Koronawirus: Dlaczego musimy działać teraz
Politycy, liderzy społeczności lokalnej i biznesu: co i kiedy powinniście zrobić?
To jest tłumaczenie tekstu Coronavirus: Why You Must Act Now.
Autor oryginału: Tomas Pueyo.
Tłumaczenie: Michał Klata.
Ostatnia aktualizacja dnia 13.03.2020.
Biorąc pod uwagę cały chaos, który wiąże się z pandemią koronawirusa, może być bardzo ciężko podjąć decyzję o tym, co właściwie należy zrobić już dzisiaj. Powinieneś czekać na więcej informacji? Działać już teraz? Jeżeli tak, jakie działania należy podjąć?
W tym artykule, oprócz wielu wykresów, danych i modeli matematycznych wraz z podanymi źródłami, znajdziesz informację:
- Ile przypadków zarażenia koronawirusem będzie w miejscu, w którym mieszkasz?
- Co się wtedy stanie?
- Co powinieneś wtedy zrobić?
- Kiedy musisz podjąć odpowiednie kroki?
Najważniejsze informacje z artykułu:
Koronawirus na pewno do Ciebie trafi.
Pandemia rozwija się z szybkością wykładniczą: najpierw powoli, potem nagle przyspiesza.
To jest kwestia dni. Może tygodnia albo dwóch.
Kiedy fala nadejdzie, służba zdrowia sobie nie poradzi.
Pacjenci w Twoim kraju będą leżeć na szpitalnych korytarzach.
Lekarze będą wyczerpani i zwyczajnie nie dadzą rady. Część z nich umrze z wycieńczenia.
Będą musieli zadecydować, dla kogo starczy tlenu, a kto musi umrzeć.
Jest tylko jeden sposób, żeby temu zapobiec — izolacja. Dzisiaj. Nie jutro. Dzisiaj.
Jak najwięcej ludzi musi zostać w domu. Licząc od teraz.
Jeżeli jesteś politykiem, liderem lokalnej społeczności lub managerem, możesz temu zapobiec. Musisz temu zapobiec.
Dzisiaj możesz się zastanawiać: a co, jeżeli przesadzam? Jeżeli ludzie będą na mnie dziwnie patrzeć? Może ktoś się na mnie zdenerwuje? Może się wygłupię? Nie lepiej zaczekać, aż inni zaczną działać, i zobaczyć, co zrobią? I co z gospodarką? Czy panika nie doprowadzi do kryzysu?
Teraz możesz się tak czuć — ale za 2–4 tygodnie, kiedy kwarantanna będzie już na całym świecie, okaże się, że dzięki temu, że zastosowałeś kilka strategii zapewniających odpowiedni dystans, wirus nie przenosił się tak szybko, i nikt nie będzie Cię z to krytykować. Okaże się, że Twoje działania ratowały ludzkie życie.
No to do dzieła!
1. Ile przypadków koronawirusa będzie w miejscu, w którym mieszkam?
Wzrost zachorowań na poziomie kraju
Całkowita ilość zachorowań rosła wykładniczo dopóki Chiny nie powstrzymały rozwoju epidemii. Problem w tym, że akurat wtedy wirus wydostał się za granicę. Teraz zatrzymanie pandemii jest już niemożliwe.
W tym momencie najgorsza sytuacja jest we Włoszech, Iranie, i Korei Południowej:
W Korei Południowej, Włoszech i w Chinach i jest tak dużo zachorowań, że wartości dla pozostałych krajów są trudno dostrzegalne. Zobaczymy je, kiedy powiększymy prawy dolny róg.
W wielu krajach liczba zachorowań rośnie wykładniczo. W tym momencie wirus atakuje najbardziej kraje zachodnie.
Co będzie, jeżeli taki wzór utrzyma się przez tydzień?
Jeżeli chcesz zrozumieć co się stanie i jak możemy temu zapobiec, musimy sprawdzić, co się stało w krajach, które już przez to przechodziły: w Chinach, w krajach Wschodu, które przechodziły epidemię SARS, i we Włoszech.
Chiny
To jest jeden z najważniejszych wykresów.
Pomarańczowe słupki oznaczają oficjalnie zgłoszone przypadki zachorowań w prowincji Hubei w rozbiciu na poszczególne dni: jest to liczba osób, które danego dnia zostały zdiagnozowane.
Szare słupki pokazują rzeczywistą liczbą zachorowań w prowincji Hubei. Chińskie Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom otrzymało te dane pytając pacjentów w czasie wywiadu lekarskiego, kiedy zaczęli mieć objawy.
Co istotne, nikt nie wiedział o tych przypadkach wtedy, kiedy się pojawiły. Wiemy o nich coś jedynie z retrospekcji. Wtedy władze jeszcze nie wiedziały, że u tych osób właśnie pojawiły się objawy. O takiej sytuacji wiadomo dopiero wtedy, kiedy ktoś pójdzie do lekarza i otrzyma odpowiednią diagnozę.
Oznacza to, że pomarańczowe słupki pokazują, co władze wiedziały, a szare słupki przedstawiają rzeczywisty rozwój wydarzeń.
21 stycznia liczba nowo zdiagnozowanych przypadków (kolor pomarańcowy) niezwykle szybko rośnie: jest ok. 100 nowych przypadków. W rzeczywistości tego dnia było 1 500 nowych przypadków, i liczba ta rosła wykładniczo. Władze o tym nie wiedziały. Po prostu nagle dowiedziały się, że jest 100 przypadków nowej choroby.
Dwa dni później, władze wprowadziły w Wuhan kwarantannę. W tym momencie liczba nowych przypadków wykrywanych dziennie wynosiła ok. 400. 400 zachorowań w ciągu jednego dnia wystarczyło do podjęcia decyzji o zamknięciu miasta. Tak naprawdę było tych przypadków 2 500, ale wtedy nikt o tym jeszcze nie wiedział.
Następnego dnia kwarantanna objęła 15 kolejnych miast w prowincji Hubei.
Dane do dnia 23 stycznia, do momentu zakmięcia Wuhan, przedstawiono na szarym wykresie: liczba zachorowań rośnie wykładniczo. Rzeczywista liczba przypadków rośnie błyskawicznie. Kiedy Wuhan zostaje zamknięte, przyrost liczby zachorowań spowalnia. Dnia 24 stycznia, po zamknięciu kolejnych 15 miast, rzeczywista liczba zachorowań (dalej kolor szary) zatrzymuje się. Dwa dni później, liczba rzeczywistych przypadków dochodzi do maksimum i od tego momentu nieprzerwanie spada.
