Ucieczka z Cynnei 3: Generator [T-3h59m]

Grzegorz Olifirowicz
5 min readAug 16, 2022

--

To była jedna z tych rozmów, gdy idzie się szybkim krokiem i rozmawia o poważnych sprawach. Gdy Faedorr prowadził Leilani korytarzami w dół kompleksu bazy wyglądał na diablo poważnego. Chociaż w sumie, on zawsze tak wyglądał.

Tym razem jednak Leilani naprawdę obawiała się o siebie w tej rozmowie. Wiedziała, że jej ostatnia próba z czarowaniem wywołała jakieś wstrząsy w generatorze magii. Bała się, że spowodowała jakąś awarię i że przez nią może nawet nie dojdzie do misji!

Gdy dotarli do krętej klatki schodowej, Faedorr ruszył w dół pierwszy.

- Zdajesz sobie sprawę, że idea generatora magii ma ponad dwieście lat? Tylko, że na początku, nikt nie nazywał go generatorem. Używano nazwy Stowarzyszenie Magów. To wtedy elfy wpadły na pomysł wspierania swoją energią magii innych. Zaczęło się od pięciu medytujących mistrzów, a potem testowano większe kombinaty. Aż doszliśmy do czasów współczesnych i naszego generatora. Mamy tutaj tysiąc starannie dobranych mistrzów magii, druidów, kapłanów i mnichów, zaklinaczy, wieszczy, a nawet wiedźma się znajdzie. Tysiąc medytujących dzięki którym jesteśmy w stanie wygenerować taką ilość magii, że pośle nas milion lat świetlnych stąd.

- Domyślam się, — odpowiedziała powoli Leilani — że mówisz mi to, żeby pokazać jak wielkie przedsięwzięcie zniweczyłam tym moim czarowaniem?

- Zniweczyłaś? Nie, aż tak źle nie jest. Ale fakt, mamy problem.

Gdy to mówił dotarli już na miejsce i weszli na główną salę, zawieszoną nad olbrzymią halą pełną medytujących na niej osób. Na sali był już Vamir i stał obok dwóch leżanek na kółkach. Na nich spoczywały dwa elfie ciała. Leilani aż podskoczyła i lekko pisnęła.

- To jest dokładnie to, o czym myślicie — bezceremonialnie powitał ich dyrektor — Doszło do przeciążenia. Jakiegoś zwarcia. Trzeba było natychmiast usunąć te dwie jednostki. Walczyliśmy o nie, ale szok postmagiczny był za duży. Nie żyją.

Leilani nie wiedziała, co wstrząsa nią bardziej. Patrzenie na zwłoki, które w oczywisty sposób są powiązane z jej próbami na sali ćwiczeniowej, czy to że Vamir nie używał imion, a o zmarłych mówił jednostki?

- Leilani — kontynuował elf — musisz wiedzieć, że według moich obliczeń istnieją dwa możliwe wyjaśnienia tej sytuacji. Pierwsze to takie, że zwarcie zostało wywołane przez twoje próby stworzenia miecza. Niechętnie odrzucam tę tezę. Niechętnie, bo gdyby tak było, sprawa byłaby łatwiejsza. Wsadzilibyśmy cię do aresztu, postawili pod oskarżenie sabotażu, zbadali sprawę. W najlepszym wypadku okazałoby się, że to był zwykły wypadek, że z jakiegoś powodu reaktor tak na ciebie zareagował. W najgorszym, okazałoby się, że ktoś cię tu nasłał i w jakiś sposób świadomie ingerujesz w działanie generatora. Wtedy w ruch poszłyby dalsze, pogłębione śledztwa, aż dotarlibyśmy do twoich mocodawców i tak dalej, i tak dalej.

- Ale ja… — zająknęła się Leilani, ale głos uwiązł jej w gardle.

- Ale ty się teraz nie odzywaj! — niespodziewanie skarcił ją przełożony — Powiedziałem przecież, że niechętnie, ale odrzucam tę teorię. Raz, sprawdziliśmy podczas licznych przygotowań, że faktycznie jesteś wyjątkowo nieczuła na magię. Dwa, góra wydała wyraźne polecenie, że masz brać udział w tej misji.

- Vamir! — krzyknął poruszony znienacka Faedorr.

- Wiem, wiem. Nie mogę powiedzieć więcej, ściśle tajne i tak dalej. Ale to prowadzi nas do drugiej, mniej przyjemnej tezy. Bo jeśli to nie ty spowodowałaś ten wypadek, to oznacza, że mamy w generatorze trefną jednostkę. Któraś z tych dziewięćset dziewięćdziesięciu ośmiu pozostałych wywołuje przeciążenia. I ponownie, albo robi to nieświadomie albo… Kto wie kto wysłał nam tu kreta? Mroczne elfy? Zbuntowani czarodzieje? Jacyś zapomniani orkowscy nekromanci? Nie mamy pojęcia.

- Czy przerwiemy misję? — zapytała elfka.

- Nie — westchnął Vamir. — Tego na szczęście nie zrobimy. Za dużo pracy włożyliśmy w to przedsięwzięcie i za dużo oczu na nas patrzy, by przyznać się do porażki. Lecicie tam! Chcecie, czy nie!

