break — hamulec) sprawiającym, że samochód zachowuje się jakbyśmy mieli normalną skrzynię biegów i zmienili bieg na niższy. De facto hamujemy silnikiem. W normalnym aucie energia oporu zostałaby zmarnowana podczas gdy hybryda postara się odzyskać maksymalnie dużo, aby naładować baterię. Ale ma to sens tylko w przypadku większych prędkości (z moich doświadczeń opłaca się używać dopiero powyżej 70 km/h). Dodatkowo używając tego biegu do zwalniania dojeżdżając np. do świateł oszczędza się hamulce. Również zwykłe hamowanie jest podzielone na 2 fazy, o których trzeba pamiętać, gdyż w pierwszej (regeneracyjne hamowanie) samochód zwalnia tylko nieznacznie,także odzyskując wpierw energię do akumulatora. Dopiero mocniejsze wciśnięcie hamulca uruchamia klasyczne tarcze i klocki.

Pulse & glide

Od zawsze pamiętałem, że kluczem do efektywnego spalania jest utrzymywanie względnie stałej prędkości bez gwałtownego przyspieszania i hamowania (bo po hamowaniu trzeba nierzadko wrócić do poprzedniego przyspieszenia). Ale jakie było moje zdziwienie, gdy szukając informacji o jeszcze efektywniejszym jeżdżeniu Priusem usłyszałem o technice “pulse & glide”. W której wcale nie chodzi o to aby utrzymywać stałą prędkość, ale aby cały czas oscylować wokół oczekiwanej wartości wykorzystując aerodynamiczny kształt i nie spalanie paliwa podczas fazy zwanej glide.

Jak wyglada pulse & glide? Zakładając, że chce się poruszać ze średnią prędkością 70 km/h:

  1. Rozpędzamy samochód do prędkości 80km/h (o ok. 10 większej od oczekiwanej).
  2. Następnie przechodzimy do fazy glide (poślizgu), więc puszczamy pedał gazu,
  3. przełączamy bieg na luz (lub puszczamy nogę z gazu w automatach), aby odciąć dopływ paliwa;
  4. i z zerowym spalaniem (wyłączonym slinikiem) toczymy się, aż osiągniemy prędkość 60 km/h ( około 10 mniejsza od oczekiwanej ).
  5. Następnie zaczynamy fazę pulse (przyspieszania) włączając bieg,
  6. i w łagodny sposób przyspieszamy aż do osiągnięcia prędkości 80 km/h.

I tak w kółko.

Najlepsze zakresy utrymywania przyspieszenia w HSI

Jak widzicie całość jest dość skomplikowana i zwłaszcza w samochodach z manualną skrzynią biegów. Tymczasem w hybrydzie całość ogranicza się do manewrowania jednym pedałem — gazu. Dlatego, że komputer sam odłącza dopływ paliwa i nie ma potrzeby używania skrzyni biegów. I dodatkowo widok “Hybrid System Indicator” pozwala odnaleźć się w której fazie jesteśmy i jak bardzo powinniśmy naciskać lub zwalniać pedał. Więc dla hybrydy powyższe punkty można skrócić do:

  1. Faza Pulse — rozpędzamy samochód do prędkości 80 km/h utrzymując wskaźnik HSI w 4 ćwiartce.
  2. Faza Glide — puszczamy pedał gazu i po odcięciu dopływu paliwa utrzymujemy wskaźnik HSI w pierwszej ćwiartce, aby nie włączał się system KERS do odzyskiwana energii z hamowania/zwalniania. I po osiągnięciu 60 km/h znów przyspieszamy.

Tak więc hybrydowe samochody są wręcz stworzone do ekonomicznej jazdy. Oczywiście powyższa technika nie sprawdzi się wszędzie, szczególnie nie polecam jej stosowania w gęstym ruchu. Również w mieście może być to skomplikowana i uciążliwa dla pozostałych kierowców. Kilka innych sztuczek na oszczędniejszą jazdę można przeczytać tu po angielsku na metroMPG, oraz tu w odniesieniu do priusa i tu na bazie dłuższych eksperymentów.