Zauważmy, że liczba zachorowań zaznaczonych na pomarańczowo (oficjalna) nadal rośnie wykładniczo: przez 12 kolejnych dni wydaje się, że sytuacja dalej wymyka się spod kontroli. Na szczęście tak nie było. Po prostu chorzy doświadczali silniejszych objawów i częściej zgłaszali się do lekarza, i z punktu widzenia systemu sytuacja dalej się pogarszała.
Podział na przypadki zarejestrowane oficjalnie i przypadki rzeczywiste jest niezwykle ważny. Wrócimy do tego jeszcze później.
Działania w pozostałych regionach Chin były odpowiednio koordynowane przez rząd centralny, który podjął natychmiastowe działania, adekwatne do powagi zagrożenia. Oto rezultat:
Każda płaska linia oznacza region Chin, w którym stwierdzono zakażenie koronawirusem. W przypadku każdej z nich istniało ryzyko wykładniczego wzrostu, ale dzięki działniom podjętym na koniec stycznia, we wszystkich tych sytuacjach udało się postrzymać wirusa zanim mógł się na dobre rozprzestrzenić.
W tym samym czasie Korea Północna, Włochy i Iran miały cały miesiąc na wyciągnięcie wniosków. Nie zrobiły tego. Kiedy wybuchła epidemia, nastąpił wzrost wykładniczy, tak samo jak w Hubei, a przed końcem lutego sytuacja była gorsza, niż w jakimkolwiek regionie Chin.
Kraje wschodnie
W Korei Południowej ilość zakażeń wzrastała błyskawicznie. Dlaczego w Japonii, Tajwanie, Singapurze, Tajlandii i Hong Kongu było inaczej? Co łączy te kraje?
Każdy z tych krajów doświadczył epidemii SARS w roku 2003, i wszystkie wyciągnęły z tego odpowiednie wnioski. Nauczyły się, jak szybko rozprzestrzenia się wirus i zdawały sobie sprawę z powagi sytuacji. Dlatego ilość zachorowań w tych krajach nie zaczęła rosnąć wykładniczo, pomimo dużo wcześniejszego pojawienia się pierwszych przypadków.
We wszystkich wymienionych wyżej krajach mieliśmy do czynienia z błyskawicznie rosnącą ilością zakażeń, w obliczu której rząd zdawał sobie sprawę z powagi zagrożenia, i powstrzymał dalszy rozwój epidemii. W innych krajach sytuacja jest całkiem inna.
Zanim do tego przejdziemy, jeszcze jedna informacja dotycząca Korei Południowej — najprawdopodobniej ten kraj nie jest typowy. Postęp epidemii udało się tam ograniczyć po pierwszych 30 przypadkach. Pacjentka 31. była punktem zapalnym — ostatecznie za jej pośrednictwem zaraziły się tysiące innych osób. Ponieważ wirus przenosi się zanim jeszcze pojawiają się objawy, pojawia się jeszcze zanim zdamy sobie z tego sprawę. Teraz płacimy cenę za ten jeden przypadek. Tak czy inaczej wysiłki mające na celu ograniczenie zakażeń nie poszły na marne: gdyby nie one, sytuacja w Korei przypominałaby tą we Włoszech, gdzie na dzień dzisiejszy już jest więcej przypadków. Jutro również w Iranie będzie więcej przypadków, niż w Korei (10.03.2020).
Stan Waszyngton
Widzieliśmy już wzrost w krajach zachodnich, i wiemy, co może się stać w ciągu zaledwie tygodnia. Wyobraźmy sobie teraz, że w przeciwieństwie do Wuhan i pozostałych ognisk w krajach wschodnich, nie uda się odpowiednio zorganizować kwarantanny. Pandemia wymknie się spod kontroli.
Wystarczy spojrzeć na kilka przykładów: Stan Waszyngton, rejon Zatoki San Francisco, Paryż i Madryd.
Stan Waszyngton to taki amerykański Wuhan. Tutaj też liczba zachorowań rośnie wykładniczo. Na chwilę obecną odnotowano 140 przypadków.
Jedno jest zastanawiające. Dużo wyższa śmiertelność, niż w Chinach. Był taki moment, kiedy na 3 przypadki odnotowanych w tym stanie zachorowań przypadła jedna ofiara śmiertelna.
Wiemy, że w pozostałych miejscach śmiertelność spowodowana koronawirusem wynosi pomiędzy poiędzy 0,5% a 5% (więcej o tym później). Jak może wynosić 33%?
Okazało się, że wirus rozprzestrzeniał się niewykryty przez całe tygodnie. To nie jest tak, że były tylko 3 przypadki. Po prostu władze wiedziały tylko o 3 przypadkach, a w przypadku tej jednej osoby ciężki stan zwiększył prawdopodobieństwo wykonania testów.
To jest trochę tak samo, jak z pomarańczowymi i szarymi słupkami w Chinach — było wiadomo tylko danych wyrażonych słupkami pomarańczowymi (zgłoszenia oficjalne), i wtedy wydawało się, że wszystko jest pod kontrolą: mamy tylko 3 zachorowania. W rzeczywistości były setki, a może nawet tysiące przypadków.
To właśnie jest problem — znamy tylko przypadki zgłoszone oficjalnie, a nie rzeczywistą liczbę zachorowań. W jaki sposób można ją oszacować? Jest na to kilka sposobów. Mam model matematyczny, który pozwala na ustalenie prawdopodobnej wartości tych zmiennych, do którego wystarczy wprowadzić odpowiednie dane (bezpośredni link do formuły).
Po pierwsze, na podstawie ilości zgonów. Jeżeli znasz ilość zgonów w Twoim regionie, możesz przewidzieć prawdopodobną liczbę rzeczywistych zachorowań w danym momencie. Wiemy mniej więcej, ile czasu statystyczna ofiara śmiertelna może przeżyć od momentu zakażenia (17,3 dnia). Oznacza to, że osoba, która zmarła dnia 29.02 w Stanie Waszyngton prawdopodobnie została zainfekowana ok. 12.02.
Po drugie, na podstawie śmiertelności. W tym scenariuszu przyjmuję 1% (dokładne rozumowanie zostanie wyjaśnione dalej). Oznacza to, że ok. 12.02 były już ok. 100 zachorowań w tym obszarze, z których tylko jedno zakończyło się śmiercią 17,3 dnia później.
