Na Nordkapp motocyklem #2 — na Mazury!
To druga część naszej relacji z motocyklowej wyprawy na Nordkapp.
Lista artykułów:
- Na Nordkapp motocyklem #1 — jeszcze dalej na północ!
- Na Nordkapp motocyklem #2 — na Mazury!
- Na Nordkapp motocyklem #3 — kraje bałtyckie.
Dzień 1 — Radom, Air Show
Dzień: 25 sierpnia 2018.
Planowana trasa: Kraków — Radom, ok. 200km.
Początek wyprawy zapowiada się raczej spokojnie. Pierwszym miejscem, które chcemy odwiedzić jest mój rodzinny Radom, a jednym z powodów, dlaczego robimy tam dłuższy przystanek jest weekendowa impreza — Air Show 2018 — kiedy przez dwa dni całe miasto przepełnione jest hałasem silników samolotów, a ich powietrzne akrobacje są ucztą dla uszu i oczu.
To czas, kiedy miasto przez cały tydzień żyje tym wydarzeniem — czy tego chce, czy nie — bo nie sposób ignorować całodziennego dudnienia generowanego przez Migi 29, F-16 czy Gripeny, zarówno przed pokazami, gdy mają sesje treningowe, w trakcie weekendu gdy zachwycają publiczność i po, gdy odlatują. Mam do tego ogromny sentyment i zawsze, gdy jest Air Show, jestem obecny na miejscu, natomiast dla Karoliny był to drugi raz, choć pierwsze na poważnie (poprzednia edycja była przygotowywana naprędce i udział wzięły w większości tylko polskie samoloty).
W tym roku pogoda zapowiadała się na mało udaną — chłodno i deszczowo, a niska podstawa chmur mogła być przyczyną odwołania części występów, mimo wszystko była niezerowa szansa na to, że wstrzelimy się w lukę z przejaśnieniami i trasa może być w większości przejezdna na sucho.
Dołączają do nas Alicja i Darek na Hondzie CB500, którzy jadą z nami na pokazy. W trakcie pokazów z Krakowa dojedzie jeszcze Jachu — jeszcze samochodem, ale trzymam kciuki, że w następnym roku będzie współbohaterem kolejnych wspomnień z wypraw motocyklowych.
Sama trasa to raczej nuda. Odcinek od Krakowa do granicy Województwa Małopolskiego to droga przez teren zabudowany albo walka o życie z kierowcami audi i passatów, co przy ulewie, która nas nie ominęła, zawsze jest stresujące. Od Jędrzejowa do Radomia jest już w większości komfortowa droga ekspresowa więc przyjemność z jazdy jest większe, tak samo jak poczucie bezpieczeństwa.
Air Show 2018
Pomimo słabej pogody, pokazy udały się bardzo dobrze — trzeba było chwilę poczekać na przejście chmur, ale organizatorzy i piloci wynagrodzili czekanie wszystkim cierpliwym bo tegoroczne pokazy były naprawdę świetnym widowiskiem.
Relację z samego wydarzenia, wraz z przydatnymi, praktycznymi informacjami, opublikowałem w osobnym artykule:
Po Air Show
Wieczór i noc spędzamy z moją mamą i siostrą. Zbieramy siły, opowiadamy o planach i najadamy się do syta, bo po drodze może być z tym różnie — albo braknie czasu, albo odstraszą ceny.
Po dość chłodnym popołudniu, w domu czeka na nas specjalność mamy — zupa pieczarkowa na serkach topionych z makaronem naleśnikowym ;) Drugim smakołykiem jest domowa nalewka wiśniowo-aroniowa, która może się przydać za kołem podbiegunowym.
To pewnie jeden z ostatnich, tak spokojnych dni — odpoczywamy, rano ruszamy, jeszcze dalej na północ.
Dzień 2: Mazury, Ruciane-Nida
Dzień: 26 sierpnia 2018.
Planowana trasa: Radom — Ruciane-Nida, ok. 320km.
Wcześnie rano jesteśmy już na nogach i jak najszybciej chcemy ruszyć dalej. Głównym punktem programu jest pyszna domowa jajecznica, którą zapełniliśmy żołądki, robiąc przy okazji plan dnia.
Jeszcze zrobiliśmy krótki przystanek przy sklepie sportowym — dokupiliśmy dobry termos i jeden materac dmuchany w większym rozmiarze.
Cel na dzisiaj to Mazury, jeszcze bez konkretnego miejsca, ale najważniejszym zadaniem będzie przetestowanie naszego sprzętu biwakowego — namiotu, karimat, śpiworów, kuchenki — czy wszystko jest z nimi OK, czy są wystarczająco ciepłe i czy poradzimy sobie z ich obsługą. Ważne, żeby zrobić to jeszcze w Polsce, bo to da nam szansę uzupełnić braki jeszcze przed przekroczeniem granicy.
Droga do Warszawy
Warunki dość trudne — jest zimno i cały czas pada, na drodze dość duży ruch, ale jedzie się dobrze. Mamy założone po raz pierwszy kombinezony przeciwdeszczowe, więc świecimy na drodze jak dwie żarówki — trzeba przyznać, że spisują się na medal.
Moje nowe rękawice w tych warunkach się nie sprawdzają — przy niskiej temperaturze, wietrze i deszczu palce trochę sztywnieją z zimna. Handbary i grzane manetki pomagają, ale wciąż jazda nie jest w 100% komfortowa. W myślach pluję sobie w brodę, że nie wybrałem ocieplanych REV’IT Kryptonite GTX i zdecydowałem się na bardziej uniwersalne Rukka Virium (wtedy miało to sens — będę miał na cały sezon a nie tylko na 2 tygodnie podróży). I kolejny problem… w Radomiu zostawiłem softshell Rebelhorna, który jest warstwą ocieplającą kurtki motocyklowej, więc zmarzną mi nie tylko dłonie.