Dziesięć tysięcy kilometrów za kierownicą hybrydy

Nie uważam się jeszcze za mistrza ekonomicznej jazdy, ale chciałem się z wami podzielić moimi osiągnięciami po pierwszych 10 tysiącach kilometrów. Tyle przejechałem od dnia zakupu. W ostatni z sierpniowych weekendów miałem do pokonania trasę po Polsce o długości 250 km. 50 kilometrów to był fragment autostrady Toruń/Włocławek. I podczas niej starałem się wykorzystać wszystko co do tej pory się nauczyłem o swoim samochodzie, aby uzyskać możliwie najlepsze spalanie. Mój wynik z tej trasy, ale też utrzymany przez całe 800 km od tankowania aż do kolejnego wynosił 4.2l / 100km. Wspomniane 250 km nawigacja Google Maps wyceniła na 3h 20 minut, podczas gdy ja dojechałem do celu w 3h 30 minut. Moją średnią prędkością było 58 km/h. W te 10 minut “opóźnienia” wlicza się 5 minutowy postój. Więc zdecydowanie ekonomiczna jazda nie powoduje bycia zawalidrogą.

Gdy innym razem próbowałem stosować metodę pulse & glide na drogach krajowych odcinek 130 kilometrów pokonałem ze średnią prędkością 70 km/h i starając się nie utrudniać pozostałym kierowcom podróżowania (w fazie pulse starałem sie jechać około 90, a w fazie glide około 70 na godzinę). Od czasu do czasu przyśpieszałem, aby kogoś wyprzedzić lub odjechać do przodu, by móc spokojnie jechać w fazie glide i nie przeszkadzać. Spalanie jakie wówczas uzyskałem było równe 4.0l / 100km. Ale jak już wyjaśniałem, nie byłem ortodoksyjny więc wynik poniżej 4 litrów powinien być osiągalny.

Tymczasem mój średni wynik spalania po autostradzie mając przez prawie cały czas ustawiony tempomat na 120 km/h to 4.7l na 100km. Ale ruch był dość duży i często byłem zmuszony do wyprzedzania. Pomiar na odcinku 260 km.

Prius dał mi prawie 900 zł oszczędności w 3 miesiące, średnie spalanie w mieście na poziomie 4.4l na 100km i 4.7l w cyklu mieszanym, niezależnie czy za kierownicą byłem ja, czy moja żona.

Z całych 10 tysięcy średnim wynikiem spalania jaki uzyskałem jest 4.7l / 100km. Nie jest to może imponujący wynik, ale uśrednia on sporo tras które robię z jazdą po mieście. Z moich doświadczeń samej jazdy po mieście średnie spalanie dla cyklu miejskiego plasuje się w okolicach 4.4l / 100km. Przypomnijmy, to pełnoprawny (i do tego dość spory) pięcioosobowy samochód, z automatyczną klimatyzacją i silnikiem 1.8 oraz 134KM. Jednocześnie te wyniki są takie same nie zależnie czy jeżdżę autem tylko ja czy jeździ też nim moja żona. Więc to zdecydowanie jest dowód na to, że nie trzeba mieć cały czas w głowie wszystkich możliwych sposobów na zaoszczędzenie kolejnych kilku kropel benzyny. No i porównując te wyniki z pierwotnymi uzyskiwanymi przeze mnie w Yarisie widać 2 litry oszczędności na każdych przejechanych 100 km. Pierwsze 3 miesiące dały mi prawie 900 zł (średnio 4,4 zł zł za litr) oszczędności na tym zakupie. W ciągu 10 lat ma szansę zaoszczędzić ponad 30 tysięcy złotych!

Tak więc z hybrydy jako samochodu jestem więcej niż zadowolony. Nie tylko z powodów ekonomicznych, ale także komfortu użytkowania, spokoju ducha jeśli chodzi o bezawaryjność i bezpieczeństwo (zapomniałem wspomnieć, ale Prius ma aż 7 poduszek powietrznych). A może zainteresowałem Cię bardziej ekologicznym podejściem do motoryzacji i masz jakieś pytania?

--

--

Rafał Piekarski
Smarter Life

MacUser, Programmer, Entrepreneur, Amateur photographer and someone who will be rich. Soon…