Tulipomania
W XVII wieku Holandię ogarnęła tulipomania, kiedy to w wyniku spekulacji giełdowych wartość cebul rzadkich odmian tulipanów osiągnęła absurdalny pułap. Aby stać się szczęśliwym właścicielem tych najbardziej pożądanych, należało za jedną cebulę zapłacić w niektórych wypadkach równowartość kamienicy. Gorączka giełdowa zakreślała coraz szersze kręgi a z obrotu tulipanami powstawały niebywałe fortuny. Ale tak jak każda gorączka spekulacyjna, tak i tulipomania zakończyła się nagłym krachem, paniką giełdową i rozlicznymi bankructwami.
Od tego czasu minęły niemal cztery stulecia, ale zamiłowanie Holendrów do tulipanów w niczym się nie umniejszyło, a wręcz przeciwnie, kwiat ten jest przez nich skutecznie promowany na całym świecie jako symbol ich kraju. Im również zawdzięczamy, że tulipomania innego rodzaju ogarnia nas wszystkich każdej wiosny. Nie zagraża ona nikomu bankructwem i można się jej poddać przeznaczając na ten cel nawet najskromniejsze środki finansowe.
Gorączka, która nas ogarnia, gdy znajdziemy się otoczeni przez tulipany, nie przynosi trwałych szkód, chociaż łatwo rozprzestrzenia się w towarzystwie. Scena z ogrodów Longwood w Stanach Zjednoczonych, pokazana na zdjęciu, mogłaby mieć miejsce w każdym zakątku świata. Chociaż wiele nas różni od innych społeczeństw, to na widok łanów tulipanów rozedrganych najczystszymi z kolorów wszyscy zachowujemy się tak samo, wszyscy ulegamy tulipomanii. Po chwili, równie interesujące jak podziwianie wspaniałych kwiatów staje się obserwowanie innych tulipomanów — uśmiechniętych, rozradowanych, fotografujących i fotografowanych. Feeria kolorów tulipanów odurza, i to nawet w dzisiejszym świecie, gdy natrętna pstrokacizna nie opuszcza nas na krok. Tym, którym zabrakło takiego odurzenia tej wiosny, warto podarować kilka cebulek tulipanów, albo zaproponować spacer do najbliższego parku lub ogrodu botanicznego. Podziękują nam uśmiechem.