Teraz wykorzystajmy informację o średnim czasie, w którym ilość zachorowań podwaja się. Wartość tej zmiennej wynosi 6.2. Oznacza to, że w ciągu 17 dni, kiedy ofiara śmiertelna zmagała się z chorobą, liczba przypadków musiała wzrosnąć x ok. 8 (=2^(17/6)). Innymi słowy, jeżeli nie wszystkie przypadki są zgłaszane, jedna śmierć w danym dniu oznacza 800 rzeczywistych przypadków przypadających na ten dzień.
W stanie Waszyngton na chwilę obecną odnotowano 22 przypadki śmiertelne. Po wykonaniu odpowiednich obliczeń otrzymujemy ok. 16.000 rzeczywistych zakażeń koronawirusem na dzień dzisiejszy. To tyle, ile wynosi suma oficjalnie zgłoszonych przypadków we Włoszech i w Iranie.
Jeżeli przyjrzymy się szczegółowym danym, zdamy sprawę, że 19 z tych śmierci jest efektem zakażeń w obrębie jednego ogniska, z którego być może wirus jeszcze nie rozprzestrzenił się na dużą skalę. Kiedy wprowadzimy tą liczbę do naszego modelu, otrzymamy ok. 3.000 przypadków na chwilę obecną.
Stosując powyższą formułę autorstwa Trevora Bedforda możemy oszacować aktualną liczbę przypadków z uwzględnieniem oryginalnego szczepu wirusa, a także jego kolejnych mutacji.
Wniosek jest taki, że najprawdopodobniej w Stanie Waszyngton jest dzisiaj 1 100 przypadków.
Żadne z tych podejść nie jest idealne, ale ważne jest to, że wszystkie wskazują na jedno — możemy nie znać rzeczywistej liczby przypadków, ale możemy założyć, że jest dużo większa, niż według oficjalnych danych. To nie są setki. To są tysiące — a może nawet więcej.
Rejon Zatoki San Francisco
Do dnia 08.03 w rejonie Zatoki San Francisco nie było ani jednego przypadku śmiertelnego. Sprawiła to, że trudno jest oszacować rzeczywistą ilość zakażeń w tym czasie. Oficjalnie zgłoszono 86 przypadków. Problem w tym, że ilość wykonywanych testów jest dużo niższa, niż ilość testów, które należałoby wykonać, ponieważ brakuje zestawów do testowania. USA zdecydowały się na stworzenie własnych testów, ale okazało się, że zestaw nie działa.
Poniżej przedstawiono ilość testów wykonanych w różnych krajach do dnia 3 marca:
W Turcji, w której nie stwierdzono żadnych przypadków koronawirusa, ilość testów wykonywanych na jednego mieszkańca jest 10 razy większa, niż w Stanach Zjednoczonych. Sytuacja nie jest dużo lepsza dzisiaj, kiedy w USA przeprowadza się ok. 8000 testów, co oznacza, że do tej pory wykonano ok. 4000 [sic!].
Teraz przyjmijmy jakiś współczynnik określający stosunek liczby przypadków oficjalnych do rzeczywistych. Który powinniśmy przyjąć? W rejonie Zatoki testowano każdego, kto podróżował lub pozostawał w kontakcie z osobą podróżującą, co oznacza, że większość z wykrytych przypadków była związana z podróżowaniem. System pozostawał ślepy na wszystkie przypadki rozprzestrzeniania się wirusa w lokalnych społecznościach. Mając pewne pojęcie o stosunku rozprzestrzeniania się w lokalnej społeczności do zarażeń przenoszonych w wyniku podróży, można oszacować ilość zarażeń rzeczywistych.
Spojrzałem na ten stosunek do Korei Południowej, na temat której dostępnych jest bardzo wiele danych. Do czasu, kiedy pojawiło się u nich 86 przypadków, 86% z nich było wynikiem rozprzestrzeniania się wirusa w lokalnej społeczności (zbieżność liczb jest przypadkowa).
Mając tą liczbę, możemy obliczyć prawdopodobną liczbę przypadków rzeczywistych. W obszarze Zatoki na chwilę obecną wykryto 86 przypadków, więc rzeczywista ich liczba wynosi ok. 600.
Francja i Paryż
Francja zgłasza na dzień dzisiejszy 1 400 przypadków zarażenia i 30 przypadków śmiertelnych. Po wykonaniu obliczeń zgodnie z dwiema wyżej wymienionymi formułami, otrzymujemy liczbę zachorowań w zakresie od 24.000 do 140.000.
Rzeczywista liczba przypadków koronawirusa we Francji mieści się najprawdopodobniej w zakresie od 24.000 do 140.000.
Powtórzmy to raz jeszcze. Ilość rzeczywistych przypadków we Francji najprawdopodobniej jest jeden lub dwa rzędy wielkości większa, niż zgłaszana oficjalnie.
Nie wierzysz mi? Spójrzmy jeszcze raz na wykres danych dla Wuhan.
Po skumulowaniu wartości dla słupków pomarańczowych do dnia 22.01 otrzymamy 444 przypadki. Teraz dodajmy wszystkie wartości dla słupków szarych. Sumują się one do ok. 12.000 przypadków. Oznacza to, że w momencie, kiedy myślano, że w liczba przypadków w Wuhan wynosi 444, była tak naprawdę 27 razy większa. Jeżeli teraz Francja szacuje liczbę przypadków na 1 400, jest ryzyko, że w rzeczywistości jest ona dziesiątki tysięcy razy większa.
Te same zależności można odnieść do Paryża. Przy 30 przypadkach zgłoszonych w samym mieście, rzeczywista liczba zachorowań może wynosić setki, a może nawet tysiące. Przy 300 przypadkach w rejonie Île-de-France rzeczywista liczba przypadków w tym regionie mogła już przekroczyć dziesiątki tysięcy.
Hiszpania i Madryt
Wartości dla Hiszpanii są bardzo podobne do tych dla Francji (1 200 przypadków i 1 400, odpowiednio, po 30 przypadków śmiertelnych w obydwu krajach). Oznacza to, że do obydwu można zastosować te same zasady: w tej sytuacji rzeczywista liczba zachorowań w Hiszpanii najprawdopodobniej przekroczyła już 20.000.
Na obszarze Wspólnoty Madrytu odnotowano już 600 oficjalnych zachorowań i 17 przypadków śmiertelnych, zo oznacza, że rzeczywista ilość zakażeń wynosi najprawdopodobniej pomiędzy 10.000 a 60.000.
Jeżeli czytasz te dane i myślisz: to niemożliwe — nie może być aż tak źle, zastanów się nad tym: przy takiej liczbie zachorowań, w Wuhan już była kwarantanna.
