Na Nordkapp motocyklem #1 — jeszcze dalej na północ!

Jacek Czarnecki
13 min readJan 27, 2019

--

To początek naszej relacji z motocyklowej wyprawy na Nordkapp.

Lista artykułów:

Z tej części dowiesz się:

  • dlaczego tam się wybraliśmy,
  • czym pojechaliśmy,
  • jakie mieliśmy zasady i założenia,
  • co ze sobą zabraliśmy na dwutygodniową wyprawę.

Bardzo długi wstęp

Jest środek zimy, za oknami biało, ale na forach i w grupach motocyklowych wzrosła aktywność użytkowników. Motocykliści zaczynają dzielić się swoimi pomysłami i planami wyjazdowymi na najbliższy sezon, pytają o sprzęt i chwalą się nowymi zakupami.

Wśród dziesiątków postów pojawiały się takie, w których sam mogłem się udzielić, bo były dość mocno związane z ubiegłorocznymi wycieczkami oraz dylematami i decyzjami zakupowymi, przez które musieliśmy przejść.

Nie musiałem długo czekać , żeby udzieliła się wspominkowa atmosfera letniego wyjazdu na północny przylądek Europy. Powrócił też pomysł, żeby wszystkie doświadczenia szczegółowo spisać i tym samym ułatwić innym motocyklistom zaplanowanie i przygotowanie się do wyprawy w tamte rejony.

Minęło kilka miesięcy od powrotu z wyprawy na Nordkapp i pewnie kilka wspomnień zdążyło już z naszej głowy ulecieć, ale mimo wszystko spróbuję przekazać trochę szczegółów z przygotowań i przebiegu naszej wycieczki z myślą, że pomogę Ci oszczędzić trochę czasu i ułatwimy przygotowania do Twojej drogi.

Ta historia to dużo spontaniczności, wiele zaskoczeń oraz kapka niepewności i stresu, kilka popełnionych błędów i ogromna satysfakcja po szczęśliwym powrocie. Zapraszam do lektury!

Co warto o nas wiedzieć

Jazda motocyklem to moje dość świeże hobby — w zasadzie prawo jazdy mam od 2016 roku i w tym czasie jeździłem głównie skuterami (Vespa po mieście i Yamaha T-MAX trochę dalej). Przygodę z dalszą turystyką zacząłem na początku 2017 roku z chwilą, gdy zdecydowałem się na przesiadkę na Suzuki DL650 AL6 “V-strom” i to “mały sztormiak” jest bohaterem tej historii.

Cichy bohater wyprawy, osiołek z jukami.

We wszystkich przygodach bierze udział Karolina, która póki co, występuje w roli “plecaka” ale już rozpoczęła przygotowania do zdobycia uprawnień i wkrótce kolejne wyjazdy będą odbywały się na dwóch maszynach.

Przez dwa ostatnie lata przejechałem 27 tysięcy km, więc udało mi się zebrać trochę doświadczenia, ale nie czuję się mocnym kierowcą. jeżdżę spokojnie (na szczęście motocykl mi w tym pomaga;) ) i czytając dalszą historię warto mieć to w głowie, bo pewnie w wielu sytuacjach dało się dalej, szybciej albo inaczej — o czym też chętnie przeczytam w komentarzach.

Plany wyjazdowe i decyzja o kierunku

Karolina i ja mieliśmy do dyspozycji dwutygodniowe urlopy na przełomie sierpnia i września oraz myśl przewodnią: jedziemy gdzieś motocyklem.

Nie planowaliśmy wyprawy z dużym wyprzedzeniem z uwagi na wcześniejsze rozczarowanie planem wyjazdu do Chorwacji, kiedy sprawdziły się wszystkie progrnozy pogody i w tej części Europy przez dwa tygodnie lało (choć wyszło też fajnie bo ratowaliśmy się tanim lotem na Kretę, którą w większości przejechaliśmy wypożyczoną na miejscu Yamahą Tenere — o czym też mogę opowiedzieć przy innej okazji).

Znaliśmy zakres dat: 25 sierpnia możemy ruszyć, ale do pracy wracamy 10 września co w sumie dało nam 16 dni do zagospodarowania na wyprawę.

Braliśmy pod uwagę:

  • Chorwację i kraje bałkańskie — ale z uwagi na leasingowany motocykl i potencjalny problem z ubezpieczeniem, zostawiamy sobie na kolejny rok,
  • Hiszpanię i Portugalię — jednak rok wcześniej spędziliśmy kilka dni w Portugalii i może damy szansę innemu kierunkowi,
  • Norwegię — w końcu tyle superlatyw da się wyczytać na temat fiordów, natury, tras więc może warto się nad nią zastanowić.

