Dlaczego nie zainwestuję w Twój startup

Piotr Pisarz
Technologie, startupy i te sprawy
3 min readNov 15, 2017

Venture Capital (kapitał wysokiego ryzyka) to bardzo specyficzny rodzaj finansowania. Co roku tysiące (a nawet setki tysięcy?!) przedsiębiorców na całym świecie prezentuje inwestorom swój pomysł, większość z nich słyszy “nie”. Wielu z nich zastanawia się dlaczego. Poniżej główne powody dla których nie zainwestowałbym w Twój startup.

Nie będzie wystarczajaco duży

Jak sama nazwa wskazuje, VC to kapitał wysokiego ryzyka. Fundusze VC nie celują w firmy na których może zarobić 1, 2 nawet 5 razy. Na przykład fundusz wielkośći DN Capital(z kapitałem okolo 200 milionów EUR) celuje w firmy, które będą warte co najmniej 500m EUR! Natomiast większe fundusze polują wyłącznie na jednorożce (firmy o kapitalizacji powyżej 1 miliarda dolarów).

Wynika to z matematyki działania funduszu VC, tzw. “VC Fund model”. To temat na oddzielny artykuł, ale w skrócie fundusz VC oczekuje, że każda z inwestycji ma szanse przynieść zyski które zwrócą cały fundusz. Zakładając 20% udziałów w spółce, firma musi osiągnąc kapitalizacje 1 miliarda EUR by nasz fundusz otrzymał 200 milionów, czyli to jak duży jest cały DN Capital.

Następna kwestia to wielkość inwestycji. Inwestując dziś w firmę kilkaset tysięcy czy nawet milion EUR, muszę wiedzieć, że w ciągu następnych lat będę mógł w nią zainwestować jeszcze więcej (docelowo około 10% kapitału funduszu). Zwrot wielkości 10x na kwocie 500 tysięcy EUR to tylko 5 milionów EUR czyli jedna stodwudziesta tego, co powinienem zwrócić moim inwestorom (3x wielkość funduszu, czyli 600 milionów EUR). Wynika z tego, że stracił bym zbyt wiele czasu zajmując się taką inwestycją w porównaniu do potencjalnych przychodów.

Codziennie widzę firmy w które nie moge zainwestować, ale wiem że odniosą sukces. Firmy te mogą bez pomocy kapitału VC zbudować doskonały biznes małej/średniej wielkości, i w zasadzie niepotrzebnie marnują czas i energie na rozmowy z inwestorami jak ja.

To już było…

Wyjątkowych pomysłów i firm jest wbrew opiniom bardzo niewiele. Założyciele często chwalą się brakiem konkurencji, ale dla inwestorów jest on podejrzany i niepokojący. Zazwyczaj wynika on albo z braku zrozumienia rynku (konkurencją są substytuty) albo z małej atrakcyjności rynku.

Problemem jest zazwyczaj nie konkurencja, ale brak dyferencjacji i unikalnego spojrzenia. Jeśli założyciel buduje kolejną aplikację dowożącą jedzenie, musi w jakiś zasadniczy sposób różnić się od kilkudziesięciu innych, które powstały wcześniej.

Świetnym przykładem jest spółka Bumble. Firma ta powstała w jednym z najbardziej zatłoczonych segmentów, mianowicie aplikacjach randkowych. Założycielka jednak postawiła wyróżnić się stawiając na kobiety i dając im więcej możliwości niż inne aplikacje randkowe. Na przykład tylko kobiety mogą napisać jako pierwsze. Teraz (według pogłosek) firma Match.com zaoferowała za tę spółkę ponad milard dolarów.

Nie ma między nami chemii

Umowa między inwestorem a założycielem to związek na wiele lat i warto pamiętać, że jest go trudniej rozwiązać niż samo małżenstwo. Dlatego zanim zdecyduje się w niego zainwestować, chcę dobrze poznać założyciela od każdej strony.

Niestety okazuje się, że jak w każdych relacjach, między VC a założycielem czasami nie ma chemii. Wtedy często lepiej odejść od “stołu”, niż męczyć się razem przez wiele następnych lat.

Jest za wcześnie / za późno

Każdy fundusz VC ma ulubione etapy rozwoju firmy, na których lubi inwestować. Na przykład w DN Capital zazwyczaj nie inwestujemy w sam pomysł (zdarzają się oczywiście wyjątki). Mimo to często trafiają do nas założyciele którzy nie mają więcej niż biznes plan. Niestety zazwyczaj odsyłamy ich z kwitkiem i zapraszamy do ponownego spotkania podczas kolejnej rundy finansowania.

Najchętniej inwestujemy w firmy które mają pierwszych klientów i przychody. Idealnie jeśli potrafią już pokazać dodatnie “unit economics” i wiedzą jak skalować biznes.

Czasami zdaża się nam też poznać założycieli zbyt późno, gdy firma jest już na nas zbyt duża. Pozostaje nam tylko życzyć im powodzenia i liczyć na to, że byćmoże uda nam sie wspólnie pracować nad ich następnym projektem.

Za drogo!

Tutaj problem może pojawić się na dwóch etapach. Często już wstępne oczekiwania finansowe spółki odbiegają od realnej wyceny. Wtedy konczymy rozmowy na dosyć wczesnym etapem.

Drugi wariant to sytuacja, w której jesteśmy jednym z kilku inwestorów zainteresowanych firmą, ale nie chcemy zapłacić wyceny oferowanej przez konkurencyjny fundusz. Z mojego doświadczenia wynika jendak, że najlepsi założyciele nie patrzą tylko na wycenę przy wyborze inwestora.

--

--

Piotr Pisarz
Technologie, startupy i te sprawy

Investor at DN Capital. Ex Googler. Looking at everything AI and fintech