Przy liczbie zachorowań, którą obserwujemy dzisiaj w krajach takich jak USA, Hiszpania, Francja, Iran, Niemcy, Japonia, Holandia, Dania, Szwecja lub Szwajcaria, Wuhan już był pod kwarantanną.
Jeżeli myślisz sobie teraz: OK, ale Hubei to tylko jeden region, pozwól mi przypomnieć, że liczba mieszkającej tam ludności wynosi 60 milionów — to więcej, niż Hiszpania; mniej więcej tyle samo ludzi mieszka we Francji.
2. Co będzie, kiedy ta fala koronawirusa do nas dotrze?
Już dotarła. Na razie większość przypadków jest ukryta, ale ich liczba stale rośnie. Wykładniczo.
Co się stanie z naszymi krajami, kiedy pojawią się objawy? To już wiemy, bo w kilku miejscach tak się stało. Najlepszym przykładem są Hubei i Włochy.
Śmiertelność
Zgodnie z danymi Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), śmiertelność wynosi 3,4% (jest to % ludzi, którzy zarażają się koronawirusem, a następnie umierają). Umieśćmy teraz tą wartość w odpowiednim kontekście.
Wszystko zależy od kraju i czasu: wartość zmiennej waha się od 0,6% w Korei Południowej do 4,4% w Iranie. Co się właściwie dzieje? Spróbujmy to rozpracować.
Śmiertelność można obliczyć na dwa sposoby: na podstawie stosunku liczby zgonów do ogólnej liczby zachorowań i liczby zgonów do liczby przypadków rozstrzygniętych. Przy użyciu pierwszej z tych metod wartość będzie najprawdopodobniej niedoszacowana, ponieważ wiele przypadków nierozstrzygniętych może jeszcze zakończyć się śmiercią. Druga z nich będzie prowadziła do przeszacowania tej wartości, ponieważ przypadki zakończone zgonem rozstrzygają się statystycznie szybciej, niż przypadki zakończone wyzdrowieniem.
Aby rozwiązać ten problem, sprawdziłem, jak te dwie wartości zmieniają się w czasie. Obydwie zrównają się w momencie rozstrzygnięcia wszystkich przypadków, więc projektując trendy z przeszłości w przyszłość możemy odgadnąć, jaka będzie ostateczna wartość współczynnika śmiertelności.
Widzimy to w naszych danych. Śmiertelność w Chinach wynosi obecnie pomiędzy 3,6% a 6,1%. Jeżeli dokonamy ekstrapolacji tego trendu, okazuje się, że wartość ta dąży do ok. 3,8%-4%. Jest to dwukrotnie wyżej, niż w przypadku obecnych szacunków i 30 razy wyżej, niż w przypadku grypy.
Musimy jednak uwzględnić również inny czynnik — fakt, że sytuacja w Hubei różni się mocno od sytuacji w pozostałych częściach Chin.
Śmiertelność w Hubei prawdopodobnie będzie dążyła do 4,8%. W międzyczasie, w przypadku pozostałych części Chin, będzie to najprawdopodobniej ok. 0,9%.
Sporządziłem również odpowiednie wykresy dla Iranu, Włoch i Korei Południowej — jedynych krajów, w których ilość przypadków śmiertelnych sprawia, że taka analiza ma sens.
Stosunek zgonów do całkowitej ilości zachorowań w Iranie i we Włoszech obliczony przy pomocy obydwu formuł zbiega się w rejonie 3%-4%. Przypuszczam, że ostateczna wartość będzie się również mieściła w tym zakresie.
Korea Południowa jest najciekawszym przypadkiem, ponieważ w jej przypadku te dwie wartości najbardziej się od siebie różnią: stosunek zgonów do wszystkich zachorowań wynosi zaledwie 0,6%, podczas gdy stosunek śmierci do przypadków rozstrzygniętych sięgnął 48%. Przypuszczam, że mamy tutaj do czynienia z szeregiem wyjątkowych zjawisk. Po pierwsze, tam testują wszystkich (przy tak dużej ilości przypadków nierozstrzygniętych śmiertelność wydaje się niska), a dany przypadek pozostaje statystycznie nierozstrzygnięty dłużej (rozstrzygnięcie następuje szybciej, kiedy pacjent umiera). Po drugie, mają tam dużo łóżek szpitalnych (zob. wykres 17.b). Możemy mieć wreszcie do czynienia z innymi przyczynami, których na razie nie znamy. Ważne jest to, że stosunek liczby zgonów do liczby zachorowań od samego początku utrzymywał się na poziomie ok. 0,5%, co sugeruje, że wartość ta pozostanie w tym rejonie. Na taką sytuację złożyła się najprawdopodobniej wysoka jakość służby zdrowia i odpowiednie zarządzanie kryzysowe.
Ostatnim przypadkiem, który jest dla nas ważny, jest rejs statku Diamond Princess: przy 706 zachorowań, 6 zgonów, 100 wyzdrowień, śmiertelność będzie ostatecznie wynosić między 1 a 6,5%.
Należy zaznaczyć, że struktura wiekowa w danym kraju również ma znaczenie: ponieważ śmiertelność jest znacznie wyższa w przypadku osób starszych, wirus zbierze bardziej obfite żniwo w krajach starzejących się, takich jak Japonia, niż w tych o populacji młodszej, takich jak Nigeria. Wartość tej zmiennej zależy również od warunków atmosferycznych, w szczególności od wilgotności i temperatury, ale nadal nie jest jasne, jaki będzie to miało wpływ na rozkład i wartość śmiertelności.
Możemy stąd wyciągnąć następujące wnioski:
- W krajach lepiej przygotowanych śmiertelność będzie wynosiła od ok. 0,5% (przypadek Korei Południowej) do 0,9% (jak w pozostałej części Chin).
- W krajach, które nie powstrzymają rozwoju epidemii w odpowiedni sposób, śmiertelność wyniesie ok. 3–5%
Innymi słowy: podjęcie odpowiednich działań odpowiednio szybko może dziesięciokrotnie ograniczyć śmiertelność. Poza obniżeniem śmiertelności, podjędzie odpowiednio szybkich działań powoduje ogromne ograniczenie ilości zachorowań. Wybór jest oczywisty.
Kraje, które działają szybko, ograniczają ilość zgonów co najmniej 10-krotnie.
Co jest potrzebne do przygotowania kraju na epidemię?
Z czym będzie się musiała zmierzyć służba zdrowia?
Ok. 20% chorych będzie wymagało hospitalizacji, 5% będzie wymagało leczenia na Oddziałach Intensywnej Terapii, a 2,5% będzie wymagało terapii szczególnie intensywnej, z zastosowaniem respiratorów i ECMO (ciągłego pozaustrojowego natleniania krwi).