Postanowiliśmy podjąć decyzję o kierunku na 3 dni przed wyjazdem, uwzględniając prognozę pogody i ilość wyposażenia, które zdążymy skompletować — a że zawsze przed urlopem jest najwięcej pracy — bardziej martwiliśmy się o ten drugi aspekt.

Ostatecznie zdecydowaliśmy na Nordkapp i argumenty, które nas do tego przekonały:

  • łaskawa pogoda — w 2018 roku wrzesień był wyjątkowo ciepły na północy Skandynawii za sprawą jakiejś anomalii, więc po prostu mogliśmy w ogóle o tym kierunku myśleć. Dodatkowo, była spora szansa na to, że pierwsze dni będą bez deszczu,
  • deszcz na zachodzie Norwegii — dla ładniejszej części tego kraju długoterminowe prognozy pokazywały deszcz, deszcz i deszcz, więc tutaj anomalii nie było, dlatego na przyjemną eksplorację tego terenu było już za późno w tym sezonie, przynajmniej jak na moje umiejętności,
  • ciekawość kierunku — poza Karoliną, która raz była w Oslo, Skandynawia była dla nas terenem nieznanym i ciekawym,
  • relacja z wyprawy na Nordkapp Adbustera — to już typowy przypadek pojawienia się impulsu we właściwym czasie — obejrzałem filmik znanego youtubera, który swoim Junakiem udowodnił, że na Nordkapp da się dojechać, więc jakoś nam to w głowie zagrało, że może i my damy radę :)

Nordkapp, plan trasy i założenia

Czym jest ten Nordkapp i dlaczego ludzie tam jeżdżą?

Pierwszy raz usłyszałem słowo “Nordkapp” od chłopaka z Koszalina, do którego zadzwoniłem w sprawie zakupu motocykla (miał pięknego Suzuki DL w malowaniu wojskowego kamuflażu), który opowiadając o historii sprzętu, wspomniał, że już raz był na Nordkappie i jak się motocykl nie sprzeda, to jeszcze raz się nim właśnie tam przejedzie.

Nie dopytywałem co to ten “nortkap”, bo mówił z taką pewnością w głosie, że na pewno wiem o co chodzi… Nie wyprowadzałem go z błędu — ale szczerze byłem przekonany, że “nortkap” to jakiś rajd motocyklowy dookoła Bałtyku — wyprawa a’la Złombol — zbiera się grupa śmiałków na motocyklach i w drogę. Finalnie, patrząc na częstotliwość wypraw w tamtym kierunku — to nawet bardzo się nie pomyliłem ;)

Gdy już miałem swój motocykl i oswajałem się z potencjalnymi kierunkami eskapad, czytałem relacje i plany braci motocyklowej na forach, zrozumiałem czym jest ten “nortkap” i cieszyłem się w duchu, że nigdy nikogo o ten “rajd motocyklowy” nie zapytałem.

Nordkapp to — w dużym skrócie — najdalej wysunięty na północ skrawek Europy, do którego da się dojechać drogą. Znajduje się na małej wysepce we wschodniej części Norwegii, do której prowadzi podmorski tunel. Do miana właściwego przylądka brakuje mu kilkaset metrów — na wspomnianej wyspie, dla chętnych, można dojść na piechotę do dalej wysuniętego miejsca.

Nordkapp oznaczony pinezką (Mapa: OpenStreetMap).

Pomimo tego, że nie wiąże się z nim żadna super ciekawa historia, na miejscu nie ma atrakcji na dłużej niż 2 godziny — to zaskakująco często jest celem dla motocyklistów i doskonale to rozumiem.

W całym doświadczeniu podróżowania motocyklem nie jest ważne, dokąd chce się dojechać i co będzie na miejscu. Chodzi o to, żeby po prostu jechać, a Nordkapp, jako miejsce “najdalsze” doskonale się do tego nadaje. Jest natchnieniem do tego, żeby ruszyć na daleką wyprawę, oferując po drodze przepiękne widoki, naturę i mnogość krajobrazów przez praktycznie całą przygodę.

Miejsce docelowe — globus na Nordkapp (tak, tak, dojechaliśmy tam!).

