Ucieczka z Cynnei 4: Cynnea [T-0h2m]

Grzegorz Olifirowicz
5 min readAug 16, 2022

--

Leżeli przypięci pasami do drewnianych kojców grawerowanych w runy i sigile. Spod podłogi dobiegał ich cichy szum, jakby mruczenie z generatora. Dookoła uwijali się w ostatnich chwilach druidzi i medycy, którzy chwilę wcześniej podawali astralonautom do wypicia magiczne eliksiry, po czym wstrzykiwali substancje wzmacniające.
Leilani czuła się dziwnie. Od środka palił ją żar, jak po mocnym alkoholu. Z zewnątrz chłód, aż przechodziły dreszcze, a cała skóra naprężała się nienaturalnie. Po chwili zaczęły ją boleć mięśnie, potem wnętrzności. Miała wrażenie, że jeszcze chwila, a przygotowania zamienią się w tortury.

- Hej! — sapnęła do pozostałych — To normalne, że się tak źle czuję?

- Komórki ci się modyfikują — spokojnie odpowiedziała Elanor. — Gwałtowne namnożenie i przepisywanie kodu. Przy takim energetyzowaniu, to trochę tak jakbyś przechodziła błyskawiczną ewolucję, albo swoiste odrodzenie, ale to konieczny proces. Ciało musi mieć siłę by utrzymać więź na znaczną odległość z formą astralną.

- Ale… Czy Wy też to czujecie? — wysyczała przez zęby — Jakby ktoś gorącym prętem przestawiał mi organy.

- Wyluzuj Lei — łatwo mówić komuś kto całe życie dosłownie igrał z ogniem — Jak wylądujemy, to Cię wymasuję, nie ma problemu.

- Amarant, weź bo naprawdę się porzygam…

- Oddział cisza! — kapitan jak zwykle sprowadził wszystkich na ziemię. — Zaczyna się.

Ogarnęła ich totalna ciemność. Nie tylko nic nie widzieli, ale też stracili zmysł słuchu i węchu. Nie dało się też odnaleźć w przestrzeni, bo ciała straciły poczucie ciążenia. Błędnik wariował… Nie, błędnika jakby… Nie było! Nie było też myśli, ni jaźni. Nikt już nie wiedział, czy są jeszcze sobą oddzielnie, czy złączyli się w jakimś kosmicznym tańcu energii? A może… Może ich w ogóle nie było?

Powoli, z mroku wyłoniło się światło. Z początku drobna iskierka, świetlik w ciemności. A im bardziej światło się zbliżało, tym bardziej odzyskiwali zmysły. Świadomość, poczucie ciężaru, wiatr i szybkie, błyskawiczne opadanie w blask.

***
Leilani spojrzała na swoje dłonie i wykonała test rzeczywistości. Z początku nie była w stanie policzyć swoich palców, co dowodziło, że jest w formie astralnej. Skupiła się i stopniowo uformowała wygląd. Ponowny test. Kciuk, wskazujący, środkowy, serdeczny, księżycowy i mały. Wszystko gra! Rozejrzała się i zobaczyła, że kompani również przybrali już określone formy. Każdy wyglądał w zasadzie tak samo jak w bazie na Ei, jedynie z lekką świetlistą aurą otaczającą ciało. Każdy poza Amarantem oczywiście. Ten oszołom uformował sobie olbrzymią zbroję płytową! Złotą, zdobioną w lwy i malowane orle skrzydła. Sam za to miał jakieś dwa metry wysokości!

Oczywiście, wszystko było dalekie od rzeczywistego wyglądu elfa, który był o wiele niższy niż te dwa metry, a poza tym, takiej zbroi to on by nawet nie podniósł. No, ale postać astralna dawała pewne przewagi, między innymi to, że w zasadzie było się duchem, który może przybierać dowolny wygląd i nic przy tym nie waży. A co tam, niech się chłopak cieszy, póki może.

Leilani dopiero po chwili spojrzała na planetę. Obcy świat, a oni są pierwszymi elfami, którzy mogą się tu pojawić. Mocna rzecz.

Dookoła było biało. Nie była to jednak świetlista biel, a brudny odcień jakiejś jasnej szarości. Wylądowali na pustkowiu, otoczeniu kilkoma głazami, jakby wulkanicznymi, a wszystko pokrywał puch, nadający charakterystycznych barw. Nie był to jednak śnieg, a prędzej pył. Może właśnie wulkaniczny?

Elfka podniosła głowę. Niebo było w podobnym kolorze. Nie było chmur, nie było widać też słońca, chociaż było jasno. Atmosfera musiała być wypełniona czymś, co zakrywało nieboskłon. Cały ten kolor nieba i ziemi powodował, że horyzont zanikał i zdawało się, że cały ten świat unosi się w białej, brudnej bańce.

Faedorr zarządził sprawdzenie statusu i każdy elf się odmeldował. Wszystko w porządku. Żyli. Spróbowali połączyć się z bazą i po chwili w ich głowach rozbrzmiał uradowany głos Vamira.

- Tu Ea. Cieszę się, że wszystko w porządku. Gdybyście się zastanawiali, to u nas nadal leżycie tu, w kojcach, a to, co mówicie, mówicie naprawdę. Trochę jakbyście gadali przez sen. W porządku, Faedorr, spróbujmy się teraz połączyć wizją. Gotowy?