Problem jest taki, że urządzeń takich jak respiratory oraz aparaty ECMO nie można tak łatwo wyprodukować ani kupić. Dla przykładu, kilka lat temu Stany Zjednoczone miały w sumie 250 aparatów ECMO.
W tej sytuacji, jeżeli many nagle 100.000 osób zarażonych wirusem, wiele z nich będzie chciało się zbadać na jego obecność. Około 20.000 będzie wymagało hospitalizacji, 5.000 będzie wymagało przyjęcia na Oddział Intensywnej Terapii, a 1.000 będzie potrzebowało urządzeń, których na dzień dzisiejszy nie mamy wystarczająco. Mówimy przy tym tylko o 100.000 zachorowań.
Nie bierzemy przy tym pod uwagę problemów takich, jak dostępność masek. Kraj taki jak USA dysponuje tylko 1% masek, których potrzebuje, aby zaspokoić potrzeby pracowników służby zdrowia (12M N95, 30M, potrzeba masek chirurgicznych 3.5B). Jeżeli dojdzie do wielu zachorowań naraz, masek starczy tylko na 2 tygodnie.
Kraje takie jak Japonia, Korea Południowa, Hong Kong i Singapur, a także obszary Chin położone poza Hubei były odpowiednio przygotowane i zapewniły pacjentom odpowiednią opiekę.
Reszta krajów zachodnich podąży raczej drogą Hubei i Włoch. Dlaczego?
Co się dzieje, kiedy służba zdrowia jest przeciążona?
Rozwój wypadków, który obserwujemy we Włoszech zaczyna przypominać scenariusz, który znamy z Hubei. Hubei dało radę zbudować dwa szpitale w dziesięć dni, a i to nie wystarczyło. Służba zdrowia zupełnie nie poradziła sobie z sytuacją.
W obydwu przypadkach szpitale zostały zalane falami pacjentów. Kładziono ich gdzie się dało: na korytarzach, w poczekalniach…
Pracownicy służby zdrowia spędzają całe godziny w tej samej odzieży ochronnej, ponieważ nie ma jej wystarczająco. Oznacza to, że nie mogą opuścić zakażonych obszarów przez wiele godzin. Kiedy kończą, mdleją ze zmęczenia, wyczerpani i odwodnieni. Nie pracuje się już na zmiany. Wzywa się emerytowanych lekarzy do pomocy. Z dnia na dzień poddaje się prowizorycznemu przeszkoleniu osoby, które do tej pory nie miały pojęcia o pracy pielęgniarskiej. Każdy jest potrzebny. Przez cały czas.
Walczą aż do momentu, też nie zachorują. Zarażają się często, ponieważ bez przerwy mają kontakt z wirusem, i nawet odzież ochronna nie jest w stanie im zapewnić bezpieczeństwa. Kiedy pojawiają się u nich objawy, muszą zostać poddani 14-dniowej kwarantannie, i w tym czasie nie mogą pomagać chorym. W najlepszym wypadku tracą 2 tygodnie. W najgorszym wypadku życie.
Najgorzej jest na OIOMie, gdzie pacjenci muszą dzielić respiratory i aparaty ECMO. Tak naprawdę nie da się tego zrobić, więc trzeba zadecydować, który pacjent będzie korzystał z urządzenia. Trzeba zadecydować, kto przeżyje, a kto umrze.
„Po kilku dniach musimy wybrać. […] Nie możemy podłączyć wszystkich. Musimy podjąć decyzję na podstawie wieku i stanu zdrowia pacjenta” — włoski lekarz Christian Salaroli
W takich warunkach śmiertelność wynosi ~4% zamiast ~0,5%. Jeżeli chcesz, żeby w Twoim kraju też tak było, rób wszystko jak do tej pory i nie przejmuj się wirusem.
3. Co powinieneś zrobić?
Zatrzymaj rozprzestrzenianie się wirusa
To jest pandemia. Nie można jej zatrzymać. Możemy ją tylko ograniczyć.
Niektóre kraje dobrze sobie z tym poradziły. Najbardziej skuteczny był Tajwan, który pomimo ścisłych związków z Chinami ma nadal mniej niż 50 przypadków. Poniższy artykuł wyjaśnia, w jakie kroki podjęto tam na samym początku w celu powstrzymania koronawirusa.
W Tajwanie się udało, ale większość zaatakowanych krajów nie miała odpowiedniej wiedzy i doświadczenia i nie poradziła sobie. Teraz, kiedy wirus już do nas dotarł, próbują przyjąć inną strategię: ograniczenie przenoszenia się wirusa pomiędzy poszczególnymi osobami. Chcą maksymalnie zmniejszyć jego skuteczność w atakowaniu ludzkiego organizmu.
Jeżeli ograniczymy kolejne infekcje tak bardzo, jak to tylko możliwe, nasza służba zdrowia może poradzić sobie z zakażeniami dużo lepiej, co sprawi, że śmiertelność będzie dużo niższa. Jeżeli rozciągniemy rozwój wypadków w czasie, dotrzemy do punktu, kiedy resztę społeczeństwa będzie można zaszczepić, tym samym eliminując ryzyko całkowicie. Celem nie jest całkowite uniemożliwienie wirusowi przenoszenia się na kolejne osoby. Naszym zadaniem jest je opóźnić.
Im bardziej opóźnimy kolejne zakażenia, tym lepiej będzie mogła działać służba zdrowia, tym niższa będzie śmiertelność, i tym większy odsetek populacji będzie mógł otrzymać szczepionkę zanim się zarazi.
Jak możemy spowolnić wirusa?
Trzymaj dystans
Jest jedno bardzo proste i skuteczne rozwiązanie: trzymaj dystans.
Jeżeli wrócisz do wykresu dla Wuhan, przypomnisz sobie, że kiedy tylko wprowadzono kwarantannę, ilość kolejnych zakażeń spadła. Działo się tak dlatego, że ludzie nie mieli ze sobą kontaktu i wirus zwyczajnie nie miał się jak przenieść.
Naukowcy są obecnie zgodni co do tego, że wirus może się przenosić na odległość 2 metrów (6 stóp) od kaszlącej osoby. Przy większej odległości drobinki wydzieliny spadają na ziemię i nie możesz się w ten sposób zarazić.
Oznacza to, że największe ryzyko jest, kiedy dotykasz powierzchni, na których znajduje się wirus. Może on przeżyć na metalu, ceramice i plastiku do 9 dni. Oznacza to niestety, że można się zarazić dotykając przedmiotów takich jak klamki, stoły, oraz przyciski w windzie.