Planowanie trasy

Szukając drogi do Nordkapp, znajdziecie w zasadzie trzy główne trasy:

  • przez Norwegię — jadąc od zachodu — opcja najdłuższa, ale też prawdopodobnie najciekawsza,
  • przez Szwecję — również od zachodu, możliwa trasa przy linii brzegowej Bałtyku,
  • przez Finlandię — jadąc od wschodu, również z możliwością jazdy wzdłuż linii Bałtyku.

Kryteria decyzyjne

Naszą decyzję próbowaliśmy podjąć w oparciu o kilka kryteriów:

  • czas, który będzie potrzebny do tego, żeby komfortowo trasę przejechać w dwa tygodnie — bez gonienia, wysiłku fizycznego i z opcją buforu na odpoczynek lub nieprzewidziane sytuacje,
  • koszty na miejscu — samo kompletowanie wyprawki motocyklowej było sporym wydatkiem, więc już na miejscu chcieliśmy trochę zaoszczędzić, choć nie ma co się oszukiwać, ceny w krajach skandynawskich do najniższych nie należą,
  • współczynnik wrażeń — trochę przewrotna nazwa tego, co możemy doświadczyć po drodze, egzotyczność, niespodzianek, potencjalnych widoków i przygody — trudny do określenia ale zakładam, że czujesz o co chodzi ;)

Gdybym miał określić naszą punktację w skali 1–5, to rozłożyłby się mniej więcej tak:
Norwegia — czas: 2, koszty: 2, wrażenia: 5

Szwecja — czas: 4, koszty: 3, wrażenia: 3

Finlandia — czas: 4, koszty: 4, wrażenia: 4

Nie ma co się oszukiwać — ciągnęło nas do drogi przez Finlandię ;)

Żeby podsumować oceny, trasa do Nordkapp z kierunku wschodniego wypadła najlepiej ponieważ:

  • czas — realnie byliśmy w stanie dotrzeć na miejsce w 7 dni, robiąc dziennie 450 km trasą bez większych niespodzianek geograficznych — po prostu jest płasko i prosto,
  • koszty — część drogi przebiega przez kraje bałtyckie, w których ceny kształtują się na “polskim” poziomie, więc stąd dodatkowy punkt,
  • współczynnik wrażeń — subiektywne odczucie — po prostu o tym, co jest w Finlandii, poza tym, że są tysiące jezior, lasów, skocznie narciarskie i Helsinki — wiele nie wiedzieliśmy. Ciekawostką też były kraje bałtyckie — oczekiwaliśmy spokojnej, sielskiej trasy i takiego słowiańskiego, lekkiego klimatu.

Finalnie, na 2 dni przed wyprawą założyliśmy, że podejmiemy wyzwanie objechania Morza Bałtyckiego przez kraje w kolejności: Polska -> Litwa -> Łotwa -> Estonia -> Finlandia -> Norwegia, Szwecja -> Dania -> Niemcy -> Polska.

Wstępna trasa Kraków -> Nordkapp -> Kraków, zielony kolor to droga powrotna (Mapa: OpenStreetMap)

Założenia w trakcie trasy

Na szczegółowe przygotowania trasy, miast, atrakcji nie mieliśmy czasu, więc przyjęliśmy założenia:

  • nic na siłę — nic się nie stanie, jak na Nordkapp dojedziemy za rok
  • trasę ustalamy z dnia na dzień — w zależności od pogody, sytuacji i samopoczucia
  • jedziemy bezpiecznie i w miarę przepisowo
  • próbujmy czasem przejechać więcej, żeby kolejnego dnia dłużej odpoczywać
  • cena może mieć znaczenie — gdy będzie okazja, śpimy w namiocie

Wstępna trasa jest, pozostało dokończyć kompletowanie sprzętu i wyprawki na podróż.

Przygotowania

Przygotowanie do wyprawy miało w zasadzie dwa etapy:

  • wczesny — wiadomo, że będziemy gdzieś jechać, więc uniwersalny sprzęt na dalszą trasę będzie potrzebny — z grubsza to ciuchy i wyposażenie motocykla,
  • późniejszy — wiemy, gdzie jedziemy (będzie daleko, zimno i drogo) więc weźmy właściwe rzeczy, żeby nie dać się zaskoczyć — czyli dodatkowe akcesoria i ubrania.

