Zazwyczaj piszę, bo chcę. Czasem jednak piszę, bo muszę.
Raz na jakiś czas ktoś wyskakuje z pomysłem, że albo zna mnie lepiej, niż ja sam siebie znam, albo, że ja wcale siebie nie znam. Trudno o prostszy sposób doprowadzenia mnie od białej gorączki.
Muzyka, czy cisza? Ten dylemat znam od bardzo dawna i wciąż często mnie on dosięga.
Stał nad skrajem, wycieńczony drogą, zaskoczony osiągniętym celem. To, co zastał — Przepaść — nie było dokładnie tym, czego się spodziewał; oczekiwał raczej miękkich ramion i sprężystych loków.
Może to moje omamy, może mam urojenia i coś sobie ubzdurałem i teraz przez to “się nakręcam”, ale czasami mam wrażenie, że wytworem mojej głowy jest znacznie więcej, niż mniej.