Jedyny sposób, aby naprawdę ograniczyć rozprzestrzenianie się epidemii to trzymanie dystansu — pozostawanie w domu przez tyle czasu ile to możliwe, najdłużej jak się da aż do momentu całkowitego wygaśnięcia pandemii.
Był już moment w naszej historii, kiedy to działało. Epidemia w roku 1918.
Wnioski z epidemii grypy w 1918
Jak widzimy, Filadelfia nie podjęła odpowiednich działań wystarczająco wcześnie, i śmiertelność bardzo skoczyła do góry. Z kolei St Louis zadziałało w porę, i udało się temu zapobiec.
Teraz spójrzmy na Denver, które wdrożyło odpowiednie środki ostrożności, a następnie rozluźniło procedury. Śmiertelność osiągnęła wtedy drugi szczyt, większy niż poprzednio.
Wnioski można podsumować następująco:
Wykres przedstawia przebieg epidemii grypy w Stanach Zjednoczonych w roku 1918, pokazując ile zgonów było w danym mieście w zależności od tego, w jakie działania podjęto. Dla przykładu, St Louis podjęło odpowiednie kroki 6 dni przez Pittsburgh’iem, i w efekcie liczba zgonów na mieszkańca była tam dwa razy niższa. Statystycznie rzecz biorąc, podjęcie odpowiednich działań 20 dni wcześniej obniżyło liczbę zgonów o połowę.
Włochy w końcu również zdały sobie z tego sprawę. Na początku, w niedzielę, objęto kwarantanną tylko Lombardię, a następnego dnia, w poniedziałek, okazało się, że to był błąd, i kwarantanną należy objąć cały kraj.
Miejmy nadzieję, że w ciągu nadchodzących dni zobaczymy wyniki. Niezależnie od tego, na pełny rezultat trzeba będzie poczekać 1–2 tygodnie. Przypomnijmy o wykresie dla Wuhan: tam pomiędzy momentem ogłoszenia kwarantanny a spadkiem ilości oficjalnie zarejestrowanych zachorować (kolor pomarańczowy) było opóźnienie 12 dni.
W jaki sposób politycy mogą pomóc społeczeństwu trzymać dystans?
Politycy nie zastanawiają się już, czy powinni coś zrobić, ale jaki kroki dokładnie trzeba podjąć.
Jest kilka stopni kontroli epidemii, poczynając od przygotowania, a zaczynając na wyplenieniu wirusa. Teraz jest już za późno na większość teoretycznie dostępnych opcji. Przy tej liczbie chorych politycy mogą tylko wprowadzać blokadę i ograniczać jego rozprzestrzenie się pomiędzy poszczególnymi osobami.
Blokada
Blokada polega na tym, że wszystkie przypadki zostają zidentyfikowane, poddane odpowiedniej kontroli, i odizolowane. To jest to, z czym tak dobrze sobie radzą Singapur, Hong Kong, Japonia oraz Tajwan: te kraje szybko ograniczają liczbę przybywających, identyfikują chorych, sprawdzają wszystkie ich kontakty, poddają ich kwarantannie i dbają o to, aby pracownicy służby zdrowia mieli na sobie najwyższej jakości odzież i sprzęt ochronny. To naprawdę działa wtedy, kiedy jesteś odpowiednio przygotowany i kiedy zrobisz to odpowiednio wcześnie. Kiedy służba zdrowia jest dobrze zorganizowana, nie musisz wstrzymywać całej gospodarki, aby zapewnić bezpieczeństwo.
Wspominałem już o tym, jak dobrze Tajwan poradził sobie z pandemią. Warto zwrócić uwagę na działania podjęte przez Chiny, które również przyniosły odpowiedni skutek. Ich poświęcenie w ograniczeniu rozprzestrzeniania się wirusa jest naprawdę niesamowite. Dla przykładu, zorganizowano 1800 5-osobowych zespołów, z których każdy miał za zadanie monitorować danego chorego, wszystkich, z kim wchodził on w interakcję, a także każdego, z kim te osoby z kolei się kontaktowały, i odizolować wszystkich. W ten sposób udało się powstrzymać rozprzestrzenianie się wirusa w kraju o miliardzie mieszkańców.
Kraje Zachodu nie poszły tą drogą. Teraz jest już za późno. Niedawna decyzja USA, które postanowiło nie wpuszczać większości podróżnych przybywających z Europy jest sposobem na ograniczenie rozprzestrzeniania się wirusa w kraju, w którym na chwilę obecną mamy do czynienia z 3-krotnie większą liczbą chorych niż w Hubei w momencie wprowadzenia tam kwarantanny, i liczba ta cały czas rośnie wykładniczo. Skąd wiemy, że to nie wystarczy? Stąd, że zablokowanie Wuhan nie wystarczyło.
Wykres przedstawia wpływ blokady Wuhan na opóźnienie rozwoju epidemii. Rozmiary kulek pokazują dzienną liczbę zachorowań. Górna linia pokazuje przypadki, w których nie podjęto żadnych działań. Dwie pozostałe linie pokazują skutek zablokowania 40% i 90% podróży, odpowiednio. To jest model przygotowany przez epidemiologów. Jak byłoby naprawdę, do końca nie wiemy.
Nie widzisz różnicy? Otóż to! Bardzo trudno jest dostrzec jakąkolwiek zmianę we wzorze rozwoju epidemii.
Naukowcy szacują, że jedynym skutkiem blokady Wuhan było opóźnienie rozwoju epidemii w Chinach o 3–5 dni.
Jaki byłby zgodnie z ich ustaleniami efekt ograniczenia przenoszenia się wirusa?
Górny blok jest taki sam, jak ten, który widziałeś do tej pory. Dwa pozostałe bloki pokazują zmniejszającą szybkość przenoszenia się wirusa. Jeżeli szybkość przenoszenia się wirusa zmniejszy się o 25% (poprzez wdrożenie rozwiązań typu „trzymaj dystans”), krzywa ustawi się bardziej poziomo, a szczyt opóźni się o 14 tygodni. Po obniżeniu szybkości przenoszenia się wirusa o 50%, epidemia nie wybucha nawet po upływie kwartału.
Zakaz wpuszczania do USA osób przybywających z Europy jest dobrym pomysłem — najprawdopodobniej zyskaliśmy w ten sposób kilka godzin, może dzień lub dwa. Ale nie więcej. To za mało. To jest ograniczanie rozprzestrzeniania się wirusa pomiędzy krajami. To, czego potrzebujemy, to ograniczenie rozprzestrzeniania się wirusa pomiędzy poszczególnymi osobami.