Kapitan przytaknął i niemal natychmiastowo jego źrenice z typowo elfich czarnych, stały się wyjątkowo jasne i błękitne. Wyglądało to co najmniej dziwnie, ale efekt uboczny był niewielką ceną za korzyść jaką dawał. Po drugiej stronie wszechświata Vamir dotykał skroni Faedorra i mógł połączyć się z nim na tyle, by widzieć jego oczami. Działało to prawie jak czytanie w myślach, tylko że… lepiej!

Minęła chwila, zanim dyrektor odłączył wizję i oczy Faedorra wróciły do normy. Zaczął wydawać rozkazy, niepotrzebnie, bo każdy znał scenariusz działań. Elanor miała sprawdzić oznaki życia w najbliższym promieniu, stwarzając elementy bioluminescencyjne w żywych komórkach. Jeśli w zasięgu wzroku znajduje się coś żywego, rozświetli się i będą mogli to znaleźć. Kapitan za to skupił się na stworzeniu drona zwiadowczego, który miał sprawdzić jak wygląda teren z góry. Od razu widać było, że to zaklęcie miał wyćwiczone, bo rzucił je szybciej, niż Elanor swoje. Wystawił przed siebie ramię, a dłoń skierował ku górze i ledwo po wypowiedzeniu komendy, na jego ręce zaczął się formować świetlisty kształt ptaka drapieżnego. To był sokół. Nie taki zwykły, ale zmodyfikowany. Rozpiętość jego skrzydeł była wyraźnie większa od standardowego sokoła, a na głowie nie miał jednej, lecz cztery pary oczu! No tak, taka modyfikacja to mały pikuś dla elfa, który pół swojego życia badał różne gatunki zwierząt. Sokół od razu poderwał się do lotu.

W tym czasie, Elanor skończyła etap skupienia i wyciągnąwszy ręce przed siebie wypowiedziała zaklęcie stwarzające bioluminescencję. To, co zobaczyli wryło ich w ziemię. Dookoła nich rozbłysło całe powietrze! Wokół nich roiło się od mikroskopijnych, unoszących się w powietrzu pyłków. Gdyby ich formy astralne oddychały, te małe, niewidoczne pyłki już dawno dostałyby się im do płuc.

- Co to jest? — Leilani próbowała dotknąć jednego z ogników, zapominając, że w formie astralnej nie może tego zrobić.

- Wygląda na grzyby. Zarodniki grzybów. — odparła Elanor — Piękne. Ciekawe, czy trujące?

- Znalazłem coś! — przerwał Faedorr, wskazując palcem w dal. Widocznie łączył się mentalnie z sokołem i z wysoka podejrzał coś interesującego — Zdaje się, że w tamtą stronę są jakieś konstrukcje. Powiedziałbym nawet, że wyglądają jak budynki.

- Budynki?! Pokaż! — usłyszeli w głowach, a oczy kapitana znów zajaśniały. — To może być oznaka obcej cywilizacji! Natychmiast idźcie to sprawdzić!

Padł rozkaz z bazy i nikt nie zamierzał go kwestionować. Ekscytacja tym odkryciem dotknęła każdego, więc ruszyli prędko. Vamir zapowiedział, że połączy się ponownie za kilka godzin, gdy dotrą na miejsce.

Gdy maszerowali, przenikając przez morze świetlistych zarodników, te powoli zaczęły tracić swój blask. Zaklęcie zaczynało schodzić, ale raczej Elanor nie będzie rzucać kolejnego, gdy powietrze dookoła zmieni się z powrotem w przezroczyste. Gdy mijali kolejny głaz wulkaniczny, Leilani odezwała się.

- Przypomnijcie mi, jaka jest nazwa tej planety?

- W dokumentacji figuruje jako S228 23PK — odpowiedziała Elanor — Dwudziesta trzecia planeta kontrolowana przy słońcu numer dwieście dwadzieścia osiem. Oczywiście numerowanie zgodne już z nowym standardem. Po staremu to byłoby…

- Cynnea! — pisarka weszła w słowo.

- Cynnea? Ale dlaczego?

- Cóż, Ea, to nazwa naszej planety, ale to słowo staroelfickie oznaczające po prostu życie. Tutaj jest pełno życia w samym tylko powietrzu na środku pustkowia, więc można powiedzieć, że to takie… królestwo życia, nie? Królestwo, czyli cynn. Stąd Cynnea! Ogarniacie, czy tylko ja znam staroelficki?

- Ooo, terefere Lei! Takie nazwy, to każdy potrafi!

- To jaką masz propozycję, Amarant?

- Hmm… Może… Tego… Może to będzie nasz nowy dom kiedyś, w przyszłości. No to może cynndom?

- Może jak? Haha! Amarant, wiesz co? Ty weź sobie to cynndom wytatuuj na klacie, będzie pasować do tego twojego ortodonty.

Pozostałe rozdziały:
Ep1: https://medium.com/@grzegorz.olifirowicz/ucieczka-z-cynnei-1-pisarka-t-23h46m-b878c524a762
Ep2: https://medium.com/@grzegorz.olifirowicz/ucieczka-z-cynnei-2-%C5%BCo%C5%82nierz-i-medyk-t-6h44m-9aef3c6a8d90
Ep3: https://medium.com/@grzegorz.olifirowicz/ucieczka-z-cynnei-3-generator-t-3h59m-d189dc49a8fb

--

--

Grzegorz Olifirowicz

I deal with gamification, worldbuilding and business. So there 3 topics I’ll focus on here. Hope you’ll like it!