- Ale… — podjęła znów Leilani — jeśli podczas misji coś się stanie, to istnieje niebezpieczeństwo, że magia przestanie być nam dostarczana, prawda?! Że będziemy musieli użyć swojej na odległość miliona lat świetlnych! Jak to sobie wyobrażacie, co? Myślicie, że damy radę?

- Są procedury bezpieczeństwa — odezwał się spokojnym głosem Faedorr. — Już je wdrożyliśmy. Wspomożemy zespół eliskirami i odpowiednimi runami. Pozostałych również poinstruowaliśmy aby już teraz zacząć medytację z myślą o kumulowaniu energii. Nawet gdy padnie nam zasilanie, przy dobrych wiatrach możemy na zapasowej energii magicznej przeżyć na tyle długo, by wrócić do swoich ciał.

- Kumulowanie energii? Ale wiecie dobrze, że ja tego nie potrafię! Chcecie, żebym tam zginęła? O to w tym chorym projekcie chodzi?! Zgarniacie mnie ni stąd, ni zowąd z mojej małomiasteczkowej Koziej Wólki na końcu świata, każecie robić rzeczy, do których ewidentnie się nie nadaję i to w najważniejszym elfim eksperymencie wszech czasów! Bo czym więcej to niby jest, jeśli nie pieprzonym eksperymentem, podczas którego wszystko może pójść nie tak!

- Nie histeryzuj, kobieto! — znów karcący głos Vamira — Zespół kumuluje energię właśnie dlatego, by podzielić się nią z tobą, gdy zajdzie potrzeba. Ale cholera, nie, księżniczka jest najważniejsza i nie widzi nic poza sobą. No dobrze, jesteśmy na zawołanie księżniczki.

- Nieprawda! Widzę zagrożenie również dla innych. Bo nawet jeśli my przeżyjemy, to nadal ryzykujesz, Vamir. Ryzykujesz te dziewięćset dziewięćdziesiąt siedem niewinnych osób, które mogą zginąć jak te elfy tutaj, a wszystko przez jedną felerną jednostkę! Na przodków, Vamir, przecież to są elfy! Nie żadne jednostki! Nie obchodzi Cię to?

- Obchodzi. Obchodzi mnie na tyle, by podjąć drastyczne kroki. Rozdzielimy wsparcie generatora na pozostałych członków wyprawy. Ty za to, dostaniesz tylko pięćdziesiąt jednostek wspierających. Minimum! Tyle, żeby Cię wysłać te milion lat świetlnych w kosmos i utrzymać przy życiu. Reszta potencjału generatora do podziału na pozostałych. Niech poczują większą moc. Przynajmniej Amarant będzie się cieszył większymi wybuchami.

- Czy ty siebie słyszysz? Niby jak to ma zapewnić bezpieczeństwo elfom w generatorze? I w ogóle to… Amarant? To jeszcze dzieciak! Wzięliście go tylko pod publiczkę! A sam dobrze wiesz, że podczas ekspedycji, wybuchy na prawdopodobnie zamieszkałej planecie to ostatnie, czego chcemy.

- Tak, ale przynajmniej ten dzieciak jest prawdziwym elfem, który reaguje na magię, a nie takim mutantem jak ty!

Leilani zamarła, a jej oczy zeszkliły się lekko. Przez chwilę stali tak w milczeniu i zdawało się, jakby obie strony zdały sobie sprawę z tego, że pewna granica została przekroczona, ale też, że nie da się tego cofnąć.

- Rezygnuję. — Leilani spuściła głowę.

Vamir tylko westchnął i obróciwszy się tyłem wskazał milczącego przez ostatnie chwile Faedorra.

- To niemożliwe, Leilani — kapitan stal bez emocji, jakby kłótnia pomiędzy pozostałą dwójką elfów w ogóle go nie ruszyła. Leilani spojrzała na niego z wyrzutem.

- To niemożliwe. — powtórzył — Mamy swoje rozkazy z góry i teraz, na kilka godzin przed startem misji nie możesz zrezygnować. Przykro mi, ale takie są zasady. A niechęć do dyrektora projektu nie ma tu nic do rzeczy. Poza tym… — zrobił pauzę i westchnął — Potrzebujemy cię. Będziemy potrzebować.

- Jak będziecie mnie potrzebować, skoro umiem tylko nic nieznaczące podstawy? — syknęła Leilani i ostentacyjnie wyszła z pomieszczenia. Faedorr wyszedł za nią.

- Leilani! — nie gonił jej. Nie musiał. Jego głos był tak autorytarny, że zatrzymała się od razu. — Posłuchaj, ja naprawdę w ciebie wierzę… — spuścił wzrok, zupełnie nie w jego stylu — Dobrze, chodź ze mną. Nie powinienem tego robić, ale chcę ci coś pokazać.

Poprzednie odcinki:
Ep1: https://medium.com/@grzegorz.olifirowicz/ucieczka-z-cynnei-1-pisarka-t-23h46m-b878c524a762
Ep2: https://medium.com/@grzegorz.olifirowicz/ucieczka-z-cynnei-2-%C5%BCo%C5%82nierz-i-medyk-t-6h44m-9aef3c6a8d90

--

--

Grzegorz Olifirowicz

I deal with gamification, worldbuilding and business. So there 3 topics I’ll focus on here. Hope you’ll like it!