Teraz, kiedy mamy do czynienia z tysiącami nowych przypadków koronawirusa w populacji, zapobieganie nowym przypadkom, monitorowanie już wykrytych, oraz odizolowanie osób, które kontaktują się z chorymi już nie wystarcza. Następnym krokiem jest oganiczenie przenoszenia się wirusa pomiędzy poszczególnymi osobami.
Ograniczenie przenoszenia się wirusa
Ograniczenie przenoszenia się wirusa wymaga wprowadzenia rygorystycznych zasad związanych z zachowaniem odpowiedniego dystansu. Kiedy ludzie przestają spędzać czas w grupach, szybkość przenoszenia się wirusa (R) spada z R= ok. 2–3 przy braku takich rozwiązań do 1 po ich wdrożeniu, a następnie epidemia wygasa.
Te środki wymagają zamknięcia firm, sklepów, transportu publicznego, szkół, wprowadzenie kwarantanny… Im gorsza jest sytuacja, tym bardziej rygorystyczne rozwiązania trzeba wprowadzić. Im szybciej wprowadzi się surowe zasady, tym krócej będzie trzeba je stosować, łatwiej będzie zidentyfikować ogniska zapalne, i mniej ludzi się zarazi.
Dokładnie tak zrobiono w Wuhan. Włochy nie miały wyboru, i w końcu musiały zaakceptować fakt, że innej drogi nie ma. Kiedy wirus się rozszaleje, jedynym możliwym rozwiązaniem jest całkowite zamknięcie całych obszarów zainfekowanych, aby zapobiec błyskawicznemu rozprzestrzenieniu się epidemii.
Przy tysiącach oficjalnie zarejestrowanych przypadków — i dziesiątkach tysięcy rzeczywistych przypadków — to jest dokładnie to, co kraje takie jak Iran, Francja, Hiszpania, Niemcy, Szwajcaria i USA muszą zrobić.
Ale nie robią.
W niektórych firmach pracownicy mogą pracować z domu — i świetnie.
Niektóre wydarzenia masowe odwołano.
Niektóre z zainfekowanych obszarów wprowadziły kwarantannę.
Te wszystkie rozwiązania spowolnią rozprzestrzenianie się wirusa. Szybkość spadnie z 2,5 do 2,2, może nawet do 2. Niestety, to nie wystarczy, aby wartość zmiennej spadła do 1 na dłuższy czas — a tylko to może zatrzymać epidemię. Jeżeli nie potrafimy tego zrobić, musimy przynajmniej starać się dotrzeć jak najbliżej poziomu 1 i utrzymać się tam tak szybko jak to możliwe, aby rozpocząć proces wygasania epidemii.
W związku z powyższym pojawia się pytanie: na co musimy się zgodzić, żeby obniżyć wartość zmiennej R? Włosi mają w swoim menu kilka rozwiązań:
- Nikt nie może wejść na obszar kwarantanny ani wyjść z niego, o ile nie jest w stanie udowodnić, że w grę wchodzą kwestie rodzinne lub zawodowe
- Należy unikać poruszania się wewnątrz tych obszarów, o ile nie jest to konieczne z pilnych przyczyn osobistych lub zawodowych, i nie można tego odłożyć na później
- Osobom z objawami (infekcja dróg oddechowych lub gorączka) zdecydowanie się zaleca się pozostanie w domu
- Zasady dotyczące czasu wolnego i godzin pracy pracowników służby zdrowia zostają zawieszone
- Zamknięcie wszystkich placówek edukacyjnych (szkół, uniwersytetów…), siłowni, muzeów, stacji narciarskich, centrów kulturowo-społecznych, basenów pływackich, oraz teatrów
- Bary i restauracje mają czas otwarcia ograniczony od 6 rano do 6 po południu, przy czym dystans pomiędzy poszczególnymi osobami musi wynosić metr (ok. 3 stóp).
- Wszystkie puby i kluby muszą bezwzględnie zostać zamknięte.
- Wszelkie czynności związane z prowadzeniem działalności gospodarczej należy prowadzić w odpowiedniej odległości. Miejsca, w których spełnienie tego warunku jest niemożliwe, należy zamknąć. Kościoły i świątynie mogą pozostać otwarte tylko pod warunkiem zapewnienia takiej odległości.
- Odwiedziny rodziny i znajomych są ograniczone
- Spotkania o charakterze zawodowym należy przełożyć na później. Należy zachęcać do pracy z domu.
- Zawieszone zostają wszelkie wydarzenia sportowe i zawody, zarówno o charakterze publicznym, jak i prywatnym. Ważne wydarzenia można organizować za zamkniętymi drzwiami.
Dwa dni później, dodali: Jednak nie, jednak musicie zamknąć wszystkie firmy, których funkcjonowanie nie jest niezbędne. Teraz wstrzymujemy wszelką działalność handlową, zamykamy biura, kawiarnie i sklepy. Otwarte pozostają tylko firmy i instytucje związane z transportem, apteki, i małe sklepy spożywcze.
Jedno z podejść polega na stopniowym zwiększaniu stopnia surowości zasad. Niestety, w ten sposób dajemy wirusowi czas, który jest mu bardzo potrzebny na przeniesienie się dalej. Chcesz być bezpieczny — rób to, co zrobili w Wuhan. Teraz ktoś może na to krzywo patrzeć, ale później Ci podziękują.
W jaki sposób liderzy biznesu mogą pomóc społeczeństwu trzymać dystans?
Jeżeli jesteś liderem biznesu i chcesz wiedzieć, co należy robić, najlepszym źródłem wiedzy jest dla Ciebie Staying Home Club.
Tutaj znajdziesz listę rozwiązań zapewniających odpowiedni dystans, które wprowadzono w amerykańskich firmach zajmujących się techniką i technologią — jak dotąd jest ich 328.
Obejmują one różne metody, od obowiązkowej pracy z domu, po ograniczenie odwiedzin, podróży, oraz organizowania wydarzeń.
Jest dużo więcej decyzji, które każda firma musi podjąć samodzielnie, na przykład co należy zrobić z pracownikami, którzy pracują na godziny, czy biuro powinno pozostać otwarte, jak prowadzić rozmowy (np. o pracę), co zrobić z kafejkami itp. Jeżeli chcesz wiedzieć jak moja firma, Course Hero, poradziła sobie z tymi wyzwaniami, i zobaczyć przykładowe komunikaty dla pracowników, tutaj zamieszczam te, które zastosowaliśmy u mnie w firmie.
