Antyszczepionkowcy w Indonezji

Tomek Kobyliński
Tomek i Indonezja
Published in
4 min readSep 17, 2018

--

W sierpniu 2017 prezydent Indonezji, Joko Widodo, ogłosił rozpoczęcie powszechnego programu szczepień na różyczkę i odrę.

Indonezja jest krajem z jedną z największych liczbą przypadków odry na świecie i ostatnim azjatyckim krajem bez kompleksowego programu ochrony przed nią. W 2017 roku zanotowano 11 389 przypadków, co jest drugą po Indiach największa liczbą na świecie (dla porównania, w Polsce, przy prawie siedmiokrotnie mniejszej populacji, były to 63 przypadki).

Planowano w dwa lata zaszczepienie 70 milionów dzieci w wieku pomiędzy 9 miesięcy i 15 lat i docelowo całkowite wyeliminowanie odry w Indonezji do roku 2020. Budżet programu to 60 mln USD. Celem programu, w celu uzyskania odporności zbiorowiskowej było zaszczepienie conajmniej 95% dzieci.

Tyle tylko, że już wiadomo, że założeń programu nie uda się zrealizować.

Pierwszy etap programu przeprowadzony w 2017 roku na najludniejszej i najlepiej rozwiniętej, zamieszkałej przez prawie połowę populacji wyspie Indonezji, Jawie, -przebiegł bez większych problemów i zakończył się sukcesem przekraczając nawet zamierzony cel 95% zaszczepionych.

Niestety drugi etap programu, trwający od sierpnia 2018, przeprowadzany na pozostałych wyspach kraju wiadomo już, że będzie porażką. Mimo, że szczepienia powinny się zakończyć w październiku 2018, udało się jak narazie zaszczepić tylko 48% dzieci. A w najbardziej konserwatywnych muzułmańskich regionach, takich jak Aceh zaszczepiono tylko 7% dzieci.

Problem jest w tym, że szczepionka zawiera śladowe ilości żelatyny wieprzowej. Wiele konserwatywnych muzułmanów, uważa jej podanie za haram. Mimo, że w islamie (podobnie zresztą działa to w judaiźmie) w sytuacjach związanych z zagrożeniem zdrowia, gdy brak halal alternatyw, przyjęcie takich leków jest mubah, czyli dozwolone. Dodatkowo z uwagi na kontrowersje jakie to budzi w świecie muzułmańskim, pod auspicjami WHO grupa ważnych religijnych autorytetów wydała na ten temat kilkanaście lat temu fatwę, z której wynika, że proces przekształcania kości w żelatynę, jest procesem przekształcania substancji haram w zupełnie inną substancję która już takiego statusu nie ma.

Co ważne, leki zawierające żelatynę to nie jest oczywiście nowe, związane z tą szczepionką zjawisko, takie leki istnieją, były i są używane w Indonezji od dawna. Wydaje się, że silny sprzeciw związany z tymi szczepieniami, jest echem czy też może raczej jest wzmacniany przez antyszczepionkowe szaleństwo w krajach zachodu.

MUI, Majelis Ulama Indonesia, Indonezyjska Rada Ulemów, zorganizowana i finansowana przez rząd indonezyjski, ale będąca od niego niezależna (kiedyś w teorii, a teraz coraz bardziej to rząd ulega MUI…), a zrzeszająca wszystkie istotne organizacje muzułmańskie w Indonezji, której jednym z zadań jest nadzorowanie certyfikatów halal jedzenia, leków i kosmetyków wydała w sierpniu 2018 fatwę na temat szczepionek zawierających elementy odwieprzowe. Z jednej strony potwierdzono, że są one haram (a więc stanowisko bardziej zachowawcze niż to uznające, że żelatyna w lekach to zupełnie inna substancja, nie mająca statusu zakazanej), a z drugiej zaznaczono, że do czasu powstania halal alternatyw są one mubah.

Jest to bardzo spóźniona, zdecydowanie zapobiegawcza, zbyt mało stanowcza, reakcja na to, że lokalni liderzy muzułmańscy, a także w niektórych wypadkach konserwatywne władze lokalne, wydały fatwy i postanowienia zabraniające szczepienia dzieci.

Władze centralne nie mogą “wymusić” realizacji programu, gdyż Indonezja jest krajem bardzo zdecentralizowanym.

Po upadku dyktatury w 1998 oczywistym było, że trzeba odejść od silnego scentralizowania jakie cechowało okres nowego ładu, jak nazywa się autokratyczne, ponad trzydziestoletnie, rządy Suharto. Bojąc się wzmocnienia partykularyzmów regionalnych zdecydowano się na przyznanie dużego zakresu autonomi nie prowincjom (obecnie Indonezja składa się z 34), a regencjom (w przybliżeniu jest to odpowiednik powiatów) których w Indonezji jest około 500. Słusznie założono, że małe jednostki nie będą w stanie prowadzić samodzielnej polityki regionalnej a dodatkowo będą bardziej zależne i łatwiej kontrolowane prez władze centralne.

W Indonezji szariat obowiązuje tylko w jednej prowincji, wzmiankowanym wcześniej Aceh (bardzo upraszczająć, prawo do niego wywalczono w długiej wojnie domowej), ale w wielu regencjach różne lokalne regulacje inspirowane szariatem, takie jak chociażby zakaz sprzedaży alkoholu są bardzo powszechne. W coraz silniej religijnej Indonezji jest to efektywny sposób zapewniania sobie głosów. A jako, że organizacja opieki zdrowotnej i szkolnictwa jest w gestii władz lokalnych, są one bardzo ostroże w kwestiach które mogą narazić je na oskarżenie o działania wbrew religii.

Pytałem trochę moich indonezyjskich znajomych co o tym sądzą, ale jako, że znam głównie jawajczyków, którzy mają bardziej zrelaksowany stosunek do islamu nie udało mi się porozmawiać z nikim kto wykazywał by zrozumienie dla przeciwników szczepionek. Córka mojej znajomej była zaszcepiona w religijnej, prywatnej szkole w ramach zajęć.

Wszyscy moi znajomi używali argumentu, że w sytuacji braku alternatywy jest to jak najbardziej dozwolone.

Żeby nadać temu szerszy kontekst, jest to szczególnie znaczące w Indonezji gdzie niejedzenie wieprzowiny jest chyba najpowszechniej przestrzeganym i najmniej łamanym zakazem islamu. Nie jest to owszem duże wyrzeczenie, bo wieprzowina zwyczajnie ich brzydzi.

A na zakończenie, moja znajoma nauczycielka:

“Tak długo jak chodzi o zdrowie dzieci, to jest dla mnie dozwolone. Zresztą wiesz, kiedy byłam chora, musiała zrobić coś co jest zabronionego przez Islam. Ale moja rodzina pozwoliła mi. Wiedzieli, że to dla mojego zdrowia oraz, że nie ma żadnej innej możliwości. Miałam guza w piersi i musiałam się rozebrać przed mężczyzną bo nie było u nas żadnego lekarza kobiety”.

--

--