Jak to bywa, etap wczesny był bardzo czasochłonny i wiązał się z godzinami przeczesywania internetów w poszukiwaniu najlepszych ubrań i akcesoriów w najlepszej cenie. Czytanie recenzji i oglądania filmów na YouTube — później regularne odwiedziny w różnych sklepach motocyklowych na przeglądanie, przymierzanie i kupowanie — dobrze, że mam to na dłuższy czas z głowy :)

Ciekawostką może być to, że zdecydowałem się na zakup kurtki i spodni turystycznej Rebelhorn Patrol — w tamtym czasie to była nowość polskiego producenta, flagowy model, którym chcieli wejść na najwyższą półkę. Świetne materiały, dobra ochrona, przemyślane rozwiązania, wygoda i absolutnie bezkonkurencyjna cena w stosunku do jakości. Co ciekawe, sprzedawcy byli bardzo nieprzekonani i raczej sugerowali zakup bardziej “renomowanych” marek, ale dałem szansę lokalnej firmie i chyba jako jeden z pierwszych użytkowników przetestowałem Patrola w dalszej trasie. Do tej pory zdarza mi się odpowiadać w wątkach “Co polecacie? Patrol czy RST?”, więc być może przy kolejnej okazji chętnie zrecenzuję cały zestaw.

Całą wyprawkę podsumuję w punktach, które będą mogły posłużyć Ci jako lista kontrolna przed wyjazdem w tamtym kierunku.

Przygotowania — motocykl

Rolę osiołka pełnił Suzuki DL650 AL6 “V-strom” — wspaniały kompan do jazdy na krótkie i długie dystanse, znany ze swojej niezawodności i uniwersalności. Drugi sezon w moich rękach, przed wyprawą miał ok. 16 000 km przebiegu i zdążył zobaczyć trochę Polski, Słowacji i Węgier.

“Sztormiaka” traktowaliśmy jako trzeciego, pełnoprawnego członka naszej eskapady i w trakcie podróży miał wyznaczone 3 zasadnicze cele:

  • bezawaryjnie zawieźć nas tam i z powrotem,
  • zabrać na swój grzbiet jak najwięcej niezbędnego wyposażenia i jedzenia dla pozostałej dwójki,
  • z uśmiechem pozować do zdjęć, żeby zbierać tysiące lajków na Instagramie.

Serwis przed wyjazdem

Motocykl był kilka miesięcy wcześniej na większym przeglądzie w związku z nabiciem 12 000 km, więc “grubsze” rzeczy były sprawdzone. Kluczowe było upewnienie się, że stan pełnej sprawności nie zmieni się na inny w ciągu kilku tysięcy kilometrów.

Na kilka dni przed wyjazdem przeszedł kontrolę w ASO, która na samej kontroli się skończyła, co cieszy, ale ten model znany jest z tego, że jest trudny do zdarcia.

Wydaje mi się, że umieszczenie listy kontrolnej mija się z celem — po prostu najlepiej sprawdzić i ewentualnie wymienić wszystko, co może się zużyć — olej, płyny, łańcuch, świece, lagi, opony, linki, żarówki itp.

Wyposażenie motocykla

Spakowanie się w dwutygodniową podróż trzech uczestników wyprawy, gdzie każdy ma różne potrzeby i swoje niezbędne bagaże do zabrania (dziewczyna, chłopak i motocykl), a na uwadze dziesiątki potencjalnie “czarnodupnych” sytuacji, różne strefy klimatyczne i warunki na drodze, stanowi spore wyzwanie.

Przestrzeń bagażową gwarantowały kufry, które miałem skompletowane wcześniej przy okazji innych wypadów:

  • kufer centralny Givi Trekker Outback 58L
  • kufry boczne Givi Trekker 2x 33L
  • tankbag Givi nie-pamiętam-jaki

Dodatkowo, wsparciem były pasy mocujące umożliwiające montaż dodatkowego bagażu na kufrze centralnym Givi S350 (kupione na dzień przed wyjazdem, ale było warto).

Nowością w wyposażeniu były tylko grzane manetki Oxford na wypadek srogich temperatur za kołem podbiegunowym, ale sprawdziły się już dużo, dużo wcześniej.

Poza standardowym wyposażeniem, “Sztormiak” ma jeszcze:

  • gniazdko zapalniczki do ładowania telefonów i interkomów, które są w tankbagu,
  • akcesoryjną szybę Givi Airflow, którą zdecydowanie polecam i która powinna być montowana w tym motocyklu seryjnie. Doskonale poprawiła komfort jazdy, jak również stabilność przy mocniejszych podmuchach wiatru.