Wprowadziamy poprawkę do planu i w Warszawie obskakujemy Decathlon, żeby:
- dokupić polar / softshell,
- dokupić cienkie rękawiczki do biegania jako warstwa ocieplająca pod rękawice.
Plan wykonany i finał jest taki, że:
- polar się sprawdza,
- podwójne rękawiczki się nie sprawdzają,
- mamy 2h opóźnienia względem planu i na Mazury dojedziemy już jak będzie ciemno.
Droga na Mazury
Z Warszawy ruszamy drogą nr 8 w kierunku Białegostoku, żeby tuż za Wyszkowem odbić na północ w kierunku Ostrołęki. Miejscem docelowym będzie Ruciane-Nida.
Warunki drogowe trochę lepsze — przede wszystkim przestało padać i komfort jazdy znacznie się poprawił. Trasa też zrobiła się przyjemniejsza, bo wreszcie zjechaliśmy z głównej drogi i mogliśmy jechać spokojniej, ciesząc się widokami pól, lasów i wsi zamiast ekranów i barierek energochłonnych.
W trakcie postoju na tankowanie podszedł do nas motocyklista z pytaniem, czy mamy zestaw naprawczy do opon, bo właśnie złapał gumę i nie bardzo wie jak się ogarnąć. Trochę nam wbił tym szpilę bo… no właśnie, mieliśmy mieć a nie kupiliśmy i widząc, że takie sytuacje się zdarzają, może warto spróbować się jeszcze gdzieś po drodze zaopatrzyć. Kolega finalnie miał skorzystać z assistance, które miał w ubezpieczeniu także sprawa zakończyła się szczęśliwie — ja zafundowałem sobie +1 do niepokoju w głowie.
Granicę Województwa Warmińsko-Mazurskiego minęliśmy już po zmierzchu. Kierowaliśmy się w stronę campingu “Zielona Binduga” przy Jeziorze Nidzkim. Dojechać tam po ciemku okazało się być sporym wyzwaniem i trochę pokręciliśmy się w kółko — w puszczy dookoła jeziora brakowało zasięgu i oświetlenia, kawałek trasy wiódł przez leśną drogę nieutwardzoną więc było trochę błota, a na końcu spora niespodzianka — kawałek stromej drogi prowadzącej do brzegu i… na samym kampingu nie było nic.
To bardzo klimatyczne miejsce do rozbicia się, ale postanowiliśmy poszukać lepszego miejsca na pierwszy obóz, żeby na spokojnie zrobić próbę generalną sprzętu. Zawróciliśmy i ruszyliśmy w kierunku miasteczka Ruciane-Nida.
Próba generalna domorosłych skautów
Na nocleg wybraliśmy ośrodek PTTK Ruciane-Nida — miejsce w dobrej lokalizacji w miasteczku, czuć taki specyficzny klimat świadczący o tym, że powstał “nieco” wcześniej niż w ostatnich 5 latach, ale zupełnie nam to nie przeszkadzało. Są domki, pole namiotowe, stołówka czy tawerna — w sumie wszystko, czego potrzeba.
Jedno, co na pewno możemy powiedzieć to fakt, że 26 sierpnia w Rucianym-Nida to koniec sezonu turystycznego. Co prawda może widzieliśmy na terenie ośrodka 2–3 inne osoby, ale na polu namiotowym byliśmy zupełnie sami, a to dało nam okazję do wyszukania miejscówki z prawdopodobnie najładniejszym widokiem po pobudce (teraz jedyną przesłanką, że jesteśmy w okolicy jeziora, był księżyc odbijający się od powierzchni wody). Teren nie jest bardzo trudny więc nie musieliśmy zostawiać motocykla na parkingu.
Miasteczka nie zwiedzaliśmy ale też chyba samo w sobie nie jest największą atrakcją (choć mogę się mylić).
W ramach zdobywania sprawności harcerskich:
- rozbiliśmy namiot — poszło bardzo łatwo i szybko,
- nadmuchaliśmy karimaty,
- rozłożyliśmy kuchenkę i zagotowaliśmy wodę — również bez problemu,
- przebraliśmy się i zapakowaliśmy się w śpiwory, żeby zasnąć po dość męczącym dniu.
Ooooj, jak było źle! Ooojjj, jak było zimno! Brrrrr!
Namiot, który mieliśmy okazuje się być świetny na lato, ale teraz noc była zimna i wiatr hulał w środku jak chciał. Śpiwory jednak lepiej sprawdzają się przy +15C a nie +5C, więc w nocy każde z nas założyło na siebie warstwę dodatkowych ubrań.
Może nie byliśmy perfekcyjnie wyspani, ale poranny widok rekompensował nam wszystkie niedogodności — słońce, jezioro, lasy — przepięknie. Z drugiej strony, po to robiliśmy test, żeby w porę przygotować się na bardziej srogie warunki i w sumie cieszyliśmy się, że mamy jeszcze szasnę zareagować ;)
Zapakowaliśmy kufry na motocykl, przypięliśmy śpiwory z karimatami i choć chętnie posiedzielibyśmy jeszcze nad jeziorem, to musieliśmy sprawnie wyruszyć i szukać po drodze miejsca, w którym dokupimy cieplejsze akcesoria.
Przydatne treści:
- Oficjalna strona Air Show Radom
- Strona PTTK Ruciane-Nida
Kolejna część : Na Nordkapp motocyklem #3 — kraje bałtyckie >>