4. Kiedy?
Jest bardzo możliwe, że jak dotąd się ze mną zgadzasz, ale zastanawiasz się teraz, kiedy jest właściwy moment na podjęcie każdej z tych decyzji. Innymi słowy, po czym poznajemy, że czas już nadszedł.
Sposoby oceny ryzyka: kiedy wdrożyć rozwiązania?
Aby rozwiązać ten problem, opracowałem specjalny model (bezpośredni odsyłacz do kopii).
Model ten pozwala na oszacowanie prawdopodobnej ilości przypadków w Twoim obszarze, prawdopodobieństwa, że Twoi pracownicy już się zarazili, analizę zmian w czasie i pomaga podjąć decyzję o tym, czy biuro ma dalej być otwarte.
Dla przykładu:
- Jeżeli Twoja firma ma 100 pracowników w obszarze stanu Waszyngton w którym stwierdzono 11 zgonów z powodu koronawirusa, istnieje 25% szans, że co najmniej jeden z Twoich pracowników się zaraził, i w związku z tym powieneś natychmiast zamknąć biuro.
- Jeżeli Twoja firma ma 250 pracowników, głównie w South Bay (hrabstwo San Mateo i Santa Clara, razem 22 oficjalnie zarejestrowane przypadki zachorowania, rzeczywista liczba prawdopodobnie co najmniej 54), do dnia 09.03 będziesz miał ok. 2% ryzyka, że co najmniej jeden z Twoich pracowników jest zarażony, i wobec tego również powinieneś zamknąć biuro.
- [Aktualizacja 12 marca] Jeżeli Twoja firma znajduje się w Paryżu (na obszarze „intramuros”) i ma 250 pracowników, w dniu dzisiejszym ryzyko, że jeden z Twoich pracowników ma koronawirusa wynosi 95% i powinieneś zamknąć biuro najpóźniej jutro.
Model korzysta z etykiet „company” (firma) oraz „employee” (pracownik), ale tak naprawdę można go użyć również w innych rodzajach działalności: szkoły, transport zbiorowy itp. Jeżeli masz tylko 50 pracowników w Paryżu, ale wszyscy z nich korzystają z kolei RER, którą poruszają się tysiące innych osób, prawdopodobieństwo, że co najmniej jeden z nich jest zarażony jest dużo wyższe, i powinieneś natychmiast zamknąć biuro.
Jeżeli dalej się wahasz, bo nikt nie wykazuje żadnych objawów, pomyśl o tym, że 26% zakażeń następuje w czasie, kiedy jeszcze ich nie ma.
Jesteś w zespole liderów?
Te wszystkie obliczenia brzmią trochę egoistycznie. W formułach bierzemy pod uwagę ryzyko dla pojedynczej firmy, akceptując taki jego poziom, jaki jesteśmy w stanie, aż koronawirus w końcu dotrze do miejsca przeznaczenia — kiedy zapuka do naszych drzwi, nie będzie innego wyjścia, jak zamknąć biuro.
Jeżeli działasz w organizacji liderów biznesu albo polityków, Twoje obliczenia nie dotyczą tylko jednej firmy, ale całości. Musisz teraz obliczyć, jakie jest prawdopodobieństwo, że w którejkolwiek z naszych firm mamy do czynienia z infekcją. Jeżeli jest to grupa zrzeszająca 50 firm, z których każda ma średnio po 250 pracowników, z siedzibą w regionie Zatoki San Fancisco, istnieje 35% ryzyka, że w co najmniej jednej z firm będzie jakiś zarażony wirusem pracownik, i 97% szansy, że stanie się tak w następnym tygodniu. Dodałem specjalną zakładkę w modelu, która umożliwia wykonanie tego rodzaju analiz.
Wniosek: koszt czekania
Boisz się podjęcia decyzji teraz? Pomyśl o tym w ten sposób:
Ten model teoretyczny pokazuje różne społeczności: jedną, w której nie wprowadzono żadnych rozwiązań związanych z trzymaniem dystansu, jedną, która wprowadziła takie zasady w dniu n od wybuchu epidemii, i jedną, która wprowadziła je w dniu n+1. Wszystkie liczby są fikcyjne (dobrałem je tak, aby sytuacja przypominała tą, którą znamy z Hubei, z maksymalnie ok. 6 nowych zakażeń dziennie). Ich celem jest pokazanie, jak ważny może być jeden dzień przy wzroście wykładniczym. Możesz zobaczyć, że przy jednodniowym opóźnieniu punkt szczytowy zachorowalności znajduje się wyżej i później, a dzienne zachorowania dążą do zera.
Co z wartościami skumulowanymi?
W tym modelu teoretycznym, który luźno przypomina sytuację w Hubei, czekanie zaledwie jeden dzień zwiększa ilość zakażeń o 40%! W związku z tym, istnieje taka możliwość, że gdyby władze Hubei ogłosiły kwarantannę dnia 22.01 zamiast 23.01, pozwoliłoby to ograniczyć liczbę zakażeń o całe 20.000!
Pamiętajmy, że mówimy teraz tylko o zachorowaniach. Śmiertelność byłaby dużo wyższa, ponieważ byłoby tylko 40% więcej zgonów. Mielibyśmy również do czynienia z dużo poważniejszym załamaniem w służbie zdrowia, a śmiertelność byłaby 10x wyższa, niż ta, z którą mieliśmy do czynienia poprzednio. W związku z tym, jednodniowa różnica we wprowadzeniu rozwiązań związanych z trzymaniem dystansu może spowodować gwałtowny i silny wzrost śmiertelności w Twojej społeczności i poprzez zwielokrotnienie liczby nowych zakażeń i wyższą śmiertelność.
Zagrożenie rośnie wykładniczo. Każdy dzień się liczy. To nie jest tak, że w odwlekając decyzję dasz kilku osobom „szansę” na zakażenie kolejnych. Mówimy nie o kilku osobach, ale o setkach, a może nawet tysiącach osób w Twojej społeczności, które już są zakażone, ale jeszcze o tym nie wiedzą. Każdy dzień bez rozwiązać wymuszających trzymanie dystansu jest dniem, kiedy nowe zachorowania rosną wykładniczo.
Przekaż dalej
To jest prawdopodobnie ten jeden raz w tej dekadzie, kiedy podzielenie się artykułem rzeczywiście coś zmieni — możesz w ten sposób uratować wiele ludzkich istnień. Musimy się dzielić wiedzą o przebiegu epidemii, bo tylko w ten sposób możemy zapobiec katastrofie. Moment na działanie nadszedł. Teraz.