Wydawało się, że ma wszystko do tego, żeby dwójka jeźdźców mogła spakować wszystko, co niezbędne na najbliższe dwa tygodnie wyprawy, a to okazało się być dużym wyzwaniem.

Przygotowania — ubranie

Początek września na północy Norwegii to temperatury, które dla motocyklistów nie są zbyt przyjemne i raczej jest to koniec sezonu na wyprawy w tamte strony.

Mieliśmy trochę szczęścia bo w 2018 roku lato było cieplejsze i pogoda w rejonach, które chcieliśmy odwiedzić, miała być bardziej łaskawa niż zazwyczaj. To jednak nie oznacza, że będziemy mieli cały czas słońce i +30C, a poza tym amerykańscy naukowcy czasem się mylą i na to się chcieliśmy przygotować.

Spodziewaliśmy się temperatury od +25C w Polsce do +2C na Nordkapp, a przy prędkościach rzędu 100km/h pęd powietrza ewentualne opady mogą skutecznie zmniejszyć odczuwalną temperaturę o kilka stopni, więc dobre przygotowanie było priorytetem.

Musieliśmy mieć przygotowaną odzież na:

  • jazdę przez kilka dni w deszczu,
  • jazdę przez kilka dni w deszczu w zimnie,
  • jazdę przy porwistym, zimnym wietrze,
  • spanie pod namiotem w zimnie,
  • do zwykłego chodzenia bez stroju motocyklowego,
  • zapewniająca widoczność na drodze.

Wielu rzeczy nam brakowało i znając ceny specjalistycznej odzieży dla motocyklistów, staraliśmy się szukać tańszych, ale też bardziej uniwersalnych substytutów, gdzie priorytetem były ciepło i rozmiary. Stawiamy na praktyczność, nie elegancję. Tu bezkonkurencyjny był Decathlon.

Dodatkowo, ja zaopatrzyłem się w nowy komplet kurtka i spodnie Rebelhorn Patrol — byłem przekonany, że temperaturowo będzie OK a softshell jako warstwa ciepła pozwoli na brak konieczności dublowania ubrań. Długo też szukałem odpowiednich rękawic, które sprawdzą się w całym zakresie temperatur. Po godzinach szukania i przymierzania, padło na Rukka Virium (zamiast ocieplanych Revit lub Macna) — fajne, turystyczne rękawice, które nie wydają się bardzo ciepłe, ale ich wiatro- i wodoodporność miały wystarczyć.

Każde z nas na podróż miało przygotowane:

  • kombinezon motocyklowy — Karolina (Modeka), Jacek (Rebelhorn Patrol),
  • rękawice — Jacek (Rukka Virium),
  • komplet przeciwdeszczowy na motocykl, dwuczęściowy, Oxford,
  • kurtka przeciwdeszczowa,
  • bluza termoaktywna — Kipsta, Under Armour Cold Gear,
  • getry — Kipsta,
  • skarpety — turystyczne, Quechua,
  • majtki termoaktywne — Kipsta,
  • bufki na wiatr,
  • klapki,
  • buty sportowe na zmianę,
  • kamizelki i pasy odblaskowe,
  • dres i podkoszulki bawełniane.

Przygotowania — wyposażenie

Kolejna seria dylematów wiąże się z próbą odpowiedzi na pytanie: “Co zabrać, żeby będąc w czarne d**ie, szybko się z niej wygrzebać?” oraz “Czego możemy nie zabierać, żeby oszczędzić miejsce?” i zajęło nam trochę czasu, żeby wszystko skompletować, ale dzięki życzliwości znajomych, udało się zdobyć najpilniejsze rzeczy.

Na co chcieliśmy być przygotowani:

  • konieczność utrzymania motocykla w dobrej kondycji, wykonania drobnej naprawy maszyny lub sprzętu,
  • nocleg w każdym miejscu przy każdych warunkach pogodowych,
  • możliwość przygotowania ciepłego posiłku, w zależności od sytuacji albo żeby przyoszczędzić na jedzeniu,
  • brak cywilizacji w promieniu kilkunastu kilometrów,
  • konieczność ogarnięcia jakiegoś urazu.

