Ogrody bez granic

Aniśko Architektura Krajobrazu
2 min readJul 10, 2015

To granice — skutek grodzenia — są tym, co pozwoliło u zarania dziejów na wyróżnienie z bezmiaru dzikiej przyrody, przestrzeni, którą nauczyliśmy się nazywać, od tego ”grodzenia”, ogrodami. Mimo to przetrwało w naszej świadomości skryte marzenie o ogrodach bezkresnych, takich, których nie zamykają ramy płotów i murów. Po wielu tysiącleciach wypełnionych przez naszych pradziadów pracowitym dzieleniem powierzchni całej planety, wyznaczaniem granic różnej rangi i przypisywaniem im rozmaitych praw i ograniczeń, trudno sobie nawet wyobrazić, że mógłby istnieć gdzieś ogród, który by te granice ignorował. Z nabożnością odnosimy się do chronionych autorytetem prawa granic prywatnej własności. Abstrakcyjne linie na mapie rozdzielają skutecznie ludzi mówiących różnymi językami i modlących się do różnych bóstw. Przekroczenie tych linii niemal zawsze źle się kończy.

Tym bardziej więc zdumiewa fakt, że mamy w Polsce taki ogród, gdzie granice, i to tej najwyższej, bo państwowej, rangi, nie dzielą, ale łączą. Jest to miejsce na tyle wyjątkowe i ważne, że zostało przez UNESCO uznane za dobro Dziedzictwa Światowego. Jego twórcą był książę von Pückler-Muskau, arystokrata niemiecki o wielkich zasługach dla rozwoju sztuki ogrodowej. Gdy w 1815 roku książę rozpoczynał pracę nad parkiem krajobrazowym przylegającym do miasteczka Muskau, nie śniło mu się nawet, że w następnym stuleciu rzeka Nysa przypływająca przez jego park wyznaczy granicę między państwami.

Przekraczając bramę Muskauer Park / Parku Mużakowskiego dzisiaj bez trudu można dostrzec jak jego obie części, niemiecka i polska, są organicznie ze sobą związane i nie mogą istnieć bez siebie. Zwiedzając rozległe arboretum, zaglądając do przyzamkowych ogrodów, przekraczając Nysę parkowymi mostami, przemierzamy przestrzeń o tożsamości określonej przez troskę o piękno krajobrazu, tego naturalnego i tego ukształtowanego ręką artysty — wizjonera. O przynależności państwowej różnych części parku przypominają tylko czasami słupy graniczne przeglądające się w przepływającej rzece. Przenosząc się z jednej strony Nysy na drugą, jesteśmy raz po polskiej, raz po niemieckiej stronie, ale po chwili nie ma to już najmniejszego znaczenia, bo ciągle przecież gościmy w parku księcia von Pückler-Muskau. Kto chciałby doświadczyć niepowtarzalnej atmosfery ogrodu bez granic powinien spędzić dzień w Parku Mużakowskim.

--

--