Lista rzeczy, które uznaliśmy za przydatne i zabraliśmy je w drogę, wyglądała następująco:

  • scyzoryk,
  • mocna taśma klejąca,
  • igła i nitka,
  • żarówki na wymianę,
  • latarka i czołówka,
  • zapasowe baterie,
  • namiot — ultralekki NatureHike (dzięki uprzejmości Darka),
  • kuchenka gazowa — dzięki uprzejmości Darka,
  • dwie małe butle gazowe — i tutaj również Darek pomógł,
  • śpiwory — Forclaz 500, bardzo kompaktowe,
  • materace trekingowe — Forclaz 700, również kompatkowe,
  • dmuchana poduszka,
  • dobrze wyposażona apteczka — plastry, bandaże, przeciwbólowe, antybiotyk, folia do przykrycia się i inne,
  • smar do łańcucha w sprayu,
  • narzędzia (klucze, śrubokręty),
  • garnek, kubek i sztućce,
  • różne worki i woreczki,
  • ładowarki i powerbank,
  • mapa drogowa papierowa,
  • papier toaletowy (zwany białym złotem) i mokre chusteczki,
  • interkomy w kaskach — F5MC (który nie zadziałał),
  • kamerka sportowa — Xiaomi 4K (która zaparowała),
  • kosmetyczka — pasta do zębów, szczoteczki, płyn pod prysznic, talk (sprawdza się i na otarcia, i jako suchy szampon).

Chyba nic znaczącego nie pominąłem. Wydaje się, że dużo, ale z większości rzeczy albo skorzystaliśmy, albo realna była sytuacja, że będziemy potrzebować.

Przygotowania — jedzenie

Dysponując ok. 130 litrami przestrzeni bagażowej, z tak imponującą listą ubrań i wyposażenia, dużym wyzwaniem okazał się wybór i spakowanie wyżywienia, zarówno na trasę, jak i na “norweskie obiadki” czy nieplanowane biwakowanie.

Podstawowe założenia to:

  • energetyczne przekąski w trakcie krótkich przerw,
  • zapas płynów na trasę, żeby uniknąć odwodnienia,
  • ciepły posiłek, gdy biwakujemy,
  • ciepłe napoje,
  • słodycze i małe przyjemności,
  • trochę alkoholu (wiadomo, żeby odkażać),
  • zachowana różnorodność.

W drogę zabraliśmy:

  • kilogram kabanosów,
  • batony proteinowe oraz zbożowe,
  • pakowane pieczywo wielozbożowe,
  • obiady liofilizowane z Decatholona,
  • gorące kubki,
  • herbata i kawa,
  • dżemiki,
  • cukierki, Kopiko,
  • gumy do żucia,
  • butelkę nalewki,
  • butelka wody,
  • witaminy w musujących tabletkach.

Jechaliśmy z założeniem, że codziennie będziemy próbować lokalnych przysmaków w dyskontach i marketach, nasze wyposażenie było głównie żelaznym zapasem na czarną godzinę.

To jeszcze nie całość rzeczy do spakowania. Kieliszki zostały w mieszkaniu.

Przygotowania — dodatkowe

I na koniec, kilka rzeczy, które mieliśmy przygotowne:

  • ubezpieczenie turystyczne na czas podróży, kupione za pośrednictwem banku,
  • wydrukowana polisa OC / AC,
  • prawo jazdy, dowód osobisty i paszport, umieszczone w różnych miejscach,
  • gotówka: PLN / EUR / NOK,
  • karta bankomatowa Revolut — wirtualny portfel z kartą płatniczą i kontem wielowalutowym.

Aplikacje:

  • przewodniki — Triposo,
  • Booking.com i AirBnB — do rezerwacji noclegów po drodze,
  • nawigacja — HERE WeGo — mapy offline i najlepszy asystent z podpowiadaniem trasy głosowo, gdy nie widzisz drogi,
  • mapy.meteo.pl — najbardziej precyzyjna, polska prognoza pogody, do szerokości geograficznej połowy Finlandii — głównie mapy deszczowe,
  • Ventusky — równie dobra prognoza pogody z mapami opadów.

Koniec przygotowań

To chyba tyle, wydaje się że wszystko, co nie zbędne, mamy ze sobą i jest też trochę czasu na to, żeby upewnić się, zanim wyjedziemy z kraju.

Karolina i motocykl gotowi do drogi.

Przemyślenie, zgromadzenie i zapakowanie się było dużym wyzwaniem logistycznym, ale udało nam się pomieścić. W trakcie procesu, takie listy jak wyżej bardzo nam pomagały dlatego może też Tobie oszczędzi kilka godzin przygotowań albo pozwoli stłumić niepokój w myślach i upewnić się, że wszystko na Twoją podróż masz przygotowane.

--

--